To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?

Anonymous - 2014-05-03, 17:46
Temat postu: odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?
Witam.
Jestem nowa na tym forum i mam nadzieję uzyskać Wasze wsparcie. We wrześniu minęłoby 18 lat małżeństwa. Mamy 17 letniego syna i 13 letnią córkę. Miesiąc temu mój mąż poinformował mnie, że chce odejść, że się zakochał, że to trwa dwa miesiące, że już nie chce być tylko żywicielem i kierowcą rodziny, ale chce być szczęśliwy. Ja mam 38 lat, mój mąż 41. Po tygodniu zdecydował zostać z nami ze względu na dzieci, po kolejnym tygodniu, kiedy byłam z córka w kościele, mąż uciekł do kochanki. Następnego dnia zabrał rzeczy, powiedział, ze mnie nie kocha, że kocha ją i że to nie jej wina, tylko on ją namawiał, żeby z nim była. Ona jest rozwódka, ma dorosłą córkę i 5 letniego syna. Nie znam jej, ale mieszka w naszym mieście. Nie pomagało moje błaganie, płacz mój i jego matki. Po tygodniu przed samymi świętami wielkanocnymi przyjechał na prośbę córki i pojechał z nią na zakupy. Do dziś nie widział się z nią ani z synem. Nie odzywa się do mnie, nie pisze, córka sms wysłała, odpisał i na tym koniec. Nie narzucam się, nie piszę, nie dzwonię. Nadal chcę, aby wrócił. Modlę się o jego powrót, leczę się na depresję, bo nie mogłam funkcjonować, a są dzieci, praca i dom. Wybaczyłam mu to, co zrobił, ale nie wiem jak mam dalej postępować żeby go odzyskać. Z pewnością nie zgodzę się na rozwód. Na razie czekam, on nie kontaktuje się ze mną więc nie znam jego planów. Jak dalej żyć, co robić, jak działać, żeby wrócił. Modlitwa, sama modlitwa chyba nie wystarczy.

Anonymous - 2014-05-03, 18:56

Witaj ilonasn
Modlitwa daje wiele. Na początku pewnie się będziesz zniechęcać, ale wkrótce przyniesie ukojenie. To w Bogu odkryjesz największą, a może i jedyną siłe. Na chwilę obecną, gdzie największe emocje nic wielkiego się nie wydarzy.
Jakimś "trafem" znalazłaś się tu, i dobrze. Twój mąż przechodzi prawdopodobnie w tym momencie ogromne zauroczenie. Pomimo poczucia odrzucenia, staraj się powoli wszystko analizować, czytaj wpisy, polecane lektury i wbrew temu jak mało to możliwe wszystko jakoś układaj.
Dopóki Twoje emocje będą w miarę ustabilizowane, nie myśl, nie napędzaj i tym bardziej nie wymawiaj słowa rozwód.

Anonymous - 2014-05-03, 20:20
Temat postu: odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?
ilonasn,WITAJ W NASZYM GRONIE.Przeszłyśmy TO.Współczujemy. Zauroczenie męża jest obecnie tak ogromne,że choćbyś na uszach skakała- NIC W TEJ CHWILI NIE ZDZIAŁASZ, ani Ty,ani dzieci, ani teściowa. To tak jak w pijackim/narkotykowym ciągu. Odczekaj! Milcz jak grób/ broń Boże nie dzwon!, nie kontaktuj sie, bo to wywołuje odwrotny skutek/ Wspieraj dzieci i okazuj im dużo miłości.Modlitwa ma moc,ale podpieraj sie meliską. Bardzo dobra jest nalewka uspakajająca SEDOMIX/apteka/.
Przeczekaj!!! Sama uspokoisz sie i zaczniesz działać r a c j o n a l n i e . Czas czyni cuda. Mój oprzytomniał,choc nic nie jest tak jak przedtem i ...chyba już nie będzie.Ale ukojenie daje mi kościół i wiara. Uczę się... przebaczać,ale nigdy nie zapomnę.ŻYCZĘ SIŁY!
Gonia

Anonymous - 2014-05-03, 20:58

Dziękuję. Dzieci są już na tyle samodzielne, że niekoniecznie potrzebują mnie. Maja przyjaciół, szkołę. Syn ma ogromne problemy od dziecka- zespół lękowo depresyjny, nie chodzi do szkoły, mieliśmy sprawę o demoralizację, bo nie wypełnia obowiązku nauki, palił marihuanę, papierosy, pił alkohol. Biegam po psychiatrach,psychologach, pedagogach. A teraz zostałam z tym sama. Tak bardzo mi brakuje sił. Rodzinę mam daleko, prawie 200 km, zresztą tylko mama mi została, nie mam rodzeństwa, ojciec nie żyje. Znajomi to tylko koleżanki z pracy, ale one mają swoje życia. Wracam do domu, dzieci przy komputerach. Siadam i modle się. Biorę leki, żeby chcieć rano wstać. Tak bardzo chciałabym mieć jakiś znak, że on wróci albo, że już będę sama. Ta niepewność jest straszna, to oczekiwanie i nadzieja, która może umrzeć w każdej chwili. Dlaczego kobieta kobiecie, matka matce może zrobić taką krzywdę. Przecież ona jest po rozwodzie, przeszła koszmar i teraz robi komuś to samo. A ja się za nią modlę codziennie. Żeby była szczęśliwa, ale z kimś innym, nie z moim mężem. I tylko łez mi już brakuje.
Anonymous - 2014-05-03, 21:29

