To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Miotam się strasznie

Anonymous - 2014-06-05, 00:52
Temat postu: Miotam się strasznie
Witam Was wszystkich. Od około 3 lat podptruję to forum. Zwłaszcza jak było źle to pomagało mi. Teraz znalazlam się w takim punkcie, że nie wiem co dalej robić miotam się bardzo. W małżeństwie jestem 4 lata prawie (12 czerwca minie 4 rocznica). Od początku było to małżeństwo niespokojne. Wiele kłótni, z meżem mamy mocne charaktery ale było tez i dobrze. Najczęściej kłóciliśmy sie o...alkohol. Nie podobało mi sie podejscie męża w tych kwestiach, że lubi piwo i szukła okazji i kilka razy mnie okłamał, że nie pił a potem okazywało się, że jednak pił. A tłumaczył się, że kłamał bo bał sie mi przynać i konsekwencji w postaci mojego gniewu i np nie odzywania sie 3 dni. Potem obiecywał poprawę jednak znowu sytuacje się powtarzały. Ja zabraniałam mu wychodzenia z kolegami bo mu nie ufałam. Starałam się mu to tłumaczyć ale jakoś nie umiem do niego trafić. I tak mineło praie 4 lata. Finał jest taki, że mamy do siebie mnóstwo pretensji, brak więzi i jakas taka emocjonalna bylejość. Mąz zrobił się coraz bardziej zbuntowany, nie liczy się z moim zdaniem. A konkretnie chodzi o wolny czas też. Mogę spędzać z nim wolny czas jak on ogląda mecz (tzn siedząc przy nim mimo, że meczy nie lubię) ewentualnie pojechac do jego mamy na wieś ia tam z nim być. O 4 lat prosze go żebysmy gdzieś pojechali na wakacje to tylko odmowy słyszę i tłumaczenia, że pieniędzy nie mamy, że on żniwa ma. Nigdy nie zapytał kiedy wspólnie bierzemy urlop tylko zawsze po fakcie dowiadywałam się ze zaplanował urlop na prace polowe (mąz nie jest rolnikiem ale uprawia pole hobbystycznie).
Tymczasem wciągu roku już 3 wyjazdy wykroiły się z kolegami i nakażdy chciał jechac. Zawsze wtedy jest awantura bo on nie pyta mnie o zdanie tylko stawia przed faktem dokonanym, że jedzie. I właśnie taki wykazd ma za 3 tyg. w góry. Jejku ja też chciałam z nim jechać w te góry ale ostra kontra, że to wyjazd bez bab. Kurcze ja nie jestem jakaś baba tylko jego żona. wcześniej wraziłam wątpliwość że z tymi kolegami co jedzie picie będzie bo znam to towarzysttwo. Jak się wściekł, że ja go oskarżam, że ja nie chce jechać dla jechania tylko żeby go kontrolować, że jestem chora psychicznie i żebym leczyła się u psychiatry. Wiele krzyku i przykrych słó, że on nie chce ze mną jechać, żebym sobie jechała z W ( to moj były chłopak, którego miałam przed nim a z którym jeżdziłam w góry). W ma żonę od dawna i kontaktu z nim nie utrzymuję wcale więć nie wiem po co ta wzmianka. chyba zeby mnie ugryżć. Słuchajcie nie mam już siły. Za każdym razem on ma cos przeciwko czy na wyjazd czy nawet jak spotkania integracyjne z jego pracy są. Czuje się odtrącona i niepotrzebna. Nie liczy się z moim zdaniem, wyzywa o chorych psychicznie, nie chce spędzać czasu ze mną tylko w domu izoluje mnie od swoich znajomych z pracy. Już mi sie ulało. Powiedzialam, że jak ja nie jadę to ontez nie. Kłamał moja mamę i wciskał jej kit , że jest domatorem a tymczasem jak spotkanie z pracy bądź wyjazd z kolegami to juz tym domatorem nie jest. Tylko jak ja go prosze to wtedy jest domatorem. Powiedzcie proszę, czy ja przesadzam czy problem istnieje? (problemów jest wiele innych ale ten jest bierzący). Tym razem postawiłam twardą granicę, że jak ze mną niegdzie nie wyjezdza i nie wychodzi to sam tez nie w przeciwnym razie poniesie konsekwencje. To powiedział ,że przy kazdej kłótni jak jest coś nie po mojemu to go strasze rozwodem to niech w końcu ten rozwód nastąpi i będzie spokój o tak sie przejął zagrożeniam małżeństwa. I od niedzieli cisza, nie odzywa się do mnie nie zwraca uwagi. Ja mam problemy ze zdrowiem. Nie mogę się denerwować ale on tego nie szanuje. Powiedział ,że ja nie bedę po nim jeżdzić i podczas wyjazdów tez nie będę po nim jeżdzić. Te jazdy wg niego to chyba ,że w mojej obecności zachowuje sie inaczej i wiecej pije chyba. Bo przy mnie nie może. W takim razie on się dusi chyba przy mnie. Sama juz nie wiem.

