To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Historia jakich wiele

Anonymous - 2014-06-12, 09:47

helenast napisał/a:
wszystko w naszym życiu po coś się zdarza, po coś się dzieje....


Z tym zgadzam się bardzo. Wiem, że nie byłam zbyt mądra, nie pozwalając mojemu mężowi być głową rodziny, a w każdym razie nie zachęcając go do tego. Na swoją obronę mam to, że setki razy pytałam go o nasz związek, o jego uczucia, o to, co mam mi i naszym relacjom do zarzucenia. Dla niego zawsze wszystko było ok, chyba czuł się nawet wygodnie w takim układzie, Ogromne pretensje mam do jego rodziców, którzy są zbyt opiekuńczy, zbyt kontrolujący. W dobrej wierze, ale jednak. Zrobiliśmy z niego trochę Dulskiego, w ogóle cała ta sytuacja ukrywania prawdy przez ponad rok to jedna wielka dulszczyzna.

helenast napisał/a:
liczą się czyny , a wydaje mi się z tego co piszesz ,że stara się .


To jest kolejna kwesta, gdzie wszystko mieli się w kółko. Bo tak, wygląda jakby się starał, choć w ubiegłym roku też przecież trwała budowa, też gdzieś tam razem wychodziliśmy. A jednak to było udawanie. Różnica polega na tym, że tym razem wszystko, budowa, wyjścia, telefony, smsy są jego inicjatywą. Uczę się nie organizować, odpuszczać. I, kurcze, jest to nawet przyjemne. Organizowanie, planowanie i podejmowanie decyzji wiązało się zawsze z tym, że martwiłam się, czy dobrze będzie. A teraz nie ja decyduję, nie ja się martwię. Pod tym względem już się zmieniłam przez te półtora roku.
złamana napisał/a:
Musi się czasem coś zawalić, by
zacząć budować to lepiej.


Na tym opiera się moja nadzieja na jutro, bo część błędów już sobie uświadomiłam. Dlatego jednym z moich warunków jest wspólna terapia, żebyśmy do końca uświadomili sobie, co było źle i jak tego uniknąć w przyszłości, jeśli dana nam będzie druga szansa.
kenya napisał/a:


Czy z ust Twojego męża padły jakiekolwiek deklaracje które nie pozostawiają żadnych wątpliwości lub przynajmniej mocno sugerują, że romans jest definitywnie zakończony a mąż chce wrócić na łono rodziny?


NIE. I tu jest pies pogrzebany. Nie było między nami rozmów, wyjaśnień, deklaracji. O to właśnie chodzi. Nie da się zmusić kogoś do rozmowy, choć z tego co się dzieje, można by wnioskować, że stara się o tej lasce zapomnieć.

złamana napisał/a:
Ash, a może jeszcze przydałoby się ustalić jak z tym "określaniem się" w ogóle u Twojego męża jest.


Złmana, bardzo dobrze wyczułaś typ mojego męża. On mi kiedyś (niedawno, była to właśnie jedna z chwil, kiedy mówił szczerze, co go gryzie) zarzucił, że ja wiem zawsze lepiej, że ja decyduję. I dlatego właśnie nie chcę go zmuszać do rozmów, w ogóle chciałabym, żeby to on decydował. Nie będę cytować całego Twojego postu, ale szybko i trafnie scharakteryzowałaś mojego męża :) On większość decyzji konsultuje ze mną. Może przejdzie szybki kurs dojrzewania, ale postawa rodziców wcale mu w tym nie pomaga. Tylko co robić z takim typem???

Anonymous - 2014-06-12, 12:06

Ash pisze:
Cytat:
Nie było między nami rozmów, wyjaśnień, deklaracji. O to właśnie chodzi. Nie da się zmusić kogoś do rozmowy, choć z tego co się dzieje, można by wnioskować, że stara się o tej lasce zapomnieć.


