To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Trwam, ratuje, ale tracę ce ducha

Anonymous - 2014-05-05, 18:24
Temat postu: Trwam, ratuje, ale tracę ce ducha
Ciężko pisać , co się przeżywa, bo wystarczyłoby na niejedna książkę, ale spróbuję.
Mam 51 lat i 28 lat małżeństwa za sobą. Przed sobą?........no właśnie ile?według mnie tyle lat ile b będę żyła jeszcze.
28 lat małżeństwa i 3 kryzysy, ostatni skończył się odejściem męża.
Pierwsze kilkanaście lat to piękny okres w naszym małżeńskim życiu. Wszystko zaczyna się psuć, kiedy mąż zakłada własną firmę i ona wciąga go jak ruchome piaski. Kula została wystrzelona i nie można jej zatrzymać. Praca po 15, 16 godzin na dobę, albo i noc i dzień. Na moje telefony słyszę zawsze - nie teraz - nie mam czasu- jestem na spotkaniu- oddzwonię później-coś ważnego? nie nic ważnego, nikt nie umarł, po prostu chce cie usłyszeć. Powoli zaczynamy się rozjeżdżać w naszym małżeństwie. Całym moim światem jest dwójka, potem trójka dzieci. Jestem głównym "technicznym' w domu, bo dom musi przecież funkcjonować. I zajmuje się. Widzę i czuje co się dzieje z nami , wiec rozmawiam co jakiś czas z mężem, że tak nie może być, że cierpi rodzina, że nie ma w ogóle kontaktu z dziećmi. słyszę na to , że " jak chcesz to w ogóle położyć się z piwem przed tv i nic nie robić". Jest płacz, złość smutek. Przechodzę wszystkie stany umysłu i ducha. Proszę by się opamiętał, na próżno. Szukam pomocy na zewnątrz. Idziemy Na Spotkania Małżeńskie. Jest cudownie.........przez miesiąc. Potem wszystko wraca do "normy". Przestaje mieć wpływ na cokolwiek. Coraz trudniej jest mi się z tym wszystkim pogodzić, coraz bardziej oddalamy się od siebie. Nie chce być tylko gosposia we własnym małżeństwie, nie tak to wszystko sobie wyobrażałam. Jakieś 3 lata temu ściągnęłam obrączkę na znak protestu (teraz wiem, że to mój największy błąd). Ostatnie 1,5 roku żyjemy w zupełnym oddaleniu. Pod koniec listopada mąż oznajmia mi ze czuje się samotny, nie może tak dłużej żyć i postanawia odejść bo poznał kogoś i że to jest kobieta jego życia. Na dzień rozpoczęcia nowego życia wybiera Wigilię!!!!. Wchodzi wiec w Wigilię w to swoje nowe życie. Ja jestem w traumie, nie wiem, czy jeszcze żyję, czy ktoś może wsadził mnie do jakiegoś filmu s-f. P. Miesiąc po odejściu męża przechodzę straszny kryzys. I w tym czasie zaczynam wszystko rozumieć. Czego tak na prawdę chce, jakie są moje uczucia, kim jest dla mnie mój mąż.
Rodzi się jedno wielkie pragnienie URATOWAĆ MOJE MAŁŻEŃSTWO. Dostałam w zeszłym tygodniu pozew rozwodowy. Nie zgodzę się na rozwód . Jednak po otrzymaniu pozwu załamałam się. Wydaje mi się ze zawierzyłam wszystko Panu Bogu ale chyba jeszcze nie potrafię tego tak do końca zrobić, bo ciągle się szarpię ze sobą, myślę i kalkuluje po swojemu. Po ludzku nic już nie mogę zrobić.
Nie wiem tez jak mam na co dzień postępować jak mąż przyjeżdża do domu. Czy jak normalnie z nim rozmawiam i pije kawę, to czy on nie odbiera tego jakbym akceptowała ta cala chora sytuacje? Z drugiej strony przecież chce żeby wrócił i nie chce się awanturować. Z reszta nie mam o co. W poszukiwaniu pomocy trafiłam tutaj.Mam wielki kryzys.

