To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Tracę swoje małżeństwo

Anonymous - 2014-07-24, 00:23
Temat postu: Tracę swoje małżeństwo
Od ponad 1,5 roku nasze małżeństwo przeżywa długotrwały, wyniszczający naszą rodzinę kryzys. Mamy 1,5 rocznego wspaniałego synka. Jest mi ciężko, bo wiedzę, że tracę małżeństwo, rodzinę. Jesteśmy ludzmi, ktorzy zawsze starali się być na ile umieli blisko Boga, czekaliśmy ze współżyciem do ślubu, w małżeństwie stosowaliśmy tylko NPR. 3 lata temu, po roku małżeństwa mąż dostał pracę za granicą. Wyjechałam razem z nim, rezygnując z dobrej pracy na rzecz bycia razem. Tam zaszłam w ciążę, a ponieważ psychicznie źle znosiłam pobyt w obcym kraju w trakcie ciąży wróciłam do Polski i zamieszkałam kilka miesięcy w domu moich rodziców. Mąż był bardzo temu przeciwny, bardzo nie chciał bym go opuszczała, poczuł się zdradzony, zraniony, zawsze wszystko robiliśmy razem. Mąż wrócił z kontraktu po około 2,5 miesiącach naszej rozłąki. Potem wyjechał na kolejny, miałam jechać z nim, jednak w wyników pewnych komplikacji ciążowych ginekolog zalecił pozostanie w kraju. Już wtedy nasze małżeństwo zaczęło sie psuć, seria pechowych wydarzeń, utrata pracy przez męża, stres itp. Kulminacyjny moment był po moim porodzie, przeszłam depresje poporodową, niestety mąż już ode mnie w sporym stopniu emocjonalnie oddalony uwierzył swojej "intuicji" i swojej mamie i stwierdzili, że jestem nieodpowiedzialną, mało przystosowaną do wyzwań osobą i zostałam w tym wszystkim sama. Pomoc i psychiczne wsparcie dostawałam w tych bardzo trudnych dla mnie momentach od mojej rodziny, mąż i jego rodzina się odsunęli. Mąż przelał cała miłość na dziecko, ja zeszłam na daleki plan. Na czas tuż po porodzie nie stać nas było na wynajęcie wspólnego mieszkania, ja przebywałam tuż po porodzie dalej u rodziców, on z doskoku u mnie i u swoich. Kiedy synek miał kilka miesięcy postanowiliśmy zamieszkać chwilowo w domu mojej babci. Tam przechodziałm ciężkie momenty, mąż prawie jak żandarm oceniał jakość mojej opieki nad dzieckiem, bardzo przesadzał, był przewrażliwiony na potrzeby synka, dużo osób z boku to widziało. Sytuacja była o tyle skomplikowana, ze w domu w ktorym zamieszkaliśmy toczyły sie dość cięzkie inne problemy a my tak wykańczaliśmy sie w tym galimatjasie. Jesienią ubiegłego roku mąż dostał pracę za granicą, wziął mnie z synkiem, wynajął ładne mieszkanie, chcieliśmy zacząć wszystko od początku. Niestety rany i wzajemne niezrozumienie poszły już tak daleko, że mimo usilnych wzajemnych prób dalej sie nierozumeiliśmy, ja wiem, że zawodziłam męża, on mnie. Obecnie jesteśmy sobą emocjonalnie wykończeni, dalej jesteśmy za granicą. Ja finansowo jestem całkowicie zależna od męża, który od jakiegoś czasu myśli o nieformalnej separcji na przemyślenie życia (rozwód ze względów wyznaniowych nie wchodzi w grę). Jest mi ciężko z tym wszystkim. Nie mam oparcia w mężu, jest dość nerwowy, za swoje nerwy obarcza mnie. Czuje się jakbym momentami doznawała od niego przemocy psychicznej. Słyszę również, że żałuje, iż mnie poznał ( znamy sie 10 lat, jeszcze 2 lata temu słyszałam, że dziękuje Bogu że mnie ma). Teraz w kółko powtarza, że jestem jak dziecko, że nie można poważnie traktować tego co mówię. Przestał mnie szanować. Wolny czas spędza z synkiem (jest bardzo dobrym ojcem) a każdy inny, który mu pozostaje spędza nad polityką ( nie związany zawodowo z nią) i książkami, izoluje się w pewnym sensie ode mnie. Nie mam w nim psychicznego oparcia, to że jakoś funkcjonuję na obcej ziemi bez tutejszego języka, bez przyjaciół i znajomych życzliwych osób jest możliwe dzięki temu, że nie ustaję w modlitwie. Wiem, że to co piszę nie wyczerpuje wszystkiego, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Chcę ratować nasze małżeństwo, naszą rodzinę, pamiętam wiele sytuacji, które pokazywały, że w moim mężu jest też dużo dobra, że potrafił być dla mnie kimś bardzo bliskim i naprawdę dobrym. Teraz jak czasem z perspektywy czasu rozważam naszą przeszłość, stwierdzam ze smutkiem, że nawet często jego potencjału dobra nie umiałam jeszcze lepiej wykorzystać by umacniać naszą relację osobową. Ale niestety od długiego czasu karmił się w nim "wilk" (pewnie i ja go karmiłam) i sprawy poszły bardzo daleko. Pogubiliśmy się i zagubiliśmy siebie nawzajem. Nie mamy "trzecich" osób, choć jesteśmy zranieni kilkumiesięczną przygodą męża z internetową pornografią, z którą zerwał blisko rok temu. Boli mnie w tym wszystkim teraz chyba najbardziej to, że chciałabym synkowi dać pełną, kochającą się rodzinę, mały jest bardzo wrażliwym dzieckiem, czuje duże przywiązanie do nas obojga i to wzmaga mój stres przed ewentualną separacją. Zapewne trochę chaotycznie i długo się rozpisałam...
Anonymous - 2014-07-24, 12:45
Temat postu: Re: Tracę swoje małżeństwo
Mary83 napisał/a:
Obecnie jesteśmy sobą emocjonalnie wykończeni, dalej jesteśmy za granicą. Ja finansowo jestem całkowicie zależna od męża, który od jakiegoś czasu myśli o nieformalnej separcji na przemyślenie życia (rozwód ze względów wyznaniowych nie wchodzi w grę).


