To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - temat Marii

Anonymous - 2014-05-22, 07:30

Mirko ja umieram od dwóch dni. Nie mogę już normalnie funkcjonować. Trace kontakt z rzeczywistością i czuję że muszę iść do lekarza. Nie daję rady sama. On zabił we mnie wszystko. Boże jak to boli...
Anonymous - 2014-05-22, 10:25

To idz do lekarza bylas............i moze na poczatek on i on a gdzie TY,on zrobil on powiedzial...........hm moze przez te 24 godziny odsun to i ten zwiazek tak odsun pod opieke Boga,a ty zajmnij sie swojim zyciem i corci Pogody ducha Boze uzyc mi pogody ducha abym zostawila to czego zmienic nie moge i odwagi abym zmienila to co zmienic moge i madrosci abym odroznila jedno od drugiego.
Anonymous - 2014-05-22, 11:44

Ja to wszystko wiem że tak nie mogę ale co mam zrobić jak nie potrafię bez niego żyć...Wiem że powrotu nigdy nie będzie bo on jest zacięty i nawet jeśli będzie mu źle to nigdy do tego się nie przyzna. Zaplanował sobie wszystko z kochanką w szczegółach. Wyjechał do Warszawy aby nie mieć kontaktu ze mną, mieszka w mieszkaniu u niej aby nie było rzeczy naszych. To łatwiej zapomnieć......U mnie nie będzie happy endu wiem to na pewno i stąd pewnie moje totalne złamanie. Zarzuca mi że przez moje "modły" on nie może znaleźć pracy w Warszawie ale on się nie podda! W żadnej naszej sprawie jak były między nami kłótnie nie miał takiej determinacji...
Anonymous - 2014-05-22, 15:43

poczta.onet.pl napisał/a:
Ja to wszystko wiem że tak nie mogę ale co mam zrobić jak nie potrafię bez niego żyć...Wiem że powrotu nigdy nie będzie bo on jest zacięty i nawet jeśli będzie mu źle to nigdy do tego się nie przyzna. Zaplanował sobie wszystko z kochanką w szczegółach. Wyjechał do Warszawy aby nie mieć kontaktu ze mną, mieszka w mieszkaniu u niej aby nie było rzeczy naszych. To łatwiej zapomnieć......U mnie nie będzie happy endu wiem to na pewno i stąd pewnie moje totalne złamanie. Zarzuca mi że przez moje "modły" on nie może znaleźć pracy w Warszawie ale on się nie podda! W żadnej naszej sprawie jak były między nami kłótnie nie miał takiej determinacji...

poczta.onet.pl często używasz w powyższym poście "nigdy/na pewno" - a skąd wiesz co będzie ? Ufaj Panu, nie trać nadziei, NIGDY nie trać nadziei. Ufaj i nie bój się niczego.

Ja wiem, że jest ciężko, że, każdy z nas potrzebuje swojego czasu (ja potrzebowałam ponad rok, by się podnieść z kolan) i stąd, wiem, że i Ty go dostaniesz ile będziesz potrzebować.
Możesz, naprawdę możesz, nie ustawać w modlitwach, za siebie, męża (pomyśl, możesz mu choć codziennie błogosławić), małżeństwo, wtedy ten czas, jakby szybciej biegnie i szybciej zmiany w nas zachodzą.

Jak ja weszłam na to forum to czytałam ludzi, którzy dziękowali Bogu za kryzys. Ja myślałam wtedy "może i u Was tak jest, ale u mnie? Nigdy! Bez męża nie dam rady".
Aha ... dałam. Dałam radę. I to jak! Co za cuda się u mnie działy.
Wtedy zaczęłam dziękować za kryzys (ja, która 2lata wcześniej wiedziałam, że może inni, ale ja to na pewno i nigdy!).
I wtedy mąż zadeklarował chęć powrotu...
Jak ja byłam zła, naprawdę zła - toć ja mam taki świat cudny, tak poukładany, tak "bezpieczny" a on chce wracać ?
Sychar. Bycie tutaj pokazało mi moją drogę. Żeby nie Sychar, nie dałabym chyba szansy w ogóle ...
Dobrze, że tu jesteś i to nie przypadek. Ktoś nas tu sprowadza ;-)
A jak sprowadza to i pokaże drogę. Otwórzmy się na nią. Tego Ci życzę i pozostaję z modlitwą

