To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak postepować?

Anonymous - 2014-05-27, 17:43
Temat postu: jak postepować?
Moi Drodzy... jestem troche zmieszana i nie wiem co robić...
Prosze o jakiekolwiek rady.....
Jestem po rozwodzie z mojej winy , niektórzy z was czytali mój post. . Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie ...

. problem mam w tym że nie wiem jak czesto i czy na razie w ogóle mam mówić o mojej miłości do męża .. Codziennie pisze mu jaki jest dla mnie ważny i ze Go kocham i że pragne zrobic wszystko by nam sie udało ... Ale on na te sms odpowiada tylko "wiem"... albo w ogóle nic nie pisze...

Bardzo za nim tęsknie i pomimo wiary i sił ktore daje mi Pan ... jest mi czasami ciężko . , bo naprawdę nie wiem jak mam postępować .... czy jesli bede pisala tak często to moze on sie tym znudzi albo .... albo pomyśli ze jestem zaborcza, chociaż nigdy takak nie byłam (nie wiem co robic)


Siedzę w pracy i czasami zastanawiam sie pisać czy nie pisać... czy dzwonić ?

I jeszcze jest taki problemik że moj mąż ma przyjaciółkę z którą utrzymuje codzienne kontakty i wiem ze do siebie pisza i duzo rozmawiają a ja Naprawdę nie wiem jak mam postępować ... nie chce z nią rywalizować bo nie mam sił ....Proszę powiedzcie co mam robić....


strasznie mi źle ...


Pati

Anonymous - 2014-05-27, 19:39
Temat postu: Re: jak postepować?
kita napisał/a:
Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie ...
Pati, nie wiem ale mogę napisać o moim doświadczeniu - jak mój mąż chciał wracać, potrzebowałam czasu, by choć trochę zagoiły się rany, by do mnie dotarło, że jego powrót jest szczery (a nie np. bo mu tam nie wyszło albo ...). Stąd, opierając się na swoich doświadczeniach, rozumiem postawę Twojego męża.

kita napisał/a:
. problem mam w tym że nie wiem jak czesto i czy na razie w ogóle mam mówić o mojej miłości do męża .. Codziennie pisze mu jaki jest dla mnie ważny i ze Go kocham i że pragne zrobic wszystko by nam sie udało ... Ale on na te sms odpowiada tylko "wiem"... albo w ogóle nic nie pisze...
Znów moje doświadczenie - codzienne telefony, ja się czułam osaczana. Ale lubiłam takie np telefony "coś ciekawego było w radio", "a wiesz, przeczytałem coś tam..." - takie hmmm wzbudzające zainteresowanie?
Anonymous - 2014-05-28, 10:21

Jeden z amerykańskich terapeutów zresztą nie on jeden twierdzi, że mężczyzna potrzebuje podziwu (pochwały, docenienia, wyróżnienia) i jest to jego jedna z największych potrzeb.

Idąc za tym można przypuszczać, że można osiągnąc więcej (zwrócić uwagę na zmianę) pisząc: tak wiele straciłam, byłeś ważny, doceniam Twoje starania, potrafiłeś to i tamto, dociera do mnie, że byłeś szczególny itd, niż pisząc: tęsknię, brakuje mi, cierpie, kocham...jeśli juz pisać w ogóle, bo przecież widywać się też pewnie widujecie, a wtedy można to okazać gestem.
Mężczyzna, który jest doceniony staje sie uszczęśliwiony. Dowód? Przepraszam, ze to pisze, ale niespełniony w domu mąż ucieka w kierunku podziwu, czyli pierwszej napotkanej kobiety, która zamiast go krytykować (bo ciągle jest coś nie tak, za mało, lub źle) podziwia go, a potem to już się samo rozwija, każdy wie jak. A dlaczego przepraszam, bo to może kogoś zaboleć, te historię bolą. Ale prawda jest taka, że zaniedbujemy często naszych mężów, za mało ich doceniając, chwaląc okazując wdzięczność a ta przestrzeń musi być zapełniona, tak jak u nas potrzeba czułości, i gdy kobiety czułości nie otrzymują też szukają zapełnienia, no i oczywiście kolejna tragedia...oczywiście nie usprawiedliwiam, bo o braku podziwu czy czułości należałoby najpierw powiedzieć i dać szansę małżonkowi, ale życie jest jakie jest i historia sama się piszę, czy tego chcemy czy nie.
I teraz możemy zaprzeczać naszej naturze, jakże odmiennej, albo coś z tym zrobimy, my żony sakramentalne (nawet te po rozwodzie formalnym). Chwalmy, doceniajmy i czekajmy. A tu bardzo ładny artykuł do mojego postu:
http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html

