To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - szukam pomocy...

Anonymous - 2014-05-13, 09:50

edytka napisał/a:
No, teraz jakoś bardziej Cię zrozumiałam macko.
Piszesz „ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła”. Mam rozumieć, że dzisiaj wiesz, że to co sobie wyobraziłeś było nieprawdą? Okazało się nieprawdą i gdybyś za tym poszedł nakręcając się coraz bardziej, to to zniszczyłoby Wasze małżeństwo? Dobrze rozumiem? Jeśli tak, to ja się z tym całkowicie zgadzam.
Ale wygląda też na to, że oceniasz dzisiaj swoje ówczesne postępowanie z perspektywy osoby, która WIE, że domniemania na temat żony były fałszywe.
Pozwól na to też sev.


zrozumiałaś dobrze, ale tylko częściowo. To był na szczęście obraz fałszywy, gdyby nie był fałszywy to tym bardziej lepiej byłoby tego nie drążyć. Bo co może wyniknąć z dotarcia do jakiejś ciemniej prawdy? Ból, cierpienie, poróżnienie się, generalnie nic dobrego. Wiele małżeństw nie wytrzymuje próby zdrady, oszustwa. Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.
Podsumowując: obraz fałszywy czy nie, lepiej zostawić. Napisałem to już wcześniej.


Cytat:
„Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża.”
Macko, czy to jest kwestia pod tytułem „kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa”?, czy może ja naprawdę nie potrafię przekazać tego co mam na myśli?....
Nie mam też pojęcia, czy dobrze doradzam, czy ja w ogóle doradzam...


Oczywiście, że doradzasz.
Nie wiem czy umiesz przekazać to co masz na myśli, bo nie wiem co masz na myśli, widzę tylko to, co napisałaś.

Cytat:
Nie uważam jednak, że jeśli coś „śmierdzi”, to należy udawać, że tego nie ma... nie da się- tak naprawdę, nawet gdybyś posadził na tym piękne kwiaty.


Czyli jak coś śmierdzi, to trzeba to wąchać i wąchać aż przestanie się czuć cokolwiek innego.
Możesz to nazywać "udawaniem, że nie ma" co jest negatywnym podejściem do sprawy, ja wolę to nazwać skoncentrowaniem się na czymś innym, na wspólnej przyszłości, bo ta od nas zależy. Przeszłość możemy tylko wąchać, ale jej nie zmienimy.
Ja bym posadził te kwiaty.

Cytat:
Macko, ja i na pewno nie tylko ja, na co dzień obserwuję jak udawanie, że czegoś nie ma, nie było- bez szczerych rozmów i wyjaśnienia- tragicznie się kończy szybciej lub wolniej, ostrym cięciem lub wyniszczeniem po latach przynajmniej jednej z osób w małżeństwie.


No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej.
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.

Cytat:
Nie doradzam sev, żeby wszczęła teraz śledztwo i tym się owładnęła- jeśli już, to doradzam sev przede wszystkim szczere rozmowy z mężem, ale z tego co pisze- jest tu duży problem.


Szczere rozmowy tak, ale dotyczące teraźniejszości i przyszłości. Problem pewnie jest, bo gdyby nie było to Sev wiedziałaby o niezapłaconych alimentach.
Chyba mogę zrozumieć męża Sev, że nie chce mówić o przeszłości. Co by nie powiedział będzie źle. Gdybym był na jego miejscu skoncentrowałbym się na zapewnieniu żony, że to wszystko nie było skierowane przeciwko niej, że nie ma się czego obawiać i że ją kocham. Na miejscu Sev oceniłbym te słowa na podstawie postępowanie męża wobec mnie i moich dzieci. Czy o nas dbał? Czy było nam dobrze? Ok, może nie zadbał wystarczająco o swoje nieślubne dziecko, może kogoś skrzywdził i to trzeba naprawić, ale jak to ma się do naszej rodziny? Poprosiłbym o szczerość od teraz, wytłumaczyłbym, że to jest mi potrzebne żeby czuć się bezpiecznie, ale jednocześnie podkreśliłbym zrozumienie i zaufanie. Jeśli ktoś coś zataja, to pewnie dlatego, że nie czuje się pewnie, że boi się krytyki. Podkreśliłbym, że to wszystko nasze wspólne sprawy, te alimenty też. Powiedziałbym mężowi (jak to głupio brzmi ;), że wziąłem go z nieślubnym dzieckiem i że razem musimy się z tym zmierzyć.

