To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - przemoc psychicza, znęcanie się

Anonymous - 2014-08-03, 18:05

Zarzuty są, no bo przecież ja się nie zabezpieczałam, nie chciałam stosować antykoncepcji, bo to niezgodne z moim sumieniem. A w ogóle nie chciałam być traktowana jak przedmiot użycia, dzieci są przynajmniej potwierdzeniem, ża ja kocham męża, spełniam swoje powołanie jako kobieta. Kocham też swoje dzieci. Nie mam z tym problemu, że mam czwórkę dzieci. Uważam to za normalne, przecież sama ich sobie nie zrobiłam.
Anonymous - 2014-08-03, 23:30

witaj jestem w podobnej sytuacji z tym że mój mąż jest uzależniony od alkoholu jesteśmy 20 lat po ślubie.jestem od niego uzależniona.poważnie zastanawiam się nad odejściem rozwodem jednak boję się tej sytuacji czy sobie poradzę i dręczy mnie wewnętrzna myślę że mogłabym zerwać sakrament małżeństwa źle się z tym czuję chodzę na terapię jednak terapia zawsze sprowadza się do tego by wziąść rozwód.myślę że mogłybyśmy się wymieniać doświadczeniami jeśli chcesz napisz do mnie na priv.
Anonymous - 2014-08-04, 08:12

Asiu czy wy macie ślub kościelny? Z tego co piszesz to Twój mąż raczej symulował zgodę małżeńską i odrzucił koncepcje małżeństwa przyjęta przez KK - ale w końcu jest niewierzący, więc sobie tak postąpił. Asiu możesz poszukać pomocy jeszcze w poradni rodzinnej przy prafiach, może blisko CIebie jest ognisko Sycharu. Nie chcę być czarnowidzem, ale ogólnie rozważ jeszcze to: "Dopuszcza się także możliwość separacji wówczas, gdy jeden z małżonków jest przyczyną niebezpieczeństwa duchowego tak dla swego współmałżonka, jak i dla potomstwa. W przypadku tym małżonek winny nie tylko nie wypełnia swoich obowiązków, ale w sposób aktywny jest nietolerancyjny, prowokuje do grzechów, stanowi zagrożenie dla wiary współmałżonka, itp." CHybanie musze pisać, że to u CIebie się sprawdza. Zobacz jak jego zachowanie strasznie promieniuje na dzieci - na córkę która teraz Ciebie obraża, na budowanie ich poczucia wratości skoro ojciec i babcia mówią że zle ze sie urodzily itd. W wypadku separacji - czy dzieci pójdą z Tobą?
Piszesz:
Jednak nie mam takich możliwości aby go zostawić, poza tym mamy czwórkę dzieci, najmłodszy syn ma 7 lat.
Czy możesz to rozwinąć? Co oznacza 'nie mam takich możłiwości', a co znaczy 'poza tym mamy 4 dzieci"? Słowo 'zostawić' - jeśli wejdziesz w separacje to chyba raczej z nadzieją, ze maż się opamięta i bedzie chcial odbudowac malzenstwo takim jak powinno być, choć oczywiście wcale nie musi tego chcieć ;/
A na terapię chodziłaś długo? Być może rzeczywiście zrobiłaś juz wszystko co mogłaś i stawiane przez Ciebie granice są dalej łamane bo mąż nie ma nic do starcenia - w sensie wcale mu nie zależy na małżeństwie - ale to mój ogólny osąd - być może bardzo daleki do prawdy.

Anonymous - 2014-08-04, 08:47

Czy kwestie wiary, w tym planowania rodziny były ustalone przed ślubem? Mąż akceptował Twoje podejście? Mąż był niewierzący już przed ślubem?

Cytat:
A w ogóle nie chciałam być traktowana jak przedmiot użycia


Jesteś przekonana, że tak było/jest? Może to tylko Twoja ocena, niezamierzone ze strony Twojego męża.
Piszesz też o Twoich odmowach. Uważasz, że jesteś tutaj całkowicie ok?
To są sprawy, które dla mężczyzny mogą być bardzo bolesne, z tego wiele złego może powstać.

Anonymous - 2014-08-04, 12:03

Mrówka napisał/a:

Jednak nie mam takich możliwości aby go zostawić, poza tym mamy czwórkę dzieci, najmłodszy syn ma 7 lat.
Czy możesz to rozwinąć? Co oznacza 'nie mam takich możłiwości', a co znaczy 'poza tym mamy 4 dzieci"?