Jeśli względy wyznaniowe są ważne, to bardzo dobrze, tyle, że trzeba też zrozumieć, że wymagania są trochę większe niż brak rozwodu - małżonkowie mają się kochać.

Nie musisz być od nikogo zależna. Ucz się języka, szukaj pracy, wyjdź do ludzi.

Anonymous - 2014-07-24, 17:40

Macko użyłam dużego uproszczenia - oczywiście, że chodzi o miłość, a nie tylko nakaz bycia razem. Jestem osobą, której zależy na miłości trwałej, wiernej i odpowiedzialności wobec drugiego człowieka na dobre i na złe.
Anonymous - 2014-07-24, 22:32

Mary synek jest wrażliwy na pewno po Tobie.
Nie obwiniaj się o depresję poporodową i nie bierz do siebie zarzutów o złej matce.
Na pewno troszczysz się o synka i bardzo go kochasz. A łatwo oceniać komuś kto nie urodził i nie wie jakie to trudne po cięzkim porodzie wskoczyć od razu na obroty przy bardzo wrażliwym dziecku.
Ja też mam córke,która jest mega wrażliwa. Taki mały barometr.I wiem co to nie wyspać się ani razu przez pierwszy rok od porodu. Moja depresja poporodowa trwała dwa i pół roku,przez ten czas czułam się najgorszą matką świata. Dopiero wtedy w pracy spotkałam psychiatrę ,który umiał czytac pomiędzy wierszami i zalecił mi tabletki. Pomogło. Pamiętam ten dzień kiedy wreszcie z radością śpiewałam piosenkę z córeczką.
Dziś jest ona dla mnie najbliższą osobą.
Twój synek tez pewnie wyrośnie na pełnego empatii i wyjątkowego człowieka.

A mąż? Staraj się nie uwieszać na nim pomimo tego,że nie masz tam nikogo innego.Pisz maile ze starymi znajomymi. Zawsze coś. Zal się tam. Niestety skoro nie otrzymujesz wsparcia od męża nie wyszarpuj tego na siłę.
I nawet dla dobra sprawy nie ignoruj przemocy psychicznej. Jesli już wyleczyłas depresję to na codzien nie słuchaj ani melancholijnych piosenek ani nie oddawaj się długim rozmyślaniom. Dobrze jest zawsze miec coś do zrobienia. Codziennie rano ładnie się umaluj. To jest mój niezawodny sposób aby nie płakać. Po prostu nie lubię jak rozmazuje mi się tusz:)

Co jeszcze lubisz robić? Skoro mąz się odsuwa wykorzystaj ten czas na poznanie siebie, jaka byłaś dawno temu? Wtedy kiedy świetnie sobie radziłaś i czułaś,że masz świat u swoich stóp? To uczucie może wrócić.