Ash, w Tobie widzę gotowość do wybaczenia, do podjęcia próby wspólnego budowania małżeństwa od nowa, zatem dobrze by było "rozegrać tą partię" sensownie, bez zbytniego narażania siebie na zbędne emocje, których zapewne w nadmiarze już doświadczyłaś.
Jesteś już stabilna, osadzona w realiach i wiesz czego chcesz - to dobrze.
Rzecz w tym, że dalszego ciągu wydarzeń SAMA nie wyreżyserujesz. Absolutnie niezbędna jest współpraca Twojego męża, ale to także wiesz- na szczęście :-)
Brak deklaracji nie jest właściwym zachowaniem po takich wydarzeniach, może wskazywać na asekurację lub niepewność, nieumiejętność podjęcia konkretnej decyzji, niemożność opowiedzenia się i wreszcie z jakiegoś istotnego powodu "stanie wciąż w rozkroku". Oczywiście tak być może lecz nie musi, wariantów jest kilka, choć ich prawdopodobieństwo jest różne, ta wersja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.

Ash, mąż ma kontakt z dziećmi, łoży na rodzinę, stara się być w poprawnych, przyjacielskich stosunkach z Tobą- choć mówiąc kolokwialnie - łaski nie robi bo jest ojcem dzieci to jednak widząc jak ojcowie (NIEKTÓRZY) potrafią się zachowywać - JEST TO BARDZO DUŻO, zatem trzeba to docenić.
Na pewno nie radziłabym Ci ograniczać jego kontaktów z dziećmi, jestem wrogiem takich działań.
W ten sposób niczego zwykle się nie osiąga. Zresztą chodzi o dobro dzieci, które z ojcem powinny mieć nieograniczony niczym kontakt. Tu trzeba być ponad wszystkim.
Nie wiem co miałabyś poza modlitwą robić, by ze swej strony spowodować szybszy powrót do normalności.
Bycie obserwatorem w tej sytuacji wydaje się chyba najlepszym wyjściem.
Doceniasz starania męża, budujesz prawidłową relację pozbawioną pretensji, urazy itd. ale zachowujesz przytomność umysłu wiedząc że nie masz wystarczającej ilości danych ze strony męża by uważać że naprawa z jego strony jest w toku.
To tak jakby znaleźć się w wymiarze "oczekiwanie", w przygotowaniu do działania.

W moim pojęciu, choć wielu tutaj myśli inaczej, kluczowym jest nieepatowanie przebaczeniem, jeśli o to przebaczenie nie zostaliśmy poproszeni. Tzn. uważam że należy się bezwzględnie wystrzegać sytuacji, jeśli mąż nic nie mówi, nie prosi, a żona oferuje cały " pakiet przebaczający" tak z urzędu.
Takie sytuacje w moim pojęciu są silnie deprawujące i utrzymujące zdradzacza w przkonaniu, że cokolwiek JESZCZE zrobi, ów "pakiet "wciąż na niego czeka.

Anonymous - 2014-06-12, 12:15

Ash napisał/a:
helenast napisał/a:
wszystko w naszym życiu po coś się zdarza, po coś się dzieje....


Z tym zgadzam się bardzo. Wiem, że nie byłam zbyt mądra, nie pozwalając mojemu mężowi być głową rodziny, a w każdym razie nie zachęcając go do tego.



Wydaje się, że starasz się analizować swoje zachowanie, co mogłaś zrobić, jaka być żeby nie doszło do tego co się stało. To też jest ważne.
Ale też bywa, że to zupełnie nie od Ciebie zależy. Ludzie zdradzają idealne żony, zdarzają się inne nieszczęścia.
Może takie przeżycia są po to żeby znaleźć w sobie siłę, która pozwoli wszystko znieść.
Nikt mnie nie skrzywdzi, bo moja wartość jest ponad to, nie jestem od nikogo zależny.

Anonymous - 2014-06-13, 10:57

kenya napisał/a:

W moim pojęciu, choć wielu tutaj myśli inaczej, kluczowym jest nieepatowanie przebaczeniem, jeśli o to przebaczenie nie zostaliśmy poproszeni. Tzn. uważam że należy się bezwzględnie wystrzegać sytuacji, jeśli mąż nic nie mówi, nie prosi, a żona oferuje cały " pakiet przebaczający" tak z urzędu.
Takie sytuacje w moim pojęciu są silnie deprawujące i utrzymujące zdradzacza w przkonaniu, że cokolwiek JESZCZE zrobi, ów "pakiet "wciąż na niego czeka.


