To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys

Anonymous - 2014-09-16, 10:15

Właśnie ja też sie tego obawiam................. że padną slowa, ktore wszystko jeszcze bardziej pogorszą.......... moj mąż też mi wszystko mowi z usmiechem na twarzy .......
Nie wiem ........... czasami mam ochote się poddać to już tak dlugo trwa ..........z jego strony tyko obojetność, nienawiść ....................
Myślę, że jeżeli Twoj mąz nie ma żalu do Twoich rodzziców to nie powinnaś ich mieszać do tego........... oni zaczną Cię bronic bo jestes ich córką i cierpisz.......... on może się unieść i klótnia gotowa................... Moj tata chce przeprosić, wyjaśnic aale się boję, że moj mąż jest tak obojetny, ze swoim zachowaniem sprowouje tatę i bedzie katastrofa.............
Mam dzisiaj taki zmęczony, beznadziejny nastroj a gdzie do wieczora........
Pomodlę się za Ciebie....

Anonymous - 2014-09-16, 10:36

Dziekuje, ja też pomodlę sie za Ciebie i za to aby "zmniejszyła" się zatwardziałość serc naszych mężów
Anonymous - 2014-09-16, 10:49

Moja żona też pochodzi z chrześcijańskiej rodziny, i jak jej mówię że przysięgaliśmy sobie przed Bogiem to pyta czy mamy się teraz przez to męczyć razem do końca życia? Też mi mówi co dla mnie znaczy ta przysięga skoro jej nie wypełniałem, i tak się kończy rozmowa... Twierdzi, że ja chcę ratować małżeństwo jako sakrament a nie nas, naszą miłość! Według niej teraz jest już za późno. Przecież ani ja ani ty nie braliśmy małżeństwa na próbę.
„Nie żyje się, nie kocha, nie umiera na próbę”

Anonymous - 2014-09-16, 21:52

LJ napisał/a:
ale jak mówię,........... kocham Cię ............ t oslysze ale ja ciebie nie,

Miałam podobnie, więc przestałam mówić.. Po co? Skoro tę drugą stronę to tylko jeszcze bardziej do nas zniechęca?!
Gdy męża nie "zamęczam" swoją miłością, swoim pragnieniem, by już tu i teraz wszystko zacząć od początku, gry realnie oceniam rzeczywistość, jaką mam, to naprawdę żyje się łatwiej.
Od ponad roku nie usłyszałam "Kocham cię", nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze słowa te usłyszę. Ale też dzięki swojej postawię nie słyszę słów przykrych, raniących.

Anonymous - 2014-09-16, 22:02

LJ napisał/a:

Mam jeszcze problem z moim tatą, ktory mojemu mężowi tez powiedział kilka rzeczy, moj tata chce go przeprosić, wyjasnić, powiedzieć, ze nie bedzie się wtraacał................ ale moj mąż mówi, za dużo rzeczy zostało powiedziaanych i niechce.........
.


U mnie to raczej mąż był względem mojego ojca łagodnie mówiąc niegrzeczny. Wraz z początkiem naszego głębokiego kryzysu, maż zerwał bliższe kontakty z moją rodziną. Nawet w święta nie odwiedza ich razem ze mną..

Bolało bardzo.. I boli nadal.. Próbowałam go przekonywać, prosić, błagać, by jeździł do rodziców razem ze mną. Nic to nie dawało.

Teraz za każdym razem pytam, czy zechciałby pojechać razem ze mną. On zawsze odmawia. Już nie proszę, już nie błagam..
Pewnie, że boli. Ale uznałam, że skoro i tak nie mam wpływu na jego decyzje, to muszę przynajmniej nauczyć się z nimi żyć. Zaczynam się cieszyć tymi odwiedzinami bez męża..

Wszystko, co piszę pokazuje jedno.. Szarpanina nic nie da.. Osłabi nas, nic więcej.. Nie mamy wpływu na to, co mówią, robią nasi mężowie. Mamy wpływ na siebie. I energię, którą wkładamy w szukanie rozwiązań kryzysu ukierunkujmy na siebie. Tylko silne, wypoczęte, radosne mamy szansę na nowo zaimponować naszym mężom. Nie ma innej drogi..

Anonymous - 2014-09-16, 23:17

rona napisał/a:
maż zerwał bliższe kontakty z moją rodziną

Też zerwałem.
Po tym jak żona pokazała moje sms mamusi i siostrze , a one zobaczyły co o nich myślałem to tez mam focha.
Wypadalo by żeby mnie przeprosiły , kurcze tylko to ja wiązankę puściłem, a one odpowiedziały.
Ale to durne.......
Jak by co to szwagierka bombonierą odfajkowana, się pop... poleciała jej łezka, a i mni też. Taa i jeszcze teściowa, bombonierka za mało, kwiaty za wiele, a pozatym to Ona powinna mi połówkę postawić a nie ja jej.

Anonymous - 2014-09-17, 21:23

LJ napisał/a:
moj mąż to juz sam sobie kupił samochód............. zawsze rejestrowalismy na nas oboje......... a tu juz wszystko sam.............. i co robić nie wiem........... tylko modlitwa


Witaj!

Polecam kazania ksiedza M. Dziewieckiego o madrej milosci! To nie jest normalne. Tez takie rzeczy przerobilem.
Szukaj ogniska Sychara i koniecznie przesluchaj sobie te kazania (mi to zajelo 2 lata zanim skorzystalem :-)

Trzymaj sie!

Anonymous - 2014-09-17, 21:26

rona napisał/a:
am podobnie, więc przestałam mówić.. Po co? Skoro tę drugą stronę to tylko jeszcze bardziej do nas zniechęca?!
Gdy męża nie "zamęczam" swoją miłością, swoim pragnieniem, by już tu i teraz wszystko zacząć od początku, gry realnie oceniam rzeczywistość, jaką mam, to naprawdę żyje się łatwiej.