4ka dzieci to wydatki, to chyba oczywiste.
Można sie domyślać, że mąż autorki nie jest milionerem, który w separacji bedzie płacił
po 10 000 na każde dziecko, tylko może zapłacić po 200 zł i co wtedy?

Anonymous - 2014-08-05, 22:13

Asiu mąz nie ma prawa zabraniać Ci wyjazdu na rekolekcje. jesli nie jeździsz na nie co tydzien kosztem rodziny to nic złego ie robisz. On nie jest twoim panem i władcą.

Nie powinnas dopuszczać do seksu kiedy jestes tak poniżana i każde kolejne dziecko ma znosic takie piekło. Bo w tej sytuacji i tak jestes używana. jesli Twój maz potrafi na imprezie rodzinnej tak się z Ciebie wyśmiewać i przy dzieciach mówić,że jestes taka i owaka bo je urodziłaś to nie istnieje żadna przesłanka do współzycia,które jest przeciez wyrazem miłości,szacunku i wzajemnej więzi.

jesli idzie o stawianie granic to jesli nie pomaga twoje"nie zyczę sobie" trzeba sęgnać po CZYNY nie słowa.
Jeżeli twoja 17-letnia córka całe życie widziała,że mamę mozna bezkarnie poniewierac to nie dziw sie teraz,że sama traktuje Cię w ten sposób.

Ale to można zmienic. Nie musisz tego znosić. Możesz skorzystac z separacji. To najwyższe granice jakie możesz postawić po to by Twój siedmioletni syn miał zdrowe dziecinstwo.

Mam takie pytanie:Na jakiej podstawie podejrzewasz,że maz może być psychopatą?

Anonymous - 2014-08-06, 07:29

Tak, mamy ślub kościelny, choć przed ślubem mąż też był niewierzący. Ja wprawdzie byłam wierząca, ale bardzo słabo, moje życie również było dalekie od Boga. To w małżeństwie nastąpiło moje nawrócenie, to Bóg pierwszy wyszedł mi na spotkanie, gdy byłam jeszcze daleko.
W pewnym sensie dzięki mężowi przybliżyłam się do Boga, a skoro dzięki niemu GO odnalazłam, a ON odnalazł mnie, to przez długi czas myślałam , że jednak on jest dla mnie najlepszym mężem, skoro dzięki niemu zyskałam ten Najcenniejszy Skarb.
Gdyby doszło do separacji, starsze dzieci za mną nie pójdą. Są po stronie ojca. A zresztą nie mam możliwości finansowych, aby wynająć mieszkanie i się wyprowadzić.
Sama już nie wiem, co jest dobre, a co złe dla mnie i moich dzieci. Narazie przyjęłam postawę, że jeszcze trochę pocierpię, ale nie wiem jak długo. Po ludzku nie mam żadnego wsparcia, a mąż ma ogromne wsparcie w swojej matce i ciotce. Mieszkamy w domu z teściową - ona na dole, a my na górze.

Na jakiej podstawie myślę , że jest psychopatą? Nigdy nie ma wyrzutów sumienia. Mówi o mnie i do mnie straszne rzeczy, wyśmiewa się ze mnie non stop, mówi że nic nas nie łączy, że się mnie wstydzi itp, ale to wszystko nie przeszkadza mu w tym, aby ze mną współżyć nawet po kilka razy dziennie (brak więzi emocjonalnej z osobą z którą chce uprawiać sex). Ciągle ględzi, że chciałby mieć kochankę, najlepiej 3 , że to fajne, nie wstydzi się takich głupot mówić przy dzieciach, bo np akurat taki program ogląda, i on też chciałby mieć tyle kochanek. trudno tak opisać wszystko, to tylko parę szczegółów z kilku ostatnich dni.

Anonymous - 2014-08-06, 07:49
Temat postu: Re: przemoc psychicza, znęcanie się
Asia z podlasia napisał/a:
Słyszałam, że w jakimś stopniu można sterować zachowaniem takich ludzi, ale kompletnie nie wiem jak.

