To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Żona zakochała się w innym...

Anonymous - 2014-05-29, 12:47

Cytat:
a gdzie był Adam, gdy szatan kusił Ewę?
dlaczego nie było go przy niej? przecież nie chodził do pracy ani do kolegów?


Każdy chyba odpowiada za siebie;) Ewa była dorosła, nie musiał jej nikt pilnować ani mówić co ma robić:)

Anonymous - 2014-05-29, 13:51

Dorosła , ale nie samowystarczalna .
My potrzebujemy WasaWynas . :mrgreen:
Uzupełniamy się .
W jednych rzeczach faceci są lepsi w innych kobiety .
Posłuchać czasem męża ujmy nie przynosi , żony też .

Anonymous - 2014-05-29, 14:55

osamotnione kobiety schodzą na manowce ;-)
Anonymous - 2014-05-29, 16:50

AJA napisał/a:
osamotnione kobiety schodzą na manowce

Czy schodzą na manowce???

raczej nie-ja bym określił tak: stają się perfekcjonistkami.
Kiedyś tam sobie wybrały(za cel) by zgruntować męska naturę i zachowania.
Co łatwo dojrzeć kto z kim przystaje-takim się staje. :mrgreen:
Ale w tej sile(po męskiej ) jest niebezpieczeństwo,wystarczy popatrzeć na forum(choćby)
I tak dla przykładu:
Mare palenie raz po raz jakiś tekst( zwyczajnie bo Mare tak ma)...
I co???
od razu poruszenie,odrazu dopatrywanie się oznak szowinizmu.
A za tym idzie automatem w ruch solidarność kobieca.
I powstaje taki obraz
Z jednej strony niby ta twardość-z drugiej wciąż kobieca natura.
A kobieca natura widzi skrzywdzenia,zranienia,zaniedbanie-i to proste bo kobieta jest bardziej wrazliwa.
Jeno nie nalezy zapominać że dalej drzemie w niej ta natura nauczona od nas facetów-a tu odzywa się stanowczośc,chłód,bezwzgledność.

Dlatego nam facetom tak trudno to pojąć
że raz jest tak...a potem siak.
Pływamy rzucani na głęboką wode,machamy rekoma na wsie strony by nie utonąć.
Jedni pójda na dno,drudzy dopłyną do brzegu by szybko uciec z tego miejsca,innym zostaje podana ręka by wyszli z wody.

I nie jesteśmy wcale głupi przez was miłe Panie(nikt tego wam nie zarzuca),nawet nie staramy się za to was winić(że czujemy się jak czujemy)-tylko w tym wszystkim stajemy się pieruńsko otępiali
bo zwyczajnie nie wiemy co robić?....co czynić?...
Dokładnie tak jak czuje to teraz autor tego postu-zresztą nie tylko on ;-)

Rozmawia z żoną prosi,tłumaczy,chce ingerować,zmieniać ,naprawic...
A żona:
Z jednej go stopuje że to nie jego sprawa-a z drugiej nie widzi problemu że taka znajomość jest dziwna,z trzeciej określa jego szanse minimalnie,z czwartej czuje sie zraniona-a z piatej zbytnio nie wie czego chce.

A facet jak stał skołowany -tak stoi dalej.
Wiadomo jednemu się uda jak Macko przegnać delikwenta i wygrac starania.
Inny przegra tą batalię nazwany jeszcze potworem,innemu jeszcze będzie robiło się na złość by teraz dopiero poczuł jak cos boli,a innemu nawet nic się nie wyjasni tylko dostanie kopa bez słów.

mam nadzieję że nikogo nie uraziłem tym co napisałem

pozdrawiam

Anonymous - 2014-05-31, 01:11

Napisałem do proboszcza naszej parafii o problemie, odpisał że mamy przyjsc po Mszy w niedziele i umówić sie na termin spotkania
Żona wstępnie się wczoraj zgodziła a dziś znów posądziła mnie o samodecydowanie ...
Mam nadzieję że uda się spotkać i umówić na spotkanie ...

Anonymous - 2014-05-31, 06:24

DHL1 napisał/a:
A facet jak stał skołowany -tak stoi dalej.


To moze zamiast stac, niech podejmie jakies działania, poczyta Pulikowskiego, czy Kobiety z Wenus, faceci z Marsa, popracuje nad sobą, pojeździ na rekolekcje ...........

Norbert to się nazywa zapchana komunikacja małżeńska, a nie dziwna natura kobiet, której facet nie potrafi zrozumieć!
Bo to samo można powiedzieć w drugą stronę.... Mój szanowny małżonke najpierw mówił, ze kocha i jestem wyjątkowa, potem na sali rozwodowej wykrzyczał, że jestem poomyłką, teraz znów zaczyna mówić, ze jestesmy rodziną....

No gdzie tu ta męska logika?????? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Dobrego dnia!