Witaj!

Blogoslawie Boga ze moge zyc w samotnosci z Nim. Ale wysylaj sygnaly milosci tylko w madry sposob! polecam kazania ks. M. Dziewieckiego.
Wysylajmy madre znaki milosci (i ciagle) :-)

Anonymous - 2014-09-21, 13:00

czy jest jakaś rada na to, by coś zmienić ?
jestem w patowej sytuacji, mąż ucieka w prace, a jeżeli już jest to milcząco - wroga atmosfera mnie dobija, l nawet na moje pytania dotyczące techniczno organizacyjnych stron naszego jeszcze chyba wspólnego życia odpowiada z agresja, obrażaniem , lub ignoruje mnie. Jezeli prosze go żeby tak się nie odzywał , to wywiązuje się kłótnia ze powinanam się wcześnie tak toszczyć o małżeństwo i on teraz będzie taki chamski i mi pokaże jaka ja byłam niedobra. Ciągłe pretemsje do mnie , zero chęci pracy nad małżeństwem, nawet zero chęci rozwiązania tej beznadziejnej sytuacji, w któej teraz jesteśmy. Zero odpowiedzialności za swoje decyzje, wyszedł z domu, mówiąc że będzie robił co chce, nie wiem co mam robić.
Jeżeli się odzywam próbuje nawiązać relacje, jest żle wścieka się , jeżeli się nie odzywam wogóle to jakiś czas jest spokój, ale potem on myśląc chyba że się przyzwyczaiłam do takiego życia , i że jest mi tak dobrze, atakuje mnie. A teraz już nawet na sprawy dotyczące technicznych problemów w mieszkaniu, słysze hamskie docinki. nie moge tego znieśc .
Taka sytuacja wcale nie jest dobra, dla kazdego z nas i dla naszego małżeństwa, obydwoje siebie ranimy.
Ale chyba wiem czemu on mnie tak nienawidzi bo ja nie chce odpuśćić i nie ułatwiam mu sprawy rozejścia, a on boi sie wziąść odpowiedzialności na siebie, i swoim zachowanie chyba chce doprowadzić żeby sama odeszłą.
I powiem wam że doskonle mu to idzie , bo mam wszystkiego dość i bardzo poważnie zastanawiam się żeby się wyprowadzić, bo nie tylko psychicznie ale i fizycznie wysiadam włosy wypadają mi strasznie, schudłąm także wyglądam jak patyk, i chociż go kocham to nie moge pozwoloć żeby odnosił się do mnie całkiem bez szacunku.
Powstzymuje mnie przed tym to że raz na jakiś czas, potafi ze mną zamienić kilka zdań normalnych, naprawił jakieś usterki w mieszkaniu , ale czy to nie jest za mało ?
Może jak się rozejdziemy teraz to nie będziemy obydwoje sie tak nienawidzić, ale on zwalił tą decyzje na mnie a ja nie chce tego robić, ale taka sytuacja która jest teraz wykańcza,
Czy jest coś co moge jeszcze zrobić?

Anonymous - 2014-09-21, 14:16

Słuchałaś kazań ks. Dziewieckiego?
Anonymous - 2014-09-21, 21:00

gwen85 ja bym na Twoim miejscu się nie wyprowadzał tylko trwał w tym co postanowiłaś - pamiętasz? Że to nie Tobie zależy na rozwodzie i odejściu. Skoro Twojemu mężowi tak źle i chce rozwodu to czego nie bierze odpowiedzialności na siebie za to? Rozumiem Cię jak się czujesz bo sam jestem w podobnej sytuacji. Mnie też jest ciężko ale trwam. Tylko że u nas nie ma awantur, są normalne rozmowy albo milczenie - mówią że to gorsze niż kłótnie.
Anonymous - 2014-09-21, 21:15

gwen85, jak wiele z tego, co piszesz sama przerabiałam...
Nie chcę udzielać rad.. Ale z własnego doświadczenia i perspektywy czasu sądzę, że dobrze zrobiłam nie wyprowadzając się. Sądziłam wtedy, że jest tak źle, iż potrzebujemy odetchnąć od siebie, może trochę zatęsknić. Jakiś wewnętrzny głos ciągle mówił mi jednak, że może nie być powrotu. I trwałam.. I może właśnie dzięki temu moja rodzina wciąż jest razem..
gwen85 napisał/a:
Czy jest coś co moge jeszcze zrobić?

Jak najbardziej zająć się sobą, jak najmniej mężem. W takiej szarpaninie nie ma możliwości, by cokolwiek ratować, naprawiać, sklejać. Zrób wszystko, by unikać sytuacji, w których mąż może Cię zranić. Nie prowokuj rozmów. Z własnego doświadczenia wiem, że często nawet podejmujemy techniczno - organizacyjne tematy, byle tylko choć trochę porozmawiać. Unikaj tego. Jeśli tylko coś potrafisz zrobić sama, zrób to. Wyjdź z koleżankami. Kup coś sobie. Zmuszaj się do uśmiechu.
To trudne.. Wiem, ale dla mnie była/ często wciąż jest to jedyna droga..

Anonymous - 2014-09-21, 21:57

dziekuje zawasze slowa, Tomku za pokrzepienie i przypomnienie
rona masz racje w wielu sprawach, dziekuje za rady, dzisiaj byl ciezki dzien , wiem ze popelniam ciagle wiele bledow
postaram sie zajac naprawianiem siebie a meza i malzenstwo zostawie. Bogu, ciezko mi, i chyba bedzie wiele ciezkich chwil, prosze o wasza modlitwe

Anonymous - 2014-09-21, 22:34

gwen85, moją masz :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group