Moja żona zasterowała mną i wytrąciła mnie z mojego picia alkoholu. Zmieniła sposób swojego zachowania i dała mi w ten sposób do myślenia. Przestała być pretekstem do trzaśnięcia drzwiami i chodzenia do knajpy. Zajęła sie sobą i to mnie zastanowiło :)
A ja dziś robię za jej przykładem to samo. Ona chce rozwodu bo już nie widzi sensu, a ja nie chcę, bo .... no właśnie... bo co? Bo dotarłem do punktu w którym moje wątpliwości zarówno w jedną jak i w drugą stronę się równoważą.... poza tym kiedyś składałem przysięgę małżeńską i dziś chciałbym się nauczyć kochać. Wiem że to trudne. Ale na łatwiznę szedłem 19 lat popijając alkohol. I zaprowadziło mnie to do Szpitala Psychiatrycznego. Więc na łatwiznę nie chcę.
Poza tym w 2009 roku byliśmy na spotkaniach małżeńskich odkryłem w sobie miłość do żony.... ale przywaliłem to ponownymi urazami i żalami. Staram sie odgruzować swoje życie i uczucia.
Opornie to idzie, ale idzie. Na dziś samodyscyplina i praca nad sobą daje mi wiele satysfakcji.... chociaż zniechęcenia i wątpliwości nie brakuje :) Pomaga mi Wspólnota AA. Sam nie dałbym rady.

Anonymous - 2014-08-06, 08:01

z tym seksem to przypomina mi raczej cos w rodzaju uzaleznienia,nie jestem specjalistka w uzaleznieniach.........tylko ta druga strona dumna czlonkinia wspolnoty AAL_ANON ,kilka razy dziennie a juz jestescie dluoltnim malozenstwem,i chcialby mniec kochanki-tak twierdzi?dlaczego?
Anonymous - 2014-08-06, 09:30

Asiu piszesz:
Sama już nie wiem, co jest dobre, a co złe dla mnie i moich dzieci.
Asiu takie przesuwanie granic przez lata i pozawalanie mężowi na coraz więcej własnie do tego prowadzi. Żeby z tego wyjść musisz zacząć od pracy nad sobą - to bardzo ważne! Ważne żebyś znowu wiedziała co jest złe a co dobre - jak w małżeństwie wolno postepować jak nie - posłuchaj materiałów na stornie sychar.org o przysiedze małżeńskiej oraz o sytuacjach najtrudniejszych - polecam ogólnie wszytskie materiały ks. Dziewieckiego.
Narazie przyjęłam postawę, że jeszcze trochę pocierpię, ale nie wiem jak długo.
Cierpisz już wiele lat - czy to doprowadziło do poprawy sytuacji? Nie. Wręcz przeciwnie - dzieci podrosły i przejęły złe wzorce.
Gdyby doszło do separacji, starsze dzieci za mną nie pójdą. Są po stronie ojca.
Ty nie masz podstaw do separacji Asiu - Ty masz wręcz nakaz :) "gdy jeden z małżonków jest przyczyną niebezpieczeństwa duchowego tak dla swego współmałżonka, jak i dla potomstwa. W przypadku tym małżonek winny nie tylko nie wypełnia swoich obowiązków, ale w sposób aktywny jest nietolerancyjny, prowokuje do grzechów, stanowi zagrożenie dla wiary współmałżonka" Przemyśl sprawę lokum - może masz jakaś ciocię samotną albo koleżankę, która mieszka sama i mogłaby podnająć Ci pokoje, ewentualnie czy nie ma w okolicy schroniska dla kobiet z dziecmi np. Caritasu. Proś Pana boganiech CI w tym pomoże, On coś znajdzie dla Was.
Ciągle ględzi, że chciałby mieć kochankę, najlepiej 3 , że to fajne, nie wstydzi się takich głupot mówić przy dzieciach
Witki opadają ;/
Mówi o mnie i do mnie straszne rzeczy, wyśmiewa się ze mnie non stop, mówi że nic nas nie łączy
Asiu a jak dokładnie wtedy reagujesz?

Anonymous - 2014-08-06, 10:08

Asia pisze:
Cytat:
Już prawie zniszczył mnie psychicznie, najbardziej mu się udało w oczach dzieci. Dzieci również nie szanują mnie, ubliżają mi i naśmiewają ze mnie na każdym kroku. To ulubiona ich rozrywka. to mnie boli najbardziej, bo poświęciłam im swoje życie.


Asiu, zadaj sobie samej pytanie:

co jeszcze musi się wydarzyć, jakiego rodzaju upokorzeń jeszcze muszę doznać, jak jeszcze muszę zostać upodlona by powstać i podnieść głowę?
Gdzie jest moja granica?
Czy w ogóle mam jakąś granicę?
Czy zamierzam zgodzić się na wszystko co zgotuje mi mój mąż?
Dlaczego i w imię czego na to pozwalam?

