Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - skutki stanowczej miłości
Anonymous - 2014-09-26, 11:24
Cytat: | Wiesz Beti ja kiedyś też prosiłam o znak i odczytałam go bez problemu.
Wyszłam za niego za mąż w ustalonym dniu.
Dziś mieszkam z dziećmi. Mąż jest w innym związku. |
Fajna historia:) Ja z kolei chciałam odwołać ślub i zdecydowałam się bo namówił mnie ktoś z rodziny... ten sam doradca za parę lat zdradził i porzucił żonę. A ja po rozwodzie.
Anonymous - 2014-09-28, 09:06
Witam
Mąż (nadal o nim tam myślę chociaż jesteśmy po rozwodzie cywilnym) próbuje całą winę za porażkę naszego małżeństwa zrzucić na mnie. Wczoraj dzwonił w sprawie podziału majątku i usłyszałam, że pił przeze mnie bo się męczył w małżeństwie gdyż mnie nie kochał. Dla mnie to wszystko to jakaś dziwna historia. Widzę wyraźnie już teraz, że on nie był gotowy na małżeństwo ale się dobrze kamuflował, mówił coś innego i czuł coś innego. Teraz mnie obarcza swoją niedojrzałością a to że w końcu powiedział prawdę to czyn niemal heroiczny. Chciałby we mnie zasiać poczucie winy ale mu na to nie pozwolę. Od dziecka brałam winę innych na siebie ale najwyższy czas z tym skończyć. Wszystko sobie fajnie zdążył zinterpretować żeby pasowało do jego bajki i żeby jego kochance wizja jego jako osoby samego pasowała.
Anonymous - 2014-09-28, 09:12
beti7777 napisał/a: | Chciałby we mnie zasiać poczucie winy ale mu na to nie pozwolę. | -to jest najprostsza manipulacja-dobrze ,że jesteś tego świadoma,Prawie zawsze mechanizm jest taki sam-aby można było się wybielić. pozdrawiam.
Anonymous - 2014-09-28, 11:37
Łatwiej i wygodniej jest za własne słabości zganić innych niż przyznać, że się nie panuje nad swoim życiem...podjadam, bo jedzenie jest na wierzchu ;) gdybyś je schowała, to bym nie podjadał...no tak...taki śmieszny przykład, ale jaki ludzki.
Bardzo trudno jest powiedzieć, nie obwiniaj mnie za to...ale jak się już powie, to nagle ma sie poczucie, że wie się gdzie jest koniec tego za co ja odpowiadam, a gdzie zaczyna się czyjaś bajka...każdy ma problemy, życie to pasmo problemów, ale warto skupić sie na swoich i tylko za nie brać odpowiedzialność. Może to truizmy, ale ostatnio też sie nad wzbudzaniem poczucia winy dużo zastanawiałam, dużo tego poczucia winy, za wszystko...okropności...a wcale tak byc nie musi.
Anonymous - 2014-09-28, 14:06
beti7777 napisał/a: | Wczoraj dzwonił w sprawie podziału majątku i usłyszałam, że pił przeze mnie bo się męczył w małżeństwie gdyż mnie nie kochał. Dla mnie to wszystko to jakaś dziwna historia |
Witaj!
Dbaj o siebie i o zdrowie psychiczne. Kto sąd przechodził ten wie jak malo przyjemne jest to miejsce.
Ale tez tak sobie mysle ze nasz Pan Jezus Chrystus - tych ktorych umilowal tych tez doswiadcza w tym co i On przeszedl na ziemi..
Pomodle sie za Ciebie.
