To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - nie rozumiem...

Anonymous - 2014-08-25, 23:06

Wiesz, ja też słyszałam kiedyś o tym jak biedna jest pocieszycielka mojego męża, jak pokrzywdzona przez własnego męża, jak potrzebuje wsparcia i przyjaźni. Nie interesowały mnie protesty mojego męża, przecież to on był nielojalny wobec mnie. Spotkałam się z jej mężem i poznałam opinię drugiej strony. Miałam wiedzę. Nie mógł już budować obrazu biednej istotki i sam się musiał zmierzyć z tym że możliwe iż ona go okłamuje. No i jakby bohaterem trochę przestał być..... Bardzo dużo się wówczas zmieniło.
Wiele razy powtarzałam mu potem (ze stoickim spokojem;-) że nie zbuduje swojego szczęścia niszcząc życie tylu osób, wyliczałam spokojnie wszystkich którzy się odwrócą od nich: nasze dzieci, jej dzieci, teściowie, rodzice, znajomi .....
Dużo wytrwałości Ci życzę. Bo najbardziej przykro mi było właśnie słyszeć te potwornie raniące słowa z ust człowieka tak bliskiego.

Anonymous - 2014-08-27, 15:13

Ostatnio targają mną wątpliwości, co jęśli Oni są naprawdę szczęśliwi? co jęsli to ja stoję ma przeszkodzie miłości?co jesli to ja naprawdę jestem przyczyną rozpadu mojego małżeństwa? Tak bardzo się boję i tak bardzo to boli...
Anonymous - 2014-09-10, 15:28

Dawno nie pisałam, ale dopisuję dla wszystkich tych, którzy szukają podobnych historii. Okazuje się, że te wszystkie zarzuty pod moim adresem, to czysta fikcja. Kochanka była już w tym czasie, gdy zaczęły się pierwsze kłótnie, a wymysły na temat braku relacji ze mną to tylko pretekst. Kochane zdradzane żony i zdradzani mężowie, nigdy nie jest tak jak myślicie, że jest. Jest o wiele gorzej. Ja właśnie dowiedziałam się, że jestem śmieciem. Tak po 22 latach znajomości i 15 latach małżeństwa - jestem śmieciem i zawsze byłam, ale On tego wczesnej nie dostrzegł. Boli, ale trzeba z tym żyć. Więc żyjmy :-) Pozdrawiam i życzę błogosławieństwa.
Anonymous - 2014-09-10, 17:43

Wszyscy zdradzajacy probują się wybielić i dlatego próbują winą obarczyć druga połówkę.
Mój mąż też zaczął na mnie winę zrzucać, ale ja w to po prostu nie uwierzyłam, powiedziałam , źe ja mialam też wiele powodów i nie poszlam w ramiona zadnego meźczyzny, nie podobalo się coś to się siada i rozmawia. Najlatwiej jest przerzucić winę na wspólmaźonka. Chore to ! Typowe zachowanie zdradzajacych, przyprawić rogi!. Gdyby nie to że wiem kim jestem i jaka dla niego zawsze bylam, pewnie uwierzyła bym w te bzdury!

Anonymous - 2014-09-10, 19:57

Właśnie wsiadł do samochodu i pojechał do niej. Staram się być twarda, ale strasznie boli. Płaczę do poduszki. Już nie mam nadziei, to za długo trwa. Już prawie pół roku. Nie wytrzymuję już tego bólu. To jest straszne. Przepraszam, że tak się tu wyżalam, ale nie wiem co ze sobą zrobić.
Anonymous - 2014-09-10, 20:07

Maja
"Kochaj bliźniego swego jak siebie samego"
Jak siebie samego.
Czy Ty teraz kochasz siebie samą???? Dając się tak ranić i nie broniąc się nie stawiając granic krzywdzie? Ja wiem, że takiej krzywdzie nie da się zapobiec w sensie ścisłym. Bo na męża nie wpłyniesz.

Ale zastanów się jak możesz zakreślić granice bezpieczne i czyste dla Ciebie.

Masz prawo żyć wewnątrz swojego bezpiecznego i czystego świata. Niezależnie od tego, w czym nurzał się będzie Twój mąż. A może on nurzać się niestety we wszelkim moralnym bagnie tego świata - ma wolną wolę.
" Oto kładę przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Życie i śmierć: co ci się podoba, to ci będzie dane"
I on wybiera sam.



Zastanów się, gdzie przebiegałyby Twoje granice poczucia bezpieczeństwa i godności. Skorzystaj z wszystkiego co możliwe, aby przemienić siebie i swoje życie tak, by się ochronić.

I oddawaj wszystko Bogu. Strach, ból, codzienne malutkie banalne radości, i możliwe przyszłe nawrócenie męża.
Bóg wzmacnia gdy oddamy mu swoje życie...

