To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - temat Nini, Gosi...

Anonymous - 2015-01-02, 11:20

"A prawda jest taka -że ten współmałżonek robi to co robi w pełnej świadomości."

no i co z tego?

ważniejsze ma być: co ja robię (zrobię) niezależnie od postawy/ działań małżonka

podam przykład: jeśli mąż sprzeniewierza majątek wspólny rodziny na kochanki (z pełna świadomością) to ja też mam sobie znaleźć kochanka i rozdawać wspólne pieniądze? bo on tak robi?
to w końcu stracimy wszytsko i pójdziemy pod most

oczywiście brak zmiany w zachowaniu małżonka/i odbiera nadzieję i osłabia
ale życie to nie zawsze jest lukrowana bajka

Anonymous - 2015-01-02, 11:24

SAP123 napisał/a:

Uczymy się kochać współmałżonka , tłumaczyć sobie jego zachowania, czy też doszukiwać się jego zapaści wiary.
A prawda jest taka -że ten współmałżonek robi to co robi w pełnej świadomości.


Ha! A co to zmienia, że w świadomości? Co do zmienia w odniesieniu do "bazy", do wiary chrześcijańskiej?
Każdy z nas robi to co robi - a ciągle obrażamy Boga grzechami - najczęściej zupełnie świadomie. Bóg jednak nie cofa niczego (!).
My, chrześcijańscy małżonkowie, usiłujemy też nie cofać niczego (z naszej przysięgi) pomimo cyrków które wyczyniają nasi mężowie/nasze żony.
Jest to niebywale trudne, i każdy ma chwile wahania, wątpliwości, załamki.
Usiłujemy naśladować Chrystusa ile umiemy. A umiemy mało.
Jednak wytyczne są constans.

Często w takich chwilach przychodzi mi na myśl piosenka Kaczmarskiego "Prosty człowiek". Abstrahuję od całego tekstu, można by o nim długo. Chodzi mi o sam refren: "oddam z nawiązką [...] ja nie Chrystus!".

Ja nie Chrystus.
Nikt z nas nim nie jest i nie będzie.
Mi też często podpowiada coś w sercu: nie przesadzasz? Chrystus by dał radę, ale Ty? I wtedy dźwięczy gdzieś ten refren z Kaczmarskiego........

I pozostaje mi tylko prosić Go o pomoc. I coś się zmienia, we mnie czy w otoczeniu, ale za chwilę jest mi łatwiej.

Bo sam człowiek faktycznie nie da rady. SAP, po ludzku ten heroizm samotności po porzuceniu, heroizm bycia obok zimnej bryły lodu, i rozmaite inne heroizmy które wynikają z "uparcia się" przy słowach przysięgi małżeńskiej tak na serio - wszystkie te wyzwania razem i każde z osobna przekraczają możliwości ludzkie, i bardzo łatwo jest uwierzyć że są bezsensowne.
Gdy jednak wchodzi się to ufając Bogu i "czepiając się" Go, to jest inaczej.

Jeśli Ty chcesz/chciałeś/rozważałeś/próbowałeś wejść w to sam.... no to... hm. Osobiście nie podjęłabym się.

edit: Bety, ten sam fragment! ;)

Anonymous - 2015-01-02, 11:45

SAP123,rozumiem, ze ta piosenka oddaje stan Twojego ducha.

SAP123 napisał/a:
I że mam złamane serce,
Wszystkie moje blizny są otwarte


SAP123 napisał/a:
Ale dla mnie po 7 latach zabiegania przynajmniej o minimalną chęć (naprawdę minimalną) lub inaczej o ten drobny przejaw chęci naprawy naszych relacji-
już mnie zniesmaczyło i wypaliło.


Myślę, ze własnie w tym wytłuszczonym zdaniu tkwi sedno, Twoje rany nie są wyleczone, a obecna sytuacja tylko je pogłębia.Tak naprawdę, w moim odczuciu, nigdy nie poszedłeś z nimi do "Lekarza", nigdy nie poprosiłeś o ich wyleczenie. Pominąłeś najważniejszy krok, krok własnego uzdrowienia i poddania się całkowicie pod Jego opiekę, prowadzenie i przyjęcie Jego woli. Tak naprawdę nie zgodziłeś się chyba nigdy na to aby to On Ciebie prowadził. Zacząłeś naprawiać małżeństwo nie będąc gotowym, z pootwieranymi ranami, nie zważając na siebie, na własne pragnienia i potrzeby, a przede wszystkim nie będąc gotowym na przyjęcie takiego stanu jaki jest. A po za tym mam wrażenie, że robiłeś to sam , bez Jego pomocy, że On jednak nie był na pierwszym miejscu, ale była tam zona albo małżeństwo. To własnie jedna z tych rzeczy (lub obie) ubóstwiłeś, a nie Boga. Dlatego własneie jesteś wypalony i zniesmaczony, dlatego brak Ci sił i nadziei, dlatego piszesz, że wiara tylko przeszkadza w realnym ocenie stanu małżeństwa.
Tak naprawdę to ciągle Ty potrzebujesz własnego uzdrowienia. I być może jest tak , ze w bliskości żony nie potrafisz tego dokonać, ale czy to naprawdę powód aby przeć do rozwodu?

Tak jak pisałam wcześniej, wiem że Bóg jest teraz z Tobą. Pytanie tylko czy i kiedy zechcesz się na Niego otworzyć i przyjąć Go w swoim życiu razem z Jego zasadami gry.

Pozostaję z modlitwa.

Anonymous - 2015-01-02, 11:58

SAP123 - bo w tym całym zamieszaniu chodzi o odkrycie - jaki jest Boży plan dla żony i męża i że relacje z ludźmi na ziemi to nie są jedyne relacje, bo jest jeszcze Osoba Boga w Trójcy Jedynego, który jest miłością i czeka na mnie.

Jeśli tą prawdę człowiek odrzuci - to mu ludzka kalkulacja nie wychodzi i po myśląc po ludzku to nieopłacalne mrzonki.

Jeśli chodzi o 12 kroków to u ich podstawy leży uczciwość wobec Boga, wobec siebie i wobec drugiego człowieka, tylko wtedy spełniają się obietnice tego programu i wtedy jest też możliwe przebudzenie duchowe.

SAP123 - zdobyłeś się na uczciwość?

Anonymous - 2015-01-02, 12:04

hubcia576 napisał/a:
SAP123 - bo w tym całym zamieszaniu chodzi o odkrycie - jaki jest Boży plan dla żony i męża


Czy może być dla małżonków inny plan boży niż bycie razem, kochanie się i potomstwo?
Tyle że Bóg nie kieruje życiem człowieka. Człowiek ma wolną wolę.
Ponadto ludzie są różni. Dla jednego wypełnienie tego planu to pestka, dla innego ekstremalnie trudne wyzwanie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group