Anonymous - 2014-10-20, 08:55
Witam Was serdecznie
Nie piszę za często, bo jestem teraz na etapie oswajania tego wszystkiego co się wydarzyło w moim życiu. Najgorsza w tym wszystkim jest zazdrość, która mnie co chwila dopada, psycholog określił to nawet jako zawiść. Chodzi o to, że zazdroszczę im (mojemu sakramentalnemu mężowi i jego kochance) uczucia, które do siebie żywią. Mnie natomiast pozbawił wszelkich złudzeń mówiąc, że tak na prawdę nigdy mnie nie kochał. Ja mam za sobą jakąś wielką przepaść-pustkę bo teraz mi się wydaje, że żyłam w jakimś nie realnym świecie. Opierałam to nasze zmagania z problemami na sakramencie małżeństwa i przekonaniu, że on mnie kocha tylko jest zagubiony i potrzebuje więcej czasu. Byłam cierpliwa, może i za bardzo, za mało wymagałam od niego od początku naszego wspólnego życia. Kochanka natomiast od początku powiedziała, że nienawidzi alkoholików więc ustawiła mu wysoko poprzeczkę. Ja taka niestety nie byłam. Taka ciepła kluska.
Na stan dzisiejszy dopada mnie zazdrość, a najgorsze są noce gdzie budzę się wyrwana ze snu z tym uczuciem już rozbudzonym (praktycznie zawsze o zbliżonej porze) i walczę z nią z lepszym lub gorszym skutkiem. Dopada mnie jeszcze takie myślenie, że na daremno tyle lat walczyłam o trzeźwość mojego męża, tyle lat się za niego modliłam i błagałam o cud. A teraz nic z tego nie mam. Wiem, wiem, wiem - jak to brzmi. Odrzucam te wszystkie myśli, uczucia ale one sie pojawiają, nie są one wzorem chrześcijańskiej postawy, nie jestem święta. Kiedyś był taki słabiutki, jak chorągiewka na wietrze, co dziennie piwko za piwkiem i wyglądał jak siedem nieszczęść. Teraz jest kwitnący (tak mi się wydaje), dba o siebie, nie pije, ma bardzo duże plany, wszystko zmienia, zostawia wszystko za sobą i zaczyna od początku. Dla mnie to jakiś matrix, nie wiem skąd on wziął tę siłę, chyba go ta miłość do niej tak uskrzydliła. Wiem, że przechodził traumę gdy był sam na święta Bożego Narodzenia i miał czas aby przemyśleć swoje życie. Ja sobie oczywiście wyobrażałam, że on przemyśli to swoje życie w innym kierunku a doszedł do takich rewelacyjnych wniosków, że mnie ścięło z nóg. Powiedziałabym, że stał się rzeczywiście cud, że on się tak pozbierał, nie pije... gdyby nie pewne rysy na tym pięknym obrazku; to, że mnie oszukiwał, że mnie obwinia za swoje wcześniejsze picie, mówił że nie chce ze mną być z litości i to, że kwestionuje nierozerwalność sakramentu małżeństwa i mówi, że jestem jakaś nawiedzona, gdy mu mówię o sakramencie, który nas łączy no i to najważniejsze, że życie z rozwódką i w konsekwencji brak możliwości przystępowania do Eucharystii wydaje się go nie wzruszać. Nigdy też nie usłyszałam, że otrzymał od Boga dar trzeźwości, raczej mówił, że sobie to w głowie poukładał i teraz wie, że można żyć bez alkoholu a kiedyś nie wyobrażał sobie tego. Ale to tylko jego sława, nie wiem co on tak naprawdę przeżywa. Ja staram się zamieszkać w swojej głowie ale nie jest to łatwe bo często myśli umykają mi do wyobrażania sobie ich sielankowego życia. Dziwne to bo nasze wspólne życie nie było sielanką, było częstą samotnością i bezsilnością i nie chciałabym już powtórki ale jak myślę, że on dla niej potrafi być całkiem inny... Modlę się aby Bóg zabrał to uczucie ode mnie. Wiem, że mnie uwolni od tego jak wtedy gdy uwolnił mnie od zazdrości gdy umarła moja córeczka a koleżanki, kuzynki, sąsiadki rodziły w tym czasie dziewczynki na potęgę „na złość mi”. Wtedy Bóg mnie uzdrowił z tej śmiertelnej choroby a na dodatek pozwala mi się cieszyć z każdego dzieciątka, które się rodzi. W tym wszystkim widzę jakąś nieuchwytną logikę Boga i jego opatrzność, że to wszystko co się dzieje nie jest tylko zwykłym przypadkiem w moim życiu albo konsekwencją złych wyborów. Wszystko było i jest po coś, a największe znaczenie ma to co jest bolesne i trudne. Najsilniej Jego obecność czułam właśnie wtedy gdzie już nie miałam siły napinać własnych mięśni. Chociaż dopada mnie lęk przed przyszłością, nie wiem dokąd idę, boję się zgorzknienia to w tym wszystkim czuję Bożą obecność, Jego działanie i świadomość, że Bóg nad wszystkim panuje jest dla mnie jak balsam na duszę. Co z tego, że ja jeszcze nie wiem wszystkiego, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Wystarczy, że Bóg któremu ufam wie to czego ja nie wiem.
