To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy warto.....

Anonymous - 2014-06-24, 13:20

Nirwanna napisał/a:
Grzegorz, kenya, pozwolę sobie przypomnieć pkt 5 z działu II Regulaminu:

"Osoby przeżywające kryzys są przeważnie w złym stanie psychicznym, prosimy więc nie przysparzać im dodatkowego cierpienia ostrą krytyką, bądźmy dla siebie dobrzy – szanujmy uczucia innych i nie rańmy ich dodatkowo. Unikajmy pouczania i moralizatorskiego tonu."

Na wypowiedzi w podobnym tonie, jak Wasze tutaj macie specjalnie wydzielony wątek: http://www.kryzys.org/vie...p=360643#360643 Tam możecie stosować ironię do woli.


Nirwanna
Ani Kenya ani ja nie krytykowaliśmy autorki wątku.
Współczuje jej że trafiła na takiego faceta jakim jest jej mąż.
Przede wszystkim współczuję straty dziecka.

Anonymous - 2014-06-24, 16:34

Sebi, bardzo Ci współczuję. Od siebie mogę dorzucic tylko to, że jak sama już widzisz mąz Twój żyje w SWOIM świecie ze swoim uzależnieniem. W świecie realnym zostałas TY i maleństwo pod Twoim serduszkiem więc tlyko o Wasza dwójke powinnas się troszczyć. Jak widzisz na męża nic nie ma wpływu, więc myślę, że teraz możesz (nawet musisz) się 'odciąć' (może nie brzmi to dobrze) - jesteś Ty i maleństwo - co będzie potem to sie okaże. Myślę, że przeczuwasz iż czekają Cie radykalne zmiany - cokolwiek postanowaisz pamiętaj, że teraz nic nie musisz, teraz masz byc spokojna i dbac o siebie, a co sie odwlecze to nie uciecze. Nie pilnuj męża, nie śledź i się tym - na ile to możłiwe - staraj nie zamartwiać i nie denerwować. Nie bój sie wyjechać do mamy na kilka dni czy w inny sposób sobie 'dogodzić'. Męża zostaw w JEGO ŚWIECIE dopóki nie będzie dla Ciebie odpowiedni czas na działanie. Jeżeli czujesz sie na siłach to poczytaj trochę o tym uzależnieniu abyś się nie dała uwikłać w mechnizmy działań takich osób i poczuła, że Ty nie masz na nich wpływu (nawet śmierć bliskich nie ma...). Życzę Ci dużo zdrowia i sił. Proś Pana Boga aby dał CI pokój serca i siłę na ten błogosławiony czas - to na pewno dla Ciebie zrobi:)
Anonymous - 2014-06-24, 19:35
Temat postu: Re: Czy warto.....
Witaj,

Masz dla kogo żyć. Daj swojemu dziecku to co najpiekniejsze. Milosc, radosc i pokoj.
Twoje pierwsze dziecko tez zyje tylko w tej Niebieskiej rzeczywistosci.

Pan Bog jest Bogiem milosci i od niego wszystko pochodzi i do niego wszystko wraca.

Trzymaj sie!

Anonymous - 2014-06-25, 10:14

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Zapomniałam w pierwszym poście dodać że wiele mężowi wybaczałam, na wiele przymykałam oko, ponieważ on pochodzi z rodziny bardzo dysfunkcyjnej. O dzieciństwie nie opowiada zbyt dużo ale jak już opowiada to mnie się włosy na głowie jeżą... Ale wiem że nie mogę go całe życie tłumaczyć w ten sposób.
Macie rację że do tej pory za bardzo się nim opiekowałam, matkowałam mu, myślałam o wszystkim za niego. Pilnowałam dat, terminów, wizyt, spraw do załatwienia a on żył sobie na luzie i korzystał z życia... Walizki za drzwi za bardzo mu nie mam możliwości wystawić z bardzo prozaicznego powodu... Gdyby on się wyprowadził to nie poradziłabym sobie finansowo :-( Poza tym chyba nie chcę tego bo czuję że to byłby zupełny koniec... Ale przeniosłam się do małego pokoju. Odcięłam się na ile można. Tzn on próbuje przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, zamieść to "pod dywan". Próbuje normalnie rozmawiać (o wszystkim tylko nie o problemie). Ale ja już się nie dam. Dopóki nie podejmie radykalnych kroków i nie zacznie czegoś robić ze swoim życiem to nie będzie dobrze Nie dam się dalej upokarzać i robić z siebie głupka....
Właśnie w chwili obecnej boli mnie najbardziej fakt że on zaraz po śmierci naszej córki robił to co robił... nie wiem jak tak można... staram się zrozumieć że to nałóg, że to silniejsze od niego... ale mnie to chyba przerasta....

