To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy mogę odejść?!

Anonymous - 2014-07-30, 22:23

Tak to prawda że mają tylko w temacie wychowania dzieci też byłam i jestem sama
On trzymał się zawsze z boku bo miał "ważniejsze" sprawy na głowie
Ja nie bronie kontaktu mu z dziećmi ale ten ogranicza się do zawiezienia i odebrania dzieci ze szkoły.Niewidzę żeby szukał jakiejś okazji do spędzania z nimi czasu.
A oni czekają....

Anonymous - 2014-07-30, 22:46

Weź poprawkę , że to jedynak , poniekąd jakieś okaleczenie
( sorry jedynaki , ale Wam trudniej ) .
Reakcja oja ( teścia ) ZNOWU ........... też coś mówi .

Matka z natury przechodzi ( chce czy nie )
przygotowanie do macierzyństwa .
Z facetami gorzej .
Twoją rolą było trochę go zachęcić .
Jasne , czasem niełatwe a i swiadomości brak .

To niech jeszcze "wyprowadza na podwórko" , albo inne konkrety .
Niech gdzieś zabiera , choćby na spotkania towarzyskie . :mrgreen:

Anonymous - 2014-07-31, 00:23

mare1966 napisał/a:
Kinga ,
Sarepta to jakiś stary cud
i dość dawno był . :mrgreen:


To bliżej masz całą Ewangelię- cud za cudem. :mrgreen:
np.Od rozmnożenia chleba i ryb przez uciszenie jeziora, aż po uwolnienie opętanego z Gerazy i przepedzenia demonów w świnie.
A Jołaśka niech idzie za ciosem i prosi Pana o wszystko jednym ciurkiem bez ograniczeń, bo (12) Od czasów Jana Chrzciciela aż dotychczas królestwo niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy zdobywają je siłą.(Ew. Mateusza 11:12 Biblia Warszawsko-Praska) :mrgreen:

Anonymous - 2014-07-31, 07:52

:->
zaproponowałam klasyczne rozwiązanie kiedy się wyprowadził, w sobotę albo niedzielę może zabierać chłopców 2 razy wypaliło za 3pojechali na "spotkanie towarzyskie" chłopcy stwierdzili że oni więcej z tatą nie jadą bo siedzieli w samochodzie i się wynudzili, pytam czy niemogli wyjść z samochodu i pobiegać? "nie bo tata z kolegami palili i strasznie przeklinali" a to był jakiś parking....
Co do zachęcania,na wszelkie artykuły książki czy inne tego typu słyszałam zawsze że to mu niepotrzebne bo on wie jak wychowywać swoje dziecko, albo że niema na to czasu, chciałam szukać pomocy u specjalistów również wtedy kiedy widziałam że jest źle, ale słyszałam wtedy żę on niema na tyle zaufania do obcych ludzi żeby opowiedzieć/otworzyć się przed nimi. A kiedy już znalazłam wydawało mi się dobre rozwiązanie, i poszedł ze mną do psychologa zasiadł w fotelu i stwierdził że "przyszedł dowiedzieć się jak ma się rozstać z żoną polubownie bo on chce odejść a ona robi sceny i się rzuca"

a co do dzieci jeszcze najbardziej boli mnie rywalizacja jego ciągła rywalizacja z nimi, nie tłumaczy nie pomaga tylko udowadnia że jest od nich lepszy Ze nie potrafią, nie mówię że ma im dawać wygrywać specjalnie, ale widzę że chłopców te zabawy raczej łamią emocjonalnie niż sprawiają frajdę.

