To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Długotrwały kryzys.

Anonymous - 2014-08-09, 20:08

Samboja napisał/a:
wszystko się dobrze ułoży, w pewnym momencie to poczujesz. Niech Bóg Cie prowadzi.

Na razie jest tyle w nas nienawisci, totalny brak rozmów, mąz się do mnie nie odzywa. I ja sama nie mogę go zniesc. Jedynie napisze zdawkowego smsa oznajmującego co robi, np., ze kupi Oli buty, że kupi coś sobie... I kupił. Wydał ponad 100 zł na siebie, 40 na Ole, a o mnie nawet nie pomyslał. Nakupił kosmetyków, jakąs bluze ( których już ma mnóstwo), nawet płyn do kąpieli tylko męski... Przykre to.
Śmieszna historia, pokazł mi dzis karteczkę z tekstem "tu sie jebnij", moze on mnie nagrywa? Nie zdziwiłabym się. Przy tym, co robi...Milczy, swoją obecnoscią prowokuje, bo strzela takie miny...
Boże, nienawidzę go. I to mnie przeraża. Że jedyne, o czym marzę, to się z nim rozstac, bo o tym, że będzie dobrze... nie wierzę w to na chwilę obecną, choc nie przestałam się modlic.
Kończę Nowennę pompejańska... Ale ten zły szaleje.... Ale jak skończę tą, zacznę drugą. I już całkowicie mu męza wyrwę z niewoli. :-D

Anonymous - 2014-08-20, 12:33

A nie myślałaś o tym żeby się wyprowadzić na jakiś czas? Po to żeby odpocząć, spojrzeć z innej perspektywy. Bez separacji, jakiegoś odchodzenia na zawsze, straszenia, fochów itp. Po prostu dać sobie np. 3 miesiące albo pół roku na przemyślenie sprawy w osobności, na wynajmie.
Anonymous - 2014-08-21, 11:49

porzucona_33 napisał/a:
A nie myślałaś o tym żeby się wyprowadzić na jakiś czas? Po to żeby odpocząć, spojrzeć z innej perspektywy. Bez separacji, jakiegoś odchodzenia na zawsze, straszenia, fochów itp. Po prostu dać sobie np. 3 miesiące albo pół roku na przemyślenie sprawy w osobności, na wynajmie.

Tak myslałam o tym. Względy finansowe.

Jejku, dziwne to wszystko. Ale mam za sobą pierwsze sukcesy. Jednak terapia u psychologa działa. Postawiłam jasną, stanowczą granicę. Pewnego wieczoru sprzeczaliśmy się jak zwykle. Mąz sobie wyszedł, wrócił o 2 nad ranem. Wdał się ze mną w dyskusję, zaczął wyzywac. Nie dyskutowałam, kazałam przestac. O dziwo poskutkowało. A potem za jakąś godzinę zaczął się do mnie dobierac.... Powiedziałam "nie". Próbował dalej. Byłam stanowcza. Powiedziałam, że taka i taka ( jak mnie wyzywał) nie chce by ją dotykał. Dalej próbował. W końcu zapytałam czego w zdaniu " nie mam ochoty na seks z Tobą, ponieważ nie traktujesz mnie własciwie nie rozumiesz"? jego mina.... bezcenna. Dla tej samej miny warto było odmówic. Powiedziałam mu, że dopóki nie zmieni swojego podejścia do mnie, nie pozwolę mu się zbliżyc. I to był ten moment zwrotny. ]
Cudowne szanowac samą siebie, tym bardziej, że to zmieniło jego podejście. Nie jest dobrze. Ale znam swoją siłę i wiem, że warto walczyc o siebie. ;-)

Anonymous - 2014-08-21, 14:57

No super :-D

Pamiętam, jak pierwszy raz powiedziałam "to nie moja wina". Jeszcze dzisiaj mam tą scenę przed oczami.
Monia to właśnie daje psychoterapia. Naukę, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach, jak szanować siebie, jak wyznaczać granice. Stawiam wirtualnego szampana :mrgreen: Każdy ma swój czas. Każdy jest do uratowania. Pierwszy krok za Tobą. Wkrótce przyjdą następne. A Twoja zmiana wymusi zmianę w mężu. A Ty staniesz się partnerem, a nie jak dotąd petentem.
Najtrudniej zacząć. Potem samo poleci.

Anonymous - 2014-08-21, 18:11

O to się przyłączam do tego szampana :) Też pamietam peirwsze moje 'postawienie' się (w styczniu tego roku xD) i to WSPANIAŁE uczucie siły :) Nietstey u mnie sinusoida - raz się uda inym razem nie potrafię ale pracuje na terapii, pracuje nad tym. teraz mocno zagłębiam się w lekturę Granice w relacjach małżeńskich (wolno mi to idzie bo niektóre fragmenty czytam po kilka razy). Tak trzymaj Monika, gratuluję!
Anonymous - 2014-08-21, 18:40

Cytat:
A Ty staniesz się partnerem, a nie jak dotąd petentem.


dobre stwierdzenie renta!

