To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak zrozumieć kobiety?

Anonymous - 2014-05-20, 00:05

[quote="lena"]
Cytat:


Pytanie co prawda nie do mnie ,ale odpowiem....

Oczekiwanie ,że mąż odpowie miłością i wiernością na Twoja miłość i wierność.....jest postawą rozczeniową....niestety.

Nic w tym złego oczywiście,bo każdy z nas żeniąc się,czy za mąż wychodząc tego właśnie oczekuje,bo tak być powinno,ale.....różnie bywa...


no ale to nie jest kwestia tego co bywa, tylko właśnie tego co powinno być. Jeśli coś komuś obiecam, to ta osoba ma prawo oczekiwać, że z obietnicy się wywiążę. A cóż dopiero, gdy jest to nie tylko obietnica, ale ślubowanie przed samym Bogiem. Traktowanie tego w kategoriach roszczenia odbieram jako coś w stylu "nic ci się nie należy, ale ostatecznie zrobię ci tę łaskę i wytrwam przy tobie...albo nie wytrwam i nic ci do tego" i z takim traktowaniem przysięgi małżeńskiej nie mogę się zgodzić.

Bety, niestety relacje międzyludzkie tak są skonstruowane, że wpływamy na siebie nawzajem. Oczywiście nie ma na to wzoru matematycznego, chociaż pewne schematy mogą się powtarzać. Jak zrobię mężowi awanturę, to wysoce prawdopodobne jest, że wyjdzie z domu i trzaśnie drzwiami... W drugą stronę też - pozytywne zachowania w normalnych sytuacjach powodują pozytywną odpowiedź. Jeśli się nie mylę cały "Ognioodporny" jest zbudowany na tej właśnie teorii - dzielny strażak zmienił się sam w troskliwego, odpowiedzialnego i kochającego męża - w efekcie zmienił też nastawienie żony do małżeństwa. Oczywiście nie każde małżeństwo da się w ten sposób uratować, ale pewnie niektóre tak...

Anonymous - 2014-05-20, 00:16

Bety...a co Ty sie tak rozjuszyłaś..............przecież nikt nie nie ma nic do...smutna twarz.
Anonymous - 2014-05-20, 00:26

Marek, ja piszę o miłości małżeńskiej (wydawało mi się, że wszyscy o niej piszemy :-> )- póki co nie traktuję mego męża jako nieprzyjaciela, dlatego i miłości małżeńskiej nie rozpatruję w kategoriach "miłujcie nieprzyjaciół swoich". Nie jestem też w stanie porównywać miłości małżeńskiej do miłości Bożej.
Mam taki przykład w najbliższej rodzinie - moja teściowa miała męża przemocowca (nie był agresywny, ale psychicznie lubił się znęcać). Ona jest bardzo religijną osobą, uważała, że trzeba cierpieć "w cichości serca" i tylko modlić się. Istotnie, teść zmarł pojednany z Bogiem, ona zadowolona. Ale ile napsuł, jak bardzo zniszczył swego syna a mojego męża, który do dziś boryka się z konsekwencjami tej chorej relacji nie mówiąc już o powielaniu wzorców wyniesionych z domu - teraz już mamy kolejne pokolenie, czyli nasze dzieci, które odczuwają skutki jego zachowania. Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej było mojej teściowej działać zawczasu, wymagać, stawiać granice zamiast cierpieć po cichu w przekonaniu, że tak trzeba, bo to bezinteresowne i takie chrześcijańskie?

Anonymous - 2014-05-20, 00:51

Cytat:
Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej było mojej teściowej działać zawczasu, wymagać, stawiać granice zamiast cierpieć po cichu w przekonaniu, że tak trzeba, bo to bezinteresowne i takie chrześcijańskie?


Dobrze się zastanawiasz .
Nie chrześcijańskie tylko głupie .
Teściowa jest współwinna .
Nie lubię przypinania komukolwiek tej łatki "przemocowiec" .
To błąd .
Zachowania kogoś mogą mieć charakter przemocowy , ale nie wartościujemy
w ten sposób tej osoby .
Daję głowę , że z tej teściowej też niezłe ziółko było .
Baba jako znająca się na emocjach potrafi nieźle przywalić słóweczkiem ,
minką , aluzyjką itd.