Anonymous - 2014-05-22, 19:04

Małgosia to szczególne dla mnie imię, to imię mojej córeczki. Dziękuję po stokroć dziękuję za słowa otuchy. Jesteście Wszyscy dla mnie bardzo wyrozumiali i cierpliwi dziękuję Wam wszystkim tutaj na forum, w Naszej rodzinie pokaleczonych. Wczoraj po rozmowie z mężem kiedy stanął w progu a ja odmawiałam różaniec, po raz enty powiedział mi że nas nie ma i że nie kocha mnie nic na to nie poradzi, myślałam: "Nie dam rady zmówić Go całego"Odłożyłam pod poduszkę. Wzięłam do ręki Testament i czytam ale gdzieś w myślach krążą dawne demony" Idź do wróżki on ci powie czy wróci czy nie". Z takim postanowieniem leżałam kilka sekund i za chwilę mówię do siebie" O nie ja się nie poddam jeśli nie odmawiać za nas, za nasze małżeństwo to za Was odmówię aby Wam się ułożyło. Odmówiłam jednym tchem i poczułam ulgę. Rankiem obudziłam się cała spocona z nerwów nie mogłam spać. W pracy dziewczyny na mnie wilkiem że się nie skupiam i takie tam...Przestałam już zwracać na to uwagę. Postanowiłam że muszę iść do lekarza, psychologa może psychiatrę....Zapisałam się na wizytę i jutro jadę. Nie "wytłucze" mi męża z głowy bo go kocham ale chcę normalnie
funkcjonować. Wracając z pracy poszłam do Kościoła gdzie jest jak mówią "nawiedzony proboszcz" Ja właśnie chciałam porozmawiać, wyspowiadać się przed takim :nawiedzonym' księdzem. Dzięki pani która stała w progu kościoła zobaczyłam się z proboszczem. Zaprosił mnie do swojej salki i porozmawiał ze mną tak od serca. Chciała dać ofiarę na mszę za meża ale on katygorycznie odmówił że się obrazi jak mu tu będę pieniądze rozdawać. Następnie poszłam na działkę do moich teściów i będę naprawiać co złe zrobiłam....Mój mąż odczytuje to jako następny mój popis przed nim aby wrócił. Rani mnie to bo ja się naprawdę zmieniłam....

Anonymous - 2014-05-22, 20:06

mario!!!

ja trafilam tu ponad miesiac temu i chyba juz moge powiedziec ze Sychar dziala cuda.bo z placzacej 24 godz na dobe i nie jedzacej.zmienilam sie.mniej placzu,funkconuje,pracuje,opiekuje sie 2letnim synkiem.
mam ciezkie dni czesto ale mam tez duzo dobrych.
owszem mysle o mezu,kocham,szasem doslownie chce sie uszczypnac i sprawdzic czy to nie sen!!!!bo to jest totalnie nieralne!!!
jestem tu wlasciwie sama bo mieszkam w UK,jedyna moja rodzina byl maz i synek.
teraz on zabawia sie z Hiszpanka a ja zabawiam nasze dziecko ktore on twierdzi ze kocha ale widuje tylko wtedy kiedy do pracy ide.
ale mam tu ogrom cudnych ludzi.bliskich dalszych znajomych.o pieknych sercach,oni tez daja sile.
najgorsze to sa wieczory samotne,ja,tv,telefon do mamy,modlitwa,modlitwa.
ale Marysiu nie poddawaj sie !!!to diabel chce twojej kapitulacji.Zrob mu na zlosc!!!trwaj!wierz!miej nadzieje!!!


Gosia H

co za madre i piekne slowa ile nadziei bije z twoich postow!!
to mi tez dalo nadzieje!twoje swiadectwo!
dziekuje!