Współczuję Asiu. Musisz sobie jednak zdać sprawę, że współczucie nawet wielu osób nie zmieni sytuacji w której od wielu lat tkwisz. Wygadasz się, wypłaczesz, ale po chwilowej uldze, wszystko wróci do "normy".
Piszesz o mężu, jaki jest, jak Cię traktuje i jak czyni Twoje życie trudnym. Owszem jego zachowanie jednoznacznie wskazuje na zaburzenie osobowości, jest bardzo prawdopodobne że nosi cechy psychopatyczne ale co to zmienia dla Ciebie?
Jeśli tak jest a wiele na to wskazuje, to obawiam się że jego zmian możesz się nigdy nie doczekać a w czasie kiedy będziesz ich oczekiwała możesz po prostu sfiksować.
Spójrz, nawet dzieci przyswoiły sobie jego sposób dręczenia Ciebie. To JUŻ patologia.
Moim skromnym zdaniem, Twoim najważniejszym obowiązkiem jest zadbać teraz o siebie i swoją psychikę.
Wyobrażam sobie, że finanse mogą przeszkodzić wyprowadzce, choć należałoby koniecznie się od tej sytuacji odciąć, by móc złapać oddech i spojrzeć na swoje życie z dystansu. Nie można pozbyć się alergii mając kontakt z alergentem- może to niezbyt trafne porównanie, ale jest tak, że bedziesz coraz słabsza, coraz bardziej mentalnie zależna, coraz bardziej CHORA. Jeśli nie możesz się wyprowadzić, dobrze by było na ten moment zainwestować w dobrą terapię dla siebie, która uzmysłowi ci przyczynę Twojej bierności i jest szansa że otworzy Ci oczy.
Dopóki nie zaczniesz nad sobą pracować, nie zobaczysz żadnych dróg wyjścia z tej patowej sytuacji a Twoje próby naprawy będą niczym innym jak błądzeniem po omacku i odbijaniem się od ścian.

Tak więc, najpierw kluczowym jest uwierzyć że masz wpływ na własne życie.


Czy Twój mąż stosuje także przemoc fizyczną by zmusić Cię do współżycia?

Jeśli zgadzasz się na współżycie z mężem, który Cię nie szanuje, upadla, użytkuje tylko i wyłącznie, to sobie samej robisz krzywdę. On krzywdzi Ciebie ale ty masz współudział w tym krzywdzeniu.
Zdajesz sobie sprawę, że możesz mieć jeszcze wiele dzieci?

Anonymous - 2014-08-06, 13:00

Asia z podlasia napisał/a:
Narazie przyjęłam postawę, że jeszcze trochę pocierpię, ale nie wiem jak długo.


Asiu wydaje mi się, że takie myślenie jest sprzeczne z tym, czego uczy nas Pismo Święte. Czym innym jest autentyczny krzyż, który Bóg stawia na naszej drodze, a czym innym cierpienie które sami fundujemy sobie. Jeśli mamy możliwość wyeliminować cierpienie, niesprawiedliwość, to mamy takie prawo i obowiązek.

Nie jesteś rzeczą, której Twój mąż może używać jak chce. Nie wolno Ci pozwolić żeby Twoje dzieci patrzyły na takie sytuacje jakie opisujesz i słuchały takich słów. Odpowiadasz za to.
To, że jak mówisz starsze dzieci są po stronie ojca, to konsekwencja Twoich wcześniejszych wyborów. Może trzeba się poradzić pedagoga, co z robić w takiej sytuacji.
Tak czy siak, ze względu na dobro Twoje, Twoich dzieci, a nawet na Twojego męża, uważam że masz obowiązek zrobić wszystko żeby przerwać tę sytuację.

Anonymous - 2014-08-06, 15:00

CELEBRE, Nie musisz brać rozwodu, natomiast jeśli Twój mąż Cię krzywdzi i nie chce wyjść z nałogu możesz wnieść o separację, rozdzielność majątkową jeśli jest taka potrzeba, wyprowadzić się. To nie jest sprzeczne z nauką kościoła.
Anonymous - 2014-08-06, 16:47

JĘDREK, napisałam Ci na priv prośbę, zerknij proszę


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group