A co do rywalizowania z przyjaciółką, pozwolę sobię na radę, choć staram się unikać: chyba teraz jest właśnie ten moment, aby jeszcze powalczyć, potem może być za późno, więc mimo tego, że brakuje, trzeba znaleźć siły. Uzbrojona w podziw, uśmiech, zrozumienie, ciepło, dobre słowo, ładnie ubrana i zadbana walcz o swoje małżeństwo sakramentalne, myślę, że gdyby Jezus był przy Tobie szepnął by CI do ucha: "bądz mądrą żoną, nie zostawiaj męża, walcz, nie poddawaj się teraz". Z taką siłą jak działa "przyjaciółka" taka siła rażenia musi bić od Ciebie. Wtedy szanse są wyrównane. Pomodlę się za Ciebie dziś.

Anonymous - 2014-05-28, 13:10

Dziekuje Wam bardzo za rady....
Staram sie to wszystko rozgraniczyc i nie byc ani natretna ani nie zostawiac za bardzo miejsca na cos innego . Oczywiscie jest to trudne ale rzeczywiscie to jest własnie ten moment na wyposrodkowanie uczuc i emocji ... wiem ze powinnam zostawic mu troche przestrzeni ale wiem takze jak moje słowa zachety i słowa doceniania mogąbyc dla niego ważne ....
Przez wiele lat w naszym małżeństwie od uczuc , od miłych gestów i słow byłam ja .. POkazywałam i uczyłam go jak powinno to wygladac bo moj mąż nie zawsze wiedział ... zawsze walczyłam o miłe słowo , dotyk i miłość ...

Odeszłam tez rowniez z tego powodu............ oczywiscie nie chce sie tłumaczyć ani na nikogo zwalac winy bo to juz nie to chodzi ......
dzisiaj pisze i robie to samo co robiłam przez 14 lat ... staram sie i wlacze o niego na dobre i złe ....

Biore sobie wasze Rady dziewczyny do serca i dziękuje jeszcze raz....
Oczywiscie nadal jestem zmieszana ale

bedę mądrą żoną, nie poddam sie , bede walczyć i nie zostawię męża teraz....

Anonymous - 2014-05-29, 21:25

Cytat:
Jestem po rozwodzie z mojej winy , niektórzy z was czytali mój post. . Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie .

Wiesz.....w podobnej sytuacji byłam i wszelkie wyznania miłości,zapewnienia ze strony męża bardzo mnie złościły.....powiem wiecej...coraz bardziej go ''nienawidziłam".
Przestań gadać człowieku,tylko pokaż,że to co mówisz to prawda.....a przede wszystkim daj mi czas na uporanie się z tym wszystkim,bo na dzis sama nie wiem czego chcę....być z toba,czy nie.
Tak to mniej wiecej wyglądało......myślę,że nie tylko u mnie.
Może zwyczajnie daj mu to o co prosi......czas!

Anonymous - 2014-05-30, 22:08

Samboja napisał/a:

http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html

Warto podesłać to żonie? :)

Anonymous - 2014-05-30, 22:21

cum napisał/a:
Samboja napisał/a:

http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html


Warto podesłać to żonie? :)


Wiesz cum, z własnego doswiadczenia wiem, ze w czsie kryzysu, podsyłanie małzonkowi jakichkolwiek materiałow, które "wytykjaą" mu jego niewłasciwe postępowanie nie jest dobrym pomysłem, a wrecz może spwodować większe odsunięcie.
Ja kiedyś usłyszałam słowa "Chcesz zmienić swoje małżństwo, zmień siebie". I prawdę mówiąc to jest chyba jedyna rzecz jaką możemy zrobić, bo tylko na siebie mamy wpływ, choć na poczatku tej drogi również ograniczony.

Anonymous - 2014-05-30, 22:26

Tak się właśnie zastanawiałem, bo mimo że ostatnio jest lepiej to cały czas jest niepewność co będzie za chwilę.
Anonymous - 2014-05-30, 22:46

Zgadzam się z Zenią.....w czasie kryzysu "wytykanie" w postaci podsyłania artykułów nie bardzo się sprawdza.
Tym niemniej ...artykuł rewelacyjny!!!