Anonymous - 2014-06-25, 11:44

Sebi,
W takich chwilach, kiedy jest najbardziej trudno zrozumieć, to właśnie najmocniej trzeba się starać. To z Biblii gdzieś na forum wyczytałam, że kiedy jesteśmy najsłabsi jesteśmy nasilniejsi. Próba zrozumienia jest podstawą do wszystkiego, tak myślę. Przynajmniej dla mnie była. Sama jestem uzależniona od kilku rzeczy i gdy dzieje sie ze mną źle, to po prostu ciągnie mnie w stronę tych uzależnień. I jest już to regułą, zawsze gdy jest źle, tak sie dzieje. Wiem to i gdy paradoksalnie jestem najsłabsza, staram się być wtedy najsilniejsza...uzaleznienie wcale nie rozwiązuje problemu, tylko go zagłusza. Tylko to też trzeba zrozumieć kiedyś. Wiem, że nie mówie nic nowego, ale mi osobiście dużo dało to, że sama mam problemy z uzależnieniem, więc i uzależnionego rozumiem. Nie usprawiedliwiam też. Na szczęscie można z tego wyjść, zawsze jest nadzieja. Wpływ mamy jednak tylko na siebie.

Anonymous - 2014-06-25, 14:39

Sebi, tak jak pisze Samboja, żeby zrozumiec trzeba coś samemu wiedzieć - jak nie z doświadczenia to z literatury. Jeżeli się będziesz czuła na siłach to poczytaj troszkę o tym uzależnieniu - przezde wszystkim o mechanizmach po to by nie dać się wciągać w nie - to bardzo ważne dla Twojej psychiki. Może warto wybrać się do terapeuty obeznanego z tematem albo grupy s-anon, jak ktoś już radził. To, że Twój mąż 'zamiata problem' pod dywan to normalne dla takich osób - alkoholik też nie cche słuchać, że pije. Nietstey uczciwośc małżeńska zobowiązuje Cie do tego, abys Ty tego tematu nie unikała - oczywiście nie chodzi tu o jakieś ciągłe wypominanie (to pogarsza sprawe), tylko o to ze jeśli coś Cie zaniepokoi to nie przymykać oka. Ale to sama musisz rozważyć czy teraz czujesz sie na siłach do tej walki. Już sama zmianą pokoju sygnalizujesz, że jest problem więc moze na tym do czasu rozwiązania pozostać - ale to już zależy od Ciebie - bo Ty i maleństwo jesteście teraz najważniejsi!
Anonymous - 2014-06-29, 18:53

Wczoraj miałam możliwość zerknięcia w jego billing telefoniczny za ostatni miesiąc (przez zupełny przypadek). Sprawdziłam czy nie kontaktuje się z NIĄ (tzn bratową). No i okazało się że 7 dni po tym jak rzekomo zerwał kontakt i usunął jej numer dzwonił do niej... połączenie trwało 4 minuty... Oczywiście jak wrócił z pracy to zaraz go zapytałam o to. Niby się tłumaczył że "ten numer" do niego dzwonił a on nie zdążył odebrać. Że potem oddzwonił bo nie wiedział że to jej numer był i słyszał tylko jakieś szumy i odgłosy dziecka. No niby Ok... ale 4 minuty słuchał szumów i odgłosów dziecka?! Jakoś mi się to wszystko szyte grubymi nićmi się to wydaje...
Po przeczytaniu Waszych wpisów byłam już trochę spokojniejsza i z nadzieją patrzałam w przyszłość a teraz jestem znów rozbita na milion kawałków. Nie wiem co myśleć, nie wiem co czuć, nie wiem jak się zachowywać...