ilonasn, Przytulam Cię mocno. Kazdy z nas doskonale pamięta ten czs jak było na począku, ten lęk, tą niepewnośc.
Dobrze, że tu jesteś rozgość sie tutaj na forum, poczytaj, ale także w miarę możliwosci udaj się do njbliższego ogniska (na stronie głównej masz miasta, w których można nas znaleźć), tam również otrzymas pomoc i wsparcie oraz, co moim zdaniem ważne, kontakt osobisty z osobami w podobnej sytuacji, bo jak zrozumiałam to co napisałś, w tej chwili jesteś pozbawiona takiego kontaktu, rozmowy...

Będe pamiętała o Tobie w modlitwie.

Anonymous - 2014-05-03, 22:49

Ilono, moja sytuacja była bardzo podobna do Twojej, zakochał się, zwiał z domu i tyle go widzieli. Kiedy byłam rozdarta jak Ty, mądry kapłan powiedział mi takie słowa... Żyj teraz, tak jakby oni miał nie wrócić, zajmij się swoim życiem, jego zostaw w spokoju, nie szarp, nie dzwoń, nie nękaj bo on ma teraz na głowie hełm od którego wszystko z ogromnym brzdękiem się odbija i to go wkurza, ten dźwięk. A jeśli kiedyś wróci, to wtedy się zastanowisz co z tym wszystkim zrobić. Bądź dzielna, pamiętaj, siła jest kobietą ;-)
Anonymous - 2014-05-04, 00:40

hej kochane!
no i ja nastepna w takiej sytuacji....
moja sytuacja wciaz swierza.10 lat naprawde szczesliwego malzenstwa.
a tu odkrywam koncem stycznia ze maz,moj jedyny moj ukochany ma kochanke!
jezu i tak jak mowicie tak jakby byl w amoku w upojeniu alkoholowym i jeszcze mial ten chelm na glowie! no wszystko na raz!jego mama moja mama,rodzenstwo nic nie przemawia.
od miesiaca mieszkaja razem -wynajmuja pokoj!szczyt szalu i rozkoszy!
zaczyna cale zycie od poczatku.
na forum ktos polecil mi Nowenne Pompejanska.dopiero tydzien sie modle,daje duzo ukojenia.poczulam wewnetrzny spokoj.ale mam tez zle dni,dni kiedy nie moge nawet podniesc sie z lozka.ale mam dwuletniego synka,jakos musze zyc.
to forum to duza pomoc,tak wyplakac sie do ludzi.
musimy byc silne.i miec nadzieje!milosc wszystko zwyciezy!

Anonymous - 2014-05-04, 09:03
Temat postu: do izabela
wszystkie,bez względu na wiek, mamy niemal te same doświadczenia."Gdzie diabeł nie może - tam babę pośle" A PANOWIE identycznie się zachowują ,identycznie postepuja,identycznie nas opluwaja przed owymi babami,identycznie ignoruja nas i- co gorsze- swe dzieci.
A kochanki - nie mówię o tych wyciagających forsę- TO OSOBY SAMOTNE,albo rozwiązłe - bez sumienia. Naszymi mężami chca zapełnić lukę. Najczęściej wpadaja z deszczu pod rynne .

Anonymous - 2014-05-04, 09:34

witaj,
dla mnie duzym wsparciem był różaniec- praktycznie nie wypuszcałam z rąk, w kazdej wolnej chwili "jechałam" na różancu
daje wyciszenie i spokój emocji, a to bardzo ważne- masz dzieci, które potrzebuja twojej siły. To nieprawda, że mają swój świat- teraz najbardziej potrzebują stabilnej i silnej matki.
nie myśl w ogóle o rozwodzie- wszytsko jest zbyt świeże, żeby brac to racjonalnie

może to zabrzmi jak slogan, ale dla mnie jedyną siłą (oprócz wspracie rodzenstwa, przyjazciól) była modlitwa i relacja z Bogiem. To działa, bo Bóg jest Żywy i Prawdziwy i naprawdę chce naszego dobra.

