To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jestem tu nowa

Anonymous - 2014-05-31, 00:08
Temat postu: jestem tu nowa
witam wszystkich!
tak jak napisałam jestem tu nowa i trochę nie umiem się odnaleźć. wszyscy piszecie o dużych doświadczeniach wiary i życiowych.
ja tak nie umiem:(

napiszę od początku.
jestem od 7 lat mężatką. myślałam do pewnego czasu że szczęśliwą ale jak się okazało że nie.
mam dwie wspaniałe córki.
w młodości( tzn. przed ślubem byłam bardzo blisko Boga), chodziłam na piesze pielgrzymki do Częstochowy, byłam w grupie młodzieży która służyła na każdej Mszy Św. Bóg i Kościół był dla mnie na pierwszym miejscu. Po ślubie po pewnym czasie się to wszystko zmieniło się, zaczęłam coraz miej chodzić do Kościoła a nawet wogóle. z mężem wszystko planowaliśmy praca, dom, obowiązki. było mi bardzo ciężko bo musiałam wszystko sama robić w domu z niewielką pomocą męża(chodzi o obowiązki domowe). ale jakoś dawałam radę. przez ten czas wszystko zmieniło swoje miejsce na pierwszym miejscu stanął mój mąż, później dzieci a dopiero Bóg.

dostawałam sygnały od Boga "zawróć" ale ja ich nie postrzegałam.

po przeczytaniu książki pani Anny Jedynej, zrozumiałam co tak na prawdę się działo i dzieje do tej pory(śmierć taty, poważna choroba córki).
Mąż się wyprowadziło 2 miesiące temu. czuje się zraniony przeze mnie (nie zdradziłam go), a ja czuję się zraniona przez niego(sprawy dogadywania się, zaczeliśmy się nie rozumieć).
zaczełam terapię u psychologa, podnoszę się jakoś. w sercu przebaczyłam mu bo wciąż go kocham.

ale wiem że wszystko co się dzieje i działo to Bóg nad tym czuwa.
staram się wrocić do Pana i postawić na pierwszym miejscu ale nie jest to łatwe. ale wierze że się uda. wierzę że Bóg da mi jeszcze jedną szansę żeby uratować te małżeństwo

pozdrawiam

Anonymous - 2014-05-31, 11:58

Witaj, Ala :-)
Spokojnie, sporo z nas tutaj trafiło na podobnym etapie jak Ty, i wcale nie epatowało wtedy tym "dużym doświadczeniem wiary". To przychodzi z czasem, z pracą własną, z otwarciem się na łaskę - najczęściej stopniowo. Mało jest takich efektów, jak w życiorysie św. Pawła ;-)
I dlatego dobrze że tu jesteś, bo jest to genialne miejsce dla kryzysowców na to co powyżej: pracę własną, danie czasowi czasu, i na otwarcie się na łaskę Boga.
Korzystaj z tej kopalni wiedzy jaką jest forum, masz np. do odsłuchania wszystkie sycharowskie rekolekcje, a to ładne kilkadziesiąt godzin ;-)
No i wreszcie - jak na zamówienie - właśnie otwiera się Ognisko Sycharowskie w Przasnyszu, skorzystaj ze spotkań w realu, to naprawdę duże wsparcie.

Anonymous - 2014-05-31, 22:21

dziękuje Nirwanna
za słowa otuchy.

Anonymous - 2014-06-01, 14:26

Nirwanna napisał/a:
właśnie otwiera się Ognisko Sycharowskie w Przasnyszu,

ognisko już otwarte a ja jestem do twojej dyspozycji. Podpisuję się pod tym co napisała Nirwana rozgość się tu.......wysłałam Ci namiary na priv. Obejmuję Cię modlitwą :-D

Anonymous - 2014-06-01, 15:50

Ala, przeniosłam Twój wątek z działu Świadectwa do działu Odbudowa, sądzę że tu lepiej pasuje, choć życzę Ci, abyś wkrótce świadectwo odbudowy małżeństwa napisała :-)
Anonymous - 2014-11-17, 21:38