Anonymous - 2014-06-05, 01:33

Agisz,
witaj na forum w gronie piszących :-D to dobry sposób na nawiazanie znajomości i uzyskanie pomocy. Skoro nas podczytujesz to wiesz, ze tu Sycharki rozumieja problemy w rodzinach, gdzie alkohol jest niechcianym gosciem w małzeństwie. Nie napisałaś czy ten alkohol jest u męża problemem od niedawna czy było tak jeszcze przed ślubem, o tyle to ważne abyś sobie uswiadomiła rzeczywista skalę problemu-czy jest to ucieczka od domowych problemów , czy jest to większy problem zakorzeniony w czasie i zbagatelizowany przez Ciebie przed ślubem. Krótko mówiąc czy jest to wciąż tylko odstresowiacz czy juz masz do czynienia z jakimś uzależnieniem.
Agisz napisał/a:
Wiele kłótni, z meżem mamy mocne charaktery

No jak by to tu ująć. Dla mnie mocny charakter to umiejetność trzymania sie swoich dobrych zasad choćby i potop oraz umiejetnośc argumentacji co do powodów jakimi sie kierujemy, ale bez potrzeby kłótni. Podnosi sie głos, gdy brak spokoju wewnętrznego i argumentów za własnymi przekonaniami.
Skoro piszesz o kłotniach to choćbyś miała najlepsze intencje i powody to nigdy nie przekonasz do nich strony z którą powinnaś rozmawiać, a nie narzucać jej własne zdanie. Tak sie nie da. Masz do czynienia z dorosłym człowiekiem o ustalonym zdaniu na konkretny temat, nie możesz wtłoczyć mu własnego myslenia tylko dlatego, ze jest obiektywnie dobre, możesz go tylko do tego dobra przekonać, ale spokojem i argumentacja jaka do niego przemówi ( przy założeniu , ze nie jest uzależniony od substancji od jakiej starasz sie go odwieść) czyli trzeba nauczyć sie spokojnie rozmawiać bez względu na odbiór tego co mówisz.
Kłotnia nie jest komunikacją tylko agresją i nie pozwala na przejrzyste przekazanie komunikatu, gdyż interlokutor na krzyk zamyka się i nie słucha juz tego co mówisz, skupia sie tylko na oddaniu ciosu słowem lub umyka w siebie i nie odbiera treści wyrazanych przez Ciebie.