Z tego przebija strach. Żeby już nic nie zrobił, żeby nie cierpieć.
I jeszcze wiara, że można coś zrobić żeby tego uniknąć. Nawet nie być zbyt dobrym, bo on to wykorzysta. To pewnie naturalne uczucia i tym mocniejsze im głębsze rany.
Ale czy nie warto próbować tego przełamać? Warto wybaczać dla siebie, to daje siłę, dowartościowuje, oczyszcza.
A ofiarowanie wybaczenia komuś kto bardzo zranił - chyba nie ma większego daru.
Jak dążyć do pełnej bliskości z takim asekuracyjnym podejściem?

Cokolwiek on/ona zrobi dam radę, nie muszę się bać, bo jestem silny, nie potrzebuję się asekurować. Do takiego podejścia staram się wrócić.

Mnie wybaczono, ktoś tutaj napisał, że za łatwo. Chciałbym być na tyle silnym, żeby tak umieć, to wstyd, że tak nie jest, bo to ja noszę spodnie :(
O to, żeby w pełni wybaczyć muszę jeszcze powalczyć :(

Anonymous - 2014-06-13, 12:01

macko napisał/a:

Z tego przebija strach. Żeby już nic nie zrobił, żeby nie cierpieć.
I jeszcze wiara, że można coś zrobić żeby tego uniknąć. Nawet nie być zbyt dobrym, bo on to wykorzysta. To pewnie naturalne uczucia i tym mocniejsze im głębsze rany.

Z tego przebija zdrowy rozsądek.
Można powiedzieć "kocham ludzi", "wierzę, że ludzie z natury są dobrzy", ale...
jak się wychodzi z domu to sie drzwi zamyka na klucz.
W kazaniu na górze było o pokornych, cichych....ale nić nie było o naiwnych
:mrgreen:

A ofiarowanie wybaczenia komuś kto bardzo zranił - chyba nie ma większego daru.

Jeśli ktos oczekuje, czy prosi o wybaczenie to ofiarowanie mu tego jest dużym darem.
Jeśli natomiast ktoś nie zabiega o wybaczenie to wtedy wybaczenie jest wewnętrznym aktem wybaczajacego (ma mu pewnie pozwolić pozbyć sie nienawiści z serca), potrzebnym jemu a nie temu któremu wybacza.
Jeśli ktoś zdradził, czy odszedł z domu mówi - jest (było) fajnie. Niczego nie żałuje.
W takiej sytuacji mówienie "wybaczam Ci wszystko" albo co gorsza " zawsze Ci wszystko wybaczę, bo Cie kocham i nie potrafie żyć bez Ciebie" ma sens????


Anonymous - 2014-06-13, 13:46

grzegorz_ napisał/a:


Z tego przebija zdrowy rozsądek.
Można powiedzieć "kocham ludzi", "wierzę, że ludzie z natury są dobrzy", ale...
jak się wychodzi z domu to sie drzwi zamyka na klucz.
W kazaniu na górze było o pokornych, cichych....ale nić nie było o naiwnych
:mrgreen:


Naiwnością jest wiara, że zamek w drzwiach jest jakąś przeszkodą.


Cytat:

Jeśli ktos oczekuje, czy prosi o wybaczenie to ofiarowanie mu tego jest dużym darem.
Jeśli natomiast ktoś nie zabiega o wybaczenie to wtedy wybaczenie jest wewnętrznym aktem wybaczajacego (ma mu pewnie pozwolić pozbyć sie nienawiści z serca), potrzebnym jemu a nie temu któremu wybacza.
Jeśli ktoś zdradził, czy odszedł z domu mówi - jest (było) fajnie. Niczego nie żałuje.
W takiej sytuacji mówienie "wybaczam Ci wszystko" albo co gorsza " zawsze Ci wszystko wybaczę, bo Cie kocham i nie potrafie żyć bez Ciebie" ma sens????