Anonymous - 2014-05-05, 19:27

Witaj Rene

nie trać nadziei

Jak daleko masz do najbliższego ogniska Sycharowskiego ?
Warto tam się wybrać

rene napisał/a:
Po ludzku nic juz nie moge zrobic.


dobry moment na ogłoszenie bezsilności

rene napisał/a:
Sychar poznałam jak tylko sprawy zaczely sie dziac.


czyli kiedy ??? rok,dwa lata temu ???

Przesłuchałaś nasze rekolekcje sycharowskie ?
Byłaś na jakiś ???

W kryzysie potrzebujemy wspólnoty

rene napisał/a:
Nie wiem tez jak mam na codzień postepowac jak maz przyjezdza do domu. Czy jak normalnie z nim rozmawiam i pije kawe, to czy on nie odbiera tego jakbym akceptowala ta cala chora sytuacje? Z drugiej strony przeciez chce zeby wrocil i nie chce sie awanturowac.


Rene jest coś między piciem kawy a awanturami - prawda

Pogody Ducha

Anonymous - 2014-05-05, 19:50

Na stronę Sycharu trafiłam w styczniu. Nie byłam na żadnych rekolekcjach, ale wysłuchałam wszystkiego co tutaj jest, obejrzałam wszystkie filmy i wysłałam je mężowi nawet. i wiele jeszcze innych rzeczy. Chłonę wszystko, co pozwala mi zrozumieć to , co się dzieje w moim życiu i wszystkich mądrych ludzi, którzy moga mi pomóc. Mam wsparcie rodziny mojej i mojego męża.
Mieszkam blisko Poznania, więc na pewno pójdę na majowe spotkanie Sycharowskie.
Tymczasem muszę napisać odpowiedź na pozew i przeżyć sprawę.
A picie kawy z mężem w tej całej sytuacji prowadzi do tego ,że przez następne dni jestem niezdolna do życia. Może powinnam sie całkiem odciąć od niego? Nie wiem własnie jak powinnam postępować. Bo czuję, że jak się odetnę to będzie koniec. Wiem, że nie da sie wypracowac programu postępowania, bo każdy z nas jest inny, ale są jakieś ogólne wypracowane metody. Robiłam to , co podpowiadało mi serce, ale dalej nie wiem co mam robić. Dlatego wchodzę na drogę Sycharu i próbuje się nie poddać. Wiem, że niedługo są rekolekcje . Może powinnam pojechać.

Anonymous - 2014-05-05, 22:48

rene, ja przeczytałam :-) Dobrze, że zdecydowałaś się napisać, jeszcze lepiej, gdy osobiście wybierzesz się na spotkanie grupy. Gdy otoczysz się ludźmi mającymi podobne problemy, ale przeżywającymi swoje życie radośnie. To daje niesamowicie dużo siły.
Anonymous - 2014-05-05, 23:23

rona napisał/a:
Gdy otoczysz się ludźmi mającymi podobne problemy, ale przeżywającymi swoje życie radośnie.


No własnie nie wyobrażam sobie na razie tego "radośnie"

Anonymous - 2014-05-05, 23:36

Mi też to przychodzi z wielkim trudem.. Ale uczę się tego..
Anonymous - 2014-05-06, 03:55

Ja tez sobie nie wyobrażałam. Bo tego sie nie da wyobrazić. To trzeba zobaczyć, porozmawiać z ludźmi, pobyć z nimi, poznać ich.
Anonymous - 2014-05-06, 09:23

rene napisał/a:
A picie kawy z mężem w tej całej sytuacji prowadzi do tego ,że przez następne dni jestem niezdolna do życia


Dokładnie tak było ze mną. Mąż wypił ze mną kawkę jakby nigdy nic a potem ja miałam parę dni z głowy. Powiedziałam dość! Oczywiście tak jak napisała Mirakulum, między piciem kawy a awanturami jest jeszcze coś. I odkąd stosuję to właśnie to "cos" - żyję, oddycham, uśmiecham się. Unikam tego, co mnie rani. I to naprawdę mi bardzo pomaga.