Anonymous - 2014-06-05, 10:41

Ja bardzo dobrze Cię rozumiem - poczytaj moje wpisy na wątku "pomóżcie". Jestem mężatką od prawie 5 lat i prawie cały czas naszego małżeństwa toczę z mężem wieczne spory o to, że poświęca mi za mało czasu, że ten czas nie jest efektywny bo wspólne zakupy to trochę nijaki czas i że dla niego na pierwszym miejscu są koledzy i spotkania z nimi, to dopiero daje mu radość a czas z żoną to jakiś przykry obowiązek.
MOże nie jest tak kompletnie fatalnie jak u Ciebie bo jednak zgadza się łaskawie ze mną wyjść czy wyjechać ale tylko wtedy gdy ja wystąpię z inicjatywą i radości jakiejś z tego to ja w jego oczach nie widzę w odróżnieniu od błysku jaki ma gdy leci do kolegi.
I rady dla Ciebie nie mam - my właśnie stoimy na krawędzi rozstania.
Najczęstszą radą z jaką możesz się spotkać w takich sytuacjach jest aby zająć się sobą. Mieć swoje grono znajomych, przyjaciół, swoje zainteresowania i realizać się generalnie poza małżeństwem. Oczywiście każdy ma prawo mieć jakiś swój świat bo małżeństwo to nie obóz pracy przymusowej i nie każda potrzeba musi być realizowana w małżeństwie wspólnie ale jednak jakieś proporcje muszą być zachowane. A zastosowanie się do przedstawionej powyżej rady może mieć niestety ale dwa, a właściwie trzy skutki - pierwszy to jest taki, że mąż rzeczywiście zauważy, że jednak żony mu trochę brak i zapragnie robić z Tobą . Ten skutek jest pożądany. Drugi skutek jest jednak taki, że mąż odbierze takie zachowanie jako olewanie swojej osoby ( bo osobnicy tacy jak Twój i mój mąż to bardzo często skrajni egocentrycy pozbawieni empatii ) co go bardzo mocno dotknie i zamiast spróbować przemyśleć swoje postępowanie i coś w nim zmienić nabierze takiego do Ciebie żalu że bedzie chciał się rozstać ( co obawiam się stało się udziałem mojego męża ). A trzeci możliwy skutek jest taki, że męzowi będzie w takim układzie bardzo dobrze, Tobie mimo wszystko będzie trochę lepiej bo czas sobie możesz fajnie organizować i bez męża, aczkolwiek niedosyt pozostanie i będziecie tak tkwić w związku o temperaturze co najwyżej letniej, żyjąc niby razem ale osobno

Anonymous - 2014-06-05, 10:51

julita165 napisał/a:

Najczęstszą radą z jaką możesz się spotkać w takich sytuacjach jest aby zająć się sobą. Mieć swoje grono znajomych, przyjaciół, swoje zainteresowania i realizać się generalnie poza małżeństwem


pytanie, jaki sens ma ta rada i do czego doprowadzi małżeństwo??
Nie do końca rozumiem Julita czy cytujesz, czy sama to twierdzisz.

Też byłam w takim miejscu. Do czego to doprowadziło - do rozpadu. Co prawda rozpad daje możliwość odbudowania od początku w lepszej wersji, ale jednak nie da się uznać rozpadu za sukces.

Proponuję przesłuchać nagrania dotyczące małżeństwa i jego sensu, dostępne tu na forum albo po prostu na yt. Pulikowski, x. Pawlukiewicz, p. Wanda Półtawska, i p. Guzewicz, także jego nagrania z tegorocznej konferencji w Konstancinie.
I dopiero potem zastanowić się nad tym co i jak robić.