Anonymous - 2014-07-24, 22:54

Mary83, czytając Twojego posta, zauważyłam wiele podobieństw między nami. Mój mąż też odsuwa się bardzo ode mnie, za to ogromnie kocha nasze dzieci. Mówi mi, że żałuje małżeństwa ze mną i tylko na dzieciach mu zależy. Również bardzo często mnie nie szanuje. Potrafi być normalny, miły, ale też bez szczególnego powodu całkowicie się zmienia, nie odzywa całymi dniami, w ogóle nie chce ze mną spędzać czasu.
Jedyna różnica między nami polega na tym, iż finansowo nie jestem od niego zależna (co on też wykorzystuje, bo jestem przekonana, że więcej wydaję na nasze rodzinne potrzeby niż on).
macko napisał/a:
wymagania są trochę większe niż brak rozwodu - małżonkowie mają się kochać.

A jeśli nie kochają? To co?? Jak po katolicku trwać w takim małżeństwie? Ostatnio bardzo często się nad tym zastanawiam.. Ja jeszcze kocham męża i wciąż mi na nim zależy.. Ale on mnie już chyba nie..

Anonymous - 2014-07-25, 00:37

Mary, masz dokąd wrócić?

Może emocjonalnie reaguję, bo przeżyłam podobne zranienia. Też usłyszałam, że ojciec mojego dziecka żałuje, że mnie poznał. Ostatnio nawet dwa tygodnie temu. Chyba jakaś wszechmogąca jestem, bo jakoby przeze mnie kariery nie zrobił :shock:

Dziecko kocha, jest z pozoru dobrym ojcem - jest jedno wielkie ALE: widocznie nie dość, żeby nie zdradzić, nie niszczyć psychicznie, nie wykorzystywać materialnie matki tego dziecka.

Też starał się mnie, chociaż tak naprawdę siebie samego, przekonać, że jestem nieodpowiedzialną matką i w ogóle okropną istotą. Totalne bzdury i bredzenie chorego umysłu. Skoro żona taka zła, to mąż czuje się w prawie ją "ukarać" czynami i słowami, na które nie zdobyłby się w stosunku do nikogo obcego.

Mary, tracisz swoje małżeństwo takim, jakie jest ono tu i teraz. Zajmij się sobą i dzieckiem. Kiedyś też taką radę tu przeczytałam i była słuszna. Jest tylko tu i teraz. To, co robisz dzisiaj, kształtuje Twoje jutro, a nad przeszłością nie masz władzy. Piszę to dlatego, bo nie raz umysł będzie Ci robił psikusy i przypominał, że kiedyś mąż był cudowny. W każdym związku na początku jest cudownie, sztuka, żeby na tym zbudować coś trwałego. Jeżeli teraz nie jest cudownie, to nie można dawać stronie wypisującej się z małżeństwa niewyczerpanego kredytu zaufania. Tu i teraz on nie chce/sprawia ból i cierpienie, więc tu i teraz masz obowiązek w stosunku do siebie samej i dziecka bronić się.

Anonymous - 2014-07-25, 08:38

hej

Rona napisała:
A jeśli nie kochają? To co?? Jak po katolicku trwać w takim małżeństwie? Ostatnio bardzo często się nad tym zastanawiam.. Ja kocham męża i wciąż mi na nim zależy.. Ale on mnie już chyba nie..tylko znalazł sobię nową kobietę, którą kocha-miłość jego życia ......


co wtedy....?


pa Z Bogiem

Anonymous - 2014-07-26, 13:13

Twój mąż ma chyba racje - nigdy z wygody nie zostawiłabym męża samego i nie wróciła do rodziców. Tym bardziej, że on się na to nie zgadzał. Maryja miała zapewne większe powody, żeby opuścić Józefa (nosiła pod sercem nie tylko swoje ukochane dziecko, ale i Zbawiciela), a jednak przyjęła warunki takie, jakie były przy jej mężu.
Ty swojego opuściłaś. Świadczy to o bardzo dużej niedojrzałości z Twojej strony do małżeństwa.

Anonymous - 2014-07-26, 21:59

mada27 napisał/a:
Twój mąż ma chyba racje - nigdy z wygody nie zostawiłabym męża samego i nie wróciła do rodziców. Tym bardziej, że on się na to nie zgadzał. Maryja miała zapewne większe powody, żeby opuścić Józefa (nosiła pod sercem nie tylko swoje ukochane dziecko, ale i Zbawiciela), a jednak przyjęła warunki takie, jakie były przy jej mężu.
Ty swojego opuściłaś. Świadczy to o bardzo dużej niedojrzałości z Twojej strony do małżeństwa.