Może inaczej.....własnymi słowami,co czuję,co bolało,czego brakowało...z zapewnieniem miłości i zmiany oczywiście....a nóż się uda?
Osobiście tego właśnie oczekiwałam.........wytłumaczenia i działania.,

Anonymous - 2014-05-30, 23:05

Normalna rozmowa jest praktycznie niemożliwa, tłumaczenie co czuję, jak to widzę też, sie nie podoba to szukaj innej (czasem w żartach, czasem nie) coś nie po myśli żony i foch lub kłótnia gotowa. Ok, bo offtop się zrobi.

Kita, moim zdaniem codzienne smsy w stylu "kocham Cię, wróć" mogą przynieść więcej złego (choć wiadomo, ludzie są różni i różnie odbierają podobne sytuacje) niż dobrego. Twój mąż może poczuć się osaczony lub te smsy mogą działać po dłuższym czasie po prostu na nerwy. Sama widzisz, że odpisuje jednym słowem lub w ogóle. Myślę, że powinnaś dać mu trochę czasu na przemyślenia. Wiem, że chciałabyś już wszystko naprawić i cieszyć się wspólnym szczęściem z mężem (podobnie jak ja z żoną), ale tak łatwo to niestety nie ma.

Anonymous - 2014-05-31, 12:04

No cóż, dziękuje Wam za wpisy ..Wyjaśniło sie jednak dlaczego mąż nie odpisuje na sms i nie rozmawia ze mna na temat ratowania małżeństwa.... a teraz cofnijmy sie 4 miesiące wstecz .... Zacznijmy od tego, że potrzebował czas - wiec cały czas mu daje i dawałam ... gdy pytałam sie , czy mam do niego pisac te urocze sms - odpowiedział oczywiście przecież nie zaszkodzą tylka polepszą ... dobrze pisałam .... gdy chciałam sie przytulić - oczywiście nie ma problemu przecież jest nam fajnie i tłumaczył ze przeciesz to nic złego itd....
Wiec cały czas uważałam ze te moje starania, okazywanie uczuc, emocji jest przez niego przyjmowane z chęcią ... i dlatego bardzo sie cieszyłam ... wierząc ze to idzie w dobrym kierunku... A teraz nastepna sprawa ... co dwa tygodnie wyjeżdża na weekend gdzies aby odpocząć... sam mowił mi dokąd jedzie, bez żadnego namawiania przeze mnie i wypytywania... cieszyłam sie , bo wiem jak ciężko pracuje i z jego opowiesci jakie to widział krajobrazy i w ogóle - bardzo sie cieszyłam, bo przez wiele lat nigdy tego nie robił... Staż małżeństwa mamy 16 lat i na wczasach i jakichkolwiek wyjazdach był może kilka razy bo zawsze był jakiś problem .. ( praca ).....

Wiec cały czas Ufałam i byłam przekonana ze to co robie jest dobre i nie wywiera na nim jakiejs presji i ze nie jestem zaborcza ... zawsze grzecznie to tego podchodziłam nie chcąc go w jakimikolwiek sposob zniechęcić do siebie ....I tak z każdym tygodniem z większą wiarą i ufnością byłam przekonana ze robie dobrze..

Teraz za to dowiedziałam sie ze wszystkie te wyjazdy zwiazane są z jedna dziewczyną , którą poznaje i chce lepiej poznac i że z nią układa sobie życie .... Zrozumiałam przyjęłam to jak należy... grzecznie i pokornie...
następnie jak to on powiedział ... moje sms są piekne ale nie mają dla niego jakiegoś większego znaczenia ..... oczywiscie nie były bez sensu ale nie potrafił sie na nie otworzyć..
Nasze rozmowy skróciły sie do minimum ...tylko co tam w pracy i czy dzieci w szkole i nic więcej ....

Wiec totalnie sie załamałam i straciłam nadzieje ... Moja przyjaciółka odwiedziła go i powiedziała wprost do niego .. dlaczego dawałes jej tyle nadzieji a nie potrafiles powiedziec jaka jest prawda....ze to co robi nie ma sensu i ze to zle moze sie skończyć... jego odpowiedz -" nie wiem bałem sie ze tego nie zniesie" ... ( czyli ja ) ...

