To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?

Anonymous - 2014-06-11, 18:44

Witajcie.
Ostatnie wątki uświadomiły mi, ze w większości przypadków Wasi mężowie, mają z Wami jakiś kontakt- lepszy lub gorszy( najczęściej gorszy). Walczycie o dzieci, majątek, powrót.
A co ja mam robić ?
Ja nie mam kontaktu z moim mężem, bo on mnie unika (chyba). Nie widziałam go od 10 kwietnia. Jeśli zdarzyło mu się przyjechać do domu, to tylko jak ja byłam w pracy.
Dziś było podobnie. Był o 11, skosił trawę i pojechał. Z córką się nie widział, bo była w szkole. Synowi dał koszulkę i pojechał do swojej nowej kobiety. Od świąt nie spędził chyba żadnego weekendu z kochanka, tak mu się trasy układają, że wraca w tygodniu i na weekend wyjeżdża. Teraz będzie podobnie- wrócił dziś, pewnie w piątek wyjedzie.
Korci mnie żeby do niego napisać, zapytać, co dalej, co zamierza, co z nami.
Jednocześnie boję się odpowiedzi. Jestem w ciągłej niepewności.
Co powinnam zrobić ? Czekać, nie narzucając się, nie wymuszając odpowiedzi, żyć własnym życiem ?
Czy zażądać jakiejś deklaracji ?
Dodam, że nadal nie odwołał mojego pełnomocnictwa do rachunku i wszystkie rachunki i za życie płacę z jego konta. Jednak nie interesuje się większymi zakupami, naprawami, nieskończonym remontem, który małymi kroczkami kończy obcy człowiek. Nawet nie porozmawiał z synem o sytuacji posłużenia się moją kartą kredytową i zapłacenia moimi pieniędzmi za gry internetowe. Nie zapytał syna o jego plany na kolejny rok, czy zamierza wrócić do szkoły. Tak czy siak, mnie unika i nie rozmawia ze mną, z dziećmi specjalnie kontaktu też nie potrzebuje, dom go nie interesuje. A trawę skosił, bo może chciał "być wspaniałomyślny" Nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim i czy powinnam podjąć jakieś kroki.
Co o tym sądzicie ?

Anonymous - 2014-06-22, 22:19

Tak sobie dziś analizowałam wczorajszy dzień. I odbiegnę teraz od tematu małżeńskiego.
Ludzie w trudnych sytuacjach chwytają sie wszystkich sposobów na ratunek. Jednym z nich jest np pielgrzymka do jakiegoś sanktuarium. Będąc w Częstochowie ( to był mój drugi raz) miałam okazję zaobserwować zderzenie sie dwóch światów. Jeden to ten rozmodlony, pokładajacy nadzieję, ufający. Ludzie modlą się, składaja intencje, chodzą na kolanach, kazdy ma jakis cel. Z drugiej strony zwykła, szara rzeczywistość. Przepychanki w sanktuarium, utyskiwania, bo ktoś się rozpycha, ktoś nie chce przejść obok, przepuścić, podniesione głosy. Brak szans na skupienie. Wychodzimy z sanktuarium. Kramy z chińskimi obrazkami, medalikami, figurkami. Muzyka koscielna w typie disco polo, wciskajacy gadżety ludzie, którzy niby na remont klasztoru zbierają. Bar, w którym gra głosna muzyka, bynajmniej nie religijna. Co chwila stolik lub budka gdzie sie składa ofiary na intencje. Biznes kwitnie. A co z duchowościa tego miejsca ? Jedynie w Kaplicy Serca Jezusowego i Kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu troche szacunku i ciszy. Jestem rozczarowana. To smutne że świete miejsca stają się takim bazarem, gdzie coraz mniej duchowości a coraz wiecej marketingu i chęci zarobku.

Anonymous - 2014-06-23, 12:49

Ilona tak właśnie jest. JA użyłam identycznych słów kiedy wróciłam z Częstochowy. Zwłaszcza ta muzyka w rytmie disco polo :-D Ludzie na wszystkim próbują zbić interes. Pomimo tego całego kiczu Bóg tam jest i jest też w Twoim kościele i w moim.

