To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Cukierkowe historie

Anonymous - 2014-08-19, 10:48

Cukier,

Tak trzymaj, jest mała szansa zboczyć z drogi, będzie zarzucać, ale trzymaj kurs :)

Anonymous - 2014-08-27, 12:04

Samboja dziękuję bardzo

Widziałem się z Żoną -fajnie jest Ją zobaczyć porozmawiać, usłyszeć co i jak u Niej poopowiadać o sobie ;-) Powiedziała, że widać we mnie zmianę, że cieszy się, że zacząłem jakoś ogarniać życie. Na koniec spytała - czy zmieniłem zdanie i czy jestem już gotowy na rozwód - wsumie to zaznaczyła, że nie pyta o zdanie a informuje, że złoży papiery bo tak naprawdę przecież od ponad roku jesteśmy w tej nieformalnej separacji a Ona nie czuje potrzeby zmiany i jest Jej dobrze-a rozwodu potrzebuje by ruszyć dalej i poukładać sobie życie. Wiadomo , że wtedy argumenty uciekają z ręki -miłości nie wyczaruję :-) choć strasznie bym chciał. Miałem takie uczucie, które pewnie w większości znacie -że "Druga strona" chciała by z takiego spotkania uciec jak najszybciej, żebyście zniknęli i "już nie robili problemu". Wiadomo na każde takie spotkanie idę z nadzieją i jak potem wracałem do domu to szczerze lekko nie było, ale "Tata" już wysłał mi pomoc -otóż wracam do mieszkania otwieram skrzynkę a tam list - od dobrego człowieka z pielgrzymki-przyszedł dokładnie wczoraj właśnie wtedy kiedy go potrzebowałem - w środku zdanie " On nigdy nie przestanie Cię kochać, szukaj Jego twarzy i pamiętaj co by się nie działo On zawsze jest przy tobie" :-)

Anonymous - 2014-10-15, 13:53

Dziś dostałem zawiadomienie o przesyłce sądowej - kurka chaos w głowie to mało powiedziane - poczytam po raz setny wszystkie tu opisane kroki - Was moi drodzy proszę o modlitwę.
Anonymous - 2014-10-15, 16:54

Cukier napisał/a:
proszę o modlitwę.

Oczywiście!

Pod Twoją obronę...

Anonymous - 2014-10-16, 09:25

Uciekamy sie Swieta Boża rodzicielko...
Anonymous - 2014-10-21, 13:14

W środę widzę się z prawniczką będziemy pracować nad odpowiedzią na pozew, Żona odrzuciła moje próby kontaktu -choć udało się nam spokojnie porozmawiać raz tuż po odebraniu zawiadomienia. To dopiero nauka miłości - kochać to ja nie umiałem, widzę teraz wyraźnie ile rzeczy zawaliłem -na całe szczęście kilka udało się nieco "usprawnić". To nie jest biczowanie samego siebie ale realna ocena sytuacji - kawał pracy mnie czeka bym stał się facetem jakim mnie Bóg stworzył...ale przecież facet jest stworzony do pracy :mrgreen: Boli to odrzucenie, boli brak chęci, ale Bóg chce bym najpierw zmienił to swoje poletko zanim ruszymy dalej. Mam też i te tchórzliwe myśli, odpuść nie masz szans no bo przecież napisane wyraźnie : "do związku wdarło się zobojętnienie, monotonia, rutyna, nie istnieje wieź duchowa, różnice ideologiczne (pozwany jest czynnym członkiem K Katolickiego) Powódka nie widzi jakiejkolwiek możliwości naprawy tej sytuacji i perspektywy wspólnego życia z pozwanym".
Anonymous - 2014-10-21, 20:09

Cukier napisał/a:
różnice ideologiczne (pozwany jest czynnym członkiem K Katolickiego)

:shock:
Mam nadzieję, że reakcja sądu będzie podobna do mojej.... Trzymaj się, Cukier! Wspieram modlitwą.