A jeśli tak właśnie jest? Nie mówić, bo można "zdeprawować"? To jakaś dziwna kalkulacja.
Nie mogę mu pokazać za dużo swojej miłości i przebaczenia, muszę go wychowywać, coś udawać?
Jeśli tak myślę, to jakie zdanie mam o swoim małżonku? On mnie znowu zdradzi bo za łatwo wybaczyłam, świetny gość jeśli od tego to zależy. No, ale jeśli taki się trafił, kochać trzeba.
Mantrą tego forum jest, że nie można nikogo zmienić. Znaczy na lepsze nie można, bo zdeprawować to już tak?
Poza tym wybaczenie nie koniecznie znaczy uznania, że nic się nie stało.
Chociaż na dobrą sprawę i takiego myślenia dobrze byłoby się nauczyć. Ja bym chciał.

Anonymous - 2014-06-13, 13:54

Maćko wybaczenie a pojednanie to dwie różne sprawy. O ile mniej byłoby nieudanych małżeństw gdyby osoba zdradzona reagowała tak mądrze,że nie epatuje przebaczeniem,nie narzuca go. Przeciez nawet Bóg wymaga od nas żalu za grzechy dopiero wtedy Sakrament pokuty jest ważny. Ojciec marnotrawnego syna nie biegł za synem,ale czekał aż syn wróci i poprosi o przebaczenie. To są bardzo mądre rady dla zdradzonych. Mam nadzieję,że wiel osób je przeczyta i dzięki nim uniknie pogorszenia sytuacji swojego małżeństwa.

Tutaj chodzi o szacunek do samej siebie takiej żony czy męża. Niestety, a raczej na szczęście rezygnacja z własnej godności nie sprawi,że zdradzający/a się opamięta.
Dopiero kiedy ktoś podejmie wysiłek przeproszenia,wyrazi żal wtedy dopiero jest czas na okazanie tego przebaczenia.

Anonymous - 2014-06-13, 14:12

Macko

Nie patrz na świat tylko przez pryzmat swoich doświadczeń.

wariant 1
Załóżmy, że pan X z natury nie jest bardzo monogamiczny (zdarza się, jak to w przyrodzie). Kilka lat małżeństwa, dzieci, seks od wielkiego dzwonu, pan X szuka pani do romansu. Żona się dowiaduje. Pan X waha się zostać czy odejść.
Żona pada na kolana, mówi, że bez pana męża nie potrafi żyć, że się zabije, że on jest dla niej jak powietrze.... Pan X zostaje bo przecież żona bez niego nie da sobie rady, wpadnie w depresje, może nawet się rzeczywiście zabije.
Mija trochę czasu. Pan X wie, że co nie zrobi to i tak żona mu przebaczy , bo przecież "jest dla niej jak powietrze". Nawet jak zdradzi ją 2gi , 3ci czy 10ty raz to "lepszy taki maż" niż samotność. Jaka jest motywacja do zmian pana X ? Moralność ? Pan X myśli, że w sumie to nie jestem taki zły, ba...nawet jestem wspaniałomyślny i empatyczny, bo mógł żonę zostawić i wybrać wielką miłość, a nie zrobił tego.
A następny romans? Trudno , taka natura, najtrudniej zrobić 1 krok- pomyślał pan X

wariant2
Pani żona po zdradzie pakuje pana X i mówi "do widzenia".
Pan myśli, hmmm mieć kochankę i żonę to był niezły układ, ale dalej się tak nie da.
W sumie to mi szkoda trochę domu, dzieci, a i ta moja żona nie była taka zła.
Szanuję ją za tę siłę i zdecydowanie.
Wraca i próbuje coś pozytywnego ze swoim małżeństwem zrobić.
Wie, że jeszcze jedne skok i 2 szansy nie dostanie,a byłoby szkoda.

wariant 3
Pani żona po zdradzie pakuje pana i mówi "do widzenia".
Pan mówi :zacznę nowe życie i tak robi.

