To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?

Anonymous - 2014-05-04, 15:29

kiedy byłam w ostrym kryzysie i trafiłam na to forum, pewnego dnia przeczytałam posty Olgi1968 i zapragnąłam zebym i ja kiedyś doszla do tego, że bede cieszyc sie z zycia i mieć się dobrze, że wyzdrowieje

wtedy byłam tak bardzo załamana, że ten stan szczescia wydawał mi sie nieosiagalny, że musiałby sie wydarzyc cud, zebym i ja była była szczęsliwa i zapragnęła zyć

i ten cud sie stał

modlłam sie o inny cud- o powrót męża, a dostałam znacznie znacznie więcej- prawdziwy spokój i prawdziwe szczescie
bo moje małżenstwo nie było dobre, i gdyby mąz wówczas wrócił to nic by sie nie zmieniło, bo ani on ani ja nie przeszlibysmy żadnej zmiany

w dzisiejszej Ewangelii - "a mysmy się spodziewali...." Ja tez sie spodziewałam, że Bóg uczyni cud, i mąż wróci. Ale to było moje myslenie i moja kategoria szcescia.
Bóg jednak pokazal mi coś innego- inny cud i za to jestem dzis Jemu wdzieczna.

Modlitwa jest potrzeban- daje nadzieje- bardzo Cie w tym rozumiem. Ale myśle, że Bóg chce w Twojej rodzinie zdziałać większy cud, niż tylko powrót męża. Bóg chce uzdrowić calą rodzinę.

Anonymous - 2014-05-04, 16:58

Uważam że musimy mieć nadzieję i czekać na cud.to dodaje siły a przebrnąć przez dzień od rana do wieczora.u mnie to wszystko wciąż nowe i świeże.wciąż nie do ogarniecia.chyba lepiej by było go wogóle nie widywac.ale to nie możliwe,bo musi opiekować się synkiem jak ide do pracy.i to boli.jak wychodzi z domu i wraca do niej.a nie mówiłam nowa pani mojego meza jest Hiszpanka,więc poszedl w egzotyke.czasem jestem zla czasem zalamana.i tak dzien za dniem.
Skąd my mamy sile na zycie?bo przecież oni nas na swoj sposób posiekali na kawałki i jeszcze przydeptali.a.my dalej trwamy.
Boże dziekuje za sile.

Anonymous - 2014-05-04, 17:17

Izabela, jesteś b. silna.
Ja bym chyba nie dała rady na codzienne wizyty. I wnioskowałabym o wspólne ustalenie funduszu na opiekunkę na czas Twojej pracy. A jeśli chodzi o wizyty męża w opuszczonym przez siebie domu rodzinnym, to tylko i jedynie w formie kontaktów z dzieckiem, tak często .
jak to możliwe - tzn tak często jak Ty jesteś to w stanie znieść....

Ale to wszystko zależy. Ja bym to zrobiła, bo do tej pory mąż zgadza się na wszystkie moje n postulaty. A Twój może stanąć okoniem i np. zaostrzyć relację albo rozpęta się konflikt.

W każdym razie uważam, że wszelkie kontakty z mężem, który otwarcie podjął decyzję o opuszczeniu domu i dzieci i wyprowadzce do kochanki, są chore, i trujące dla żony.
Ja wciąż odchorowuję każdy dzień gdy mąż przekracza próg domu w dni wyznaczone grafikiem.

Anonymous - 2014-05-04, 18:15

Właśnie ja też tydzień po jego wyprowadzce dostałam histerii, jak się pojawił. Zaczęłam krzyczeć i płakać, aż córka się wystraszyła. Ale jaki on był szczęśliwy, jak nastolatek, wszedł do domu, powiedział dzień dobry, a to szczęście aż się z niego wylewało, dosłownie jakby miał 16 lat i pierwszy raz się zakochał. Do dziś nie mogę uwierzyć. I dwa miesiące znajomości, kiedy on jest dwa dni w tygodniu w domu, wystarczyły żeby aż tak stracić głowę i porzucić rodzinę która istnieje 17 lat. Miał się nie odcinać, pomagać, robić większe zakupy- zabrał samochód, który ja spłacam :(, zresztą i tak nie mam prawa jazdy. Teraz muszę prosić koleżanki z pracy o pomoc. A on wozi obcą kobietę i jej dzieci, albo ona jeździ moim samochodem :evil: Ale widocznie ona jest tego warta, my już nie :cry:
Anonymous - 2014-05-04, 20:02

Krawędź Nadziei!