Anonymous - 2014-11-27, 15:36

bardzo dziękuje

Żona nie chce kontaktu-nie odpowiada na żadną formę - złożyłem odpowiedź na pozew, prawniczka zasugerowała, żebym cudów nie oczekiwał bo podstaw prawnych na zmianę orzeczenia nie mam. Odpowiedziałem, że to tym bardziej powinienem oczekiwać "cudu" ;) Uczę się miłości, Bóg codziennie daje kolejne wyzwania bym próbował się tej trudnej sztuki nauczyć, zacząłem 2 nowennę Pompejańską - ale czuję się jak na sinusoidzie -widzę ile rzeczy w sobie musze pozmieniać - nie umiem jeszcze przeskoczyć "ja chcę po swojemu" ale krok po kroku idę w tym kierunku. Dziś znowu zrobiłem głupotę i "przeszukałem internet" -filmik gdzie moja Żona razem z podejrzewanym przeze mnie facetem wypisuje się z pokoju hotelowego - sami wiecie... ale wiem sam tego chciałem szukając. Bardzo polecam Wam Nowennę Pompejańską bardzo dużo dobrego dzieje się od czasu kiedy zaczałem odmawiać tą modlitwę - jak się trochę wezmę w garść napiszę Wam więcej.

Anonymous - 2014-12-03, 12:02

Nowenna Pompejańska - jak to się u mnie w ogóle zaczęło? Idąc na pielgrzymkę wiedziałem, że przyda mi się różaniec -tak przyda -nie czułem , żadnej większej chęci do odmawiania go-Nikt niczego mi nie objawił -tak to wtedy odczuwałem. Na pielgrzymce codziennie go odmawialiśmy idąc - i znowu a początku nuda, odklepywanie - potem-no to skoro to taka potężna modlitwa to bardziej się włączę dodam konkretne intencje - i staną się cuda-po mojemu oczywiście, dokładnie takie jak zaplanowałem ;-) ehhh sami rozumiecie jaki był efekt. Ale w tym samym momencie w moim sercu narodziła się taka straszna chęć wyjścia do ludzi, Ci wszyscy z których na samym początku się śmiałem, Ci wszyscy "z Bożymi hasełkami na koszulkach" nagle wydali mi się tak bliscy, strasznie zapragnąłem ich poznać, to dla mnie coś niesamowitego bo przez ostatnie lata żyłem w złości, niechęci do 2 człowieka -zazdrość, obawa przed krytyką, ocenianiem, odrzuceniem -taka mieszanka była idealną zaprawą do stworzenia sobie muru, którym skutecznie odsunąłem się od ludzi -wokół widziałem zło, w sobie nic -depresja, smutek czy jak to nazwać - Moja Żona też to widziała, musiała żyć każdego dnia z takim właśnie człowiekiem...na pielgrzymce Bóg otworzył mi oczy i serce - "odkłamał" świat. Po powrocie spotkałem się z grupą poznanych pielgrzymów i to Oni wspomnieli o "nowennie nie do odparcia". Zacząłem odmawiać ją oczywiście w intencji uratowania małżeństwa - zaczęły się dziać cuda - każda rozmowa jaką odbyłem od tamtego momentu z moją Żoną mimo, że totalnie bolesna to przebiegała jakoś spokojnie, pozew rozwodowy oczywiście ostro "mnie podciął" ale nowennę ukończyłem. I teraz kolejna rzecz- pewnego dnia coś mnie pchnęło bym odwiedził moją Babcie -nie mamy najlepszych stosunków- Babcia mocno choruje - poszedłem -porozmawialiśmy i nagle wspólnie zaczęliśmy się modlić - Bóg uzdrowił po raz kolejny moje serce i kolejną relację w moim życiu - modliłem się nowenną o miłość bo czym przecież jest małżeństwo - Bóg dał mi miłość. Kolejna rzecz- rozmawiałem ze znajomą o modlitwie -powiedziałem, że odmawiam właśnie Nowennę - najpierw lekko ją to zaciekawiło-następnego dnia spytała czy możemy odmówić ją razem. Koniec końców każdego wieczora wysyłaliśmy smsa i razem, choć dzielą nas kilometry "siadaliśmy " do wieczornej nowenny różańcowej. Ta modlitwa daje wielki spokój, którego każdego dnia potrzebuję, uczy wierności , ufności - pokazuje też bardzo dużo o nas samych -czytanie i rozważanie podobnych fragmentów pisma -wydawać by się mogło nic już z niego nie wyciągniemy -a Duch cały czas coś podpowiada coś pokazuje. Dziękuje z całego serca za dar różańca.
Anonymous - 2014-12-03, 14:25

Cukier napisał/a:
to dla mnie coś niesamowitego bo przez ostatnie lata żyłem w złości, niechęci do 2 człowieka -zazdrość, obawa przed krytyką, ocenianiem, odrzuceniem -taka mieszanka była idealną zaprawą do stworzenia sobie muru, którym skutecznie odsunąłem się od ludzi -wokół widziałem zło, w sobie nic -depresja, smutek czy jak to nazwać - Moja Żona też to widziała, musiała żyć każdego dnia z takim właśnie człowiekiem...na pielgrzymce Bóg otworzył mi oczy i serce - "odkłamał" świat.