Mada ,
było dokładnie odwrotnie. To Józef miał powody aby odrzucić Maryję.
To nie był XXI wiek, gdy panna z dzieckiem nikogo nie szokuje.

Anonymous - 2014-07-26, 22:56

Nie zrozumiałeś mnie;)
Anonymous - 2014-07-30, 23:32

Mary co u Ciebie?
Anonymous - 2014-08-04, 19:55

http://margaritablog2014.wordpress.com/

Polecam :)

Anonymous - 2014-08-09, 12:23

Serdecznie Wam dziękuję za pomoc: odpowiedzi i rady które przeczytałam po kilka razy. Każdej, Każdemu z WAS dziękuję z osobna! Bardzo przepraszam, że długo milczałam. Czytając pomyślałam, że niektóre z Was mają jeszcze gorzej ode mnie, bo jednak realna zdrada, odejście do nowej "miłości życia" (piszę to ironicznie, bo dla mnie jest to objaw niedojrzałości i pójścia na łatwiznę) jest jeszcze bardziej trudne do zniesienia od tego co mnie spotkało. Myślałam o Was.. Proszę nie podłamujcie się. Ja kiedyś kiedy czułam się bardzo samotna uświadomiłam sobie, że szukam tak miłości męża, a kiedy on nie umie mi jej dać, jest Ktoś, kto może być moim jeszcze wspanialszym opiekunem - Pan Jezus. Nawet w tak prozaicznych rzeczach jak np: Kiedy mąż nie doceni np tego, że ładniej się ubiorę (od razu zaznaczam, że nie jestem osobą powierzchowną, piszę o zwykłych pragnieniach które budzą się od czasu do czasu u kobiety) myślę sobie - ale Ty to Jezu widzisz, dla Ciebie jestem piękna, bo mnie kochasz, mimo moich w wielu względach niedoskonałości. Nie zawsze stać mnie na takie myślenie, ale czasem tak i to uświadamia mi, że swoją miłość powinnam ofiarować komuś kto jej bardzo pragnie i ją odwzajemnia - czyli właśnie Jezusowi. Nie oznacza to, że nie chcę powrotu do miłosnej relacji z mężem - chciałabym baaardzo wyprostowania naszych dróg. Nie wiem czy słyszałyście o NOWENNIE POMPEJANSKIEJ. Spróbojcie ją zmówić w intencji Waszego małżeństwa . Nawet jesli mąż odszedł do innej, moc Boża jest wielka, Maryja bardzo prostuje ścieżki. Są świadectwa powrotów mężów od innych kobiet do żon, nawróceń, a przede wszystkim uzdrowienia własnego, człowiek czuje opiekę Maryi i wewnętrzny spokój. Ja sama próbuję ją zmówić, kilkakrotnie podchodziłam, jednak brak mi konsekwencji (np zasypiam na ostatniej części różańca) i wtedy Nowennę trzeba zacząć od początku. Ale mimo tej pourywanej ciągle Nowenny czuję, że Matka Boża działa, czuję Jej łaski, że jest większy spokój w rodzinie (choć znane są zwłaszcza na początku modlitwy zwiększone konflikty, zły złości się, że wkraczamy z wielkim orężem jakim jest Różaniec), ale warto wytrwać. Ja ciągle próbuję i ufam, że uda mi się w końcu zmówić ją całą. Być może w Waszym przypadku poszłoby sprawniej - wiem, że wiele osób za pierwszym razem daje radę. Jeśli jesteście i zaglądniecie tu ponownie chciałabym jeszcze z Wami porozmawiać, razem łatwiej. Mam kilka pytań i potrzebuję obiektywnej odpowiedzi, bo mój mąż jest typem człowieka który często narzuca mi swoje sądy, racje, próbuje wmówić, że to ja się mylę, przez to robi mi wodę z mózgu i skutek jest taki, że ja moje nawet czasem prawidłowe myślenie poddaję sama w wątpliwość :/ Dziękuję też dodatkowo Anicie, że o mnie się martwi. Przyznam, szczerze, że nie wiem, jak do końca działa to forum, czy jeśli ja coś odpisuję, to macie informację itp.
Anonymous - 2014-08-09, 13:11

Mary83 napisał/a:
Przyznam, szczerze, że nie wiem, jak do końca działa to forum, czy jeśli ja coś odpisuję, to macie informację itp.


Jeśli piszesz nowy post tak jak ten ostatni, to wszyscy widzą go tak jak Ty w tej chwili , ale dopiero po zaakceptowaniu go przez któregoś z moderatorów.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group