Mam wrażenie,że obojętnie gdzie się pojedzie,czy nad morze,czy w góry czy do Częstochowy wszędzie tam są podobne chińskie pamiątki. Ja swoje dziecko uczę,że najlepszą pamiątką są wspomnienia.

Anonymous - 2014-06-29, 19:52

Anita, pamiątki te same i Matka Boża Jedna.
Dzisiaj dałam popis :)
Pojechałam na pielgrzymkę do Częstochowy ( zaprosili mnie klienci z pracy). W autokarze dowiedziałam się, ze w drodze powrotnej odwiedzimy Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej.
Myslę sobie- łaska Boża, Matka Boża Patronka Sycharu, opowiadam kolezance, że to patronka małżeństw, że to nie przypadek...
W Sanktuarium modle sie za Sycharowiczów, błagam o uzdrowienia naszych małżeństw.
Wracam do domu. wchodze na Sychar i......
MATKA BOŻA LEŚNIOWSKA :)
Ilona, myśle sobie, ogarnij się :mrgreen:

Anonymous - 2014-06-29, 23:32

Ilona, Matka Boża Gidelska jest patronką Ruchu Wiernych Serc (RWS), który wywodzi się z Sycharu. Wielu sycharków należy do RWS-u. Dzisiaj właśnie skończyły się rekolekcje RWS które odbywały się w Częstochowie (w ubiegłych latach odbywały się właśnie w Gidlach).
Tak że wiele to się nie pomyliłaś.
A modlitwa trafiła i tak pod właściwy adres :-D

Anonymous - 2014-06-30, 19:54

Muszę się z Wami czymś podzielić :)
Otóż w sobotę jechałam do Kodnia. Rano wstałam z łóżka i usłyszałam odgłos upadajacego przedmiotu. Odruchowo złapałam się za łańcuszek, na którym jest serduszko i kupiony tydzien temu w Częstochowie medalik z Matką Boską Częstochowską i Janem Pawłem II. Łańcuszek był cały i nie rozpiął się mimo pociagnięcia go. Na łańcuszku było serduszko, ale nie było medalika. Znalazłam go na podłodze, podniosłam i..... był nienaruszony, kółeczko nieuszkodzone, nierozgiete, CAŁE. Nie mam pojecia, jak spadł z łańcuszka. :?:
Druga sprawa. Od dłuzszego czasu mam wątpliwości co do pieszej pielgrzymki do Lichenia. Nigdy nie byłam na pielgrzymce, a z powodu silnej anemii mam obawy, ze nie podołam i uczestnikom problemów dołożę, np. mdlejąc.
W sobote po wyjeździe z Kodnia pojechalismy do Białej Podlaskiej a po drodze do cerkwii. Obok cerkwii stała mała drewniana kaplica. Poszłysmy z koleżanką do niej a tam.... ołtarz Matki Bożej Licheńskiej :-D
Kolezanka stwierdziła, ze teraz juz chyba nie mam wątpliwości czy iść
Dzis mój kardiolog wyraził zgodę na pielgrzymkę :)
Jakby mało tego było, to dzis napisał do mnie mój mąż, z początku z pretensjami o to, ze za dużo z konta mu wybieram, ale od smsa do smsa udało nam sie wyjasnic bieżące wydatki, problemy zdrowotne syna, jego badania. Zapytałam co zamierza, odpisał, ze nie chce się żenic i rozwód mu do niczego nie potrzebny. Poprosiłam go o zakupy i zajrzenie do dzieci w czasie mojej nieobecności a on spokojnie napisał ze jak bedzie w domu to tak zrobi. Potem napisałam ze idę na pielgrzymke w naszej intencji i ze jutro w Czestochowie bedzie msza za nas a potem przez cały miesiąc. Nazwał mnie moherowym beretem i napisał, zebym te pieniadze lepiej wydała na nowa pralkę a nie na msze. Zapytałam go czy warto było tak wszystko niszcyc Napisał, że głupie pytanie, bo nie jest proste ocenic tej sytuacji w skali warto nie warto.
Zapytałam czy jest szcesliwy i czy nie załuje decyzji. Nie odpowiedział.
Nie wiem co o tym mysleć. Ale chyba jest nadzieja .... ;-)