Wiec ja jak to ja . ... zadzwoniłam do niego i powiedziałam ze nie jestem wstanie bez emocji słuchac jego głosu , czekac na jego sms i nie chce wiedziec gdzie jezdzi i co robi bo strasznie mnie to przytłacza....a wiem że na razie nadzieji nie ma on ma inne plany .
Powiedział do mnie" no wiesz kochana ja tez chce jakos zycie przeżyć, zobaczyć, jak to jest z inną a jak sie nie uda no to zobaczymy moze do siebie wrócimy itd ...

sory bardzo moze i popełniłam błąd w zyciu i biore za to odpowiedzialność ale dla mnie to żałosne i totalnie brak mi słow ..
nie wiem czy on mnie karze , czy chce mi pokazac jak to jest- nie mam pojecia .. wiem tylko jedno ze nie moge sobie pozwolic na takie traktowanie i zabawe ... dziwnie sie czuje jak mysle o tym co usłyszałam skromnie powiem bardzo mi przykro chociaż inne słowa cisną sie na język ... ale .....Serce inne słowa inne ..


Mam nadzieje że stanę na nogi (znow)... zacznę trochę o siebie dbac bo strasznie schudłam i na nic nie mam sił... otworze sie trochę na przyjaciół i na tych ktorzy mnie kochają i nie bede z jego powodu uciekac przed nimi ... bo oczywiście na nic nie miałam ochoty...

więcej czasu poświecę dla dzieci , które non stop widziały mamę zapłakaną i bez uśmiechu....
Wiem ze moje zycie przez ostatni rok bardzo sie zmieniło ale nie moge mojego szczęścia opierać na kims , czuć cały czas lek, który zżera mnie do kości ....
Pan Jezus jest ze mna i kocha mnie i pewnie uczy mnie bym szczęścia i radości nie uzależniała od innych ludzi i decyzji nawet męża....
Moją radością i szczęściem jest Bog bo w nim pokładam nadzieje .. Ufam mu ,, ze chce dla mnie jak najlepiej ...

Anonymous - 2014-06-02, 10:30

Kita,
Zderzenie z prawdą jest przykre, ale w ostatecznym rozrachunku najlepsze dla nas. Teraz jest ciężko, byłam tam, w miejscu gdzie próbuje się rękoma poustawiać wirujące bąbelki, a one nie chcą się ustawić tak jak tego sobie zyczymy i frustracja rośnie, bo one wciąż wirują jak chcą, czasem jakiś na nas wpadnie boleśnie uderzy...przyjdzie czas i dla Ciebie, potwierdzą to wszyscy, którzy tez tam byli, że nauczysz sie kochać te wszystkie bąbelki i ich wolność latania w dowolnym kierunku, nauczysz sie je wymijać, innym przyglądać, nauczysz się żyć wśród nich. A gdy to sie stanie, sama nie będziesz mogła wyjść ze zdumienia, jak piękne jest życie. Nic nie trwa wiecznie, nawet ten kiepski okres się kiedys kończy :)

Odnośnie spełnionej żony: warto uczyć sie od innych...szczególnie tych, którzy mają takich przyjaciół ;)

Anonymous - 2014-06-03, 10:49

Moi drodzy , Przestałam dzwonić , pisac emocjonalne sms , nasze kontakty ograniczyły sie do minimum związane są tylko z dziećmi ... nie mam sił czekac....zauwazyłam ze wczesniej jak obłakana chodziłam z telefonem od okna do okna .. czekając czy napisze lub oddzwoni .... jakiś obłęd ....nie byłam wstanie nic robić
.Teraz odkąd nie czekam na jego telefon czuje sie troche lepiej sama świadomość ze wiem ze on jednak nie ma takiej potrzeby powoduje ze pomimo smutku czuje sie jednak lepiej ... tak dziwnie wolna ..... a moze zrobiłam z niego mojego osobistego bożka ... od ktorego byłam uzalezniona i sadziłam ze jego decyzja spowoduje ze tylko dzieki niemu bede szczesliwa a nie dzieki Bogu.... Tak to czuje .... myślałam o nim caały dzień.. 24 na dobe ... i byłam bardzo przygnebiona ... teraz bedąc wolną od tych emocji zaborczosci i zazdrości ...czuje sie bardziej otwarta na Jezusa i radość... to samo przyszło ...

Oczywiście nie wiem co bedzie dalej ale .... pojawia mi się usmiech na twarzy.... pomimo ze to jednak bardzo mnie zabolało gdy powiedział ze nie wie czy wróci ...

Anonymous - 2014-06-03, 11:11

Kita,
Bardzo się ciesze, że to napisałaś :) To zdaje się początek nowej drogi dla Ciebie, a dalej jest jeszcze lepiej i więcej powodów do radości :)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group