ala1988 napisał/a:
w młodości( tzn. przed ślubem byłam bardzo blisko Boga), chodziłam na piesze pielgrzymki do Częstochowy, byłam w grupie młodzieży która służyła na każdej Mszy Św. Bóg i Kościół był dla mnie na pierwszym miejscu. Po ślubie po pewnym czasie się to wszystko zmieniło się, zaczęłam coraz miej chodzić do Kościoła a nawet wogóle. z mężem wszystko planowaliśmy praca, dom, obowiązki. było mi bardzo ciężko bo musiałam wszystko sama robić w domu z niewielką pomocą męża(chodzi o obowiązki domowe). ale jakoś dawałam radę. przez ten czas wszystko zmieniło swoje miejsce na pierwszym miejscu stanął mój mąż, później dzieci a dopiero Bóg.
;-) witam.Od Boga nikt nikogo nie odciągał...To Twój własny wybór...Myślę,że warto poruszyć temat pielgrzymek,udzielania się w kościele oraz WYJAZDÓW NA REKOLEKCJE ponieważ wszyscy mogli byśmy dowiedzieć się kilku ciekawych "epizodów".Nie rozumiem pisania głupstw..." mi bardzo ciężko bo musiałam wszystko sama robić w domu z niewielką pomocą męża(chodzi o obowiązki domowe). "...kto uczył gotować,zajmować się dzieckiem,pomagał sprzątać i jednocześnie pracował???kto prosił:nie idź do pracy.Wdomu są małe dzieci...możnaby tak długo,ale szkoda...proszę tylko ostatni raz:nie oczerniaj za plecami...pozdrawiam
Anonymous - 2014-11-18, 14:45

ala1988 napisał/a:
przez ten czas wszystko zmieniło swoje miejsce na pierwszym miejscu stanął mój mąż, później dzieci a dopiero Bóg.
dostawałam sygnały od Boga "zawróć" ale ja ich nie postrzegałam.


Trochę bez sensu jest pozycjonowanie, porównywanie co ważniejsze.
Relacja z Bogiem i relacja z małżonkiem są nieporównywalne.
Kawa nie wyklucza herbaty. Rano można się na obudzenie napić kawy, a wieczorem herbaty. To, że małżonek w "sprawach" ziemskich jest najważniejszą osobą jest chyba naturalne, prawda? Jeśli się kogoś kocha to jest on dla nas najważniejszy.
.....
A co do poziomu religijności.
Każdy wiek ma inne wyzwania.
W młodości sporo chłopców jest ministrantami, dziewczyny w scholach,
pielgrzymki, wyjazdy ...
A potem życie niesie inne wyzwania. Nie mniej pobożne, a znacznie ważniejsze moim zdaniem, takie chociażby jak wychowywanie dzieci.

Anonymous - 2014-11-18, 14:58

Oboje ponieśliście klęskę. Tak jak wszyscy tutaj zebrani ze swoimi mężami/żonami.
ala1988
piotr1987

Jeżeli czegoś ważnego się tutaj nauczyłem prócz tego by Boga stawiać na pierwszym miejscu, to tego by nie skupiać się na krzywdach doznanych, a na własnych błędach.

Kiedy odpisałeś Piotrze, wspomniałem pewne kazanie o Adamie i Ewie. Jak Ewa zgrzeszyła, a o przyczynę Bóg zapytał Adama, ten wskazał ją palcem i powiedział "ale to ona dała mi jabłko, to nie ja". I pomyślałem, jak sam często wskazywałem żonę palcem, zamiast jej bronić przed całym światem, choćby i mnie samego oskarżała.
A jak czytałem Alę pomyślałem, jak straszliwe pojęcie musi mieć o mnie moja własna żona. Co mi zarzuca w swojej głowie? Jakie rzeczy ciągle rozpamiętuje? I kiedy ostatnio usłyszałem gniewne "byłam niewolnicą!" To choć początkowo zupełnie odrzuciłem te słowa jako "wyolbrzymione, śmieszne i wypowiedziane w przypływie emocji by mnie zranić" niedawno zacząłem się domyślać o co może chodzić. Całe szczęście "sprawę" w sobie załatwiłem przy okazji ogólnej pracy nad sobą.

Na pewno oboje jesteście fantastycznymi ludźmi. Bo inaczej dlaczego byście stanęli przy ołtarzu? :)
Tylko poraniliście się nawzajem.
Niewybaczone krzywdy, nieprzeproszone winy. A potem rozpamiętywanie.
Rozpamiętywanie takich rzeczy tylko rujnuje, oddala, zniechęca. Za każdym razem jak wspominam coś czym mnie zraniła żona, spada we mnie chęć do walki o nas, zamiast czekać na żonę, zaczynam się cieszyć, że jestem bez niej i jest pewnie wiele więcej smutnych objawów których nie dostrzegam. Wystrzegam się tego.

A kiedy wspominam wspaniałe chwile jakie przeżyłem dzięki niej - buduję się, krzepnę, trwam i pracuję nad sobą z większym zaangażowaniem.