Anonymous - 2014-07-01, 18:19

Mam takie pytanie, może ktoś wie.
Otóż wiecie o moich problemach z synem, jego niechodzeniem do szkoły i paleniem marihuany.
Dzis dostalismy wezwanie do sądu na 29 lipca w sprawie demoralizacji, Prawdopodobnie dostaniemy kuratora.
Czy ja w sądzie mogę zgłosic na rozprawie że chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy moge jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ?
Chciałabyum wykorzystać sytuacje, jeśli jest taka opcja.
Dodam żerozprawa odbedzie siew dniu urodzin męża :roll:

Anonymous - 2014-07-01, 19:12

Nawet nie próbuj takiej opcji, bo sąd orzeknie, że jesteś niewydolna wychowawczo. Możesz powiedzieć z jakiego powodu wystąpiły problemy z synem, ale sąd rodzinny i do spraw nieletnich nie zajmuje się takimi mediacjami. Może zobowiązać ojca do większego zainteresowania synem, ale nie będzie wysyłał Was na mediacje w konflikcie między małzonkami.
Anonymous - 2014-07-01, 19:22

Ilona,
Moze chwilowi lepiej skupic sie na synu, a nie na tym czy maz wroci i na pielgrzymkach?
Jesli problemy beda sie poglebialy to zwyczajnie stracisz prawo do opieki, moze na rzecz meza.
Wiem ze to brutalne, ale sa takie sytuacje

Anonymous - 2014-07-01, 20:48

ilonasn napisał/a:
(...) wiecie o moich problemach z synem, jego niechodzeniem do szkoły i paleniem marihuany (...) chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy mogę jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ? Chciałabym wykorzystać sytuacje, jeśli jest taka opcja.
Dodam że rozprawa odbędzie się w dniu urodzin męża

Ilono,
Twój syn tonie, a Ty ratujesz męża, bo stoi po kostki w wodzie.
Fakt, że rozprawa ma odbyć się w dniu urodzin męża nie ma tu żadnego znaczenia.
Posłuchaj tego, co napisał grzegorz_

Czytając Ciebie, przypomniał mi się pewien fragment z książki "Kobiety, które kochają za bardzo...":
"Panowałam więc na sobą, zawsze uśmiechnięta. Nadal uśmiechałam się promiennie w dzień po tym, jak mój dziewięcioletni syn próbował popełnić samobójstwo. Obróciłam wszystko w żart, i wtedy moja koleżanka naprawdę się zaniepokoiła. Od tak dawno żywiłam magiczne przekonanie, że jeśli tylko będę miła i nigdy się nie rozzłoszczę, wszystko ułoży się dobrze."

