To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Do uratowania?

Anonymous - 2014-06-12, 21:34

Nowy,
Nie spodziewaj sie niczego. Zadanie wykonałeś, dałeś sam sobie szansę wyrazić swoje uczucia. Teraz zacznij żyć, pracuj nas sobą, zmieniaj to co uważasz, że trzeba. Czasami trzeba wielu dni, a czasami lat, a czasami chwil. Tego nikt nie wie, więc nie zadręczaj się. Tego zmienić nie możesz, zrobiłeś co mogłeś.

Anonymous - 2014-06-13, 12:02

Masz rację. Generalnie nie spodziewałem się niczego konkretnego odnośnie samego listu. Po prostu tak ogólnie odpisać, że dotarł, odebrałam. Poczułem się po prostu potraktowany jak zbędny śmieć. Ale tego i tak przede mną pewnie jeszcze więcej ;)
Tak jak napisałaś, swoje zrobiłem i to jest najważniejsze. Reszta już nie w moich rękach.

Anonymous - 2014-06-13, 13:46

nowy, przyłączam się do zdania Samboi. Zrobiłeś co mogłeś. Czy zadziała i jak zadziała....

Mi się wydawało, że do mojego męża nic nie trafia. A jednak... Usłyszałam w sądzie, na mediacjach "Małgosia do mnie rękę wyciągała ".

Anonymous - 2014-06-14, 21:42

Macie jak zawsze racje. Ale dzisiaj mam maly kryzys. Taki gorszy wieczór. Zwyczajnie mi Jej brakuje. Bardzo Ją kocham...
Anonymous - 2014-06-14, 23:37

Nowy, to ja się pomodlę za ciebie i twoje małżeństwo.
Anonymous - 2014-07-04, 00:34

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie modlitwą i słowem. Narazie nic nowego, dobrego nie słychać. Tylko małe drobne "ciosy". A to się dowiem czegoś przykrego zwiazanego z Żoną, a to mnie negatywne myśli najdą. Z drugiej strony ciągle cisza. Wiem, że list nie jest przeczytany, podobno ze strachu. Nie wiem przed czym, skoro dostaję (od bliskich) drobne sygnaly o przekonaniu co do decyzji.Jednak staram się to rozumieć i być cierpliwym, to Jej decyzja i ma takie prawo. Przyznam jest mi trudno ostatnio. Nałożyły się też zwyczajne problemy życia i mam trochę gorszy czas. Z prośbą o wsparcie i pozdrowieniami - Nowy.
Anonymous - 2014-07-04, 09:04

Nowy,
Ten list już działa...jest i czyni w głowie emocje, stan niewygody, bo jest tam w nim zawarte, to co napisałeś...skoro jest obawa, to są jakies uczucia, inaczej wylądował by w kuble od razu. Mówiąc o uczuciach, mówię o ich istnieniu, ale kto wie jakie. Bardzo dobrze sobie radzisz, chciałabym mieć taką siłę i spokój. Nikt nie wymaga do Ciebie byś był supermenem, każdy ma prawo do chwili słabości, jesteśmy ludźmi i czasem jest nam po prostu ciężko. Może to mało oryginalne, ale wtedy gdy jest nam najciężej, sięgajmy po siłę z miejsc, gdzie byśmy się ich nie spodziewali. Zmiana perspektywy też pomaga, ot choćby nie ważne czego chwilowo nie ma, ważne co jest...i tu wymieniać aż zapełni sie lista i Bogu dziękować za to.

Anonymous - 2014-07-04, 11:01

Samboja, masz oczywiście rację! Trochę inaczej na to patrzyłem, bo dostałem przez te dwa tygodnie, kilka takich drobnych szpilek w serducho. Ja teraz mocno realizuje siebie. W wielu dziedzinach życia. Psychicznie buduję sobie grunt pod nogami, coraz lepiej po nim stąpam. Jednak wiem, że właśnie takie szpile albo po prostu gorszy dzień, powodują, że trochę sypie mi się to co zbudowałem. I kilka dni zajmuje mi uspokojenie siebie, myśli. Bo nie jestem suupermanem ale mogę być zwykłym mężem, który po prostu chce dotrzymać przysięgi. Niektórzy znajomi się dziwią, że ciągle nie odpuszczam. Inni znowu, że to na pewno nie ma już sensu. A ja dziwie się im, czy naprawdę myślą, że na moim miejscu nie mieli by podobnie. Czy to takie czasy, że "psujące się rzeczy" wyrzucamy, zamiast je naprawiać? Ale... faktycznie mam za co dziękować bo na szczęście odkryłem, że mam prawdziwych przyjaciół! Mam w nich ogromne wsparcie, zrozumienie, pomoc. Odkrywam też nowe pasje. Czasem też się śmieję tak pół żartem, pół serio, że teraz to dopiero sobie narobiłem, bo po lekturze między innymi tego forum, sporej ilości myślenia, rozmowach z ludźmi pokochałem Żonę jeszcze bardziej i dojrzalej. Szkoda, że za dwoje ;-) !
Anonymous - 2014-07-04, 15:15