Zgadzam się , określenie roszczeniowa postawa jest złe .
Nie to słowo na pewno .
Brzmi jak "rości sobie prawo" w sensie bezwzględności .
Np. mąż domaga się dostępności zony w każdej chwili - bo rości sobie prawo
tytułem zawarcia małżeństwa .
................... może OCZUKUJE to właściwsze słowo nie Smutna
np. Ty oczekiwałaś
W małżeńskiej relacji

Anonymous - 2014-05-20, 07:12

Lena masz rację, że ja sie troche wkurzam- bo twierdzenie, że na każdy probem jest jakaś "dźwignia" jest nieprawdą

ja próbowałam różnych metod- i milczenie, i rozmowa, i awanutra, i obojętnośc, i zajmowanie sie sobą, i zaangazowanie
naprawde włożyłam duzo czasu i energii , że zrozumieć męża, pomóc mu, byc dobrą żona
działało do momentu jak nie miał nowej "fascynacji"
jak pojawiała sie "koleżanka" wszystko bylo źle
to jakaś paranoja była- to co wczoraj było ok nagle przestawało byc ok, to juz było be

to o czym tutaj jest mowa funkcjonuje tylko wtedy gdy jedna strona jest ok i druga jest ok
ale są jednostki zaburzone- które swiadomie wywołuja konflikt, bo im tak wygodnie na dany moment, i wtedy to juz nic nie pomoże, żadne granice, żaden "Ognioodporny"
chyba ze tylko modlitwa...

no i dlatego tak sie denerwuje- z bezsilności....

zgadzam się tez z Toba lena, ze miłosc powinna poprostu byc, i oczekiwanie jej, spodziewanie sie jej nie jest żadnym roszczeniem, jest normalnością

Anonymous - 2014-05-20, 07:49

mare1966 napisał/a:
.

A mi akurat Szustak pasuje , mówi logicznie - to się trzyma kupy :mrgreen:
i dał odpowiedź -co z tym rajem na końcu . :mrgreen:
( znaczy , co z tymi żonami ) .
Do przyjęcia myślę , a nawet całkiem całkiem nieźle .


A wiesz mare, że jak on sam powiedzieł (nie pamiętam dokładnie czy akurat w tej konferencjji), to w niebie z nim również będziesz tak blisko jak z tymi żonami? :roll:

smutna_twarz napisał/a:
Mam taki przykład w najbliższej rodzinie - moja teściowa miała męża przemocowca (nie był agresywny, ale psychicznie lubił się znęcać). Ona jest bardzo religijną osobą, uważała, że trzeba cierpieć "w cichości serca" i tylko modlić się


smutna_twarz napisał/a:
Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej było mojej teściowej działać zawczasu, wymagać, stawiać granice zamiast cierpieć po cichu w przekonaniu, że tak trzeba, bo to bezinteresowne i takie chrześcijańskie?


ST (Anna Maria, nie skojarzyałm mare :shock: ), stawianie granic nie jest sprzeczne z naszą wiarą, a wrecz przeciwnie, Jezus sam takowe stawiał (22 Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» 23 Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz J18, 22-23?» ).

Polecam raz jeszcze Granice w relacjach małżeńskich, bo jest to ksiązka o stawianiu granic napisana w oparciu o Pismo Święte, która pomaga zobaczyć, że nie do końca jest tak, że należy cierpieć w "cichości serca" i że stawianie granic nie jest wcale sprzeczne z okazywaniem miłosci. Jednak aby zaczac stawiać granice najpierw należy poznać samego siebie, aby umieć wyznaczyć te granice najpierw dla siebie, a potem dopiero dla świata.

Anonymous - 2014-05-20, 07:54

smutna_twarz napisała:

[ Dodano: 2014-05-19, 22:34 ]
i jeszcze jedno - czy naprawdę oczekiwanie, że mąż odpowie miłością i wiernością na moją miłość i wierność jest roszczeniową postawą? To pytanie do Heleny i Marka - bo mam wrażenie, że tak to oceniacie - ale może coś źle zrozumiałam. Bo moim zdaniem miłość jest bezinteresowna oczywiście, ale w końcu przecież mąż przyrzekał mi miłość i wierność przed Bogiem...


Dokładnie ... to Twoje roszczenie, oczekiwanie ,, zapłaty ,, za moją postawę ... bo suma summarum okazując gesty miłości, uczuć w głowie co się pojawia ? myśl , no to teraz TY - odpłać mi tym samym .... A gdy jest inaczej, gdy nie otrzymujemy tego pojawia się złość , rozczarowanie itp... Czyli jaki wniosek się nasuwa , że w naszej postawie tzw. oczekiwania pojawia się manipulacja ... manipulacja współmałżonkiem do wyciągnięcia z niego ( czasem zmuszenia) słów, gestów , które my chcemy usłyszeć , odczuć ... Tak naprawdę oszukujemy samych siebie taką postawą , bo uważam ,że co jak co , ale to wyrażanie , przekazywanie uczuć , miłości, odczuć przez współmałżonka powinno wychodzić z jego woli, jego serca i duszy.... A my /ja robię to co czuję , co chcę ... daję, okazuję mężowi, rodzinie moje uczucia, moją miłość ( we wszystkich moich czynach ) ... Powiem ,że gdy pozbyłam się takiej postawy roszczeniowej jest mi lżej, łatwiej i radośniej ... Teraz naprawdę czuję się spełniona ....