Anonymous - 2014-10-20, 09:31
Beti
Nie jest tak, że życie jest albo sielanką (tak jak myślisz o aktualnym życiu męża) albo tragedią (tak jak Wasze wcześniejsze życie z jego piciem i Twoją walką).
Prawda jest jednak, że niektórzy pijący, piją bo nie radzą sobie w swoich związkach.
Nie mają siły odejść (bo dzieci, bo religia, bo krzywda żony) więc piją.
"Każde trudne małżeństwo jest do uratowania...", ale nie każda para potrafi stworzyć szczęśliwy związek.
Pewnie gdybyście mieszkali nadal razem mąż piłby, aż stoczyłby się na samo dno...a ty razem z nim , ratując go kolejne 10 czy 20 lat. Miałoby to sens?
Anonymous - 2014-10-20, 09:41
beti7777 napisał/a: | Chociaż dopada mnie lęk przed przyszłością, nie wiem dokąd idę, boję się zgorzknienia to w tym wszystkim czuję Bożą obecność, Jego działanie i świadomość, że Bóg nad wszystkim panuje jest dla mnie jak balsam na duszę. Co z tego, że ja jeszcze nie wiem wszystkiego, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Wystarczy, że Bóg któremu ufam wie to czego ja nie wiem. |
Beti, chwała Panu, że masz tę ufność... To bardzo wiele.
Anonymous - 2014-10-20, 22:59
beti7777 napisał/a: | Nigdy też nie usłyszałam, że otrzymał od Boga dar trzeźwości, raczej mówił, że sobie to w głowie poukładał i teraz wie, że można żyć bez alkoholu a kiedyś nie wyobrażał sobie tego. |
Jak to mówią "po takich bochaterach , to Poniatowski na konia siadał"
beti7777 napisał/a: | Dopada mnie jeszcze takie myślenie, że na daremno tyle lat walczyłam o trzeźwość mojego męża, tyle lat się za niego modliłam i błagałam o cud |
Brak precyzji w modlitwie. Nie pije.
beti7777 napisał/a: | Dziwne to bo nasze wspólne życie nie było sielanką, było częstą samotnością i bezsilnością i nie chciałabym już powtórki ale jak myślę, że on dla niej potrafi być całkiem inny.. |
To ty tak myślisz.
Wierz że też myślałem że inna laska to spowoduje, zły byłem kiedy słyszałem o super szczęściu i bezpieczeństwie żony. To iluzja, taka sama ze wyobrazisz sobie siebie z kimś z fantazji. Będzie fajnie, bedzie super, dopuki nie opadnie człowiek od fantazji. Dopadną rachunki, obowiązki, nieogolona twarz faceta, rozczochrana kobieta , beczące dzieci. Pan Bóg tak to sprytnie skonstruował że większość w samodestrukcje leci. A na koncu wraca do początku
Anonymous - 2014-10-21, 10:27
witaj beti i tak jestem zona alkocholika -przemocowca,i czlonkinia aal-anonu i sycharu oczwiscie Alkocholik pije bo................slonce swieci .pije bo zona be ,pije bo.................pada deszcz ,a jak nie ma juz powodow to se je znajdzie ,moze awanturka ,moze dzieci takie be..............nie daj z siebie zrobic warjatkie,ktos mi kiedys powiedzial jedno jest pewne nic nie jest pewne,kochnke znalaz bo zona go nie rozumniala .a [edit - nie używamy wulgaryzmów, nawet z kropkami] go nie zrozumniesz ,on sam siebie nie rozumi nawet,ale to nie twoj problem,jego zycie jego zabawki,nie przez ciebie zaczal pic i nie przes ciebie zuci,a czy zucil swoj nalog na zawsze........?
