To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jestem rozwódką

Anonymous - 2014-05-27, 00:30

kenya napisał/a:
Czy byłoby wielkim nietaktem tak po prostu Was zeswatać ze sobą?
Biorąc pod uwagę budownie na skale, oboje jesteście po przejściach ale z "czystą kartą"i z wielką wiedzą mielibyście WIELKIE szanse razem, tak myślę.
Szalony pomysł?



:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2014-05-27, 08:52

Cytat:
A Ty Szymonie jesteś kawalerem, z takimi samymi możliwościami jak porzucona.


:DDD Krasnobar by mnie chyba nieźle przestawiał po kątach, zwłaszcza w kwestiach wiary :D Ja się boję :P :D

Anonymous - 2014-05-27, 09:19

Znaczy wstępnie się zgadzają . :mrgreen:
Anonymous - 2014-05-27, 10:03

GRATULUJĘ - rozwodu z wyłącznej winy męża, bo to gwarantuje porzuconej33 zabezpieczenie finansowe do końca życia.

Poza tym, jeśli jedna strona jest wyłącznie winna a druga nie chce rozwodu, to podobno rozwody sądy nie dają...

Acha, żeby nie było, ja osobiście nie popieram rozwodów, jestem za tym żeby ludzie razem przechodzili kryzysy, które - jak śmierć i podatki są w życiu i w związku pewniakiem.
Jednakże uważam, że nie mnie oceniać, czy ktoś rozwodu chce, czy się na niego zgadza... ludzie mają wolną wolę, czasem chciałoby się powiedzieć niestety.

Chciałam także zbadać ważność mojego małżeństwa, ze względu na to, że mój sakramentalny jest ateistą i zawsze nim był. Ja sobie kiedyś myślałam, że dopóki nie ma się dziecka, to jest podstawa do unieważnienia (to ja nie chciałam mieć dziecka).
Teraz jednak, po 12 latach od ślubu kościelnego, ponad 2 lata po porzuceniu, pół roku po rozwodzie, z 4 letnim synem - nie chcę tego robić, bo to trochę tak, jakbym chciała zabrać sobie te wszystkie lata, jakby miały okazać się nieprawdą...

Ja żyję w rozterce - bo z jednej strony chcę nowego związku, tym bardziej że nie łudzę się, że mój sakramentalny wróci - ma nową rodzinę, z nowym dzieckiem i nową żoną.
I tak, zgadzam się z tym, że wracają czasem Ci, którzy tego nowego życia nie mają, bo są starsi, bo oprócz kwestii wiary, nawrócenia itd. wygrywa wygoda albo nowe nie wyszło.

Wiem, nie ma nigdy i zawsze,
ale dziś jest taka jak jest, mojego sakramentalnego nie ma, a ja nie chcę żyć jakby był.
Myślę, że trafiamy tu zwiedzeni pięknym hasłem "Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania", że wierzymy w cuda.

Usłyszałam tu wiele cennych rzeczy, ale mówienie ludziom w rozpaczy i poczuciu winy,
że powinni pracować nad sobą i wziąć odpowiedzialność za kryzys jest trochę, w moim odczuciu, z jednej strony dobiciem ich, a z drugiej złudną nadzieją, że jak ciężko nad sobą popracują, to zapracują na cud.
Jak można żyć własnym życiem, tak bardzo tu polecanym, codziennie modląc się za sakramentalnego męża, za kochankę, byciem odpowiedzialnym za ich zbawienie, które oni sami mają wiecie gdzie. To jest jak przybijanie do krzyża. OK, możemy ofiarować ten ból, cierpienie, ale to nie jest życie własnym życiem, to jest życie z mężem, którego nie ma.

Dwa lata temu WYDAWAŁO mi się, że wiem, co robiłam źle, że wiem, co i jak poprawić w małżeństwie. Dziś, gdy ten najgorszy ból i rozpacz trochę odpuścił, gdy są dni kiedy nie myślę o mężu sakramentalnym, ograniczam z nim kontakt do minimum związanego z synem i sprawami majątkowymi (a te ostatnie przez adwokatkę), dziś czuję przestrzeń, w której mogę robić porządki ze sobą. Nie da się pracować nad sobą w sytuacji, gdy walczy się o życie codziennie rano. Walka bardzo męczy, ale na pewnym etapie jest to walka o przeżycie.

