To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Podjęłam decyzję o rozstaniu

Anonymous - 2014-06-07, 11:18

Lil napisał/a:

Mąż jest ostatnio całkiem przystępny. Ale obawiam się, że to tylko kolejna gra [...]


A nie możesz spróbować do tego inaczej podejść? Nie zakładaj złej woli.
Odpowiedz pozytywnie. Jeśli to nie jest gra, ale próba zmiany a Ty nie odpowiesz?
Przecież chcesz żeby było lepiej.
Jasne, możesz być zawiedziona, ale czy można tak kalkulować? Jak nie spróbujesz, to na pewno nie będzie lepiej, jak spróbujesz to może, więc wybór jest jasny :->
Powodzenia :->

Anonymous - 2014-06-07, 12:00

macko napisał/a:
Jeśli to nie jest gra, ale próba zmiany a Ty nie odpowiesz?


To co się stanie....?

Macko, żeby zmiana miała sens i była trwała, człowiek zmieniający się powinien to robić dla samego siebie. Jeśli robi to dla żony, to każde krzywe jej spojrzenie zabija motywację, i nici ze zmiany. Ja osobiście bym wolała nie brać na siebie takiej odpowiedzialności za czyjąś zmianę. Odpowiadam bowiem wyłącznie za swoją.

Anonymous - 2014-06-07, 13:00

Nirwanna napisał/a:

Macko, żeby zmiana miała sens i była trwała, człowiek zmieniający się powinien to robić dla samego siebie. Jeśli robi to dla żony, to każde krzywe jej spojrzenie zabija motywację, i nici ze zmiany.


Podejście na nie :(
Nie znamy motywacji. Myślę, że jednak robi to dla siebie, ale czy to takie ważne?
A może jednak ważniejsze, że coś się ruszyło? W jaki sposób inaczej można coś naprawić?
Czy nie o to chodziło żeby mąż coś zmienił? Wygląda na to, że próbuje. Znowu źle?
Najlepiej niech dostanie to krzywe spojrzenie na wstępie. Na pewno będzie próbował dalej :(

Cytat:
Ja osobiście bym wolała nie brać na siebie takiej odpowiedzialności za czyjąś zmianę. Odpowiadam bowiem wyłącznie za swoją.


Jakiej odpowiedzialności?
Pozytywna odpowiedź na jakieś próby męża to jest branie odpowiedzialności?
A gdzie odpowiedzialność za małżeństwo?
Ja w swojej naiwności uważam, że trzeba robić wszystko żeby ratować. Chwytać się każdej szansy.

Anonymous - 2014-06-07, 17:28

Macko, tak - ratować, tak - chwytać się każdej szansy. Byle mądrze. Twoje podejście bardziej mi pasuje do małżeństwa po kłótni, a nie po kilkuletnim kryzysie z widmem rozstania. Mi bardziej pasuje "duży emocjonalny dystans z potencjalnym przyjaznym otwarciem się". Z naciskiem na słowo "potencjalny". Ja czytam Lil jako osobę, która przekroczyła pewną granicę wytrzymałości nerwowej, stąd dystans emocjonalny jest jej w tej chwili potrzebny. Również po to, aby realnie ocenić postępowanie męża. I dopiero wtedy - po roztropnym rozeznaniu - otwierać się.

A temat zmiany "pod kogoś", nie dla siebie, znam z autopsji. Czkawką się odbija po pewnym czasie. Widać między innymi po moim statusie, tę czkawkę.

Anonymous - 2014-06-08, 00:14

Tak,dokładnie taka jak pisze Nirwanna.
Jak najbardziej stanowcza miłość. Tylko bez popadania w skrajność, o co bardzo łatwo.Można sie tak rozpędzić w kierunku separacji,że nie dostrzega się już czy mąż coś próbuje zmienić, czy nie.

Anonymous - 2014-06-08, 00:30

Cytat:
Cytat:
macko napisał/a:
Jeśli to nie jest gra, ale próba zmiany a Ty nie odpowiesz?



Cytat:
To co się stanie....?

Macko, żeby zmiana miała sens i była trwała, człowiek zmieniający się powinien to robić dla samego siebie. Jeśli robi to dla żony, to każde krzywe jej spojrzenie zabija motywację, i nici ze zmiany. Ja osobiście bym wolała nie brać na siebie takiej odpowiedzialności za czyjąś zmianę. Odpowiadam bowiem wyłącznie za swoją.