Anonymous - 2014-07-31, 10:34

Odnośnie stwierdzenia nieważności - ja myślę sobie o tym tak - wierzę w działanie i prowadzenie Kościoła przez Ducha Św., więc skoro jest takie coś jak orzekanie nieważnego zawarcia małżeństwa to też działanie Bożej woli. Święty Jan Paweł II dużo mówił o tej niedojrzałości, niezdolności psychicznej do małżeństwa, ale też o tym, aby tego NIE NADUŻYWAĆ. Samo wystąpienie o zbadanie ważności małżeństwa żadnym grzechem nie jest -ale skąd wiedzieć czy to pokusa od szatana czy też natchnienie od Ducha św.? I myślę, że tutaj właśnie przychodzi ten moment o którym dużo osób pisze - pełne ZAUFANIE BOGU i niech On się tym zajmie tzn. wnieść sprawę i czekać co sąd biskupi powie. Tylko, że wtedy szczególnie trzeba uważać na pokusy i chęci do mówienia nieprawdy, zatajania itd. Wtedy przed takim sądem trzeba stanąć w absolutnej prawdzie i myślę, że duuuużo się modlić o świało Ducha św. dla sędziów, świadków i nas samych. I czekać na PRAWDĘ, a nie na pomyślny wynik - to jest ta pokusa największa. Drugą rzeczą jest to, że z takim wnioskiem możesz pojśc i za roki za dwa i dać sobie czas na próbę odbudowy małżeństwa - myślę, że OD TEGO warto zacząć. Porozmawiać z mężem szczerze, że chcesz odbudowac to małżeństwo i zobaczyć co on powie. Trzecia rzecz to pytanie jak u Twego męża z wiarą i czy takie stwierdzenie nieważności ma dla niego jakiekolwiek znaczenie? A jakie znaczenie ma dla CIebie? Czy chcesz poznac prawdę czy np. tlyko się uwolnić od tego? Sporo rzeczy do przemyślenia. Też mam podstawy do orzeczenia o nieważności (swoją drogą ślubu udzialał nam zaprzyjaźniony ksiądz, który jest właśnie sędzią w sądzie biskupim:P), ale próbuję ratowac i naprawiać bo w tym widzę sens i nie szkoda mi kolejnych lat chociaż jestem młoda i mogłabym korzystać z życia, ale moja historia jest zupełnie inna od Twojej, więc sama musisz zdecydowac. Proces orzekania też trochę trwa i jeszcze wiele się może wtedy zmienić. Bardzo smutne jest wszytsko co piszesz, ale pamiętaj, że w kwesti orzekania niewazności bierze się pod uwage głównie to co było przed zawarciem związku małżeńskiego. Przymśl i przemódl, z Panem Bogiem!
Anonymous - 2014-07-31, 12:36

Tak kwestia co było przed
Poznalismy się w kwietniu w listopadzie był ślub.
Wydawało mi się że wiem juz wszystko o przyszłym malzonku...
Obiad po weselny zalatwiala teściowa mnie było wszystko jedno,była tak zaangażowana ze chciała pójść do kancelarii z nami ale została wyproszona....

Anonymous - 2014-07-31, 22:10

Mrówka
dobrze prawi .

Chyba większość tutaj zastanawiała się conajmniej
na temat ważności swojego małżeństwa .
Sporo osób kontaktowało się nawet z Sądem Biskupim .

Pytanie :
Czy jak było dobrze czy w miarę dobrze w małżeństwie ,
kogoś szczególnie mocno zajmowała ta kwestia ?


Joanno ,
czy dzieci przestaną mieć i potrzebować ojca ,
nawet jeśli sąd stwierdzi nieważność .
Ten człowiek i tak już do końca Twoich dni
pozostanie jakoś nr 1 .

Załóżmy , że stwierdza i znajdujesz nowego wspaniałego faceta .
Jakie będą relacje dzieci z oboma panami i panów ze sobą ?


Zapytasz ,
a co ze mną ?

Anonymous - 2014-07-31, 22:54

Współczuję Ci Jołaśka...
zabrakło w Twoim zyciu normalnego, prawdziwego mężczyzny.
Nie obwiniaj siebie... tylko nas facetów... to nasza wina.
Tak... ja się czuję winny
Wcale nie żartuję.

W jakim paskudnym świecie przyszło nam żyć...
To my mężczyźni dopuśliliśmy do tego...
te ostanie 100 lat...
może rachunek sumienia... co panowie?
Sami widzicie co się dzieje.

