To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - nie rozumiem...

Anonymous - 2014-06-09, 14:21

Witam ponownie, minęło kilka dni od mojej aktywności a w życiu jakby lata świetlne. Mąż zrobił wczoraj aferę przy dzieciach (oczywiście przeze mnie ). Powiedział im że mnie nie kocha i chce się ze mną rozwieść. Oczywiście mam zostawić dzieci, bo to ich dom rodzinny i tu powinny być szczęśliwe, a ja jestem egoistką, że chcę się z nimi gdzieś tułać. I oczywiście udawać dobrą matkę. Zdecydowałam się na rozstanie. Tylko kompletnie nie wiem jak mam się do tego zabrać. Dzieci chcą być ze mną, ale on ustawicznie mnie obwinia za wszystko, mówi że będzie im lepiej z nim niż ze mną. Nie wiem czy zgotować im te przeprowadzki,sama , bez nich nie umiem odejść. Proszę o radę.
Anonymous - 2014-06-09, 14:24

Czy wy OBOJE macie świadomość, jakie piekło chcecie swoim dzieciom zgotować?
Anonymous - 2014-06-09, 14:34

Jeśli to mąż chce się rozwieść to niech on się wyniesie z domu.
Nie rozumiem, dlaczego miałabyś się wyprowadzać z dziećmi lub sama.

Ps. a tak nawiasem kłócicie się 3 miesiące i już gotowi do rozwodu?
ludzie latami się "żrą" (oczywiscie nie uważam, że to normalne)
lub latami żyją udając małżenstwo i się nie rozwodzą

Anonymous - 2014-06-09, 14:37

Mam, dlatego od trzech miesięcy próbuję uniknąć tej sytuacji, do miesiąca negocjuję, proszę, ale jest coraz gorzej, a wcoraj to było już apogeum. Zamknął się w samochodzie, pił, pisał smsy, chyba do kochanki, słuchał metalowej muzyki, a potem kazał mi się wynosić z domu, zostawić dzieci no i powiedział to wszystko co wyżej. Dzieci się go boją, syn nawet mowił, że mam wzywać policję. Czy może być jeszcze gorsze piekło?
Anonymous - 2014-06-09, 15:42

Maja, zgadzam się z Grzegorzem. Jak mąż chce to niech się sam wyprowadza . Nie wdawaj się z nim w rozmowy i negocjacje. Żyj najlepiej jak się da w tej sytuacji, dbaj o dzieci nie licząc na męża, a jeśli będzie robił awantury i wyrzucał Cię z domu to rzeczywiście wezwij policję .
Anonymous - 2014-06-09, 22:46

Dziękuję za wsparcie. Wczoraj był taki dziwny dzień. Słuchałam kazań, modliłam się o dary Duch Świętego, o łaskę, płakałam i umierałam z tęsknoty za nim, a potem ta okropna awantura i słowa, które zmiotły mnie z powierzchni ziemi. Ale teraz czuję się dziwnie spokojna i mam spokój w sobie. Mam nadzieję, że przez to wszystko jakoś przebrnę. Wraz z dziećmi. Dziękuję za wsparcie jeszcze raz. Bóg działa ( a Wasza pomoc też ). Wiem, że dla niektórych trzy miesiące kłótni to nic wielkiego, my też wcześniej się kłóciliśmy, bywało napięcie, ale nigdy, przenigdy nie padły słowa o rozwodzie, braku miłości przy dzieciach. a teraz. No cóż
Anonymous - 2014-06-10, 00:23

Cytat:
....Mam, dlatego od trzech miesięcy próbuję uniknąć tej sytuacji, do miesiąca negocjuję, proszę, ale jest coraz gorzej...

...a może przestań prosić,a zacznij wymagać.
Nie jesteś jakimś tam pomiotem,żeby wciąż się kajać,dziękować i przepraszać.
Nie kochasz,jesteś nieszczęsliwy,chcesz rozwodu...to.....odejdź....

Anonymous - 2014-06-10, 07:11

Co innego "zwykłe "kłótnie, a co innego ,gdy w tle jest jakaś kochanka.. Będzie coraz gorzej, ponieważ zły ciągnie w dół i nie tak łatwo odpuszcza...Bądź stanowcza, nie daj sobą pomiatać i jeśli trzeba wzywaj policję .Ja ostatnio, gdy mąż przyszedł i zaczął wyprawiać brewerie, córcia piszczała ze strachu, powiedziałam dość tego, żeby dziecko miało tak się bać! Wezwałam policję ,przyszli ,grzecznie nas pouczyli, męża przystopowali. i od tej pory jest spokój. Modlitwa i konkretne działanie, trzymaj się .
Anonymous - 2014-06-11, 09:24

Maja,
To sie da uratować, są szanse na to. Nawet jesli wydaje sie teraz, że nie ma to sensu, to ja też tam byłam, w tym samym miejscu, mąż też zachowywał sie jak desperat, tylko ta desperacja gorzej się skończyła dla mnie, bo mase cierpienia. Byc może Twój mąż też kogoś znalazł, być może nie, tego nawet Ty nie wiesz, ale może zechcieć spojrzeć na Ciebie...mi sie to udało, odwieść go od zniechęcenia do mnie, gdy wyznałam, że chce byc dla niego lepsza i zapytałam: co ja mogę dla Ciebie zrobić...ale i tak juz było za późno, bo co najgorsze sie stało. Maja po wyjasnieniu niewypowiedzianych żali, chowanych uraz, wszystko znów jest owiane miłością, uczymy się na nowo siebie, bo oboje nie byliśmy dojrzali, nie potrafilismy tworzyć zdrowych realcji, bo w domu nas nie nauczono. Miłość sobie nie poszła, ciągle była, ale lata zaniedbań, niedbania o potrzeby partnera, egoizm, i wiele innych przykrych zachować całkowicie ją zakryły. To się da, paradoksalnie związek jest jeszcze lepszy, bo mądrzejszy i uważniejszy, aby sytuacja się nie powtórzyła. Nie zabieraj sobie tej szansy, z tego da się wyjść. Są na to sposoby. Wierze, że każde małżeństwo jest do uratowania, moje było, każde jest, tylko czasem jest to bardzo trudne. Kluczowe jest jednak strona, w którą patrzy mąż...on już nie wierzy, że coś sie da z tego jeszcze uratować, stracił nadzieje, a Ty tą nadzieje musisz mu przywrócić...pytanie czy chcesz. Czy Ty także straciłaś nadzieje?