Cukier, wiem o czym piszesz. Ja czułam się podobnie przez ostatnie 1,5 - depresja, smutek, odsunięcie od ludzi, każdy telefon był problemem. Wycofywałam się w głąb siebie i odcinałam od rzeczywistości. Teraz zdaje sobie z tego sprawę. Mój mąż nie zrozumiał co się ze mną dzieje, bo i ja nie rozumiałam. I skończyło się podobnie jak u Ciebie.

Cieszę się, że zobaczyłeś, że nie tędy droga i że w Twoim życiu coś się zmienia. Teraz możesz zadbać o siebie, o swoje poczucie wartości, o swoje życie. Zacząć żyć, a nie wegetować. Bo ja poniekąd wegetowałam. Pomyśl o tym co możesz sam zrobić - ja zaczęłam aktywnie brać udział w warsztatach, szkoleniach, które pomagają mi otworzyć się na ludzi, zmienić nastawienie z negatywnego na pozytywne. Codziennie rano powtarzam sobie - UŚMIECHNIJ SIĘ. I zmieniam nastawienie do ludzi. Nie odcinam się od nich, ale staram się interesować co się u nich dzieje.

Anonymous - 2014-12-05, 17:50

Angelika- dziękuje bardzo


Dostałem odpowiedź na moją odpowiedź na pozew -ale to głupio brzmi. Żona teraz pominęła argumenty natury religijnej jako "niezasadne w przedmiotowej sprawie". "Argumentacja o nie wygaśnięciu więzi jest wyłącznie jednostronna" -strony nie zamieszkują ze sobą, nie prowadzą gospodarstwa domowego, planów życiowych - brak jest faktycznych kontaktów...informację o chęci ratowania małżeństwa powódka traktuje jako jednostronną deklarację, niemożliwą w jej ocenie do realizacji, niezależnie od czasu i okoliczności".
Nie wiem naprawdę jak przebić tą twierdzę - Odrzuca moje próby kontaktu tak jest pewnie łatwiej, skoro ma już 2 życie. Zresztą w żadnych dotychczasowych nie zostawiała mi cienia wątpliwości - modlitwa Panie wskaż mi drogę.

Anonymous - 2014-12-23, 18:47

kolejne próby kontaktu na nic---dotarło do mnie, że tak naprawdę staram się wbrew sobie grać "szlachetnego rycerza" -tak jakbym na siłe sobie udowadniał, że przecież walczę, próbuje ---a tak naprawdę miotają mną przeróżne emocje i wcale nie najpiękniejsze--nie chce zaakceptować odejścia mojej żony bo przecież to oznacza, że ja muszę zmienić swoje życie, nie chce ufać Bogu bo przecież ja mam lepszy plan na życie-niech będzie tak jak było. A tak naprawdę nie wiem czego chce od życia, nie wiem gdzie idę- tu muszę mnóstwo zmienić-poznać siebie-tak naprawdę znaleźć swoją drogę. A nie znowu szukać spełnienia, matkowania, prowadzenia w 2 osobie.
Anonymous - 2014-12-30, 13:36

No i wychodzi moje tchórzostwo -- fiasko moich prób kontaktów, kategorycznie podkreślana niechęć do negocjacji, zmiany stanowiska w pismach z sądu od mojej Żony...nie umiem zaufać Bogu - boję się czegoś co jeszcze nie nastąpiło, tych wszystkich orzekań o winie. Tandeta. Cały czas chodzi mi po głowie daj Jej ten rozwód i tak kijem Jej do małżeństwa nie zagonisz - słaby jestem, jak sobie radziliście z takim strachem?
Anonymous - 2014-12-30, 14:07

Cukier to są trudne chwile, ale uwierz to wszystko minie - potrzeba czasu. Staraj się modlić, to w jakimś sensie przynosi ukojenie. Ja 8 miesięcy temu usłyszałem, że czeka mnie rozwód, do dnia dzisiejszego nie nastąpił, może to działanie Boga? Może to jego wola, nie wiem. Dasz radę, Na siłę nic nie zrobisz - przekonałem się też o tym. Jestem, czekam, moja ręka jest wyciągnięta i serce otwarte. Jesteś bezsilny, nie możesz nic więcej zrobić, to normalne.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group