Anonymous - 2014-07-01, 21:33

Trochę sie nie zrozumielismy. Na pielgrzymkę idę, bo potrzebuję, dla siebie. Zawsze byłam zalezna od męża. Teraz, kiedy jestem sama, mam czas na modlitwę, ale też na przemyslenia. Moje dzieci sa duze. Synowi posięcam bardzo duzo czasu i to od lat. Szkoła o tym wie i sąd też, bo kurator przeprowadzając ocenę sytuacji wydał mi bardzo dobra opinię. Dzieci sa zadbane, czyste, córka swietnie sie uczy, jest grzeczna. Syn ma problemy od lat. Z opinii psychologów, psychiatrów i szkoły wynika, że dobrze wywiazuję sie z roli matki, chodze na spotkania z psychologami, lekarzami, chodziłam do szkoły, mimo ze syn nie chodził- ja byłam na każdym zebraniu i wstałym kontakcie z dyrektorem, wychowawca i pedagogiem. Nawet na warsztaty dla rodziców dzieci trudnych chodziłam przez 3 miesiace w zimie po pracy. Nikt mi niczego nie zarzuca. Teraz kiedy synowi doszły kolejne schorzenia, nie bagatelizuje tego, zwalniam sie z pracy, robie badania, chodze na konsultacje. Mąż do wczoraj nawet o dzieci nie zapytał.
To prawda- modle sie o powrót męża, ale tak samo modle sie o nawrócenie i zdrowie dla dzieci.
A co do mediacji to chodzi mi o to, czy sad mógłby na takiej sprawie wpłynąc na męża, naswietlić mu jako ktos niezależny i bezstronny, jaki wpływ ma jego zachowanie na dzieci. Ja z tym wszystkim zostałam sama, nawet teraz, kiedy pół godziny temu mój syn spakował torbe i powiedział, ze wyjezdza z kolega nad morze, mój mąż ma wyłączony telefon.
Nie chcę wszystkiego brać na swoje barki, bo skupiona tylko na powrocie męża i na dzieciach, nie podołam. Ta pielgrzymka pozwoli mi przemysleć wszystko, jakos poukładać i moze odetchnąć odrobinę. Dzieci zostana pod opieka babci, nie same.
Może źle sformułowałam swoje wcześniejsze pytanie.
Grzegorzu, sąd nie przyzna dzieci mężowi, bo mąż sie na to nie zgodzi. Myslisz, że jak jest dwa tygodnie w trasie, to jego kochanka bedzie sie zajmować moim dzieckiem ? Własnie zalezy mi bardzo na tym, zeby sąd zmusił męża do zajmowania sie dziećmi, nie tylko dawania pieniedzy.

Anonymous - 2014-07-01, 22:02

Czy ja w sądzie mogę zgłosic na rozprawie że chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy moge jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ?



Ilona, żaden sąd nie może zmusić Twojego męża do powrotu i nie licz na to, bo to nie ten sąd. Sąd da kuratora, który będzie nadzorował zachowanie syna, zaangażowanie rodziców w zaistniały problem i motywował do działania, ale nie wyśle Was na żadne mediacje. Pisząc, że sąd oceni Cię jako matkę niewydolna wychowawczo oparłam się na tym, że kiedy wyskoczysz z takim tekstem, sąd uzna, że wlaśnie jesteś najbardziej skoncentrowana na tym co napisał Grzesiek, czyli na przyciagnięciu męża do domu. Ilona, odpuść proszę, nic na siłę. Zajmij się dziećmi. Ja Ci wierzę, że poświęcasz im czas, ale uwierz, mój sporo starszy syn, któregoś dnia mi "wyrzygal" prosto w twarz, że ma dość matki, która ciągle klepie pacierz, siedzi z różańcem i jeździ po sanktuariach. On chciał matki takiej jak kiedyś, a nie mohera skoncentrowanego na przyciągnięciu męza do domu. Spakowal się i wyprowadził do kolegi. Powiedział... Wrócę jak tu będzie moja matka a nie to coś, co jest teraz. Ja też mu poświęcałam dużo czasu, tym bardzie, ze wtedy nie pracowałam, ale moj syn miał dość litanii, różanców, pielgrzymek itp. On chciał matki, która była kiedyś, tej która prowadzała za łapę do kościoła, ale też takiej, która poszła z nim na koncert Kazika, czy innego omłota. On cierpiał, a ja tego nie widziałam, bo pochłonięta byłam ilością, a nie jakością tego co robiłam. Nikt Ci tu nie zarzuca, że jesteś złą matką, ale Ilona na Boga, wszystko ma swoje granice. Nikt tu nie jest przeciwko Tobie. Ci, którzy coś Ci radzą, przerabiali to w przeszłosci i wiedzą teraz co zrobili źle. Zrozum, mój syn powiedział, ze chciał ze mna iść na jakis piknik, oderwać mnie od myślenia, ale ja oczywiście weekend zaplanowałam sobie kolejne pielgrzymki i to było dla mnie ważniejsze niż własne dziecko. Uwierz, niewiele brakowało, bym straciła do kompletu syna. Szarpiesz się miotasz i to jest normalne, ale upatrywanie we wszystkim nadziei na jego powrót jest chore. Ty nawet w braku odpowiedzi upatrujesz promyk nadziei. Łapiesz się wszystkiego. Ilona błagam Cię, to jest chore. Nie znam Twojego męza i nie zakładam, ze jest z gruntu zły i nawet w tym co teraz wyprawia, ma jednak jakieś tam poczucie przyzwoitości i wie, ze pisząc Ci, że owszem jest szczesliwy i zadowolony z zycia, wetknie Ci szpilę. Nie dopisuj zakończenia. Gdyby Ci napisał... Tak jestem szczęśliwy, napisałabyś tu nam, ze jak on mógł i w ogóle dlaczego on to robi. Nie odpisał nic, a Ty już dopisałaś scenariusz... Nie tędy droga Kochana, nie tędy.