Anonymous - 2014-06-11, 12:57

Bardzo dziękuję za wsparcie. Czasami traktuję te wypowiedzi jak podpowiedź "z góry" , bo rzeczywiście, dziś o poranku, o nadzieję było trudno. Muszę ją nadal pielęgnować, muszę ... Jeszcze raz dziękuję.
Anonymous - 2014-06-11, 15:22

Maju na pewno sobie poradzisz. Czasem paradoksalnie w trudnych chwilach można w sobie znaleźc siłe o którą sami siebie nie podejrzewaliśmy.
Pisałas wcześniej o kryzysie ale nie wpominałaś o kochance ani o agresywnych zachowaniach męża. Czy to jego pierwsze wystąpienie tego typu?
Pamiętaj,że jeśli mąż staje się agresywny to masz prawo się bronic nawet wzywając policję jesli sytuacja tego wymaga. Co to za zarzuty,że z nim będzie lepiej dzieciom. Wg mnie to jakas forma zastraszenia Ciebie.Bo czy czlowiek który rani swoje dzieci krzycząc do nich,że chce się rozwieść z ich matką i wyganiając ich matke przy nich jest wzorem ojca i zapewniłby im lepsze wychowanie ?
To oczywiste ,że nie powinnas wierzyć w takie nie trzymające się kupy zarzuty.
I jesli mąz nie potrafi opanować swojej agresji,nawet tylko słownej to nie Ty tu jestes winna. Każdy człowiek ma prawo do szacunku.Nawet jesli maz czuł sie przez Ciebie przez jakiś czas zaniedbany to nie daje mu prawa do wyrzucania Cię z domu.

Anonymous - 2014-06-11, 17:07

Mój mąż czuje się ogromnie wzgardzony i rozczarowany mną, jako żoną. Inna sprawa, że "tych zaniedbań" nie dokonywałam z premedytacją. Jako żona byłam bardzo zamknięta, w przeciwieństwie do jego "szaleńczego" trybu życia. Takiego zachłystywania się światem. Stoimy na dwóch biegunach. Kiedyś, po obejrzeniu pięknego filmu: Między piekłem i niebem, powiedział, że poszedłby po mnie do piekła, tak jak bohater tego filmu. Teraz sam zgotował mi piekło - odchodząc ode mnie, zabierając miłość, a nawet tym, że mówi, że to ja swoją nieudolnością, zaniedbaniem i brakiem wdzięczności zabiłam jego miłości do mnie. Jestem w taki miejscu, że nie wiem co jest dobre, a co złe, ale tak jak pisałam wyżej, potrzebuje nadziei, a Ona ustawicznie odradza się w Waszych słowach, lub w znakach.
Miałam takie zdarzenie. Po oświadczeniu mego męża, że ode mnie odchodzi, udałam się sama w "pielgrzymkę" do miejsca, w którym się zaręczyliśmy. Tam na szczycie góry wykrzyczałam prośbę o jego powrót, wtedy wydawało mi się, że musi usłyszeć. Gdy zeszłam z góry, otworzyłam Biblie i przeczytałam fragment " Ciebie kobieto miecz przeszyje" - do Matki Boskiej. Wiedziałam że będzie ciężko, że pewnie jeszcze nie raz poczuję miecz w sercu, ale zaraz potem, modląc się do Matki Boskiej, w pewnej grocie, usłyszałam za sobą głos pewnego starszego człowieka. Powiedział." Otrzyma Pani Wszystko o co poprosi. Ma pani jakieś ciężkie przeżycie. Widać." I tak sobie myślę, że to forum, ten fragment z Pisma i ten starszy pan na mojej drodze, to takie moje drogowskazy, więc nimi podążam i z uwagą przekazuje tą historię innym. Ona jeszcze się nie zakończyła, jeszcze trwa... A ja ponownie dziękuję...

Anonymous - 2014-06-12, 14:24

Od paru dni zastanawia mnie jeszcze kwestia słuchania i zawierzania innym ludziom. Osiągamy jakiś stopień emocjonalnej stabilności, opanowania i wyciszenie, dzwonimy do najbliższych; np. matki, a w słuchawce słyszymy: Tylko nie daj się zwieźć, ona na pewno ma kogoś, a pamiętasz jak zrobił to i tamto? Nawet ksiądz w mojej parafii zapytał, czy mąż aby nie ma kochanki, bo przecież ludzie nie zachowują się tak okrutne wobec innych z takich powodów jak ja przedstawiam? Nie wiem, czy przemawia przez tych ludzi troska i dobro, czy raczej coś odwrotnego? Jak to interpretować?
Anonymous - 2014-06-12, 21:43

Mama nie chce, abyś cierpiała...tyle. Każdy chce dla swojego dziecka jak najlepiej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group