Dzięki Sycharowi zrozumiałam, że 12 kroków to nie tylko program dla alkoholików,
ale moim zdaniem, w fazie skrajnego bólu i rozpaczy nie jesteśmy w stanie tych kroków przejść. Niech kurz opadnie. Niech tornado ucichnie. Wtedy można (od)budować.

Anonymous - 2014-05-27, 10:11

AJA napisał/a:

Myślę, że trafiamy tu zwiedzeni pięknym hasłem "Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania", że wierzymy w cuda.


To nie jest "zwodzenie" jeśli dokładnie wczytasz się w znaczenie tych słów.
Charyzmat wspólnoty nie oznacza, że każde małżeństwo będzie uratowane. Skąd możemy to wiedzieć? Co my jesteśmy, wróżki, czy co?

Charyzmat wspólnoty oznacza, że jeśli porzucona osoba nie uzna odejścia małżonka jako legitymizacji do łamania swojej części przysięgi i Sakramentu, ale jako bodziec do własnego rozwoju duchowego i psychicznego na drodze trudnej wierności i pracy nad sobą samym, to odbudowa małżeństwa zawsze będzie możliwa JEŚLI kiedykolwiek strona porzucająca przeżyje przemianę wewnętrzną.
Czy ją przeżyje? I kiedy? Nie wiemy. Ale nie zamykamy swoją postawą tej możliwości.

Bardzo trudne. I dziwne. Chyba tak trudne i dziwne jak chrześcijaństwo.. Dlatego też niewykonalne bez zawierzenia Chrystusowi. A i tak droga jest kolczasta i pełna dołów.

Anonymous - 2014-05-27, 10:18

KN - tak, masz rację, ale trafiamy (ja tak uważam) na to forum właśnie wtedy, gdy szukamy sposobu by naprawić nasze małżeństwo, znaleźć sposób na powrót męża/żony,
a nie, bo szukamy rozwoju duchowego - to miałam na myśli. Nie widzimy na początku tego niuansu, nie chcemy tego widzieć, że każde jest do uratowania, ale nie każde uratowane zostanie.

A potem zostajemy z różnych powodów - ja np. sama nie wiem co mnie tu trzyma...

Całe szczęście sporo z nas znajduję siłę, by tragedię przekuć w siłę, wykorzystać do rozwoju własnego, ale to w moim odczuciu nie jest tym pierwszym etapem.
Piersze jest, "zmienię się, żeby wrócił". Zmieniam się, on/ona nie wraca, doceniam to, co ta zmiana mi przyniosła.

KN - wiem, co mnie tu trzyma, m.in. TY ;-)

Anonymous - 2014-05-27, 19:26

mare1966 napisał/a:

Mirela
może się nie znam , ale wydaje mi się
że jc
na tą chwilę
niewiele z tego rozumie , więc tym łatwiej odrzuca .
( pisała - modliła się zawierzyła -nie pomogło i obraziła się )
Przekaz musi być dostosowany do odbiorcy . :mrgreen:


Witaj :)
Przyznasz ,że to Pan wie najlepiej co , kto ile zaczerpnął i zrozumiał, jak odczuł i czego doświadczył według własnej wrażliwości, potencjału intelektu, doświadczeniu , czy innych mierników.Ale mam nadzieję ,że jeśli jc nie rozumie to zapyta:) .Jc pisz na priv , albo tutaj, pytaj...
Co do odrzucenia...trudnych treści, sądzę ,że są trudniejsze te , które popychają, obnażają ludzką słabość , odsłaniają i obnażają największe zakamarki zranienia,w dodatku opatentowane pseudo szlachetnością w publicznym miejscu, w większości przypadków dla własnej satysfakcji, czego skutkiem jest zamknięcie się, izolacja, z powodu kolejnego niezrozumienia, kolejnego zranienia.
Tak jestem za tym żeby przekaz był dostosowany do odbiorcy, to wymaga poznania, budowania relacji, wspólnego czasu, uzupełnienia, dialogu...:)

Anonymous - 2014-05-27, 20:55

Porzucona i Krasnobar macie zonga bo mało tu wolnych na dróżbę, a i starostwo to też raczej wskazane kompletne. :-/
Ale jak by co to mogę na tace pozbierać :mrgreen:

Anonymous - 2014-05-27, 21:36

Pożartowali :mrgreen:
i wystarczy .
Bo jeszcze potem z pretensjami przylecą .
Pierwsza poleci głowa Kenyii .
Swatać , wielka odpowiedzialność .
Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe .
===============================

Mirela , :->
nie dąsaj się .
Jc sama pisała , że TERAZ gniewa się na Boga ,
to po co wymachiwać jej tymi sztandarami TERAZ .
Ale już kolejne posty inne , spokojniejsze , otwarła się .
Sama skojarzy dlaczego .
To maja opinia , nie prawda objawiona . :mrgreen:

Anonymous - 2014-05-27, 23:56

mare1966 napisał/a:
Pożartowali
i wystarczy .
Bo jeszcze potem z pretensjami przylecą .