Macko, czy nadal uważasz, że wariant 1 jest najlepszy?
Myślisz, że każdy facet wybaczenie przyjmie z wielką wdziecznoscią?

Anonymous - 2014-06-13, 15:27

grzegorz_ napisał/a:


wariant 1
Załóżmy, że pan X z natury nie jest bardzo monogamiczny (zdarza się, jak to w przyrodzie). Kilka lat małżeństwa, dzieci, seks od wielkiego dzwonu, pan X szuka pani do romansu. Żona się dowiaduje. Pan X waha się zostać czy odejść.
Żona pada na kolana, mówi, że bez pana męża nie potrafi żyć, że się zabije, że on jest dla niej jak powietrze....

Pada na kolana? I to jest to wybaczenie? To chyba o czymś innym mówimy.

Pan X zostaje bo przecież żona bez niego nie da sobie rady, wpadnie w depresje, może nawet się rzeczywiście zabije.
Mija trochę czasu. Pan X wie, że co nie zrobi to i tak żona mu przebaczy , bo przecież "jest dla niej jak powietrze". Nawet jak zdradzi ją 2gi , 3ci czy 10ty raz to "lepszy taki maż" niż samotność.

No to Pan X jest niezłym (*) jeśli tak myśli.
Czy wybaczenie żony ma coś tutaj do rzeczy? Wątpię.


Jaka jest motywacja do zmian pana X ?

A jaka powinna być? Żeby żona mu wybaczyła? Po co? Przecież może zdradzać 2gi, 3ci i 10ty raz, po co mu stara żona jak może mieć ciągle nowe?

Moralność ? Pan X myśli, że w sumie to nie jestem taki zły, ba...nawet jestem wspaniałomyślny i empatyczny, bo mógł żonę zostawić i wybrać wielką miłość, a nie zrobił tego.
A następny romans? Trudno , taka natura, najtrudniej zrobić 1 krok- pomyślał pan X

Że nie zostawił to jednak plus.
A jeśli taka natura to co ma do tego czy żona wybaczyła czy nie?



wariant2
Pani żona po zdradzie pakuje pana X i mówi "do widzenia".
Pan myśli, hmmm mieć kochankę i żonę to był niezły układ, ale dalej się tak nie da.
W sumie to mi szkoda trochę domu, dzieci, a i ta moja żona nie była taka zła.
Szanuję ją za tę siłę i zdecydowanie.
Wraca i próbuje coś pozytywnego ze swoim małżeństwem zrobić.
Wie, że jeszcze jedne skok i 2 szansy nie dostanie,a byłoby szkoda.

I tak to działa? Czytając to forum można dojść do wniosku, że pan X po "do widzenia" wprowadza się do kochanki, potem kochanka rodzi dziecko i jest pozamiatane.
Przecież to ten sam (*) co w wariancie 1. Ten co będzie zdradzał 10 razy, bo mu wybaczono.

Ale to co mnie interesuje, to czy to ma być taka kalkulacja? Wyrzucę go żeby się zmienił?
Wyrzucę mimo, że wybaczyłam i nie chcę wyrzucać? Wychowawczo?
To jest ta siła i zdecydowanie? No to chyba też mamy konflikt pojęciowy. Patrz niżej.


wariant 3
Pani żona po zdradzie pakuje pana i mówi "do widzenia".
Pan mówi :zacznę nowe życie i tak robi.

Jest jeszcze wiele innych wariantów.
Ale to zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o kalkulowanie, granie uczuciami.
Nie wybaczę bo on coś zrobi, albo wybaczyłam ale tego nie pokażę.
To jest jakaś komedia. Co to ma wspólnego z siłą?
Siła to jeśli idę w zgodzie z tym co czuję a nie drżę o to co zrobi jakiś słaby X i do tego dostosowuję to co robię i czuję.
Bo on mnie znowu zdradzi, bo znowu będzie bolało. Siła?
Nie siła, to jest jak nie analizuję żadnych wariantów. Jeśli kocham i wybaczam to pokazuję to. Bo tak jest szczerze. Bo nie muszę udawać. Nie muszę patrzeć na to co ktoś z tym zrobi, wystarczy, że uważam, że to co robię jest ok.


