To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy mogę odejść?!

Anonymous - 2014-07-30, 11:26
Temat postu: Czy mogę odejść?!
Witam!
Jestem tu trochę nowa choć nie zupełnie...
kiedy mąż wyprowadził się od nas rok temu(a może nawet jeszcze przed tym kiedy było bardzo źle w naszym małżeństwie) znalazłam to forum i czytałam sobie o czym tu piszecie. Jednak wtedy było we mnie tyle buntu i niezgody, że niebyłam w stanie przyjąć tego wszystkiego co tu czytałam...
Po ponad roku od ostatniej wizyty na forum wracam z nadal wieloma niewiadomymi, ale już jako osoba nawracająca się :) i z mocnym pragnieniem szukania woli Pana Boga.
Właściwie z tąd też taki a nie inny temat....
Może tak lakonicznie tylko napiszę że mam właściwie podstawy żeby twierdzić że nasze małżeństwo zostało zawarte nieważnie.....
Tylko że z drugiej strony sobie myślę że może to takie zadanie moje, może mimo wszystko Pan Bóg pobłogosławił nam dziećmi więc może to taka droga i zadanie że skoro mnie dane było wcześniej znaleźć drogę do Boga to powinnam teraz poczekać/pokazać tę drogę także tej drugiej osobie....
Mam mnustwo pytań niepewności mimo że sytuacja już jakiś czas trwa.....

Czy znalazłby się tu ktoś chętny do podyskutowania ze mną, i może udałoby się jeżeli nie wszystkie to choć kilka wontpliwości rozwiać....

Błogosławionego dnia!

Anonymous - 2014-07-30, 16:12

Jołaśka napisał/a:
Czy znalazłby się tu ktoś chętny do podyskutowania ze mną, i może udałoby się jeżeli nie wszystkie to choć kilka wontpliwości rozwiać....

Próbuj i zobaczymy .Pisz o swoich watpliwościach , na konkretne pytania padną odpowiedzi od ludzi z podobnym problemem, a czy u Ciebie rozwieją sie wątpliwości to juz inna inszość.

Anonymous - 2014-07-30, 18:24

Bo to jest tak pobralismy się byłam w ciąży owszem ale myslalam ze to nie wpływa na niczyja decyzje i że po prostu chcemy być razem (przez jakiś czas nawet myślałam że pobierzemy się kiedy już urodzi się dziecko,ale przyszedł poprosił żebym za niego wyszła więc się zgodziłam ). Zamieszkalismy z jego rodzicami, i pięknie się wpasowalismy w model jak ja to mówię "rodziny z protezą" jego mama potraktowała mnie jak córkę no i było by to może mile ale ja cały czas walczylam o odrębność o to żebyśmy podejmowali samodzielne decyzje jako małżeństwo np denerwowalo mnie kiedy wchodziła do pokoju zęby nas obudzić na sniadanie , kiedy o tym mowilam ona niezrozumiała o co mi chodzi no i uslyszalam ze jej nie szanuje że nie doceniam co dla nas robi.
Mój mąż często znikał bo "to że się ożenił nie może wpłynąć na jego życie towarzyskie....
Wiedziałam sama w domu w ciąży i potem jak urodził się pierwszy syn, wszyscy owszem się cieszyli ale ja właściwie czulam się jak bibelot ktorym można się pochwalić kiedy przychodzą goście,kiedy chciałam gdzieś wyjść z mężem to był problem co z dzieckiem wiec on wychodził sam a ja zostawalam w domu.
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl ze cos jest nie tak.