Może tej miłości wystarczy na dwoje, kto wie :) Fajnie, jest sie tak przebudzić po latach. Jeden z ojców zakonników mówił, że w obecnych czasach, takich ludzi, którzy dochowują wierności przysiędze określa się mianem głupków, bo przecież co za problem ułozyć sobie życie na nowo z kimś innym...i że taka postawa jest niewygodna, bo prowokuje do myślenia. A ludzie nie lubią myśleć, a już na pewno nie ograniczać swoje prawo do szczęścia...oczywiście generalizuje :) ale to smutne, że tak jest. To wielki wysiłek i wielka praca i wielka wiara z Twojej strony i wielki szacunek dla Ciebie, Twoja postawa pokrzepia serca. Ja jestem jakieś 10 km za Tobą w tym peletonie...:( no ale biegne, nie? :)
Anonymous - 2014-07-04, 16:36

Właśnie, takie mam czasem wrażenie. Jakby myślą, co za głupek, przecież nic z tego nie będzie a on dalej. Ostatnio nawet spotkałem wspólnych znajomych. I słyszę -cześć i jak pozbierałeś się już? Co u Ciebie słychać, gdzie teraz mieszkasz. Trochę mnie zatkało. Tak jakby to było takie normalne. Po co się starać, po co próbować coś naprawiać.
Nawet podchodząc świecko do przysięgi. To nie są słowa rzucane na wiatr. To jest odpowiedzialność za drugą osobę. I moim zdaniem warto chociaż spróbować. Ja tego nie dostałem. Może kiedyś dostanę, może nie. Ale na ten moment, Żona nie dała małżeństwu szansy, nie dała mi nawet szczerej rozmowy. Modlę się o nią i martwię bo czuję, że jej też w tej sytuacji nie jest lekko.

Co do zaś peletonu. Bywa lepiej, bywa gorzej. Mi sprawia to czasem wiele bólu. Ale z jednego powodu jest łatwo. Kocham Ją. Jak mógłbym układać życie z kimś innym, kochając Żonę, przysięgając jej to co obiecywałem. Może mi jest łatwiej, bo jeszcze nie usłyszałem wielu przykrych słów. Nie było mocnych ataków w moją stronę. Nie widziałem papierów rozwodowych. Dostaje co jakiś czas ciosy ale jakoś czytając co Wy przechodzicie u mnie to wydaje się być lekką amunicją. Ale czuję też, że Ktoś nade mną czuwa i daje odpoczynek od złych myśli, jak ich się dużo nazbiera.
Trzymam za Ciebie kciuki i wspominam o wszystkich małżeństwach w kryzysie podczas modlitwy.

Anonymous - 2014-07-04, 16:57

nowy napisał/a:

Ostatnio nawet spotkałem wspólnych znajomych. I słyszę -cześć i jak pozbierałeś się już? Co u Ciebie słychać, gdzie teraz mieszkasz.


Nowy, co Cie w tym zatkało, że ludzie których znasz spytali (pewnie z troską ) o Ciebie?

Anonymous - 2014-07-04, 18:12

grzegorz_ napisał/a:
nowy napisał/a:

Ostatnio nawet spotkałem wspólnych znajomych. I słyszę -cześć i jak pozbierałeś się już? Co u Ciebie słychać, gdzie teraz mieszkasz.


Nowy, co Cie w tym zatkało, że ludzie których znasz spytali (pewnie z troską ) o Ciebie?



przecież wyjaśnił w tym samym poście,po co mącisz i prowokujesz?Nowy napisał wyraźnie,o co mu chodzi,o podejście ludzi do związków,małżeństw,że coś zepsutego trzeba wywalić,anie naprawiać.....jakby więcej ludzi miało takie poglądy na małżeństwo,rodzinę jak Nowy,to kto wie,jakby to wyglądało,sposób życia jest przekazywany z ojca na syna,z matki na córkę i dalej się to kręci na kolejne pokolenia....słusznie go zatkało,mnie też zatyka,że ludzie talk łatwo przechodzą ze złem do porzadku dziennego.....takie to "normalne"...........

Anonymous - 2014-07-04, 22:18

Grzegorz, pisząc czasem trudno coś dobrze ująć słowa. Bliscy faktycznie pytaja z troską, której oczywiście nie wymagam, ale jest mi miło gdy czuje, że się martwią o małżeństwo , chcą pomóc itp. Ale w tym wypadku chodziło mi o raczej takie pytanie z ciut inna intencją. Tam czuło się właśnie to co napisałem wcześniej, to co powtórzył też Krasnobar. Jakby sprawa była w 100% naturalna, że to nic złego, że takie sytuacje są tak normalne jak to, że rano świeci słońce. A generalnie ja powinienem już dawno zebrać się do kupy, mieć nową panne i hulaj dusza. Dotknęło mnie to zwyczajnie. Nie wymagam troski, ale w drugą stronę sytuacje też nie są miłe.
Anonymous - 2014-07-04, 23:29

nowy napisał/a:
Jakby sprawa była w 100% naturalna, że to nic złego, że takie sytuacje są tak normalne jak to, że rano świeci słońce

Znam to z autopsji, pierwszy okres szczyciłem się że ja czekam wiernie na żonę, dziś milcze i jestem. Takie dogryzki są uciążliwe i bolą więc lepiej malo mówić . Takie mówienie jest niewygodne , bo przecież większość naszych kolegów tez ma ciężko i nieraz słyszy się że "ja bym ta moją pogonił , bo mnie denerwuje".
Wtedy zadaję pytanie czy serio chcą sie zamienić?
Ostatnio nawet się nie odzywam jak idzie o jakieś laseczki.
Jest fajna reklama pewnego banku: "albo snujemy, albo realizujemy" Więc ja realizuje odbudowę mojego starego dobrego małżeństwa, a kumple dalej snują.
Wolisz byc z tymi co snują ,czy realizują?????



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group