Anonymous - 2014-05-31, 11:36

Elżbieta1974 napisał/a:
No gdzie tu ta męska logika??????

Ano jest Elżbieto :mrgreen: :mrgreen:
Po prostu zrozumiał błąd.
Może by było łatwiej wytłumaczę tak po sobie.
Na początku walczyłem o.............,potem się wkurzałem raniąc.
By z czasem znów zrozumieć-że bardzo mi zależy na kobiecie jaka sam wybrałem.

Tylko że gdy ja dojrzałem błąd i znów wybrałem-tej kobiecie się już nie chce.
zwie się to paradoks.....

pozdrawiam

Anonymous - 2014-05-31, 20:56

klaperd napisał/a:
Napisałem do proboszcza naszej parafii o problemie, odpisał że mamy przyjsc po Mszy w niedziele i umówić sie na termin spotkania
Żona wstępnie się wczoraj zgodziła a dziś znów posądziła mnie o samodecydowanie ...
Mam nadzieję że uda się spotkać i umówić na spotkanie ...

klaperd, a dlaczego tak trudno spotkać się ze swoim duszpasterzem ?
Najpierw pisać list, potem spotykać żeby uzgodnić spotkanie a dopiero potem spotkać się ?
Może, ot po prostu wpadłby do Was na kawę i ciastko w niedzielę ?
Pgada, wspomni o ważnośi małzeństwa, rodziny, powie co to miłośc, powie co Biblia mówi o miłości i o małżeństwie.
Spróbuj go zaprosić.
Masz prawo zaprosić do swego domu, swojego Gościa, to nie kumpel od piwa...

Anonymous - 2014-06-01, 01:05

Klaperd,

ja podczas spowiedzi usłyszałam od księdza, że mam "przepędzić tę osobę, w której mąż się zakochał". Że mam zareagować. Przepędzenie dało tylko tyle, że mąż popędził za kochanką i do dziś nie wrócił. Ale wiem, że zrobił by to tak czy inaczej, a ja - podobnie jak Dabo - mam spokój sumienia.

Co więcej, udało mi się w spokojnej rozmowie z kochanką męża powiedzieć jej, że mój mąż ma zdiagnozowane zaburzenie psychiczne (to prawda, ale ona i tak w to nie uwierzyła), że ona sobie z tym nie poradzi, i zapewnić ją, że jesteśmy dobrym małżeństwem i wcześniej czy później mąż do mnie wróci...

To prawda, że mąż/żona w amoku "zakochania" zazwyczaj bardzo kłamie (że jego/jej małżeństwo to od dawna fikcja, etc.). Warto to sprostować.

Polecam wszystkim zdradzanym małżonkom, a także kochankom cudzych mężów (o ile takie osoby zaglądają na to forum), rozdział z książki pt. "Nareszcie po czterdziestce: Świat należy do kobiety dojrzałej". Autorka: Susanna Kubelka. To jest ksiażka mniej więcej autobiograficzna (kobiety baaaaardzo "wyzwolonej") i miejscami dość obleśna, ale warto przeczytać rozdział o 6 latach życia autorki, podczas których była kochanką żonatego faceta.

Dość powiedzieć, że autorka rekomenduje i poleca kobietom chyba wszelkie rodzaje związków i relacji (z tym się oczywiście nie mogę zgodzić) Z WYJĄTKIEM JEDNEJ - BYCIA KOCHANKĄ ŻONATEGO MĘŻCZYZNY (tu pełna zgoda). W jej przypadku to było 6 kompletnie zmarnowanych lat! (Wcale jej nie żałuję. :lol: )

Dlaczego o tym piszę w wątku Klaperda? Bo pamiętam, że Kubelka też radzi zdradzanym żonom (mężowi w tym wypadku), żeby były bardziej pewne siebie. Żeby nie bały się skonfrontować z kochanką męża i spokojnie powiedzieć, że "nasze małżeństwo jest dobre, ja będę trwać i czekać, mąż z pewnością oprzytomnieje..." etc.

Klaperd, nie bój się konfrontacji z chórzystą. Na razie znasz sprawę tylko z relacji żony. Może z jego strony to całkiem inna śpiewka?

Wspieram modlitwą.

Anonymous - 2014-06-01, 09:22

Balka pisze:
Cytat:
Kubelka też radzi zdradzanym żonom (mężowi w tym wypadku), żeby były bardziej pewne siebie. Żeby nie bały się skonfrontować z kochanką męża i spokojnie powiedzieć, że "nasze małżeństwo jest dobre, ja będę trwać i czekać, mąż z pewnością oprzytomnieje..."


Żona do kochanki: "nasze małżeństwo jest dobre"- to brzmi jak zaklinanie rzeczywistości.

Gdyby małżeństwo było dobre, nie byłoby kochanki i żadna konfrontacja z nią nie byłaby potrzebna.