Anonymous - 2014-05-20, 07:57

Tak helenast, bo teraz jesteś/my wolana od tych oczekiwań i swoją miłość dajesz własnie w tej wolności.
Anonymous - 2014-05-20, 10:12

Bety napisał/a:
ze miłosc powinna poprostu byc, i oczekiwanie jej, spodziewanie sie jej nie jest żadnym roszczeniem, jest normalnością


A co rozumiesz w słowach ,, oczekiwanie jej,, - ,, spodziewanie się jej,, oraz ,, normalność ,, ? ....

Anonymous - 2014-05-20, 11:29

Zenia 1780
Cytat:
ST (Anna Maria, nie skojarzyałm mare ),


Czerwone Gitary - Anna Maria (1968) HQ


Co do Szustaka .
Ja do niego nic nie mam :mrgreen:
ale to chłop czy tu czy tam i jakoś mnie nie pociąga , nic na to nie poradza , i wcale mi nie żal ( pewnie z wzajemnoscią zresztą :mrgreen: ) .

Anonymous - 2014-05-21, 13:38

smutna_twarz napisał/a:
mare1966 napisał/a:
smutna twarz
Cytat:
A jednak, kiedy myślę o nas w kategoriach rozstania, to nie przyzwyczajenie najbardziej boli, tylko poczucie klęski życiowej - bo rodzina była moim priorytetem.


Daję ten link i zachęcam do wysłuchania :
Miłość , szmaragd i krokodyl


Przesłuchałam. Z mieszanymi uczuciami. Kiedyś właśnie takie teksty o miłości były dla mnie oczywiste. Teraz widzę, że te teorie nijak się mają do historii tu czytanych, są właściwie zaprzeczeniem tego, co np. pisze Dobson. Niestety,moje doświadczenie też potwierdza, że taka bezgraniczna, bezinteresowna miłość nie działa.
Facet, który wie, że żona zawsze wierna, zawsze kochająca, zawsze gotowa wybaczyć, nie potrafi tego docenić ani uszanonwać. Im lepsza żona, tym szybciej on zgnuśnieje, przestanie wymagać od siebie (po co, żona i tak go kocha takiego jakim jest). Oczywiście realizacja tej teorii z katechezy jest możliwa, ale tylko wtedy gdy obie strony z równym zaangażowaniem traktują ten temat.
Kiedyś myślałam, że jeśli będę dobrą, wierną, kochającą żoną, gotową służyć i wspierać, to mój mąż będzie to cenił i odpłaci mi tym samym.


Więc może warto jeszcze tego posłuchać

http://www.youtube.com/watch?v=yZNwAdX0GRU


Niby oczywiste i wzyscy to wiemy... w teorii.
Stosowałaś?
Bo ja z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie. I co ztego, że byłam kochającą, wierną, gotową słuzyć i wspierać żoną, jeśli mój mąż tego nie widział, bo robiłam o w sposób w jaki sama chciałbym być traktowana, a nie w taki jaki mąz oczekiwał (kłania się Gray, Pulikowski i Gungor). I co z tego, ze wszystko to przeczytałam i wysłuchałam, skoro mimo tego nie stosowałam? Bo dlaczego ja? Dlaczego nie on?

Anonymous - 2014-05-21, 20:33

helenast napisał/a:
smutna_twarz napisała:

[ Dodano: 2014-05-19, 22:34 ]
i jeszcze jedno - czy naprawdę oczekiwanie, że mąż odpowie miłością i wiernością na moją miłość i wierność jest roszczeniową postawą? To pytanie do Heleny i Marka - bo mam wrażenie, że tak to oceniacie - ale może coś źle zrozumiałam. Bo moim zdaniem miłość jest bezinteresowna oczywiście, ale w końcu przecież mąż przyrzekał mi miłość i wierność przed Bogiem...


Dokładnie ... to Twoje roszczenie, oczekiwanie ,, zapłaty ,, za moją postawę ... bo suma summarum okazując gesty miłości, uczuć w głowie co się pojawia ? myśl , no to teraz TY - odpłać mi tym samym .... A gdy jest inaczej, gdy nie otrzymujemy tego pojawia się złość , rozczarowanie itp... Czyli jaki wniosek się nasuwa , że w naszej postawie tzw. oczekiwania pojawia się manipulacja ... manipulacja współmałżonkiem do wyciągnięcia z niego ( czasem zmuszenia) słów, gestów , które my chcemy usłyszeć , odczuć ... Tak naprawdę oszukujemy samych siebie taką postawą , bo uważam ,że co jak co , ale to wyrażanie , przekazywanie uczuć , miłości, odczuć przez współmałżonka powinno wychodzić z jego woli, jego serca i duszy.... A my /ja robię to co czuję , co chcę ... daję, okazuję mężowi, rodzinie moje uczucia, moją miłość ( we wszystkich moich czynach ) ... Powiem ,że gdy pozbyłam się takiej postawy roszczeniowej jest mi lżej, łatwiej i radośniej ... Teraz naprawdę czuję się spełniona ....