Anonymous - 2014-06-30, 11:41

Sebi musisz zadbać o siebie bo takich sytuacji będą jeszcze setki - czasem to będa chybione podejrzenia a czasem jednak prawda. I nie może być tak, że każda taka sytuacja wyprowadza Cię z równowagi...Teraz i tak masz szaleństwo hormonów :) Jeżeli to możliwe idź do terapeuty po wsparcie - po to by mieć siłę do życia bo kochana wpadniesz w depresję albo nerwicę i co wtedy?
Anonymous - 2014-06-30, 12:07

Masz rację :-) Już rozmawiałam z mężem że jak będzie na terapii (ma w środę kolejne spotkanie i wiem że się wybiera bo mi powiedział) to ma zapytać swojej terapeutki o moja wizytę. Niech terapeutka zdecyduje czy ja też mam przyjść do niej czy jednak wolałaby żebym poszła do kogo innego (wiem że terapeuci nie zawsze chcą prowadzić terapię i męża i żony). No i małżeńska terapia też przed nami ale terapeutka męża najpierw chce odbyć parę spotkań tylko z nim a potem zdecyduje co dalej.
Wczoraj wieczorem puściły mi nerwy. Popłakałam się przy mężu, powiedziałam mu że sobie nie radzę chyba z tym wszystkim. Przytulił mnie, pogłaskał, powiedział że on to rozumie...
Jest mi lżej zdecydowanie.

Cytat:
Teraz i tak masz szaleństwo hormonów :)


otóż to ;-) teraz to wszystko u mnie podwójnie się objawia ;-)

Anonymous - 2014-07-04, 10:11

Sebi to, że się popłakałas i powiedziałas mężowi co czujesz to bardzo dobrze - bo to własnie jemu - MĘŻOWI - takie rzeczy powinnaś mówić :) I to buduje dobre relacje w malżeństwie, jak jest napisane 'prawda was wyzwoli' :) Napisz jak poszły spotkania z terapeutką i dbaj o siebie i fasolkę :)
Anonymous - 2014-09-29, 08:09

Witajcie.
Trochę mnie tu nie było. Tzn byłam ale nie pisałam nic.

U nas jest różnie... raz pod górkę raz z górki. W obecnej chwili bardziej pod górkę :-(
Przede wszystkim mąż przestał chodzić na terapię. Był AŻ 3 razy... Wprawdzie był umówiony na kolejną wizytę ale dwa razy przekładał ze względu na okres urlopowy w pracy i niemożność wyjścia wcześniej (akurat tak mu trafiło że za każdym terminem terapii pracował do 18). Powiedział że nie będzie trzeci raz przekładał tej wizyty tylko zadzwoni do poradni jak skończy się okres urlopowy. OK, argument był dla mnie logiczny.... Ale okres urlopowy skończył się miesiąc temu a on nadal nie umówił się na wizytę i nawet nie wspomina o terapii... Mam mieszane uczucia... czy mu zwrócić na to uwagę... czy czekać (ale mogę się nie doczekać...). Nie chciałabym żeby ta terapia była wymuszona, żeby chodził tam dlatego bo ja nalegam.... Ale nie wiem, może powinnam jednak naciskać i nalegać. Nie wiem w sumie kiedy terapeuta zdecydowałaby o rozpoczęciu terapii małżeńskiej. Na razie nic nie wspominała i normalnie prowadziła terapię indywidualną. A w założeniu mieliśmy pójść na małżeńską... To był mój warunek żeby w ogóle zacząć cokolwiek ratować...
Jest ktoś Tu może z okolic Katowic i może polecić jakiś ośrodek do terapii małżeńskiej?