Anonymous - 2014-11-27, 17:52
Witam. Dawno mnie tu nie było. Jestem po pierwszym przesłuchaniu w Sądzie Biskupim. Jutro ma się stawić były mąż.Nie wiem czy spełni obietnicę i się tam zjawi. Ja zrobiłam chyba wszystko co mogłam w tej sprawie. Nabieram dystansu do przeszłości, niektóre sprawy widzę już inaczej niż kiedyś. Powoli się godzę, że to naprawdę koniec i jakiś rozdział w moim życiu się zakończył. Wierzę, że Bóg ma dla mnie nową drogę tylko trzeba ufać i mieć odrobinę cierpliwości. Jestem też innym człowiekiem, powoli wracam do swojego życia, głowy, serca. Moje serce jest bezpieczne, a myślałam, że będzie już połamane i takie wbite w ziemię. Nie jest tak. Mogę powiedzieć, że to doświadczenie pozwoliło mi zacząć żyć świadomie a nie tak jakoś wegetować i czekać na lepsze czasy. Na zewnątrz może tego nie widać, ale wewnętrznie jestem już inna. Zniknęła ta jakaś dziecinna naiwność. Mogę tylko powiedzieć tyle: Bóg jest wielki i jest dobry. Pozdrawiam
Anonymous - 2014-11-28, 09:15
Beti jak czytam Twój post to bardzo cieszy mnie spokój jaki z niego bije i chyba nawet optymizm
beti7777 napisał/a: | Mogę powiedzieć, że to doświadczenie pozwoliło mi zacząć żyć świadomie a nie tak jakoś wegetować i czekać na lepsze czasy |
U mnie tak samo (ale ile się wiąże z tym pracy )
Cytat: | Mogę tylko powiedzieć tyle: Bóg jest wielki i jest dobry. |
Amen!
Anonymous - 2014-11-29, 10:18
witam wszystkich,piszę po raz pierwszy,choć czytam wpisy prawie rok
Dobrze jest mieć świadomość,że ktoś inny radzi sobie w trudnych sytuacjach w małżeństwie.
Mój mąż według mnie jest alkoholikiem.Pije od zawsze,ale w ciągu ostatnich 4-3 lat coraz więcej.Sprawy zaszły tak daleko, że ma założoną niebieską kartę.Dlatego teraz musi się zgłaszać w -różnych instytucjach,dobrowolnie nigdzie nie chce sam pójść i skorzystać z jakiejkolwiek pomocy.Oczywiście to ja jestem wszystkiemu winna.Ostatnio dużo się zastanawiam nad rozdzielnością majątkową.Tylko nie wiem czy jest to potrzebne,nadal ufam,że mój mąż się wyleczy. Boję się,że nie wytrwam i nie będę dążyć konsekwentnie do jego trzeźwości.
Anonymous - 2014-11-29, 11:53
aloj napisał/a: | Boję się,że nie wytrwam i nie będę dążyć konsekwentnie do jego trzeźwości. |
Witaj aloj na forum
Dobrze, że do nas dołączyłaś, bo to niebagatelna pomoc w radzeniu sobie z kryzysami.
Pozwoliłam sobie zacytować część z Twojej wypowiedzi, abyś jej się przyjrzała pod kątem swojego współuzależnienia. Bo to nie Ty masz dążyć do jego trzeźwości, tylko on sam ma do tego dążyć. Do Ciebie należy mądre, konsekwentne i z miłością stawianie granic nietrzeźwym zachowaniom. Tylko i aż. A co mąż z tym zrobi - tylko i wyłącznie do niego należy, Ty na to wpływu nie masz.
|
|
|