Anonymous - 2014-09-10, 20:17

Skoro dla niego jestem śmieciem - tak mnie nazwał, to chyba nie mam żadnej godności. Nie wiem co robić ze swoją świadomością. Jestem załamana
Anonymous - 2014-09-10, 22:27

Czy o twojej godności świadczy to co mówi zdradzacz ?

Jesteś córką Króla i jak on dobierze mu się do skóry to będzie inaczej śpiewał

wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2014-09-11, 08:05

Maja, wysłuchaj tego: http://akademiaintelektu....zuciem-wartosci
Anonymous - 2014-09-11, 08:28

Cytat:
Skoro dla niego jestem śmieciem - tak mnie nazwał, to chyba nie mam żadnej godności.


Maju, właśnie Twoja postawa - pełna godności, zapewne tak męża rozwściecza.
I NA PEWNO - nie uzależniaj myślenia o sobie od tego, co mówi teraz mąż. Zdradzacze, zwłaszcza w tej najbardziej euforycznej fazie - są okrutni. Będziesz ta winną jego zdrady, winną odejścia i winną wszystkich jego grzechów. Tak działa zło, najpierw uderza w dobro (bo jest mu przeszkodą), aby potem już zmierzać w obranym kierunku.

Anonymous - 2014-09-11, 10:27

Maju mogę sobie tylko wyobrażać jak to boli - uwierz ja też usłyszałem nie kocham cię i nigdy nie kochałam jesteś mi do niczego nie potrzebny i nigdy nie traktowałam cię nawet jak przyjaciela - wtedy też rozbiło mnie to w drobny mak, teraz powoli zaczyna mi świtać w głowie myśl, że to właśnie przez tą sytuację Bóg pomaga mi stanąć na nogi , wreszcie prawdziwie siebie docenić, być facetem jakim mnie stworzył. Nie wiem jak u Ciebie ale ja zawsze szukałem potwierdzenia swojej wartości u innych, u Żony też - i jak stało się to co się stało zostałem z niczym i brzęczącą myślą w głowie, że do niczego się nie nadaje - Koniec nie będę wył do księżyca, boli jak nie wiem co ale naprawdę wierzę, że Ojciec poprowadzi Nas do zbudowania siebie na nowo. Modlę się za Ciebie o wytrwałość bo siłę masz.
Anonymous - 2014-09-17, 21:29

Witajcie, przede wszystkim bardzo dziękuję za poprzednie słowa wsparcia. Dały mi siłę na jakiś czas. Dziś niestety wydarzyły się znów nieprzewidziane rzeczy. Byłam na terapii, analizuję swoje zachowanie przez ostatnie lata małżeństwa i wszystko sprowadza się do wspólnego mianownika - Ona. Ona pojawiła się w naszym życiu 10 lat temu, Ja nie dałam rady wybaczyć. Od czasu do czasu nasilał się ból, który odpychał mnie od męża, aż w końcu był tak silny, że eksplodował. Mąż poczuł się zraniony i odszedł... do NIEJ. Tłumaczy, że mnie kochał, ale już nie dał rady, a Ona go teraz obdarza prawdziwą miłością. Ja nie mogłam go kochać, bo cały czas czułam lęk, że Ona powróci i niestety powróciła. I dziś wracając z terapii zobaczyłam jak do niego jedzie, zawróciłam, ale mój mąż chyba zdążył ją uprzedzić i pojechała w inne miejsce. Potem próbował mi wmówić, że jej nie ma, ale ja stwierdziłam, że na pewno gdzieś się ukrywa i miałam rację, zaparkował nieopodal. Podjechałam do niej wysiadłam z samochodu, ale ona rozmawiała przez telefon i udawał że mnie nie widzi, kompletnie mnie zignorowała, wiec odjechałam, nie robiłam sceny, ale gdy stanęłam z nią tak twarzą w twarz, choć nie doszło do konfrontacji, to poczułam ulgę. Jakbym uwolniła się od leku. Na zawsze, mimo wszystko.
Anonymous - 2014-10-05, 08:59

Znów powrócił temat rozwodu, i słowa: Nie żyjemy w trójkącie, bo ja nie żyję z Tobą, jesteś perfidna, podła i egoistyczna..... Zawsze jak wraca od niej staje się okrutny....i jeszcze chce mi zabrać dzieci.. jak długo to jeszcze potrwa?????
Anonymous - 2014-11-08, 16:29

Witajcie, dawno nie pisałam, nastąpił finał jakiego chyba się spodziewałam, mąż się wyprowadził... Nie mamy kontaktu, nie wiem gdzie jest, nawet nie wiem czy mieszka z nią, zaprzestałam pisania smsow, dzwonienia do niego.... chyba czas na weryfikację prawdy o życiu. Przyjaciele mówią ,że to lepiej, że go nie ma, że musi sprawdzić jak się z nią żyje....Ale to nie zmniejsza bólu


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group