Anonymous - 2014-05-22, 20:27

Izabelo czytałam wielokrotnie Twoje posty i powiem Ci coś jeszcze tydzien temu modliłam sie za Ciebie. Podobnie jak Ty czuję pustkę i wyczekuję aż wejdzie do mieszkania ale on woli być z kimś innym....Ja również boję się samotności i nie potrafię być sama. Muszę komuś gotować, sprzątać itp. Dawało mi to dużo radości a teraz pustka. Wiem co czujesz, naprawdę bo sama tak przezywam rozstanie i odrzucenie. Izo zyskałyśmy dużo i straciłyśmy wiele. ja sobie tłumaczę że gdyby nie kryzys nigdy bym się nie znalazła tutaj a już na pewno nie zbliżyłabym się do Boga, nie poznała Go na nowo. Popatrz, teraz nasze dzieci bedziemy wychowywały w wierze ale tak naprawdę bez udawania. to zyskałyśmy. Jest mi cięzko zyć z poczuciem że nie byłam kochana przez osobę która dla mnie była wszystkim....Nie poddam się w modlitwie bez obaw bo staję się zupełnie inną osobą, teraz modlę się dla siebie aby stać się lepszym człowiekiem. Chciałbym aby mój mąz do mnie wrócił ale wiem że to nierealne bo jesli to prawda że mnie nie kochał a myślę że tak było i jest bo dawał mi dużo dowodów na to że tak było tylko ja widziałam co innego, to teraz przezywając miłość której nie doznał nie zrezygnuje z tego za nic w świecie! Jesli wybrał kochanę zamiast dziecko to mozna sobie tylko wyobraźić co czuje do tej kobiety.....Szkoda tylko że mnie nigdy nie obdazył taką miłością...Całusy dla Ciebie Izabelo, jestem z Tobą myślami.
Anonymous - 2014-05-22, 21:24

wszystkim jest Bog i tylko on.potem ty i dziecko ,a Bog dal czlowiekowi wolna wole,jestem zona alkocholika przemocowca nie szczyce sie tym tylko chce dac swiadectwo ,ze mozna byc szczesliwym nawet ze spiewu ptakow zapraszam chetnych na 12 krokow miting pon-srody o godz 21 szej tez jestem tam sylwia PS NIE MOZNA WYWUZSZAC DRUGIEGO CZLOWIEKA PONAD SIEBIE NIE
Anonymous - 2014-05-23, 15:26

Siedze sama w domu i znowu rozmyslam...Nie mogę się na niczym skupić. Dręczy mnie myśl że on w tej swojej Warszawie siedzi z kochanką swoją miłością a ja sama odrzucona tak okrutnie . Zabija mnie mysl ze obdarzył miłością osobę którą poznał przez internet....Chciałabym już być za etapem rozpaczy i bólu ale niestety musze go przejść wiem...Coraz bardziej do mnie dociera że to koniec i nie będzie powrotu. Dzisiaj byłam u psychologa i powiedział mi że rozwód to najbardziej traumatyczne doznanie w życiu człowieka gorsze od śmierci bliskiej osoby. Zgadzam się z tym ponieważ ta osoba nas ZAWIODŁA i tak odczuwam wielki żal do niego że mnie tak bardzo zawiódł.
Anonymous - 2014-05-23, 15:40

już samo rozstanie jest dla nas traumą,
ale to nie oznacza że to koniec.
To może będzie początek czegoś lepszego!

Anonymous - 2014-05-23, 15:58

Ale dla mnie lepsze to było z nim...
Anonymous - 2014-05-23, 16:11

skąd wiesz????

Skąd wiesz, co może Bóg dla Ciebie mieć? Czy to co będzie, nie może być lepsze od tego co było? Skąd wiesz gdzie możesz być za rok?
Bóg także za pomocą Sycharu daje nam do ręki narzędzia, abyśmy zmieniali siebie, swoje życie i świat wokół siebie na lepsze! :)

I mam na myśli sprawy niezależne od uczuć i działań męża.

To naturalne że teraz tego nie widzisz. OK, to nic złego. Chyba żadne z nas nie widziało tego zanim tego nie doświadczyło.

Ale chciałam Ci napisać "nigdy nie mów nigdy".