Anonymous - 2014-06-05, 11:37

Agisz,
Bardzo się ciesze, gdy pojawia się ktoś nowy, kto ma ogromną szansę zdazyć jeszcze oszczędzić sobie tak poważnego kryzysu, że nie wiadomo jak sie z niego pozbierać...kryzys jest, oddalenie jest, ale wszystko sie jeszcze może zmienić, czego dowodem są świadectwa, w tym także moje. Niektórzy zaliczają bandę, inni z niej okrutnie wypadają zderzając się krzesełkami, a wy dopiero rozpędzeni jedziecie nieuchronnie w jej stronę, a Ty jesteś tą która podjęła decyzję, że chce się zatrzymać i zmienić kierunek wspólnej jazdy, aby nie dopuścić do zderzenia.
Ale prędkość jest dość duża i trzeba ostrożnie. Najlepiej zacząć od hamowania siebie, bo tylko tak można spowodować zahamowanie jadącej z nami osoby.
Sama już widzisz swoje błędy, to dużo znaczy, czy próbowałaś o tym na spokojnie z mężem porozmawiać, w sensie czy powiedziałaś mu, że wiesz, że go kontrolujesz, że mu zabraniasz, ....tu inne... ale tak naprawdę nie chcesz tego i jest Ci przykro. Jeśli uda Ci się skupić na uczuciach (może napisz list), nie obwinianiu i pretensjach, masz dużą szansę, że będzie chciał nawiązać dialog, okaż dużo skruchy i żalu, nawet jeśli czujesz złość i frustrację, niech mąż poczuje, że Twoje serce cierpi, ale cierpi też bo rani i jest ranione, a nie chce. Czas na wyrażenie własnych żali odnośnie zachowania pojawi sie potem, gdy nawiążecie dialog, a więc oboje będziecie chcieli siebie słuchać z uczuciem i współczuciem.
Dla mnie kluczową do zmiany postawy była konferencja ojca Szustaka o Miłości, szmaragdzie i krokodylu...;) do dziś z mężem oboje to wspominamy i wracamy do niej.

Anonymous - 2014-06-05, 12:42
Temat postu: Re: Miotam się strasznie
Agisz napisał/a:
Najczęściej kłóciliśmy sie o...alkohol. Nie podobało mi sie podejscie męża w tych kwestiach, że lubi piwo i szukła okazji i kilka razy mnie okłamał, że nie pił a potem okazywało się, że jednak pił. A tłumaczył się, że kłamał bo bał sie mi przynać i konsekwencji w postaci mojego gniewu i np nie odzywania sie 3 dni.


Dlaczego to, że mąż lubi piwo jest takim problemem?
Poważnie potrafisz nie odzywać się 3 dni bo mąż pił piwo? :shock:

Anonymous - 2014-06-05, 13:12

Nie sądzę żeby na tę chwilę stawianie sprawy na ostrzu noża rozwiązało sprawę.
Nie dziwię się wcale Twojej frustracji z powodu zaistniałej sytuacji.Wygląda na to,że mąż dośc mocno oddalił sie od Ciebie lub też mniej lub bardziej zawsze tak było tylko tego nie dostrzegałaś.
Krzyki na męża spowodują tylko jego szybsze uciekanie od Ciebie.A Twoim celem nie jest większe oddalenie tylko powrót,prawda?

Jestes w trudnym punkcie,gdzie Twój mąz woli spędzać czas z kolegami niż z Tobą,ale da się z tego wyjść. Szansa jest. Tylko nie krzykami,kontrolowaniem i pretensjami.

A tym bardziej straszenie rozwodem jest nieefektywne. Bo czy prowokowanie dramatu ,którym niewątpliwie jest rozwód lub postraszenie żeby on sie poprawił jakkolwiek Waszą sytuację zmieniło?
Musiałas juz wielokrotnie przez minione lata używac tego oręża skoro na meza to juz nie działa. Uodpornił się po prostu.

Powinnas podejśc do sprawy mądrzej :nie naciskać ale zrobic cos żeby on sam zapragnał spędzic z toba ten czas.
Mimo tego,że pewnie słusznie mu się te wszystkie pretensje należą to pozostają w jego mniemaniu męczącym kazaniem od którego ucieka. A przy okazji od Ciebie.

Dobrze się zastanów czy maz nie jest alkoholikiem. Jeśli nie jest i boisz się że takie częste picie do alkoholizmu może doprowadzić nie taką metodą do niego możesz dotrzeć.

Najpierw spróbuj się wyciszyć,nie krytykować.Jeśli słowa męża Cie ponizają w jakikolwiek sposób oczywiście nie wahaj się obronić ale TYLKO SPOKOJNYM I STANOWCZYM GŁOSEM.