Wiesz, mnie się wydaje, że piszemy o różnych sytuacjach. Wzajemna miłość jest fundamentem funkcjonowania zdrowej rodziny - tylko w takiej, gdzie małżonkowie kochają się na wzajem, można wychować zdrowe dzieci. Po to przecież zakładamy rodzinę, żeby kochać się wzajemnie, a nie tylko kochać kogoś z daleka. Postawa roszczeniowa, jak zauważył Marek, ma miejsce wtedy gdy rościmy sobie prawo do czegoś, co tak naprawdę nam się nie należy. Do miłości męża mam prawo, nie dlatego, że mam takie widzimisię, ani nie dlatego, że w ten sposób chcę sobie wygodnie żyć - ja go przecież do miłości ani do ślubu nie zmuszałam, sam mi to przed Bogiem obiecał i mam prawo wymagać, by tej obietnicy dotrzymał. Robię to, jak napisałam, nie dla własnej zachcianki, ale dlatego, że po pierwsze jest to zgodne z zamysłem Bożym, po drugie jest to niezbędny warunek wychowania naszego potomstwa, po trzecie dlatego, że nie dopełniając tej przysięgi gubi swoją duszę.
Nie patrzę na to jak jakieś wyliczenia księgowego- ja ci podałam kapciuszki pod nos, teraz ty... - natomiast boli zdrada, która jest odpowiedzią na wierność, ranią złe słowa, które są odpowiedzią na chęć pomocy itp.
Oczywiście, kiedy mąż odmawia tej miłości nie mam innego wyjścia jak pogodzić się z tym faktem, bo nie zmuszę go kochania - i wydaje mi się, że takiej właśnie sytuacji dotyczy Twoja wypowiedź - miłość wygasła i mąż nie poczuwa się do wypełnienia swej obietnicy, trzeba się z tym pogodzić.
natomiast ja piszę o małżeństwie, które trwa - póki mąż jest przy mnie i uważa się za mojego męża mam obowiązek stać na straży trwałości naszego małżeństwa, np. zwracając mu uwagę, że poświęca zbyt wiele czasu na kontakt z inną kobietą, albo robi inne rzeczy, które mogą doprowadzić do rozpadu rodziny.
Gdybym istotnie nie miała prawa oczekiwać miłości z jego strony, to równie dobrze miesiąc po ślubie mógłby mnie zaniedbywać, a na moją uwagę odpowiedzieć: kobieto, to nie twoja sprawa, tobie się nic ode mnie nie należy... Nie wątpię jednak, że gdybym tu taką sytuację opisała, wszyscy jednym głosem zakrzyknęliby: ale drań! ;-)

Zenia, dzięki za link, zaczęłam go słuchać, ale bardzo to długie, posłucham do poduszki.

Anonymous - 2014-05-21, 21:27

O , coś takiego , mogę się podpisać . ;-)
Wchodząc w małżeństwo obie strony biorą na siebie pewne zobowiążania
wobec tej drugiej strony , dobrowolnee w końcu przysięgały .
I udowodniła słuszność takiego podejścia ( patrz np. dobre wychowanie dzieci , pewien wzorzec ) .
A tak po ludzku , to nikt nie wytrzyma ciągle dająć , nie biorąc jednocześnie nic .
Może jakas świetą ( np. Rita ) i wyjątki .
Taką filozofią miłości , trzeba by brać najgorszego kandydata . :mrgreen:
Chyba nie o to chodzi .

Anonymous - 2014-05-21, 21:43

Moje małżeństwo też trwa, też mieszkamy razem, stanowimy rodzinę.... Naprawdę Wiem o czym piszesz... Zgadzam się po części z Tobą, ale bez woli , chęci Twojego męża nic nie zrobisz... A postawa roszczeniowa ... Hm... ma wiele pojęć, zastosowań i ,, twarzy,, ...

[ Dodano: 2014-05-21, 21:53 ]
Mare1966

Kiedyś też tak myślałam,że nie da się tak żyć tylko dając .... Wiesz , da się ... Naprawdę da się i to z radością ,bez żadnych oczekiwań... :-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group