Poza tym, kochanka to postać drugoplanowa o czym wiele kobiet zapomina, nie mająca tak naprawdę zbyt wiele wspólnego z prawdziwymi powodami rozpadu małżeństwa.
Ten rozkład pożycia następuje dużo, dużo wcześniej, zanim one się pojawiają.
Ich pojawienie jest raczej skutkiem zaniknięcia więzi, niż jej przyczyną.
Nie byłaby ta, byłaby inna.

"mąż z całą pewnością oprzytomnieje" - i znów zaklinanie rzeczywistości.
- tak zdarzyć się może, ale pewności żadnej nie ma.

Anonymous - 2014-06-01, 12:46

kenya napisał/a:

Żona do kochanki: "nasze małżeństwo jest dobre"- to brzmi jak zaklinanie rzeczywistości.

Gdyby małżeństwo było dobre, nie byłoby kochanki i żadna konfrontacja z nią nie byłaby potrzebna.


Duże uproszczenie. Zdarza się i tak, że małżeństwo udane i pojawia się kochanka.
Siła czegoś nowego jest bardo duża i wtedy niewiele dociera.
Tak to niestety bywa :-( Logiki w tym nie ma :-(

Anonymous - 2014-06-01, 13:01

Może nie tyle "jest dobre", co:

"Nasze małżeństwo ma wartość, i jest cenne, i jest czymś, o co warto walczyć"


I przyznam, że ja też miałam taki etap. Nie chodziło do końca o samą konfrontację z drugą kobietą, tylko o jasne określenie prosto w oczy co jest czym.
Poszłam do kochanki mojego męża i oświadczyłam, że nasze małżeństwo jest wciąż wartością, dla mnie i dla naszych dzieci. Że to nie jest romans z kimś, kto się rozwiódł, lub prawie rozwiódł. Że to jest cudzołóstwo i rozbicie żywej - choć nie bez wad - rodziny. Nikt z nas (ani ja ani dzieci) nie przyjmie rozpadu rodziny bez ogromnego cierpienia. Cierpienie obejmuje także dalszą rodzinę.

Ten sam przekaz zakomunikowałam matce tej dziewczyny.

Chodziło o nazwanie rzeczy po imieniu twarzą w twarz. Czy to coś dało do myślenia tamtej stronie? Szczerze wątpię. A na pewno nie na tamten moment. Ale nie o to chodziło.
Chodziło o to bym miała poczucie zrobienia czegoś ważnego dla siebie w tamtym momencie, jakiegoś przełamania się, wypowiedzenia prosto w oczy krzywdzicielowi rozmiaru krzywdy, bez strachu przed jego wyśmianiem, bez obaw, wahań, wstydu. Z godnością i podniesioną głową powiedzieć, że czuję ból.
To nie ja powinnam się wstydzić i bać.
Potrzebowałam tego.
Udało mi się to dzięki różańcowi, z którym się nie rozstawałam..
Więcej nie czułam i nie czuję potrzeby jakichkolwiek kontaktów. Raz i wystarczy.

I jeszcze - dzięki wsparciu pewnej osoby (którą zapewne Bóg postawił mi na drodze) mój komunikat był wolny od nienawiści, pogardy. Nie to żebym jej zaraz przebaczała. Ale udało mi się nie życzyć jej źle. A mogłam, i to bardzo.

Wcale nie wiem czy to dobry pomysł dla kogoś innego.
Dla mnie okazał się być dobry. Nie żałuję tego. Powtórzyłabym dziś każde słowo.

Anonymous - 2014-06-01, 13:04

Macko

Siła nowego, to może być jednorazowy skok na imprezie integracyjnej (najcześciej w alkoholowym zamroczeniu) po którym z podkulonym ogonem i zgagą wyrzutów sumienia wraca się do domu.

Jeśli ktoś odchodzi do kochanki/kochanka to nikt mi nie wmówi, że małżeństwo było dobre dla obydwu partnerów. Dla jednego być może (życie w nieświadomości).

Anonymous - 2014-06-01, 13:16

macko napisał/a:
Tak to niestety bywa Logiki w tym nie ma

Zazwyczaj wielu spraw ,sytuacji i zachowania nie da się wytłumaczyć logicznie.
Zresztą szukam tej logiki od kilku lat.
Przykład???
Moja żona nie chce być razem ,nie chce życ razem, nie chce nic budowac, nie chce dać szansy, nie chce spróbować dać choć cień zaufania, nie chce wspólnych świat, wyjazdów, spedzania czasu.
Ale jak określa może potrafić życ obok pod jednym dachem, bez wspólnoty i zobowiązania .
I jak najbardziej jest to zgodne z poszanowaniem sakramentu małżeństwa.
Czy ktoś mądry to rozumie???
bo ja staję się już chyba coraz bardziej głupi : :-(



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group