Druga sprawa... Przez ostatnich parę lat mieliśmy dwa laptopy. Każdy miał swój; ze względu na to że ja sporo pracuję na komputerze było to wygodniejsze. Po całej tej "akcji" czerwcowej mój mąż sam doszedł do wniosku że dwa laptopy to zło (tym bardziej że ja teraz nie pracuję i jeszcze długi czas pracować nie będę) i że sprzedamy obydwa laptopy i kupimy komputer stacjonarny (tak żeby nie móc ukrywać za bardzo co się akurat robi na komputerze bo przy laptopie to bardzo łatwo odwrócić się tak, żeby druga osoba nie widziała). Sprzedaliśmy więc jeden laptop na początek i zaczęliśmy poszukiwania komputera. Dwa miesiące temu komputer kupiliśmy i i mąż miał się zająć sprzedażą tego drugiego laptopa... ale laptop do dziś jest, co więcej mąż przywłaszczył go sobie jako swój. Więc znów jesteśmy w sytuacji wyjściowej.... mamy każdy swój komputer z tym że teraz stacjonarny + laptop.... (ze stacjonarnego on w ogóle nie korzysta!). Długo siedziałam "cicho" i czekałam na to aż on się zorientuje jaka była umowa z tym laptopem (zresztą umowa przez niego zaproponowana!) ale coś we mnie pękło jak kiedyś chciałam go uruchomić (tzn laptopa) i okazało się że ma założone hasło... Zdenerwowałam się nieziemsko bo zaraz mi się przypomniało jak się skończył fakt hasłowania laptopa.... Przecież człowiek który nie ma nic do ukrycia to raczej nie hasłuje laptopa bo to raczej żadna przyjemność wystukiwać hasło przy każdym uruchomianiu, logiczne nie? No ale nie dla mojego męża. Jak grzecznie zapytałam go po co mu hasło to z wielkim oburzeniem stwierdził że "tak sobie" (to było całe jego tłumaczenie; aha i dowiedziałam się jeszcze że mam chyba za dużo czasu i mi się nudzi bo głupoty wymyślam). Stwierdził że hasło może usunąć bo nie ma nic do ukrycia (nie usunął bo dziś z ciekawości sprawdziłam). Powiedzcie mi czy ja jestem jakaś nienormalna i źle rozumuję... skoro ktoś zakłada hasło na prywatnym komputerze do którego dostęp ma tylko mąż i żona to chyba raczej ma coś do ukrycia? Pomijam fakt że historię zapisywania stron w przeglądarce też zawsze wyłącza.

Trzecia sprawa. Nadal śpimy w osobnych pokojach.... i teraz uwaga... Ja już parę razy próbowałam wrócić do wspólnego łóżka bo dla mnie spanie osobno jest jakieś chore i nienormalne. Ale mój mój mąż bardzo wyraźnie, wręcz wprost dał mi do zrozumienia że mnie chce we wspólnym łóżku. Tłumaczy to niby tym że te łóżko za małe że mu dużo wygodniej spać samemu. Wiem że jestem w ciąży i troszkę urosłam ale żeby aż tak żeby łóżko się za małe nagle zrobiło?! (dodam że mamy to samo łóżko od 5 lat ;-) ) - przecież jak tylko 9 kg przytyłam ;-) Oczywiście żartuję ;-) Nie wiem czemu to łóżko nagle mu za małe... może dlatego że po prostu nie chce spać z żoną?!

No to chyba na razie tyle... mam w planach porozmawiać z nim dziś o tej terapi jak wróci ale sama nie wiem.... doradźcie? Powinnam po raz kolejny prosić żeby poszedł na terapię? Czy już dać spokój i czekać aż sam się obudzi (choć znając życie to nigdy nie nastąpi). Na samodzielną terapię nie mam ochoty iść; radzę sobie w miarę, mam wsparcie w mamie i przyjaciółce. Robię sporo rzeczy dla siebie (o co np mój mąż też ma czasem "pretensje" bo np czytam książki wieczorami :-/ ). Na terapię małżeńską jak najbardziej jestem chętna no ale do małżeńskiej musi być dwóch ;-)