Anonymous - 2014-07-30, 19:08

Jednak po jakimś czasie okazalo się ze jestem w kolejnej ciąży ucieszylam się i myslalam że inni uciesza się razem ze mną (ja pochodze z rodziny wielodzietnej mój mąż jest jedynakiem) Kiedy od teściowej usłyszałam "jak to?znowu?" to mnie zabolalo i jak się okazuje zostało na długo w sercu.
Niedługo potem poroniłam . Nawet wtedy nie myslalam o tym ze mogę pozwolić sobie na smutek czy żałobę.
Chciałabym tu napisać że ja cały czas czulam się winna ,winna konfliktów z teściową, winna ze ona nas musi utrzymywac ,winna że on nie dokończył studiów, winna że się nie zabespieczalismy, winna ze jesteśmy nie odpowiedzialni.I tak bardzo chciałam przypodobać się teściowej zęby tylko zmieniła o mnie zdanie.
No ale po raz trzeci zaszłam w ciążę, długo balam się do tego przyznać.
Nasza sytuacja była trudna o tyle ze byliśmy cały czas na utrzymaniu teściów to był czas kiedy o wszystko musialam poprosić ją...
Buntowalam się , ale mój maz nie rozumiał o co mi
On nie mógł znaleźć pracy,a jak znalazł to pracował miesiąc a potem chciał zmienić wiec rzucał pracę i przez pół roku szukał kolejnej.... oczywiście to ze ma rodzinę nie znaczy ze ma dla niej poświęcać swoje życie towarzyskie....
Urodził się nam drugi syn.
Kiedy miał 2latka poszlak do pracy bo miałam dość garnuszka teściowej, miałam tez nadzieję że może z motywuje w ten sposób męża. Niestety zarobione przezemnie pieniądze szybko stały się wspólne, czyli że on potrzebuje wiec ja fspaniala żona oddam wszystko co mam.
Moja frustracja rosła, szukalam relaksu w alkocholu ,jedzeniu, pracowalam duzo bralam nadgodziny bo ciagle bylo malo piniedzy byłam ciągle poirytowana to zbyt delikatne słowo...
I wtedy po raz czwarty do wiedziałam się ze jastem w ciąży........
Miałam powiedzieć mężowi ale najpierw umowilam się z koleżanka w klubie i kiedy tak siedzialysmy wszedł mój mąż jakieś dziewczyny dawały mu buziaki rzucały się na szyję podeszlam bo niemoglam na to patrzeć z boku okazało się że zaprosił znajomych na swoje urodziny....cóż w domu było tylko ciasto.... Wtedy mój świat się załamał a zaczęło największe bagno mojego życia.....

Cdn

Anonymous - 2014-07-30, 19:19

Cytat:
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl ze cos jest nie tak.


Coś nie tak i to bardzo było już przed ślubem .
Zabawiliście się w męża i żonę i rodziców .
Rozumiem , że sugerujesz nieważność
z przyczyny "zgodziłam się na slub bo zaszłam w ciążę , lub on poprosił o rękę"
( choć wcześniej wziął znacznie wiecej ) .
A potem kolejne błędy klasyczne , choć ......... wiadomo ,
z reguły inaczej nie sposób , cudzy jednak dom .
Oczywiście teściowa , znów klasyka i kawały
jak najbardziej prawdziwe .
ONE ZAWSZE CHCĄ DOBRZE , a wychodzi jak zawsze . :mrgreen:
Życie towarzyskie , kawalerskie skończyło się chłopcze .
.............. ale pewnie to sama rozumiesz ?

Anonymous - 2014-07-30, 19:32

Zrozumiałym że jestem sama samotna że wszystko z czego rezygnowalam w życiu co poswiecilam dla niego zostało zdeptane i wyrzucone w błoto...
Niechcialam dłużej żyć,nie interesowało mnie co będzie z dziećmi....
Chodzilam ryczalam, bilam się po twarzy po brzuchu, łykałam mnustwo proszków,chodziłam w nocy ulicami żeby w nadziei ze może potraci mnie samochód.....
Niemialam w sobie tyle "odwagi"by ze sobą skończyć
W stanie totalnego poczucia pustki odrzucenia osamotnienia donosił am ciąże do piątego miesiąca....bóle przyszły w pracy zwolnilam się i pojechał am do przychodni wezwano karetkę i urodziłam w karetce Antek,takie imię wybrał mu lekarz z karetki, był z nami kilka dni ,po tym co mu zafundowala mamusia, urodził się bardzo chory.
Siostry na oddziale go ochrzciły
Zaczęliśmy załatwiać pogrzeb i wszyscy nam wspolczuli właściwie nie zadawali pytań
A mnie zżerały wyrzuty sumienia obudzilam się jakby z koszmarnego snu ale niewidzialna dla siebie ratunku.

Anonymous - 2014-07-30, 19:56

No tak ,
przeżyłaś sporo aby się zastanowić ,
zacząć szukać we właściwym miejscu , Kościele , Bogu .
Nie , żebym się madrzył :mrgreen: ........... tylko stwierdzam
w końcu dobrą rzecz .