Eeeeeeeeeeee Mare niejednemu chrapka przeszła też tak mieć. A ty co różaniec w łapę wciskasz i dalej się błażnić przed tymi połówkami i ich ......współpołowkami??? Że Wierni to rozumiem, bo odrzuciło, ale że kocham ,że przyjmę???? raczej utopia.

Anonymous - 2014-05-28, 08:41

Dabo , chyba niezrozumiałeś . :mrgreen:
Z pretensjami , bo im się razem nie ułoży i zwalą na nas .

------------------------------------------------------------------------------

Zwalczam teorię "połówek" . :evil:
Jest mocno szkodliwa i nieprawdziwa .

Cytat:
Eeeeeeeeeeee Mare niejednemu chrapka przeszła też tak mieć. A ty co różaniec w łapę wciskasz i dalej się błażnić przed tymi połówkami i ich ......współpołowkami??? Że Wierni to rozumiem, bo odrzuciło, ale że kocham ,że przyjmę???? raczej utopia.


Nie wiem , czy piszesz o nich ( ich małżeństwach niebyłych )
czy tak ogólnie ?

Mnie tam nic nie przeszło , wiosną się raczej nasila .
Dabo to raczej nie tak , ze ktoś "świata nie widzi" poza małżonkiem .
Trwa się przez Boga , a nie że żona czy mąż taki cenny i jedyny .
( może i są takie "zakochane uczuciem" osoby , ale im przejdzie w czasie )
Stawką jest wieczność .
Trzeba się zastanowić co się bardziej opłaci , co ważniejsze .
Cena spora , ale z reguły jak coś warte , kosztuje .

Samo niewiązanie się z kimś innym
chyba nie wystarcza ( w stylu jestem sam więc "wierny" ......... ale zasadniczo mam cię gdzieś )
Nie chodzi też zapewne o drugą skrajność - "płaszczenie się" jak to nazwałeś .
Gotowość na przyjęcie - jest jednak chyba wpisana w umowę .
Nie ma rady - takie warunki tych zawodów .
To trochę jak "Selekcja" .
Oczywiście wszystko mocno uprościłem .
No i potrzebna chyba taka perspektywa , że wierność małżeńska
może nie stanowić jedynego kryterium oceny delikwenta .
Ale może warto być choć w tej jednej rzeczy "wiernym sługom"
by nad wieloma być postawionymi .

Anonymous - 2014-05-28, 09:11

Mare pisze:
Cytat:
Pożartowali i wystarczy . Bo jeszcze potem z pretensjami przylecą .
Pierwsza poleci głowa Kenyii . Swatać , wielka odpowiedzialność .


Oj tam, oj tam, jakoś nie czuję obawy o swoją głowę mare :-D

Tyle rozczarowań, cierpienia i braku nadzieji na tym forum, że aż się prosi by choć część "nieszczęścia" tutaj obecnego przekuć w szczęście, jednocześnie uświadamiając innym, że w każdej porażce może być ukryty "sukces".
Kto wie co się może jeszcze wydarzyć.... :-)

Anonymous - 2014-05-28, 09:42

mare1966 napisał/a:


Mirela , :->
nie dąsaj się .
:mrgreen:

:shock: ,nie pytam skąd ta myśl , za chwile będę przepełniona Twoimi uczuciami i stanami... :mrgreen:

pozdrawiam

Anonymous - 2014-05-28, 12:03

Cytat:
Tyle rozczarowań, cierpienia i braku nadzieji na tym forum, że aż się prosi by choć część "nieszczęścia" tutaj obecnego przekuć w szczęście, jednocześnie uświadamiając innym, że w każdej porażce może być ukryty "sukces".
Kto wie co się może jeszcze wydarzyć....


O jakie miłe słowa, to samo sobie pomyślałam. Że fajne było to przełamanie nastroju na forum, zdrad, rozwodów, na korzyść czegoś co jest pozytywne i miło się czyta. Przydałby mi się taki "sukces" :) Ale wszystko wola Pana i druga osoba nie może być środkiem do osiągnięcia szczęścia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group