Macko, czy nadal uważasz, że wariant 1 jest najlepszy?
Myślisz, że każdy facet wybaczenie przyjmie z wielką wdziecznoscią?

Każde nietrywialne zdanie, w którym napiszesz "każdy facet" jest nieprawdziwe.
I nie chodzi o wdzięczność, wydaje mi się, że jasno to napisałem.
Wariant 1 jest wynikiem tego jaki jest X.



Anita11:

Cytat:
Maćko wybaczenie a pojednanie to dwie różne sprawy. O ile mniej byłoby nieudanych małżeństw gdyby osoba zdradzona reagowała tak mądrze,że nie epatuje przebaczeniem,nie narzuca go.


Ja nie mówię o narzucaniu.
O ile mniej tego nie wiemy. Może w ogóle nie mniej.
O ile mniej byłoby nieudanych małżeństw gdyby ludzie potrafili okazywać sobie dobre uczucia?

Cytat:
Tutaj chodzi o szacunek do samej siebie takiej żony czy męża. Niestety, a raczej na szczęście rezygnacja z własnej godności nie sprawi,że zdradzający/a się opamięta.


Zupełnie inaczej rozumiemy szacunek do siebie i godność. Patrz wyżej.

Anonymous - 2014-06-13, 15:37

(*) - macko, uznajmy, że pan X to niedobry człowiek jest
Anonymous - 2014-06-13, 17:23

macko napisał/a:
Ja nie mówię o narzucaniu


Ale w tym rzecz ,że jeśli delikwent zdradził,wydało się,on się jeszcze nie zdeklarował,a tu żona juz z góry mówi,że wybaczyła i będziemy walczyć.
Nie nie i jeszcze raz nie.

Dobrze jesli istnieja wyjątki,które pomimo naiwności i słabości żony mają wyrzuty sumienia i sami z siebie postanowią więcej nie zdradzać. Ale to rzadkość:patrz przykłady z forum i z życia.Tak na ogół nie jest. Zauważ ,że wielu ludziom trzeba wyznaczać granice bo inaczej wejdą na głowę. Pięknie by było gdybyśmy mogli całe serce na dłoni dawać zawsze ,a inni by to docenili. Jednak świat jest jaki jest.

A kochac kogoś to nie tylko głaskać po główce,ale pozwolić czasem tej osobie ponieśc konsekwencje. My kobiety mamy skłonnosć do "kochania za bardzo" Czasem gdybyśmy mogły to nawet same siebie bysmy przepraszały w imieniu męża.



Autorka wątku niejednokrotnie próbowała zastosowac wariant 1. Do czego to doprowadziło?

Takie działają w nas ludziach mechanizmy,że jeżeli coś tracimy dopiero wtedy docieniamy. Naprawdę przeczytaj Dobsona.

Anonymous - 2014-06-13, 19:04

Anita11 napisał/a:
macko napisał/a:
Ja nie mówię o narzucaniu


Ale w tym rzecz ,że jeśli delikwent zdradził,wydało się,on się jeszcze nie zdeklarował,a tu żona juz z góry mówi,że wybaczyła i będziemy walczyć.
Nie nie i jeszcze raz nie.


A jeśli wybaczyła? To ma o tym nie mówić bo sobie zaszkodzi i jeszcze męża popsuje, bo on taki nie popsuty.

Cytat:
Dobrze jesli istnieja wyjątki,które pomimo naiwności i słabości żony mają wyrzuty sumienia i sami z siebie postanowią więcej nie zdradzać.


Nie w tym rzecz.
1. to żadna naiwność i słabość, wręcz przeciwnie.
Obyśmy wszyscy byli tacy "słabi".
2. nie wydaje mi się, że to czy ktoś będzie ponownie zdradzał zależy od tego jak szybko mu żona przebaczyła i czy to narzuciła czy nie.

Cytat:
Zauważ ,że wielu ludziom trzeba wyznaczać granice bo inaczej wejdą na głowę.