W codziennym życiu przestaw się z wersji wiecznie narzekającej żony na atrakcyjną,usmiechniętą,pewna siebie kobietę,w której się zakochał.
To na pewno boli takie lekceważenie i wypady z kumplami.Przeżyłam, wiem.
Potrzebujesz zainteresowac sobą męża.I może Ty Julito tez spróbuj.

W końcu nic dziewczyny nie tracicie :-)

Anonymous - 2014-06-05, 17:11

Wszyscy macie rację. Ja nie gniewam sie na męża 3 dni bo wypil piwo, tylko dlatego że okłamał mnie ze nie wypił a tymczasem wypił i to kilka. Maż nie pije czesto ale widać, że alkohol lubi i jakbym temat odpuściła to obawiam się, że byłoby czesto i dużo a potem kto wie. Przed slubem umówiliśmy się, że w kwestii alkoholu ja bedę decydowac. On taki był zakochany i za mną, że zgodził się. Niestety teraz coraz bardziej się wymiguje z tego a doszło to, że nie chce spędzać ze mną czasu w sposób relaksacyjny tylko jak wyjscia i wyjazdy to z kolegami. Może przesadzam, ale w ciągu roku jest 5-6 takich wyjść plus imprezy okolicznościowe u rodziny i chciał w ciągu roku 3 razy wyjezdzać na wyjazdy integracyjne z pracy. No boli mnie to bardzo bo w tej kwestii jestem całkowicie odrzucona. Tzn ja tylko w domu ew rodzina. mam poczucie, że on się mnie wstydzi albo może ukrywa , że ma żonę ( podobno nie bo jak miałam operację to jakaś koleżanka z pracy pisała mu smsa jak tam żona). O tą koleżankę też chodzi. Jest jedna babaa 20 chłopów i ona wszedzie z nimi na te imprezy chodzi. Mąz ma sporo połączeń w komóre od niej w ciągu dnia i mówi że ona jest jakims tam koordynatorem i jak jest gdzies na wybiegu (mąż jest informatykiem i lata z instalacjami) toona dzwoni. Faktycznie niegdy męża nie przyłapałam, żeby do niego dzwoniła poza pracą. No raz nakryłam go jak skasował smsa od niej. Tp powiedział ,że pisała o imprezie ( jaka zaradna imprezy tez koordynuje) na którą on nie miał zamiaru iśc i bał się mnie jak ja zareaguję jak zobaczę od niej smsa z info o imprezie. No nie wiem jak dla mnie naciągane to wszystko. Poza tym jednym razem więcej wpadek nie bylo. Mąż telefonu nie chowa jak rozmawia to nie wychodzi i nie ukrywa się. Nie ma spóźnien z pracy i dziwnych manewrów nie zaobserwowałam. Nawet jak dzwoni telefon jesgo albo sms to pyta sie mnie kto dzwoni albo kto pisze jak jestem przy jego komórce a on w innym pokoju. Więc jest czysty albo mega sprytny. Co do alkoholu w rodzinie to chyba jego ojciec nie był pozytywna postacią ale nic nie wiem bo mąża jak pytam to wymiguje się, teścioewj opowieści zbywa , że lubi podkoloryzować i faktycznie nie jest szczera osobą. o czym przekonałam się także dziś. Natomiast za czasu jak męża nie znałam jego kolega który był tez moim kolega powiedział mi , że takiego zna fajengo chłopaka tylko szkoda go bo wpadł w złe towarzystwo. No niestety byłam juz uczulona później, tym bardziej, że mnie okłamał w tej sprawie kilka razy a i przyjechła do mnie po szklance wina i wypierał się , że nic nie pił a ewidętnie czuc było od niego. No potem się mi podporządkowal i w miarę jest tak do dzis tylko ja sie boje że onzacznie a on ma dość jak on to mowi, że robię z niego alkoholika i buntuje się. Wykrzyczał mi, ze jestem upierdliwa i złośliwa i że nie bedę po nim jezdzić czyli chyba wydzielac czy kontrolować ilości wypitego alkoholu. Pozatym ma pretensję, ze tepię go w domu o porządek. faktycznie proszę, żeby sprzątał po sobie ale sprzątnie na odwal i mnie to tak wkurza bo czuję sie lekceważona. jak proszę żeny coś zrobił to praiw zawsze jest odpowiedz zaraz i to zaraz to nieskonczoność !