Wiem że byłoby to latwiejsze opiekunka lub może po prostu zwiększenie godzin w przedszkolu,ale po pprostu nie dalibysmy rady finansowo.bo mamy kredyt na mieszkanie kktóre kupmieliśmy w listopadzie a on jeszcze teraz płaci za wynajem pokoju z nia.po prostu katastrofa!
Więc właściwie jestem skazana na jego wizyty i cały ten cyrk.i nie potrafie byc przy nim uśmiechnięta i pogodna to jest sztuka.płacze a on wyciera mi.łzy imówi że nie lubi jak płacze.wtedy moje serce znów pęka.i tak w kółko!!!!jestem zabijana przez niego co dzień.
Kochane moje ale nafzieja jest mi sila.
Jestem zdania że trzeba isc za głosem serca.

Anonymous - 2014-05-04, 20:06

Ilono, a przepraszam dlaczego Ty spłacasz samochód którym jeździ mąż i wozi tyłek kochance? W imię czego to robisz? W imię miłości? To chyba jakoś różnie pojmujemy miłość. Dlaczego nie przeprowadzisz rozdzielności majątkowej? To może fundnij im do kompletu wycieczkę na Karaiby, tak w imię miłości. Przepraszam za moją złośliwość, ale ile jeszcze dasz sobie skakać po głowie? Kochasz i ja to rozumiem, ale nie daj się krzywdzić, bo to nie ma nic wspólnego z miłością.
Anonymous - 2014-05-04, 20:12

Dziewczęta, jak najbardziej się z Wami zgadzam - obdarli nas z reszty wszystkiego do czego nas stworzono. Na szczęście to nie oni nas stworzyli więc i też widocznie nie do końca nas wszystkiego pozbawili. Trwanie w nadziei, miłości do Boga, modlitwie, pomimo trudności każdego dnia jest niesamowitym wytchnieniem i doświadczeniem.

Mnie również w Pompejańskiej zdarzyło się błądzić myślami, ale wspominam któreś z rekolekcji o. Szustaka (bardzo cenię) ( nie wiem... Ewangelia dla potłuczonych??) o tym że czasami właśnie myślenie podczas modlitwy o sprawach które nam zaprzątają głowę, które są nie do odłożenia na chwilę obecną jest bardzo normalne...

Świat nam się wali, całe życie przestaje mieć sens a jednak mamy siłę na modlitwę. Właśnie w tych momentach kiedy najmniej nam się chce, ale oczekujemy podejmujemy ją. Wg mnie jest to ważne, bo z czasem kiedy przestajemy oczekiwać i nasz problem zdaje się zmniejszać to wtedy pragniemy modlitwy ot tak - jak codzienności, a przez to jesteśmy w końcu w stanie bardziej i chętniej rozmawiać z NIM. To chyba jest piękne... I skupianie się na tym co robimy źle, na tym że nasza prośba o nasz cud pozostaje bez odpowiedzi zmienia się we wspaniałą relację (nie tylko ja mówię, ale i słucham), a tylko ta jest w stanie nam pomóc wytrwać...
Dzisiaj, klęcząc i czytając Pismo Święte przysnęłam;-) Pierwsza myśl na zakończenie rozdziału - trzeba od pewnego momentu jeszcze raz, ale wcale nie czułam niepokoju i poczucia winy, tylko jakiś wewnętrzny spokój i ciepło...

Trzymajmy się dziewczyny;-)

poraz kolejny myśli o. Sz
Nie zwycięża ten, kto ma słabości. Zwycięstwo szatana zaczyna się wtedy, gdy udaje mu się wmówić ci, ze jesteś słabszy niż twoja słabość

Anonymous - 2014-05-04, 20:39

Olga1968 czytając twój powyższy wpis przypomniał mi się film "mumia" gdzie ten mały kombinator widząc mumie zaczął w panice straszyć ja wieloma talizmanami zawieszonymi na szyji, w tym krzyżem i gwiazdą dawida. Ale nawet tak śmieszna ,"niby," sytuacja pokazuje, raz że wielu z nas , łacznie ze mna, początkowo łapie się byle czego żeby się uchronić od złego, a dwa że w jego wypadku gwiazda dawida uratowała mu skórę.
Daj i innym próbującym modlic się o cud. ;-)
Nieraz cudem( w moim przypadku) bywa ze ktoś się wogóle złapie czegokolwiek. A potem to jakoś leci lepiej, rozsądniej i mądrzej.

Anonymous - 2014-05-04, 20:43

Dlaczego spłacam ? Bo ja ten kredyt wzięłam. Wzięłam kredyt i dałam pieniądze na samochód. Nie mam prawa jazdy, więc zarejestrowany został na męża. Jak udowodnię, że zapłaciłam za samochód ? Co miesiąc spłacam 900 zł. Powiedziałam, żeby mi oddał pieniądze albo samochód, odpowiedział, ze samochód jest mu potrzebny do pracy i zapytał ile kredytu jeszcze mi zostało. Na pytaniu się skończyło. Dlatego spłacam.