Anonymous - 2014-09-29, 09:36

Podstawowe jest pytanie: Czy oboje z mężem ustaliliście, że chcecie ratować małżeństwo?
Bo jeśli tak, to to, co wspólnie ustalacię jest Waszą umową podjętą w trosce o wspólne dobro małżeństwa i jeżeli ktoś się wyłamuje, to coś tu jest nie tak. Albo robi to celowo, albo nie rozumie. A może umowa jest zawarta z jego strony ot tak, powiem, to się odczepi i uspokoi...
Skoro do uratowania małżeństwa był warunek/ustalenie: terapia to ona powinna sie odbywać... dla chcącego nie ma nic trudnego...
Skoro umowa była sprzedajemy, to sprzedajemy...
Hasłowanie nie służy odbudowywaniu zaufania, po jakiś dziwnych ruchach męża w kierunku innych osób, powinien zrobić wszystko, abyś mu zaufała, czyli nawet stać sie transparenty...wiesz wszystko, wszystko to otwarte karty...
Niewpuszczanie do łóżka...a ja sie zapytam dlaczego Ty jako ciężarna nie masz spać w łóżku małżeńskim, i jeśli on nie chce to nie idzie na inne? Dlaczego jesteś w tej kwestii na jego łasce? Czy zapytałaś sama siebie, jak sie z tym czujesz? Czy mu o tym powiedziałaś?
Tkwienie w milczeniu i zezwalanie i czekanie na cud?
Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty ?

Anonymous - 2014-09-29, 09:52

Samboja napisał/a:
Albo robi to celowo, albo nie rozumie. A może umowa jest zawarta z jego strony ot tak, powiem, to się odczepi i uspokoi...


O właśnie takie mam niestety wrażenie :-(

Umowa była wspólna. Tzn ja postawiłam warunek że bez terapii nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania tego małżeństwa. On się zgodził od razu ale tak ja jest napisane... na chwilę obecną wydaje mi się że to było tak dla świętego spokoju, żebym się nie czepiała.

Samboja napisał/a:
dlaczego Ty jako ciężarna nie masz spać w łóżku małżeńskim, i jeśli on nie chce to nie idzie na inne


Tu akurat jest obojętność ;-) Ja jestem w małym pokoju i generalnie mnie to nie przeszkadza (dużym pokoju jest np TV na który ja wcale nie patrzę a mąż lubi popatrzeć). Mnie jedynie przeszkadza fakt że nie śpimy razem. I obojętne czy to ja będę spała w małym pokoju czy to on tam będzie spał to główny problem tkwi w tym że on po prostu nie chce spać ze mną

Ale masz rację; konsekwencja musi być. Bo takie "rzucanie słów na wiatr" nie ma sensu. Obiecał że pójdzie na terapie (tzn w zamyśle że dojdzie do małżeńskiej terapii) a był raptem 3 razy... Miał byc jeden wspólny komputer a są dwa a do tego jeden zahasłowany przez niego. A do tego on nie rozumie o co mi chodzi z tym hasłem... choć na początku sam się zaklinał że teraz już nie będzie nic ukrywał itp itd Dla niego to hasło nic takiego, a tak jak pisałam na moje pytanie po co mu one w tym laptopie odpowiedź jest wręcz infantylna: "TAK SOBIE"

Anonymous - 2014-09-29, 10:46

czy chcesz spac z czlowiekiem ktory jest uzalezniony,wiem cos na ten temat bo jestem zona alkocholika,ktory popija teraz...........,gdzie twoja godnosc,zastosuj twarda milosc bo przegrasz wlasne zycie ,z nalogowcem sie nie zawiera umowy bo i tak nalog jest silniejszy od niego.........nie ufa ,nie oczekuje,bo wowczas mozna sie rozczarowac na obiecankach,pomoz mu osiagnac swoje dno,a ty maluj paznokcie w tym czasie,sama zauwazysz czy dalej dokarmnia swoj nalog,po zachowaniu. :lol:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group