Cytat:

Mi bardziej pasuje "duży emocjonalny dystans z potencjalnym przyjaznym otwarciem się". Z naciskiem na słowo "potencjalny". Ja czytam Lil jako osobę, która przekroczyła pewną granicę wytrzymałości nerwowej, stąd dystans emocjonalny jest jej w tej chwili potrzebny. Również po to, aby realnie ocenić postępowanie męża. I dopiero wtedy - po roztropnym rozeznaniu - otwierać się.


Nirwanno, dziękuję Ci za te słowa. Jestem w podobnej sytuacji jak Lil i bardzo do mnie przemawiają. Faktycznie, mąż, który wiele razy zawiódł, dokonuje wolnego wyboru - czy chce tak żyć dalej, czy chce coś zmienić. Mogę na jego zmianę pozytywnie reagować, ale nie mogę tej zmiany dźwigać na własnych plecach... Lil, przepraszam, że tu wchodzę z parafrazami cudzych myśli i to z własnych, osobistych powodów, ale może przyda Ci się akurat taka parafraza... albo jeszcze komuś innemu.

Anonymous - 2014-06-08, 14:00

Nirwanna napisał/a:
Mi bardziej pasuje "duży emocjonalny dystans z potencjalnym przyjaznym otwarciem się". Z naciskiem na słowo "potencjalny".


Tekst jak z terapii u psychologa.
Jak to się ma do Słowa Bożego? Bóg też powiedziałbym "zachowaj dystans do Twojego męża"?

Cytat:
A temat zmiany "pod kogoś", nie dla siebie, znam z autopsji. Czkawką się odbija po pewnym czasie. Widać między innymi po moim statusie, tę czkawkę.


Dla siebie, dlaczego po kogoś? Dla siebie, żeby mi było lepiej w udanym małżeństwie.
I jakiej zmiany? Tak bardzo trzeba się zmieniać, żeby mężowi wyjść na przeciw?
To asekurowanie się: oby się nie sparzyć, żeby czkawki nie było.

Anonymous - 2014-06-08, 15:14

macko napisał/a:
ak to się ma do Słowa Bożego? Bóg też powiedziałbym "zachowaj dystans do Twojego męża"?

Tak, zdarza się że Bóg tak mówi - kochaj bliźniego jak siebie samego. Co oznacza - najpierw pokochaj siebie zdrową miłością, i wtedy bierz się za kochanie innych.

macko napisał/a:
Dla siebie, dlaczego po kogoś? Dla siebie, żeby mi było lepiej w udanym małżeństwie.
I jakiej zmiany? Tak bardzo trzeba się zmieniać, żeby mężowi wyjść na przeciw?
To asekurowanie się: oby się nie sparzyć, żeby czkawki nie było.


Macko, nie przeinaczaj, tylko wróć do tego co wcześniej pisałeś. Pisałeś mianowicie, że być może mąż Lili się zmienia, i że ona powinna to docenić. I to o zmianie postawy męża Lili pisaliśmy wcześniej.

Anonymous - 2014-06-08, 17:16

Nirwanna napisał/a:
Macko, tak - ratować, tak - chwytać się każdej szansy. Byle mądrze. Twoje podejście bardziej mi pasuje do małżeństwa po kłótni, a nie po kilkuletnim kryzysie z widmem rozstania. Mi bardziej pasuje "duży emocjonalny dystans z potencjalnym przyjaznym otwarciem się". Z naciskiem na słowo "potencjalny". Ja czytam Lil jako osobę, która przekroczyła pewną granicę wytrzymałości nerwowej, stąd dystans emocjonalny jest jej w tej chwili potrzebny. Również po to, aby realnie ocenić postępowanie męża. I dopiero wtedy - po roztropnym rozeznaniu - otwierać się.

W pełni się z Tobą zgadzam Nirwanno. Staram się właśnie zachowywać ten dystans, modlę się o to, bym znowu nie "wsiąkła" emocjonalnie w męża, bo to zawsze kończyło się raną... Muszę ciągle mieć się na baczności...

Macko, doceniam Twoją dobrą wolę, jednak odnoszę wrażenie, że nie masz zbyt dużej orientacji w tematyce uzależnień, nie rozumiesz jak wiele manipulacji, kłamstw, egoizmu jest u człowieka uzależnionego i jak współuzależniony powinien na to reagować, by wyjść z tego chorego układu... To nie takie proste. Ja uczę się już 3 lata, a efekty jak widać wciąż marne... Naprawdę nie jest łatwo wciąż na nowo otwierać serce, gdy tak wiele razy już się sparzyło...