My wiemy tutaj, że na męża nie masz teraz wpływu- jest w amoku, ale to co zrobisz teraz ze swoim zyciem, relacja z Bogiem, dziećmi- na to masz wpływ, Ty tym kierujesz.
Brzmi paradoksalnie, ale kryzys jest szansą.


nie zmieniłam nic-przepraszam to pomyłka ,po prostu tylko sie podpisałam,a a potem to usunełam bo niedokładnie dokonałam akceptacji wpisu.

Anonymous - 2014-05-04, 09:58

Też odmawiam Nowennę Pompejańska. Dziś 3 dzień dziękczynnej. Podjęłam adopcje duchowa dziecka poczętego i krucjatę w intencji ratowania małżeństw w kryzysie. Do tego Rita, Ekspedyt, Józef, Juda Tadeusz, Antoni, Teresa, Zofia Czeska, Monika, Augustyn, Anna, Joachim, Zelia i Ludwik, koronka do Miłosierdzia, Faustyna, O. Pio. Oj, dużo tego :) Praktycznie każdą wolna chwile się modlę. Mi ksiądz tez powiedział, żebym zajęła się sobą, modliła się, nie poniżała, dużo rozmawiała o tym z dziećmi. On jest tak zakochany, że nic do niego nie dotrze, musi zmierzyć się z rzeczywistością, jak zauroczenie minie. Ja to wiem ,ale wcale mi przez to nie lepiej. W dodatku mam kryzys w Nowennie, za co mam dziękować, skoro nie wrócił. Skoro małżeństwo to mąż, żona i Bóg, to gdzie był Bóg, jak mój mąż, który jest w domu raz w tygodniu( kierowca, trasy zagraniczne), nie ma na nic czasu, ciągle w drodze, miał czas na znalezienie kochanki i zakochanie się w niej. Gdzie był Bóg, jak biegałam z synem od psychologa do psychologa, z poradni do poradni, walczyłam z jego uzależnieniem od marihuany, a mój mąż szukał wrażeń? Gdzie jest teraz Bóg, gdy moje życie stało się jedną wielką modlitwą ?
Anonymous - 2014-05-04, 10:34

Pisałam już w innym wątku, że modlitwa to nie jest czarodziejskie zaklęcie na Wasze problemy. I nie wymądrzam się tu, bo tak postanowiłam, tylko mówię z pozycji kobiety, która dokładnie tak samo myślała. Mądry kapłan pokazał mi, że nie tędy droga, że mogę nawet modlić się przez całą dobę na okrągło, a to i tak nic nie da, bo 99% z tych modłów które odprawiałam nie rozumiałam, klepałam by klepać, szłam w ilość a nie w jakość, jeszcze jeden święty, jeszcze jedna litania, jeszcze jedna nowenna. No i cudu nie było, i nadal nie ma, ale jest spokój, normalne życie, radość, uśmiech i szczęście. Maż nie wrócił, ale to nie przeszkodziło mi w odmienieniu siebie, dziś modlę się świadomie i nie zajmuje mi to całego dnia i połowy nocy. Nie czekam już na cud. Pozdrawiam Olga
Anonymous - 2014-05-04, 11:21

Olga1968 napisał/a:
Nie czekam już na cud


Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
.........

Dusza nasza oczekuje Pana.
On jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska,
według nadziei, którą pokładamy w Tobie.

/Ps.33/

Może jednak Trzeba oczekiwać na cud, ale już w inny sposób, w którym więcej ufności Bogu i Jego miłości niż naszego chciejstwa. Przecież Bóg prosi nas o modlitwę za grzeszników.

Anonymous - 2014-05-04, 12:46

A ja właśnie oczekuje cudu i to mnie ratuje. Nie traktuję modlitwy jako koncertu życzeń. Mam jedną intencję. Modlitw jest dużo i czasu poświęconego na modlitwę jeszcze więcej nie dlatego żeby przekupić Pana Boga, tylko żeby mieć jeszcze większa nadzieję. Zwłaszcza w chwilach kryzysu, gdy mam żal do Pana Boga, gdy tracę nadzieję, gdy mam kryzys modlitwy. Nie przestanę się modlić, bo nie chcę stracić nadziei. Najtrudniej mi się skupić na nowennie, wtedy wszystko, całe życie, wszystkie sprawy mi zaprzątają myśli. Czasem dziesiątka różańca upływa nie wiem nawet kiedy, bo myślę o wszystkim tylko nie o modlitwie. Ale się nie poddaję.
Anonymous - 2014-05-04, 14:16

ilonasn napisał/a:
bo myślę o wszystkim tylko nie o modlitwie.

to nazywa sie rozproszenie na modlitwie, a odnosnie modlitwy poczytaj ks. Blachnickiego.
może ten art ci pomoże zrozumieć modlitwe http://www.centrumduchowosci.pl/pliki/sow/s01.pdf



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group