Dziś sytuacja jeszcze gorsza. Popełniłam błąd największy. W tej swoijej naiwności zwróciłam się po wsparcie do tesciowej. A ta na początku moją stronę wzięła ale po rozmowie z synem jak wysłuchała jaka ja jędza to zmieniła front. Więc dzis uszłyszałam, że ona chora i słaba i że powinniśmy między soba ta sprawę załatwić. A ja do niej że po wsparcie dzwonię i jeseli mąz faktycznie nie chce pić w tych górach tylko zwiedzać to dlaczego broni mi jechąc. A ta do mnie: " dziękuję do widzenia, skoń z tym alkoholizmem !". Przed ślubem sAMA MOWIŁ DO MOJEJMAMY, ŻE MĄŻ JĄ KŁAMAŁ, ŻE IDZIE DO kOŚCIOŁA A TYM CZASEM POLAZŁ Z KOLEGAMI DO BARU PIĆ. Maz jak pytałam o to to mowił , że matka go pomawia, zmysla i kłamie. O to samo teraz oskarza mnie. Ja już naprawde nie mam siły. Mało tego tesciowa zrobiła afere, zadzwiniła z histerią do swojego młodszego syna i płaczem , że ja wydzwaniam do niej i wśckiekam się. Ten do mnie, że co to u nas się dzieje, żenym do tesciowej nie wydzwaniała bo swoje sprawy sami powinniśy i że ona chora słaba i że przeżywa. Moja noga w tamtej rodzinie juz nie postanie a na pewno nie u tesciowej.

Mąż wrócił z pracy otworzył drzwi do pokoju zobaczył mnie i wyszedł. Ot tak to wygląda.

Anonymous - 2014-06-05, 17:16

julita 165 czytałam Twój wątek i miałam wrażenie, że mamy jednego męża.
Anonymous - 2014-06-05, 17:22

Teraz ja czuję się obrażona, bo on mnie zwymyślał od nienormalnych i chorych psychicznie. Ja wyraziłm stanowczo spokojnie i grzecznie swoje stanowisko a on krzykiem i obrażaniem. I tak milczymy od niedzieli. I mam to wytzrymać, czy znowu rozmowe zaczynać i narażać się na poniżenie i odrzucenie. Nie wiem. Czy przesadzam? Macie tyle przykładów i doświadczenia, że może coś poradzicie mądrego. A co wogóle myslicie o takich spotkaniach pracowych na piwo i wyjazdach ? Bo ja rozmawiałam z koleżanką i oni zawsze byli dla mnie wzorowym małżenstwem okazało się, że wszyscy albo większośc chłopów skoczyłoby w ogień za spotkaniami męskimi i wyjazdami a jej mąż taki religijny z zasadami a tez potrafi wrócic nabąbiony ze spotkania które miało trwać krócej a wyszło 8 godzin.

Jeżeli nie mam racji to sprowadzcie mnie na ziemię.