Anonymous - 2014-07-01, 22:15

taka prawda

Olga ma rację

Twoje dzieci moze sa duze, ale potrzebuja wsparcia
swwiat im sie zawalił, twojaobecnosc jest potrzebna

teraz jestescie druzyną we trójkę- moze cchwilowo lepiej ze bez męża
wykorzytsaj to, żeby pogłębic kontakt z dziećmi

Anonymous - 2014-07-01, 23:22

Ilona tu Ci jeszcze coś wkleję. Mądre i do przemyślenia. Poczytaj i pomyśl



Etap pierwszy czyli SZOK.

Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin. Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.

W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie. (To "nie może być prawda", "on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji. Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach. Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się ( wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku, tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie - na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Nie warto walczyć ze swymi uczuciami. Zdrada boli, więc to naturalne, że odczuwasz agresję i nienawiść. Nie tłum w sobie tych emocji. Nie oszukuj się, że nic się nie stało, nie wypieraj bólu, bo fundujesz sobie ogromny stres. Krzycz, wal pięściami w poduszkę, płacz ile wlezie. Wyładuj całą swą złość, wściekłość i żal.
Ważne jest, by nie zostawać samemu ze swym bólem. Dobrze jest porozmawiać o tym, co się wydarzyło, z kimś zaufanym, komu można przyznać się do porażki, pokazać swą rozpacz. Gdy się wygadasz, wypłaczesz, zrzucisz z siebie część ciężaru, poczujesz ulgę. Świetnie zrozumie cię osoba, która też została zdradzona, poza tym jej wskazówki mogą ci się bardzo przydać.

drugi etap, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.

Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się. Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę. Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji. To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem. Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast i z pełną bezwzględnością. To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne. Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie (często nawet siedzieć spokojnie przez dłuzszą chwilę się nie da, tak nas "nosi" ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.

Faza trzecia - etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE

Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika, pojawia się zmęczenie.Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, duzo śpimy i spędzamy samotnie czas. Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.

To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia "przed zdradą". Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło. Nie małżeństwo, ale pewne wyobrażenie o nim. Im bardziej sobie to uświadomimy, tym szybciej będziemy gotowi na wprowadzanie zmian i budowanie od nowa. A także na przebaczenie.

Żeby móc wejść w następny etap niezbędne jest stawienie czoła trudnym emocjom: żalowi i smutkowi. Nie zaprzeczać napięciom, nie czekać, że się uspokoją, tylko rozmawiać, płakać, roztrząsać. Az do ukojenia, a to może trwać. Każdy przechodzi przez te fazy we własnym tempie.

Faza druga i trzecia będą przeplatać się. Po okresie wycofania znów może nadejść okres wzmożonych emocji (nieco słabszych niż poprzednio) i znów okres ochrony. Jest to niezwykle mądrze pomyślane, bo gdyby nie te zmniejszające się dawki, to doznanie całego bólu na raz byłoby nie do wytrzymania. Ta cykliczność prowadzi do wygaszenia emocji i bólu. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w fazę czwartą.