Anonymous - 2014-07-31, 22:55

:)
Nie pytam a co ze mną.....
Ja już wygrałąm bo cała ta historia doprowadziła mnie to jasne na dno ale z tego dna pozwoliłam się uratować.....
Jasne do tej pory zawsze jak ktoś mówił o stwierdzaniu nieważności patrzyłam na niego z politowaniem "oto ten który szuka furtki, i kombinuje".....
Kilka cytatów z Pisma Świętego tu już zostało przytoczone a ja chciałabym przytoczyć swój z Ew.J.4.5-18
Mam wrażenie że tu raczej chodzi o prawdę, co można zbudować na kłamstwie jakim niewątpliwie były początki naszego małżeństwa, może chodziłoby o stanięcie w prawdzie przed rodziną której zawsze tak się bałam co powiedzą co pomyślą.....
Ja nigdzie nie napisałam że w jakikolwiek sposób odsuwam go jako ojca, zostałam z jego mamą w domu, również dlatego żeby niemiał wymówek że cokolwiek utrudniam on poprostu z tego nie korzysta,że ma dzieci pod nosem,
Ja sobie doskonalę zdaję sprawę z tego że on jest ojcem i pozostanie nim do końca życia. jednak w wychowaniu chłopców widzę większy wkład tego drugiego Ojca, są dla mnie codziennym cudem i świadectwem troski i opieki Ojca Niebieskiego!!

Anonymous - 2014-07-31, 23:20

Orsz napisał/a:
Współczuję Ci Jołaśka...
zabrakło w Twoim zyciu normalnego, prawdziwego mężczyzny.
Nie obwiniaj siebie... tylko nas facetów... to nasza wina.
Tak... ja się czuję winny
Wcale nie żartuję.

W to akurat nikt nie wątpi że nie żartujesz

W jakim paskudnym świecie przyszło nam żyć...
To my mężczyźni dopuśliliśmy do tego...
te ostanie 100 lat...

Wróciłbyś sie do czasów I czy II wojny?
Nie jest tak źle. Ludzie nie cierpią głodu, uśmiechają się (choć za mało to fakt).


może rachunek sumienia... co panowie?
Sami widzicie co się dzieje.

A co się dzieje ?


Anonymous - 2014-07-31, 23:42

Jołaśka, aleś dziwnie się podpisala
Odpipkaj się od męża, ale Ty wtedy , kiedyś , lat temu co myślałaś????
Dajesz niezłe dowody na niewarzność.
Wierz mi że Cię rozumiem, żebym mógl sam siebie przekonać że u mnie tak jest , bede twoim pierwszym świadkiem.
Byłem ministrantem,lektorem, "zakochałem się" wyjechałem za granice. Chciałem się żenić. Poszliśmy na nauki, wikary mnie nie niecierpiał bo mu zdezerterowałem z przed ołtarza, w niemczech mnie ksiądz przegonił bo parafię mam w polsce. Myślę jak to, u mnie, mój ksiadz ,ja tyle lat przy ołtarzu, mnie ksiądz ślubu nie da???? a o mi nabluzgal, ze ja ani ona nie pasujemy, to i tamto. Uwierz że mi uszami poszło.
No i do sąsiedniego proboszcza , ojcze nasz, wierzę w Boga i cześci mszy i 100 marek.


Ale jak wtedy byłem tak pewny i narwany tak po 15 latach nic nie puściło. Dziś bym dał kolejne 100 albo i co łaska
Mogę bez łaski żądać unieważnienia, tylko nawet moja żona kiedyś powiedziała : przed Bogiem bedziesz wariata strugać????
Przerąbane samemu, ale potrzebny ci drugi wariat???