Jak już jest ten wirtualny szampan, to przyłączam się do toastu.
Monia, za pierwszy Twój poważny sukces ! :-)

Anonymous - 2014-08-22, 00:11

kenya napisał/a:
Jak już jest ten wirtualny szampan, to przyłączam się do toastu.

Nie no w takim towarzystwie dziewczyny to jeden szampan nie pomoże. :-P
Faktycznie jestem dumna z siebie i dziekuję za porady, które mi wiele uświadomiły.

Anonymous - 2014-08-22, 07:40

ale bedzie bania , jak peknie tyle szampanow. to ja moze zorganizuje szklo??
A tak serio jak slysze o tej super samodzielnosci zony,jej granicach i calej reszcie to mnie nosi. Z mila satysfakcja czekam az jej sie noga powinie i wroci z podkulonym ogonem. Wtedy szampana wykorzystam do zapitki. :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2014-08-22, 12:07

Cytat:
A Twoja zmiana wymusi zmianę w mężu. A Ty staniesz się partnerem, a nie jak dotąd petentem.


Nie wiadomo czy stanie się partnerem, to zdanie sugeruje, że mąż stanie się dobry i zmieni o 180st. zacznie szanować żonę itd. Nie wiadomo czy tak się stanie, bo widać było w poprzednich postach co to za człowiek. Na razie Monika pisze, że "nie jest dobrze". Czyli nasiliło to jego niezadowolenie i konflikty. Na pewno takie stawianie granic jest pierwszym krokiem ku polepszeniu sytuacji Moniki ale z drugiej strony może być i tak, że po okresie silnych konfliktów z powodu stawiania granic, mąż sam odpuści i się wyprowadzi. Nikt tego nie wie, także nie sugerowałabym autorce wątku, że stawianie granic prowadzi do uratowania małżeństwa. Na pewno prowadzi do uratowania jej życia i szacunku do samej siebie.

Anonymous - 2014-08-22, 16:06

porzucona_33 napisał/a:
Na razie Monika pisze, że "nie jest dobrze". Czyli nasiliło to jego niezadowolenie i konflikty.

Nasiliło, ale krótkotrwale. Na początku usiłował złamac mnie tak, jak robił to do tej pory, czyli próbami poniżania, prowokacjami i "karnym" milczeniem, jak tamto nie pomagało. Ale szczerze pisząc zaczęłam to olewac, zajmowałam się swoim życiem, a kiedy usiłował mnie sprowokowac, po prostu spokojnie i dosadnie go kontrowałam, a potem wychodziłam. Nie pisałam, nie dzwoniłam, nie rozmawiałam z nim wogóle. Wychodziłam z córką, szlam do koleżanki, zadbana, atrakcyjna i z usmiechem czasami rzuciłam komentarz o mężczyźnie, który mnie adoruje, czy też przyszłam z różą do domu ( ze mszy o Św. Ricie, ale on o tym nie musi wiedziec, prawda :-P ) I jakoś tak sam zaczął szukac kontaktu.
Nie jest dobrze, bo dłuuuuga droga przede mną i bardzo wyboista. Długa przed nim. co będzie, nie wiem. na razie więcej milczę, jak się kłócę, choc często szuka zaczepek. Ale radzę sobie z nim dużo lepiej.

Anonymous - 2014-08-22, 17:00

RADZĘ SOBIE Z NIM. A co to maszyna do pirogow? Z bezsensownych tekstów to kiedyś słyszałem ze sobie żonę źle wychowalem.
Anonymous - 2014-08-22, 19:35

Dabo napisał/a:
RADZĘ SOBIE Z NIM. A co to maszyna do pirogow? Z bezsensownych tekstów to kiedyś słyszałem ze sobie żonę źle wychowalem.

Może inaczej... radzę sobie z jego irracjonalnym podejściem do normalności, gdzie to, co chore jest ok, a to co normalne i właściwe mu nie pasuje. Radzę sobie z jego wybuchami niczym nieuzasadnionego gniewu, radzę sobie ze sobą i swoimi emocjami. Powoli, mozolnie, do przodu.
A apropo pierogów... Maszynki nie uznaję. Czasami zdarza mi się i 150 machnąc ręcznie, bo straaaaaasznie lubię gotowac.

Anonymous - 2014-08-22, 20:54

MonikaMaria3 napisał/a:
Czasami zdarza mi się i 150 machnąc ręcznie

A co to autopromocja??????? :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2014-08-23, 18:46

Brawo Monia, strrrrasznie jestem z Ciebie dumna ;-)
I nie chodzi mi o te pierogi ;-D



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group