Co do 4 fazy

Można znaleźć w fachowej literaturze co najmniej kilkanaście różnych opisów. To najbardziej indywidualna z faz. Tutaj jest miejsce na studia, zmianę zawodu, adresu, ale też na stagnację i odnalezienie w sobie ciszy.


Pamięci nie da się sformatować. Ale też nie o to chodzi, żeby zapomnieć. Wszystkie etapy trzeba przejść. W różnym, indywidualnym tempie, z różnymi emocjami w zależności od temperamentu. Najtrudniej jest przejść z etapu III do IV i najtrudniej odczytać granicę, kiedy się ten etap osiągnęło. Osobiście uważam, że to jest właśnie miejsce na terapię, kiedy ten moment sie przedłuża, kiedy pojawiają się stany depresyjne, lęki, natrętne myśli. W pierwszych etapach człowiek potrzebuje przede wszystkim wsparcia i podświadomie tego wsparcia szuka. To nie jest najlepszy czas na zmiany bo emocjonalnie jesteśmy zbyt rozchwiani, żeby myśleć racjonalnie. Takim wsparciem może być rodzina, przyjaciele, dziecko, które motywuje nas do działania. Najgorszą rzeczą jest odizolowanie się od rzeczywistości, raezygnacja z pracy, z dotychczasowych zajęć.
Jak więc przejść do IV etapu?
Najprościej rzecz ujmując: dokonać analizy. Tu jest właśnie miejsce na rachunek sumienia, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Pamietajcie, że prawidłowo poprowadzona terapia musi boleć. Tylko wtedy jest skuteczna, kiedy wyrwie z nas te złe emocje. Na oczyszczonym gruncie można zacząć budować od nowa. Budować naszą własną wartość.
Przy etapach pożegnania należy pamiętać, że dotyczą również osób, które podjęły decyzję o pozostaniu z partnerem. Też musimy się pożegnać z dotychczasowym życiem i zacząć budować nasz związek od nowa.

Prawdziwe przebaczenie to bardzo złożony proces a polega przede wszystkim na przebaczeniu sobie. Nawet jeśli faktycznie odnaleźlismy swoja winę w tym co się stało, trzeba sobie ją wybaczyć i nie odbierać sobie prawa do popełniania błędów. Nie można być doskonałym w każdej dziedzinie życia. Kiedy nauczymy się jak wybaczyć sobie, spojrzymy na siebie jak na człowieka, który może być omylny, łatwiej jest spojrzec obiektywnie na omylność naszego partnera, a przez to przebaczyć. Najczęsciej po zdradzie szukamy najpierw winy w sobie, ale nie jest to myślenie konstruktywne. Przebaczenie jak każdy proces wymaga czasu. Nie jest proste, bo najtrudniej jest wyznać własne winy i sobie je wybaczyć. I nie chodzi tu o usprawiedliwianie, szukanie wytłumaczenia. Coś sie już wydarzyło i nie da się cofnąć czasu. Jedynym sposobem jest przebaczyć, żeby zacząć żyć bez wyrzutów sumienia. I znowu dotyczy to związków, które się rozpadają, choćby po to, żeby relacje rodzicielskie były prawidłowe i związków które buduja się od nowa.
Będzie dobrze! Strach pozostanie, ale nie musi być demoniczny. Można go oswoić. W którymś z postów pisałam, że wspólne życie po zdradzie to trochę jak remisja choroby nowotworowej. Niby zaleczone, ale kontrole są nadal konieczne aż do momentu, kiedy okazuje się, że nie ma przerzutów i pacjenta uważa się za wyleczonego. Fakt, że grupa najwyższego ryzyka, ale jednak życie.


Pozwoliłam sobie zacytować moją koleżankę psycholog, która też przeszła przez zdradę i rozstanie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group