Nawiasem , nie da się ciągle i tylko dawać .
Bo w końcu się wyczerpie .
Trzeba nauczyć się też brać
i oczekiwać , żeby ktoś dawał .

Anonymous - 2014-07-30, 20:01

Zaczelam chodzić do kościoła ale w czasie trwania mszy stalam i płakała przez godzinę i tak co niedziela. Niewierzylam w to że zło które popełnił am może zaslugiwac na przebaczenie
Zostalam "w robiona"w jakieś rekolekcje "jedz parę dni w górach ci się przyda" no i wtedy zaczęło się moje wracanie do Boga. Nie był to spektakularny powrót po rekolekcjach, ale tam się zaczelo. Potem była jedna wspólnota cały czas z poczuciem ogromnego bólu, i ze świadomością że zawalilam, że to małżeństwo może uratować juz tylko Bóg, i tak też się modlił am. Ciążyło mi to ze nie jestem szczera wobec męża co do historii naszego ostatniego dziecka dlatego zebralam się w sobie i powiedziałem o wszystkim....
Właściwie liczylam że zrozumie, ze może tłumaczy mnie stan w jakim byłam .....
Ze wszystkim co usłyszał am właściwie się zgadzalam tylko to takie trudne żeby to przyjąć...
Że zamordowalam jego syna i w związku z tym on nie będzie, nie może ze mną być juz ani chwili dłużej że brzydzi się mna,że to kategorycznie przekreśla mnie w jego oczach.
Po kilku miesiącach wyprowadził się z domu rodziców a ja zostalam z teściową.
Wydawało mi się ze skoro zwrocilam się do Boga to on to wszystko jakoś tak pozalatwia i będzie jak w bajce z hapyendem.
Tylko że dziś widzę i wiem że boża optyka różni się od naszego postrzegania świata.

Spotkalam ludzi którzy pomogli mi spotkać Jezusa i dopiero od tego momentu kiedy staram się mieć z Nim żywą bliską relację patrzę na moja historię zupełnie w innym świetle. Kiedy Bóg zaczął uzdrawiać moje serce zobaczył am wiele rzeczy i sytuacji z przeszłości o których w ogóle do tej pory nie myślał am albo specjalnie zagluszalam w swoim sercu.

Anonymous - 2014-07-30, 20:15

rozumniem skoro tak szczerze piszesz otym to mam nadzieje ze zalujesz,ja pomimo ze jestem katoliczka ze wzgledow wiekowych mam 39 lat i zdrowotnych bo poronilam 4 razy i to 3 zaawansowane ciaze,po urodzeniu 2 ziemskiego dziecka zrobilam sterelizacje.
Anonymous - 2014-07-30, 20:16

Ja tu już widzę cud ,
choć nie nadużywam tego określenia .
To , zeby jeszcze i mąż "dołączył" byłoby już nadcudem .
Dwuch cudów jednocześnie to nawet w Biblii nie ma .

Anonymous - 2014-07-30, 20:23

Pojawiło się pytanie "dlaczego/po co ja właściwie wyszlam za mąż" trochę może nie w porę po 9 latach małżeństwa ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.
Odpowiedz była dla mnie samej zaskakująca bo ja nigdy wczesniej nie dopuszczalna do siebie myśli innej jak tylko ta że wychodze za niego z czystej milosci,...
Bezpośrednio przed poznaniem byłam w związku co do którego miałam wielkie plany i nadzieje, jednak tamten chłopak stwierdził że podejrzewa u siebie problem alkoholowy i ze nie może się związać ze mną na poważne, poniewarz to nie był też pierwszy tylko któryś z kolei mój rozwalony związek to powstała myśl ze skoro nie mogę mieć kogoś jakim mi naprawdę zależy to niech to będzie ktokolwiek,aby mnie chciał.
Drugie pytanie:
Po co w ogóle był potrzebny mąż mi?
Ano z ogromnej potrzeby bycia komuś bliska,potrzebna,kochana.
Tylko ze ja (i to wynika z wielu ran wyniesionych z dzieciństwa) nie umialam tych wszystkich potrzeb zaspokoić jak tylko sexem. Mialam21 lat i nieumialam być ciągle z kimś innym wtedy idealnym rozwiązaniem wydawało mi się znaleźć męża i mieć na wyłączność i pod dostatkiem tego czego potrzebowalam....
Wiem jak to sobie uswiadomilam to brzmi strasznie ale tak to wtedy postrzegalam..