Anonymous - 2014-05-13, 12:35

Cytat:
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?

Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.


Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D

Do autorki wątku: napisałam ci jak było w mojej rodzinie. Bardzo podobnie, nieślubne dziecko, zostawił matkę samą i zwiał bo "błąd młodości". jak się upomniała o alimenty to cała rodzina ją wyśmiała, no bo po co mu się pchała do łóżka - on święty, ona puszczalska. Generalnie facet założył swoją rodzinę, ślub kościelny, dzieci, kupę lat przeżyli, on uczciwy, na zewnątrz ideał. Tyle że na starość poszukał sobie młodszą pocieszycielkę. Jak dzieci poszły na swoje to zwiał, aż się kurzyło... zostawił problemy, długi. Ja uważam, że jednak warto znać prawdę. To czy się z nią pogodzisz czy nie, to inna sprawa. Nie wiem, zrobisz jak uważasz, ale ja popieram Edytkę w tym co pisze.

Anonymous - 2014-05-13, 13:07

porzucona_33 napisał/a:
Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D

Są i czytają. Wg mnie ten cytat to mocne streszczenie z tego co zapewne było na naukach przedmałżeńskich, i jako wyrwany z kontekstu może mylić, że "nic się nie stało, byle nie mówić". Sądzę jednak, że podejście owego księdza mogło być zbliżone do ks. Dziewieckiego, który rok temu na rekolekcjach w Porszewicach mówił o sytuacjach najtrudniejszych, i też radził podobnie, ale nakreślił bardzo szeroki kontekst do tej rady.
Całość tu: https://archive.org/details/przysiega-malzenska

Anonymous - 2014-05-13, 13:57

porzucona_33 napisał/a:
Cytat:
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?

Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.


Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D


A są tu czytający ze zrozumieniem i bez złej woli?
Gdzie napisałem, że to "to nic że się zdradziło"? No gdzie????
To jest możliwie wierny cytat na jaki mnie stać po ok. 16 latach, i dalej uważam, że to złote słowa. Nie chce mi się już tłumaczyć, bo ręce opadają! Tu nie chodzi o przyzwolenie zdrady, tu chodzi o to co zrobić jak się już zdarzy. Naprawdę tak trudno to zrozumieć? Nie żyjemy w idealnym świecie, w przeciwnym razie nie byłoby tego forum. Takie rzeczy się zdarzają, wg tego księdza bardzo często (podał jakieś %, ale nie pamiętam, więc nie będę pisał, pamiętam, że zrobiły wrażenie wielkością).

Cytat:
Do autorki wątku: napisałam ci jak było w mojej rodzinie. Bardzo podobnie, nieślubne dziecko, zostawił matkę samą i zwiał bo "błąd młodości".


Mąż Sev chce zwiać? Masz jakieś argumenty żeby tak przypuszczać?
Chce zwiać, bo naście/dziesiąt lat temu począł nieślubne dziecko? I dlatego, że nie płaci alimentów? Oszczędza na ucieczkę? A może taki sposób na podryw matki tego dziecka?
Ocieramy się już o absurd.

Co masz do określenia "błąd młodości"? Nieślubne dziecko to nie błąd? Czy nie w młodości?
Ile lat będzie to temu człowiekowi wypominane?

Cytat:
Tyle że na starość poszukał sobie młodszą pocieszycielkę. Jak dzieci poszły na swoje to zwiał, aż się kurzyło... zostawił problemy, długi.


I to jest taka analogia? Tamten też miał nieślubne dziecko i też nie płacił alimentów.
No to mąż Sev znajdzie sobie pocieszycielkę.
Jak Sev zatruje mu życie przeszłością, to wielce prawdopodobne.

Też chciałem zapytać: czy to jest katolickie forum???? :shock:

Anonymous - 2014-05-14, 17:29

„Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić”- Macko, właśnie WYNAGRODZIĆ, POPRAWIĆ SIĘ, co do nie mówienia, to to nie dotyczy sprawy sev.
Zrozum ten ksiądz nie miał na myśli sytuacji, kiedy współmałżonek coś już wie, wie cała okoliczna rodzina itp. tu nie ma kwestii rozważania mówić nie mówić. Sev wie, a mąż który do tej pory przedstawiał inną wersję nie chce nawet rozmawiać.