Anonymous - 2014-05-06, 13:09

dorotakm napisał/a:


Powiedziałam dość! .


Czyli co robisz? Jak przyjeżdża mąż do domu , to wychodzisz, nie proponujesz tej kawy?

Anonymous - 2014-05-06, 13:30

rene napisał/a:
Czyli co robisz? Jak przyjeżdża mąż do domu , to wychodzisz, nie proponujesz tej kawy?


Dokładnie tak! Ładnie się ubieram, maluję i z uśmiechem na twarzy (choć nie powiem, ze serce czasami nie ściska) żegnam się z dziećmi, życzę im miłego dnia z tatą, z nim się umawiam na godzinę powrotu i by,by.
Piłam te kawki, wdawałam się w dyskusje, nadsłuchiwałam co powie, ale mnie to niszczyło. Teraz naprawdę jest mi znacznie lepiej. Zrozumiałam w końcu, że to i tak nic nie da a ranię tylko siebie. Oddaję go Bogu a sama zajmuje się sobą. Ten czas kiedy on jest z dziećmi wykorzystuję maksymalnie dla siebie.

Anonymous - 2014-05-06, 13:54

Moje dzieci są na tyle dorosłe, że same już decydują, czy chcą się widzieć z ojcem, czy nie. Generalnie nie chcą. Z resztą u mnie trwa to dopiero 4 miesiące, wiec uczę się dopiero jak mam postępować. A on wali na oślep. Ostatnio przyniósł na imieniny syna ciasteczka upieczone przez tą kobietę. Nie wiem, czy to tylko męska głupota i zupełny brak myślenia, czy
ma mnie zaboleć specjalnie. A ja w swojej głupocie i stresie nie pojęłam że to od niej ale dzieciaki przytomne i nie jadły :-D . Wylądowały w koszu. I ciągle jakieś drobiazgi, które ranią, a ja tak już chciałabym przeciąć tą pępowinę z nim, dla własnego zdrowia psychicznego. Chcę budować na nowo i ratować, ale chce też być zdrowa psychicznie, jak wróci (bo chcę wierzyć, że tak się stanie)

Anonymous - 2014-05-06, 17:50

Witam Cię serdecznie. Mój mąż jeszcze w domu, ale już w sumie na wylocie. Czuję się, jak stary zużyty kapeć. Trzymaj się kobieto.
Anonymous - 2014-05-06, 19:41

Może spojerzenie z drugiej strony czyli męża którego spotkało to samo tylko role zamienione.Pozwoli coś zrozumieć po zdradzie żony Ja wyprowadziłem się z domu żeby nie było awantur.Po 3 miesiącach związek żony jest już historią ale rana jest ogromna próbujemy to odbudować ale ...................ja nadal mieszkam osobno .Nie ma dnia żebym jej tego nie wypomniał ,mamy kontakt non stop ale zapomnięć nie potrafię,z wybaczeniem też problem dlatego w sobotę idę na spotkanie ogniska Sychar mam cichą nadzieje że to będzie strzał w dziesiątkę że tam znajdę spokój że moja rozdygotana psycha wróci do normy,że zmienię swoją postawę.Nie można przekreślić 31 lat.
Anonymous - 2014-05-06, 21:43

Cytat:
w sobotę idę na spotkanie ogniska Sychar mam cichą nadzieje że to będzie strzał w dziesiątkę że tam znajdę spokój że moja rozdygotana psycha wróci do normy,że zmienię swoją postawę.Nie można przekreślić 31 lat.
_________________

Witaj,
do ogniska zapraszamy :mrgreen: ,
ale o wybaczenie z serca trzeba zawalczyć u boku Jezusa, a rozdygotana pychę rzuć pod stopy Maryi. Jak zdeptała węża tak zdepcze i Twoja pychę, odzyskasz spokój, wewnętrzna pogode i żonę. :-D Działając sam tylko bardziej poranisz siebie i małzonke.
Korzystaj z pomocy Sycharków w realu, ale nie zaniedbuj strony duchowej, bez Boga ani do proga-znasz to? :-D



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group