Anonymous - 2014-08-01, 00:27

Dabo, przepraszam ale piszesz jakoś tak pędzikiem :) mam wrażenie że mało zrozumiałam z twojej wypowiedzi.... ale jedno chyba trafiło, i za to jestem ci bardzo wdzięczna, za tego wariata....
przecież to genialne jest.....
szukam cały czas, jakiegoś potwierdzenia, zrozumienia u ludzi pewnie tez u samej siebie, a przecież to tylko Bóg zna moje serce i znał wtedy, no i serce jego i wszystkie intencje i pobudki dla których stanęliśmy przed ołtarzem.......


co do pytania jak było kiedy było jeszcze dobrze.....
myślę że naprawdę dobrze było tylko przed ślubem, a niedługo po ślubie co już zresztą pisałam zorientowałam się że coś nie gra i tak naprawdę nasz kryzys małżeństwa zaczął się w kilka miesięcy po ślubie

Anonymous - 2014-08-01, 10:12

Joanno ,
nawet Bóg nie zastąpi obecności ojca ziemskiego .
Tobie się udało przebudzić , więc dlaczego
pozbawiać tego prawa męża ?


Myślę , że prawie każdy wypowiada to ważne TAK ,
trochę lub mocno ( zwykle mocno )
bez większego pojęcia . :mrgreen:
Brak nam dojrzałości .
Kto w nas wypowiada "tak" ?
Serce , wola , egoizm , własne strachy , popędy itd.
A czy nawet to tak wypowiedziane w fazie zakochania ( niby na 100 % "pewności" )
jest prawdziwsze ?
Przecież klapki opadną ( wtedy zwykle nawet nie wiemy że opadną :mrgreen: )
Wreszcie a co jak serce mówiło "nie" ( uczucie ) , a wola "tak" ( decyzja ) ?
Wreszcie są naturalne wątpliwości , które każdy normalny człowiek
POWINIEN odczuwać .
Jeżeli skoczek spadochronowy nie odczuwa strachu
to coś z nim nie tak
i nie powinien skakać .
A ślub to taki PIERWSZY skok skoczka .
Tylko wariat się nie boi , albo ktoś nie dojrzały i bez wyobraźni .

Piszesz o prawdzie .
Prawdę zna Bóg , a my sami
zawsze tak sobie dobierzemy "prawdę"
żeby wyszło na to
co nam aktualnie spasuje .
Zresztą było już na ten temat morze dyskusji .


Może kluczowe jest pytanie ,
po co mi tak naprawdę ta "nieważność" ?
I zwykle jest nią furtka , nadzieja drugiej szansy .


====================================================

Orsz ,
Cytat:
Nie obwiniaj siebie... tylko nas facetów... to nasza wina.
Tak... ja się czuję winny
Wcale nie żartuję.


A ja winny się nie czuję .
Orsz , w tym linku z wątku
Dla kogo małżeństwo
( link - niespełnione zakochanie )
jest i o tym błędzie mowa .
Czy Ty spowiadasz się z cudzych win ?
No chyba że nie masz własnych grzechów ? :roll:



Polecam też przesłuchanie wszystkim innym czytającym ,
także autorce tego wątku , bo się przyda na przyszłość .
( dlatego już pytałem : a co z tobą ? )


Nie będę głupa rżnął przed Bogiem . :mrgreen:
Bardzo trafne , Dabo .

Anonymous - 2014-08-01, 11:37

mare1966 napisał/a:
Jeżeli skoczek spadochronowy nie odczuwa strachu

to coś z nim nie tak

i nie powinien skakać .

No nie wiem Mare na ile to zaburzy twoja część teorii :-P
-ale przejdźmy do praktyki.

Skoczek przezywa lęk przy pierwszym skoku- gdy masz ich kilka w danym dniu każdy następny to rutyna i przyjemnośc.
Co dalej???
instruktorzy skoku traktują to już jak jazda na rowerze: jakiej się nie zapomina i wiadomo jak jest.
A co ważne w tym sporcie-ekstremalnym??

Kiedys skoczek spadochron składał własnoręcznie(by linki nie uległy splątaniu) a spadochron odstrzelił należycie.
Dziś robia to maszyny-
czy można mieć do nich zaufanie?

No cóz to sa istotne sprawy-szczególnie gdy robi się skok na opóźnionym odstrzale,lub na odstrzale z zapasowego spadachronu z późnym odstrzałem głownego.

Zatem takie a nie inne sprawy wiedzą skoczkowie lub wojskowi z jednostek beretów


pozdrawiam :mrgreen: :mrgreen:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group