Anonymous - 2014-06-05, 19:36

Jeśli chodzi o te solo wyjścia to nie jest tak, że jest jakaś złota norma np. 5 w roku to ok a 6 to już be. Tego zresztą nie da się z góry ustalić bo róznie się sytuacja rozwija. To nawet moim zdaniem w ogóle nie jest kwestia solo wyjść tylko proporcji i poziomu zaagażowania w życie wspólne i to osobno. To nie może być tak zachwiane, że jedna ze stron jest pokrzywdzona, czuje się zaniedbywana. Jeśli czas wspólny spędzalibyści bardziej satysfakcjonująco dla Ciebie to pewnie te wyjścia nie byłyby takim problemem.
Warto spojrzeć na siebie krytycznie bo kobiety mają tendencję do przesadzania.
Ale z drugiej strony taka zupełna swoboda w związku i dowolna ilość czasu spędzana osobno też może nie być dobra bo nawet jeśli z pozoru żadnej ze stron nie wadzi to może doprowadzić do sytuacji, że nic was nie będzie łączyć. Z moich obserwacji wynika, że jednak najlepsze są te małżeństwa, które mają jakieś wspólne zainteresowania, pasje, cokolwiek co lubią robić tylko razem.
W moim wypadku było tak, że tych wyjść ( aczkolwiek nigdzie sam nie wyjeżdżał ) było ok 15-20 w roku co jak dla mnie było n ie do przyjęcia biorąc pod uwagę zajęcie męża i wynikający stąd fakt, że mieliśmy dla siebie tylko weekendy. Ponieważ w roku są 52 tygodnie to oznaczało, że wychodzi sobie sam na pół soboty po czym pół niedzieli odsypia przez 1/2-1/3 weekendów.
Odkąd się przeprowadziliśmy w październiku wyszedł sam co prawda tylko 3 lub 4 razy ale jest jeszcze gorzej przez tego sąsiada, o którym pisałam.
P.S.
I ja też myslę, że chodzi w pewnej mierze o alko. Ja wojującą abstynentką nie jestem. szczerze przyznam, że wino bardzo lubię, nawet uważam się za znawcę ale jednak odkąd mamy dziecko to nigdy się nie upijam, najwyżej mi w głowie zaszumi a mąż niestety ale w sobotni weekend to chyba lubi upić się najczęściej w trupa a we mnie nie ma kompana bo piję tylko wino więc ciężko zaachowywać tempo toastów, bo się kontroluję i np. o północy robię capstrzyk bo wiem że synek wstanie o 7 a ja nie mam siły na zarywanie nocy.

Anonymous - 2014-06-05, 23:20

Tak jutlitko masz racje tu chodzi o proporcje i poczucie zaniedbywania. Bo myśle, że gdybym była syta to co najwyzej pomarudziłabym zeby nie pił piwska a tak niech jedzie sam i tyle. A tu armagedom jego rodzina i pół wsi zaangażowane przez moją teściową co to pokazała jaką ma klasę. Wspólne pasje to super pomysł. Ale jak mąż egoista i patrzy zeby zona naginała na rowerze tak jak on mimo ze duzo słabsza i ironia sączy sie z tego powody to przestałam jeździć. Co by nie było ja mam sie dopasowac choćby nie wiem co. No to już nie ma wspólnych pasji.
Anonymous - 2014-06-06, 09:16

Agisz napisał/a:
Wszyscy macie rację. Ja nie gniewam sie na męża 3 dni bo wypil piwo, tylko dlatego że okłamał mnie ze nie wypił a tymczasem wypił i to kilka.


wcześniej pisałaś, że mąż skłamał, bo bał się, że będzie 3 dni dąsów.
Bał się bo miał takie doświadczenia?
Uważasz, że 3 dni nieodzywania się jest ok?


Cytat:
Maż nie pije czesto ale widać, że alkohol lubi i jakbym temat odpuściła to obawiam się, że byłoby czesto i dużo a potem kto wie. Przed slubem umówiliśmy się, że w kwestii alkoholu ja bedę decydowac.


Większość mężczyzn w tym kraju lubi alkohol. W lubieniu nie ma nic złego. Problem jest jak jest nadużywanie. Ale tutaj jak piszesz go nie ma.
Masz jakieś podstawy poza "kto wie" żeby tak nie ufać mężowi? Dlaczego już przed ślubem musiałaś to ustalać? Co to w ogóle znaczy "ja będę decydować"? Dlaczego chcesz decydować o innym człowieku? Zakazami nic nie zrobisz.


Cytat:
doszło to, że nie chce spędzać ze mną czasu w sposób relaksacyjny tylko jak wyjscia i wyjazdy to z kolegami. Może przesadzam, ale w ciągu roku jest 5-6 takich wyjść plus imprezy okolicznościowe u rodziny i chciał w ciągu roku 3 razy wyjezdzać na wyjazdy integracyjne z pracy.