Anonymous - 2014-05-23, 16:27

nikt z Nas nie wie co siedzi w głowie drugiego człowieka.
nigdy nie mów nigdy!!!
Pozwolę sobie wkleić tu bardzo mądre słowa
GOSIAH -mam nadzieję ze nie masz nic przeciwko :-)

Cytat:
często używasz w powyższym poście "nigdy/na pewno" - a skąd wiesz co będzie ? Ufaj Panu, nie trać nadziei, NIGDY nie trać nadziei. Ufaj i nie bój się niczego.

Ja wiem, że jest ciężko, że, każdy z nas potrzebuje swojego czasu (ja potrzebowałam ponad rok, by się podnieść z kolan) i stąd, wiem, że i Ty go dostaniesz ile będziesz potrzebować.
Możesz, naprawdę możesz, nie ustawać w modlitwach, za siebie, męża (pomyśl, możesz mu choć codziennie błogosławić), małżeństwo, wtedy ten czas, jakby szybciej biegnie i szybciej zmiany w nas zachodzą.

Jak ja weszłam na to forum to czytałam ludzi, którzy dziękowali Bogu za kryzys. Ja myślałam wtedy "może i u Was tak jest, ale u mnie? Nigdy! Bez męża nie dam rady".
Aha ... dałam. Dałam radę. I to jak! Co za cuda się u mnie działy.
Wtedy zaczęłam dziękować za kryzys (ja, która 2lata wcześniej wiedziałam, że może inni, ale ja to na pewno i nigdy!).
I wtedy mąż zadeklarował chęć powrotu...
Jak ja byłam zła, naprawdę zła - toć ja mam taki świat cudny, tak poukładany, tak "bezpieczny" a on chce wracać ?
Sychar. Bycie tutaj pokazało mi moją drogę. Żeby nie Sychar, nie dałabym chyba szansy w ogóle ...
Dobrze, że tu jesteś i to nie przypadek. Ktoś nas tu sprowadza ;-)
A jak sprowadza to i pokaże drogę. Otwórzmy się na nią. Tego Ci życzę i pozostaję z modlitwą

Anonymous - 2014-05-23, 18:38

Mario, na początku maja, kiedy TU trafiłam, byłam na granicy wytrzymałości, myslałam o smierci, dwa razy miałam w garści tabletki. Do koscioła chodziłam "za karę". A własciwie nie chodziłam. Odejscie męża spowodowała powrót do Boga. Bez lekarza tez sie nie obeszło. Nadal biore leki, ale jest mi łatwiej. Męża nie widziałam ponad miesiąc. Usłyszałam od niego zanim odszedł, ze od lat mnie nie kocha i tylko dzieci powstrzymywały go przed odejsciem. Teraz dzieci jakos mu nie przeszkodziły. Odciął się od nich, od swojej matki, od znajomych. Dzieki modlitwie, którą sie ratowałam w każdej minucie wolnej, zyskałam spokój, chodzę do pracy, robię zakupy. Nie jestem szczęsliwa ale jestem spokojna. To nie znaczy że nie płaczę i nie cierpię. Mam duże dzieci, ale z synem mam też duzy problem. Narkotyki, alkohol, papierosy, sąd, demoralizacja- duuuzo by pisać. Do tego duzy dom, wysokie rachunki, dwa kredyty. Z tym zostawił mnie mój mąż. Narazie mam dostep do jego konta, ale nie wiem na jak długo. Boję sie przyszłości. Oddałabym wiele żeby wrócił. Modlę się za jego nawrócenie i za nawrócenie jego kochanki. Modlę sie zeby była szczęsliwa z kimś, kto nie będzie cudzym mężem. Nie chciałabym jej spotkać, zobaczyć ich razem, ale modlę sie o rzemiane ich serc i mądrość dla nich. Dzięki temu kryzysowi zrozumiałam wiele, bedę na niego czekać. Modlić sie i czekać. Nigdy nie powiem ,że on napewno nie wróci, bo dopóki wierzę w jego powrót i mam nadzieję, to mam na co czekać. Jeszcze miesiąc temu chciałam umrzeć, a dziś cierpię i chcę czekać.
Pomodle się i za Ciebie o Twój spokój i nadzieję , za Twojego męża o mądrość. Trzeba modlic się za grzeszników za ich nawrócenie.
Bedzie dobrze.
I pomysleć, że ja to napisałam :)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group