Nirwanna napisał/a:
Macko, żeby zmiana miała sens i była trwała, człowiek zmieniający się powinien to robić dla samego siebie. Jeśli robi to dla żony, to każde krzywe jej spojrzenie zabija motywację, i nici ze zmiany.
Dokładnie tak jest u nas jak dotąd... Mąż niby co jakiś czas próbuje, ale szybko znajduje sobie jakiś pretekst (w moim zachowaniu oczywiście), by zrezygnować z dalszych starań.

Nini napisał/a:
Lil, przepraszam, że tu wchodzę z parafrazami cudzych myśli i to z własnych, osobistych powodów, ale może przyda Ci się akurat taka parafraza... albo jeszcze komuś innemu.
Nie ma potrzeby przepraszać, absolutnie :-)
Anonymous - 2014-06-12, 15:16

Moje emocje opadły. Nie wyegzekwowałam od męża tej wyprowadzki... Ciągle się zastanawiam "którędy?"

Trochę rozmawiamy, mąż czasem rzuca jakieś słowa, które mówią mi tyle, że chciałby mieć wspólne plany, urządzać nowe mieszkanie, być dobrym mężem, o terapii narazie też dość poważnie mówi...
Od kilku dni wspólnie się modlimy, wczoraj mnie przytulił, a dziś zapakował mi arbuza do pracy :mrgreen: Tak miłego, drobnego gestu chyba jeszcze nie doświadczyłam z jego strony...

Poza decyzją główną mam do podjęcia jeszcze kilka innych, na wesele, które mamy w tę sobtę postanowiłam jednak pójść, teraz rozważam co z wakacjami...
Chcę jechać na rekolekcje siedmiodniowe w góry, mam to pragnienie już od tamtego roku. Gdy w czasie ferii mówiłam o takim wyjeździe wakacyjnym, mąż raczej był przychylny i dawał do zrozumienia, że pojedziemy wszyscy. Ostatnio tematu nie podejmowałam z przyczyn oczywistych :-) , a wczoraj on stwierdził, że jedzie w tym roku nad morze, bo ma ochotę i dzieci też chcą nad morze. Ja powiedziałam wtedy, że ja jadę z dziećmi w góry w takim i takim terminie, a on jeśli chce je zabrać, to może w jakimś innym czasie.
I teraz myślę sobie tak, że zapiszę siebie i dzieci na ten wyjazd rekolekcyjny, a mąż jeśli zechce z nami jechać, to się sam zapisze. Ja za niego tego nie zrobię na pewno, bo już dwukrotnie zapisywałam go na rekolekcje weekendowe, a potem on rezygnował przed samym wyjazdem, a mnie było za niego wstyd. A jeśli rzeczywiście pojedzie z dziećmi nad morze, to też fajnie, będzie miał okazję przez kilka dni zupełnie samodzielnie się nimi zająć, to może byc wartościowy czas (ja na 2 wyjazdy nie jestem w stanie się zdecydować, bo nie mam tyle urlopu).
No ale gdzieś tam z tyłu głowy pojawiła się wątpliwość, czy może nie zrezygnować z tych rekolekcji i jednak z całą rodziną spędzić tych wakacji nad morzem? Choć ja czuję, że nie powinnam porzucać swoich planów, ale jeszcze proszę Was o radę...

Anonymous - 2014-06-12, 17:52

wszystko bym za to oddała... moje dziecko już nigdy nie będzie mieć takich wakacji... Bóg jest wszędzie...
Anonymous - 2014-06-13, 11:44

Jedziecie AJA gdzieś na wakacje? Mi pomysły krążą po głowie ale zastanawiam się jak z ruchliwą 2-latką dałabym radę w obcym miejscu. O wiele lepiej jest mieć kogoś i na niego przerzucić część odpowiedzialności... coraz bardziej brakuje mi tego męża, ze względów praktycznych:)
Anonymous - 2014-06-13, 14:29

jedziemy w czwartek na tydzien nad morze polskie, a potem pod koniec sierpnia do egiptu... tak, ze względów praktycznych lepiej nie samemu...

modlę się o pogodę ducha i staram się sobie wytłumaczyć, że wola boża,
że jest tak jak jest... robić swoje... pracować nad krokami...
a teraz ćwięczę, ajk asertywnie odmówić kolejnej zamiany weekendów, której chce tatuś... kurde, po to właśnie jest ustalone który weekend czyj, żeby można było coś zaplanować... ten robi co chce, a ja ta zła, bo się nie chcę dostosować... no i czuję się zła...

Anonymous - 2014-06-15, 00:25

Dziekuję Ci Samboju za Twoją wrażliwość i troskę o innych. Przywracasz mi wiarę w ludzi :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group