Jak to fantastycznie, że zajrzałeś tutaj Piotrze :-D

Anonymous - 2014-11-19, 10:24

Piotrze
Od kilku lat jestem Sycharowiczką. Bardzo cieszę się, że i Ty tu trafiłeś, może po części dzięki żonie.
Nie odebrałam wątku Ali jako oczernianie. Ona pisała o SWOICH odczuciach. Jako kobieta rozumiem to doskonale. Ale też dzieki Sycharowi nauczyłam się rozumiec męża. Widzisz, małżeństwo jest po to, by się wzajemnie wspierac. czasami jest tak, że jedna osoba potrzebuje tego bardziej i dobrze jest schowac urażoną dumę do kieszeni, a wyjąc empatię.
Broń Boże nie oceniam Cię. Piszę z poziomu kobiet, która pracuje, zajmuje się domem i wychowuje córkę.
Opieka nad dziecmi to duży stres dla kobiety, tym bardziej, że Wy młodzi jesteście. Ja miałam 23 lata, jak urodziłam córkę i dopiero teraz, mając 32 uczę się ją kochac mądrze, dojrzale... A miałam 22 lata jak wyszłam za mąz i szczerze dopiero dzieki Sycharowi uczę się czym jest małżeństwo. Bo kiepską żoną byłam.
Nie wiem, czy dobrze Ci radzę, ale pogadajcie z żoną. Zacznijcie terapię... To Wasza wina, nie jednej osoby. Kluczem do zaczęcia odbudowy jest przyznanie się do SWOICH błędów.
Z doświadczenia znajomych wiem, że żadne małżeństwo nie jest idealne. Ale niszcząc małżeństwo sakramentalne, często sami narażamy się na nieszczęścia. Bóg nie pozwala pluc sobie w twarz bezkarnie. Ciężar małżeństwa, które sami i dobrowolnie zawarliście, jest ciężarem właściwym... A i po każdej burzy przychodzi Słońce. Rozwalając małżeństwo narażamy się na kary doczesne... I to szczera prawda. Skoro taką wybrałeś, bądz wierny żonie swojej młodości. Ona chce, kocha i czeka.... Zaczęła terapię, wiesz jak dużo daje terapia?
Alusia, tryyzmam kciuki. Nikt z nas nie jest idealny, a my, kobiety to mamy wogole powalone w glowie przez emocje. Wiem co pisze... :-P

Anonymous - 2014-11-19, 12:47

"Nikt z nas nie jest idealny, a my, kobiety to mamy wogole powalone w glowie przez emocje. Wiem co pisze... :-P "

nie rozumiem o czym piszesz Monika
emocje, uczucia, myślenie- to wszystko należy do życia
emocjonalne są i kobiety i mężczyźni, przecież to ludzkie

Anonymous - 2014-11-19, 16:09

Bety napisał/a:
"Nikt z nas nie jest idealny, a my, kobiety to mamy wogole powalone w glowie przez emocje. Wiem co pisze... :-P "

Widzisz Bety wszystko jest w porządku, kiedy panujesz nad swoimi emocjami. Ale gdy to one panują nad tobą, robi się i mówi wiele złych i niepotrzebnych rzeczy. Absolutnie nie chciałąm nikogo obrazic... Zarówno ja jak i moje koleżanki i bardzo dużo innych kobiet w moim otoczeniu często mają wielkie problemy z emocjami, które nad nimi przejmują kontrolę. Kiedy zdarza się zapalnik, czyli np stresowa sytuacja wiekszośc reaguje od razu i emocjonalnie. A czasami wystarczy się zatrzymac na chwilę, odetchnąc i zapanowac nad sobą. To niesamowicie trudna sztuka, dopiero się jej uczę. Ale teraz, z całą odpowiedzialnością mogę napisac, że gdyby nie emocje moje czy emocje męża, mój kryzys skończyłby się już dawno i teraz byłabym szczęśliwą żoną. A tak jestem dopiero na początku tej trudnej drogi, choc z Wami już tyle lat. :-D

Anonymous - 2014-11-19, 16:53

nie wiem Monika kogo chcesz reprezentować pisząc "my kobiety mamy ogólnie powalone w głowie przez emocje"

i co ma na celu stwierdzenie : "Zarówno ja jak i moje koleżanki i bardzo dużo innych kobiet w moim otoczeniu często mają wielkie problemy z emocjami, które nad nimi przejmują kontrolę."

moim zdaniem i kobiety i mężczyźni są emocjonalni
i kobiety i mężczyźni czasem nie panują nad emocjami

Anonymous - 2014-11-19, 17:32

Bety napisał/a:
nie wiem Monika kogo chcesz reprezentować pisząc "my kobiety mamy ogólnie powalone w głowie przez emocje"

Bety, mozliwe, że źle się wyraziłam. Na pewno nie chciałam nikogo urazic tym stwierdzeniem. Po prostu bazuję na tym, co mnie otacza.
Zgadzam się, że zarówno kobiety jak i mężczyźni są emocjonalni (pisałam również o moim mężu ;-) ) i wiem, że często to jeden z podstawowych problemów we wzajemnej komunikacji, kiedy już ta komunikacja jest. tak, że przepraszam, jeżeli Cię to uraziło.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group