Anonymous - 2014-07-30, 20:43

mare1966 napisał/a:
To , zeby jeszcze i mąż "dołączył" byłoby już nadcudem .
Dwuch cudów jednocześnie to nawet w Biblii nie ma .

Oj bzdurzysz mare :mrgreen: , a Sarepta Sydońska to nie dwa albo i ciąg cudów na raz? :mrgreen: :mrgreen:
(2) Potem Pan skierował do niego to słowo: (3) Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. (4) Wodę będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły. (5) Poszedł więc, aby uczynić według rozkazu Pańskiego, i podążył, żeby zamieszkać przy potoku Kerit na wschód od Jordanu. (6) A kruki przynosiły mu rano chleb i mięso wieczorem, a wodę pijał z potoku. (7) Lecz po upływie pewnego czasu potok wysechł, gdyż w kraju nie padał deszcz. (8) Wówczas Pan skierował do niego to słowo: (9) Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam [pewnej] wdowie, aby cię żywiła. (10) Wtedy wstał i zaraz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił. (11) Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba! (12) Na to odrzekła: Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa - tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy. (13) Eliasz zaś jej powiedział: Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. (14) Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię. (15) Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. (16) Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza. (17) Po tych wydarzeniach zachorował syn tej kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. (18) Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna? (19) Na to Eliasz jej odpowiedział: Daj mi twego syna! Następnie, wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim łóżku. (20) Potem wzywając Pana, rzekł: O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna? (21) Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: O Panie, Boże mój! Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego! (22) Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło. (23) Wówczas Eliasz wziął dziecko i zniósł z górnej izby tego domu, i zaraz oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: Patrz, syn twój żyje!
(1 Ks. Królewska 17:2-23, Biblia Tysiąclecia)
Więc nie ściągaj za szybko na ziemię i siebie i pozostałych, Bóg jest bogaty w cuda i dziwy :lol: :lol: :lol:

Anonymous - 2014-07-30, 20:59

Jołaśka napisał/a:
dlaczego/po co ja właściwie wyszlam za mąż" trochę może nie w porę po 9 latach małżeństwa ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.
Jołaśka napisał/a:
Po co w ogóle był potrzebny mąż mi?
Ano z ogromnej potrzeby bycia komuś bliska,potrzebna,kochana.
Tylko ze ja (i to wynika z wielu ran wyniesionych z dzieciństwa) nie umialam tych wszystkich potrzeb zaspokoić jak tylko sexem.

Witaj,
wielu osobom myli się w młodym wieku potrzeba zaspokojenia kochania i bycia kochanym z bliskością cielesną, ale jeśli odpowiedzą na powołanie jakie Bóg im proponuje to dość szybko układają sobie wszystko na odpowiednim miejscu, jedni w małzeństwie, inni w życiu konsekrowanym , a czasem w samotności, ważne aby pozwolić Bogu zadziałać, aby miłość człowieka została zaspokojona najpierw MIłością Boga, a potem dopiero czerpała od bliźnich poprzez małzeństwo, zakon czy inną formę życiowej drogi.
Ty trochę to pogmatwałaś, ale skoro idziesz już za Jezusem to On to wszystko wyprostuje i poukłada, abyś się więcej nie raniła i poznała jaka jest ta prawdziwa Miłość.Będzie dobrze. :-D

Anonymous - 2014-07-30, 22:06

Kinga ,
Sarepta to jakiś stary cud
i dość dawno był . :mrgreen:
Ja uważam , że taka przemiana Joaśki
to już spory cud
więc na kolejny można trochę poczekać ( przemiana jej męża ) .

Ważne , nieważne :roll:
trudno powiedzieć .
Ile to już dyskusji było na ten temat "ważności" .
Z reguły nikt nie jest na tyle dojrzały , aby wiedzieć co przysięga .
Z reguły też zastanawiamy się nad ważnością w sytuacji trudnej ,
poszukując wyjścia z sytuacji , furtki jakiejś .
Nieważność nie jest problemem ............ bo można uważnić . :mrgreen:
( odnowienie przysięgi )
Są i inne problemy w tej konkretnej sytuacji ,
których nie da się zanegować - dzieci .
A te mają rodziców , ciebie i męża .



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group