Współczuję takich mężów/żon i nie bardzo wierzę, że granice pomogą.


Cytat:
Autorka wątku niejednokrotnie próbowała zastosowac wariant 1. Do czego to doprowadziło?


Na pewno wariant 1 do tego doprowadził?

Anonymous - 2014-06-14, 02:58

No to Ash masz różne zdania...
Pisałam o tym braku określenia się, bo się z takimi sytuacjami zetknęłam ale opcja przedstawiona przez Kenyę też wysoce prawdopodobna. Cierpliwość cenna cecha, sama mam z nią problem, bo jestem raczej zadaniowcem i najtrudniejsze do zniesienia są dla mnie sytuacje zawieszenia. Piszesz, że wyprowadziłaś się w kwietniu, to krótki czas...może faktycznie cierpliwość i czas, a będziesz wiedziała co słuszne, poobserwujesz i albo mąż się określi albo Ty podejmiesz decyzję.
Z tym nieepatowaniem wybaczeniem to taki skrót. Nie chodzi tu bowiem o "ukrywanie" wybaczenia. Trudno bowiem prawdziwie wybaczyć i to ukrywać przed adresatem wybaczenia.
Maćko, sam uznałeś, że padanie na kolana nie jest wybaczeniem, i o to chodzi z najbardziej słuszną radą nieepatowania wybaczeniem. Nie błagać, nie prosić, nie padać na kolana. Za takim bowiem zachowaniem chyba tak naprawdę nie stoi prawdziwe wybaczenie. To raczej reakcja na szok związany ze zdradą, strach przed odejściem. I reakcja, którą sobie najtrudniej później wybaczyć. Prawdziwe wybaczenie i pojednanie nie następuje w fazie szoku. Faza szoku związanego ze zdradą i brakiem deklaracji powrotu może trwać bardzo długo. Można mówić wybaczam wszystko i na dany moment to czuć ale nie rozpoznać, że to jeszcze nie wybaczenie a strach, rozpacz. Powrót zdradzającego to początek pracy dla obojga i wybaczanie ciągle od nowa. Zdrada ma odroczone w czasie skutki, jeżeli nie zostanie przepracowana. I w radzie o nieepatowaniu przebaczeniem czyli bieganiem za stojącym w rozkroku czy nieokreślającym się jest wielka mądrość a nie kalkulacja. Nikt tu nie mówi ukrywaj, udawaj wybaczenie. Jeżeli możesz przyjąć, że zdrada to działanie w amoku, przyjmij, że wybaczenie też może być w amoku. Po obu tych amokach przychodzi dzień i coś z tym trzeba zrobić, im wcześniej tym lepiej.

Anonymous - 2014-06-15, 21:20

Trawię to, co piszecie. Po półtora roku bycia okłamywaną, trudno mi zrozumieć punkt widzenia Macko, ale bardzo się staram, bo wiem, że ta cała sytuacja jest jeszcze mocniej skomplikowana, niż mi się wydaje. Żeby jeszcze nieco sprawę zagmatwać, moja przyjaciółka, która była teraz z wizytą w kraju, spotkała się z moim mężem i udało jej się z nim porozmawiać. Nie na siłę, nie w moim imieniu, raczej jako bezstronna osoba. Czyli udało jej się to, co mnie się nie udaje. Zaczynam się zastanawiać, czy może moje próby rozmowy z mężem mają jakiś defekt, czy może przebija przeze mnie taka gorycz i żal, że sam sposób nawiązywania tej rozmowy czynią ją niemożliwą, czy po prostu wszystko jest tak świeże i emocjonalnie trudne, że trzeba tylko czekać.

Zlamana, ja tę fazę szoku i pseudowybaczenia mam już za sobą. Masz rację, błaganie w szoku upokarza, jak już ten szok minie. Jeśli wybaczenie ma być trwałe, a nie na chwilę, musi być przemyślane i przepracowane, tak mi się wydaje. Mam już w sobie spokój, ale do wybaczenia jest mi bardzo, bardzo daleko.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group