5-6 wyjść w ciągu roku to śmiesznie mało. Średnio jedno wyjścia na ponad 2 miesiące.
Jest o co kopię kruszyć?


Cytat:
No boli mnie to bardzo bo w tej kwestii jestem całkowicie odrzucona.


Hmn, a nie ma trochę powodów? 3 dni dąsów bo wypił kilka piw z kolegami, podejrzenia, zakazy, brak zaufania. Nie wygląda to dobrze.


Cytat:
Tzn ja tylko w domu ew rodzina. mam poczucie, że on się mnie wstydzi albo może ukrywa , że ma żonę ( podobno nie bo jak miałam operację to jakaś koleżanka z pracy pisała mu smsa jak tam żona).


Czyli nie ukrywa, że ma żonę.


Cytat:
O tą koleżankę też chodzi. Jest jedna babaa 20 chłopów i ona wszedzie z nimi na te imprezy chodzi.


prawdopodobieństwo, że ta baba nie ma chłopa 1/2. 1 baba na 20 chłopów - szansa, że na Twojego padnie 1/20. Razem 1/40 czyli 2.5%.
Ale procenty idą mocno w górę jeśli mąż źle czuje się w domu, w końcu może zacząć szukać tego czego nie ma w domu.

Cytat:
Mąz ma sporo połączeń w komóre od niej w ciągu dnia i mówi że ona jest jakims tam koordynatorem i jak jest gdzies na wybiegu (mąż jest informatykiem i lata z instalacjami) toona dzwoni. Faktycznie niegdy męża nie przyłapałam, żeby do niego dzwoniła poza pracą.


Nie przyłapałaś, nie masz racjonalnych powodów, ale masz problem.
Podobnie jak z alkoholem.
W takiej atmosferze nie da się żyć.


Cytat:
No potem się mi podporządkowal i w miarę jest tak do dzis tylko ja sie boje że onzacznie a on ma dość jak on to mowi, że robię z niego alkoholika i buntuje się.


Może to tylko nieszczęśliwy dobór słów, ale "podporządkował" brzmi przerażająco.
Dziwisz się, że się buntuje?


Cytat:
faktycznie proszę, żeby sprzątał po sobie ale sprzątnie na odwal i mnie to tak wkurza bo czuję sie lekceważona. jak proszę żeny coś zrobił to praiw zawsze jest odpowiedz zaraz i to zaraz to nieskonczoność !


Nie każdy znajduje taką przyjemność w sprzątaniu, żeby nie robić tego "na odwal".


Cytat:
W tej swoijej naiwności zwróciłam się po wsparcie do tesciowej. A ta na początku moją stronę wzięła ale po rozmowie z synem jak wysłuchała jaka ja jędza to zmieniła front. Więc dzis uszłyszałam, że ona chora i słaba i że powinniśmy między soba ta sprawę załatwić.


Teściowa ma rację.

Cytat:
Moja noga w tamtej rodzinie juz nie postanie a na pewno nie u tesciowej.


Masz duży problem ze sobą.

Anonymous - 2014-06-06, 09:26

macko napisał/a:
Cytat:
W tej swoijej naiwności zwróciłam się po wsparcie do tesciowej. A ta na początku moją stronę wzięła ale po rozmowie z synem jak wysłuchała jaka ja jędza to zmieniła front. Więc dzis uszłyszałam, że ona chora i słaba i że powinniśmy między soba ta sprawę załatwić.


Teściowa ma rację.
kiedy myśmy mieli kryzys początku małżeństwa moja teściowa powiedziała bardzo podobnie - w sumie, że jesteśmy małżeństwem i mamy sami rozwiązywać swoje problemy. Mądre !
Nie lubimy jak się nam ktoś wtrąca w nasze sprawy, a to są nasze sprawy, prawda?

macko napisał/a:
Masz duży problem ze sobą.
macko, zbyt ostra ocena, moim zdaniem.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group