[ Dodano: 2014-05-04, 20:53 ]
Mieszkam w domu teściów razem z teściową. Mamy swoje piętro. Teść nie żyje, a mąż jest jedynakiem. Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania, płaciłam za budowę i wykończenie domu, moja mama i babcia również. Dzieci chcą tu mieszkać, mają swoje pokoje, ogród. Ja płacę rachunki. Mama mieszka 160 km ode mnie. Tam nie znajdę pracy. Teściowa jest po mojej stronie, bardzo przeżywa to, co się stało. Ale jak ona umrze, to wszystko dostanie mąż. Jaką rozdzielność mam przeprowadzić jak nic nie mam formalnie. Mieliśmy układ- ja płacę rachunki, on płaci za życie. Póki co, nie zabrał mi dostępu do konta bankowego i cały czas korzystam z jego pieniędzy. Ile tak będzie, ile czasu ona się na to zgodzi- nie wiem. Na pewno zawsze tak nie będzie. Dlatego nie przeprowadzę rozdzielności i dlatego spłacam kredyt. Jak mi zablokuje swoje konto, będę myśleć, co dalej, ale na razie nie wybiegam tak daleko w przyszłość, bo liczę że się wkrótce opamięta i wróci.

Anonymous - 2014-05-04, 21:41

wiesz co Ilona?

mój mąż tez taki był w euforii jak odchodził- a teraz czesciej jest wkurzony niz szcześliwy
"faza" minie, przyjdzie codziennosc

a Ty sie ogarniaj i żyj normalnie- masz dzieci, masz Tesciową, zycie toczy sie dalej

Anonymous - 2014-05-04, 22:31

ilona,jeśli cos kupione jest w czasie trwania małżęństwa- jest to dorobek wspólny. Tak jest w przypadku samochodu.DOM,po smierci teścia dziedziczy teściowa i jej syn po połowie.Jeśli Ci sprzyja zaproponuj jej,by zabezpieczyła Cię oraz dzieci w testamencie,zapisując na Ciebie swą połowę.
Po drugie.- jeśli Twój mąż nie odciął cie od konta- to dobrze wrózy. Znaczy ma ludzkie odruchy.PRZECZEKAJ! CZas i spokój działaja na Twa korzyść

Anonymous - 2014-05-04, 22:33

Bety!oh jak ja bym chciala byc na etapie ogarniecia sie.ale wydaje mi sie ze to dla kazdej z nas przychodzi to w roznych momentach.
czasem latwo poeiwdziec ogarnij sie,wez sie w garsc.
wiecie co moj maz mi powiedzial ;"najlepiej jakbys mnie znienawidzila" no tak to byloby latwe prawda??ale ja nie ide na latwizne jak on!ja walcze!a on wogole nie walczyl o swoja rodzine.on poszedl na latwizne,nowy zwiazek i wiecie co on nazywa ja "swoja dziewczyna"!!!!!

serce boli!

ilonko!

wiem co czujesz!moja rodzina jest oddalona o1600km.bo my mieszkamy w UK.
ale tesciowa tez mnie wspiera,wlasciwie to jutro przylatuje i oczywiscie zostaje ze mna:)
teraz dopiero docenia moja tesciowa!
ona nie moze sie z tym wszystkim pogodzic.szkoda mi jej bo obwinia siebie.
wszyscy cierpia w okolo,a oni maja to gdzies!!!!
to jest czysty egoizm!
modle sie za jego kochanke!znalazlam modlitwe za kochanke.
jesli chcecie mam ja tu na forum.mam wydzielony swoj wlasny temat to mozecie zerknac.TEMAT IZABELI.

utulam was kobitki!!!!

[ Dodano: 2014-05-04, 22:35 ]
a jeszcze cos!

dziwne bo moj maz jak odchodzil to plakal jak dziecko,serce mi pekalo.a on pakowal torbe i plakal.
jak przychodzi to wyglada na przygnebionego.......
szkoda mi go.........

Anonymous - 2014-05-05, 08:13
Temat postu: do izabela
NIE ROZUMIEM. Twój mąz o d c h o d z i ł i płakał czy k a z a ł a s mu odejść i płakał.
Płakać i dalej robic coś niewłasciwego???Byc przygnebionym i nie dążyc do radości? To jest nienormalne,chore lub robione pod przymusem...

Anonymous - 2014-05-05, 10:42

Wiem!sama tego nie pojmuje!on twierdzi że to najlepszy wybór.a ją mam.przed oczami jego łzy.nie ogarniam tego!już miesiąc z nia mieszka.a ją miesiąc jakoś przetrwalam.ale czuje że on się oddala.
Ją już nic nie wiem.nic.a ją kocham,przysiegi zlozonej dotrzymam.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group