Nie Macko, jeśli śmierdzi to nie trzeba wąchać ( oczywiście można sobie i najbliższym to zafundować). Jeśli posadzisz na tym kwiatki, to na pewno przestanie śmierdzieć?
Ja raczej jestem za ZOBACZENIEM tego czegoś i SPRZĄTNIĘCIEM, choć proces sprzątania pewnie nie będzie najprzyjemniejszy.
„No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej”
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.”- o, tu się całkowicie zgadzam, nie udawajmy że czegoś nie ma. Tak trzeba to zobaczyć i iść dalej. Drążenie dla samego drążenia tego co było –wiadomo- nic dobrego nie da. Z tym coś trzeba zrobić i jak piszesz iść dalej. Ale nie zakładajmy, że sev ma powiedzieć : aha, taka była prawda, mąż mnie okłamał, to nic, co było to było idziemy sobie dalej jakby nigdy nic....Ona może nie mieć na to ( przynajmniej tak od razu) siły.... jest zawiedziona i zdezorientowana, może zadaje sobie wiele pytań, jak choćby to, czy to było jedyne kłamstwo? Na pewno potrzebuje czasu...i współpracy męża.
Piszesz co byś zrobił na miejscu męża sev...być może Ona by oczekiwała tego od swojego męża, ale jak pisze- mąż nawet o tym rozmawiać nie chce...chyba że do tej pory coś się zmieniło, bo sev się jakoś nie odzywa.
Wiesz, mam wrażenie, że mężczyzna i kobieta patrzą ( z reguły) na świat z innej perspektywy, często nie mogą się przez jakiś czas dogadać pomimo, że mówią o tym samym. Obrazując to: patrzą oboje na tego samego słonia, a każdy widzi co innego, bo patrzą z innej perspektywy... i chodzi m.in. o to żeby na tyle im zależało i na tyle chcieli poświęcić swojej uwagi, czasu, wytrwałości, zaangażowania- by zobaczyć, że mówią w gruncie rzeczy o tym samym, i nawet w gruncie rzeczy się ze sobą zgadzają – bo ten słoń jest wyjątkowy.

Macko, tu nikt od samego początku nie mówi o wypominaniu mężowi sev nieślubnego dziecka- sama sev o nim wiedziała, zanim wyszła za swojego męża ( choć chyba trochę późno się dowiedziała), zaakceptowała jego istnienie. Tu chodzi o to czego nie wiedziała i w czym mąż ją okłamał.
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać, np. co powiedział jakiś ksiądz ( a to może nie wszystkim się spodobać) , to ja nie chcę takiego forum! Oczekujemy, że takie treści moderator będzie cenzurował???? Wycinał??? Bo my tacy święci jesteśmy i takich rzeczy, na naszym katolickim ( z „wyższej półki”???) forum czytać nie chcemy? Wszelkiego „ ble, ble, ble” to ja mam naprawdę po dziurki w nosie i raczej na takim forum, które porusza często sprawy dotykające nas „do żywego” chciałabym prawdy, autentyczności, człowieczeństwa- takim jakie ono jest- ułomne też.

Anonymous - 2014-05-14, 18:00

Macko pisze:

Cytat:
Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.



Macko, zaległe alimenty to nie jest jakiś tam problem, i to nie są tylko pieniądze. Jeśli Ty tak odbierasz tą sytuację, to sorry ale poziom Twojej wrażliwości pozostawia wiele do życzenia.

Pieniądze są tylko symbolem całej postawy która wyraża się zupełnym brakiem odpowiedzialności ojca za losy dziecka.
Tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby, czy tak trudno to sobie wyobrazić?
Zatem nie dziwi mnie wcale, że autorka wątku jest w szoku dowiedziawszy się o szczegółach.

Nie skomentuję innych Twoich wywodów, bo wygląda to tak jakbyś W OGÓLE nie przeczytał tego o czym pisze autorka postu a także jakie są jej odczucia w związku z tym.

Anonymous - 2014-05-14, 20:00

Mało danych, dużo interpretacji.
Anonymous - 2014-05-14, 22:03

edytka napisał/a:
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać, np. co powiedział jakiś ksiądz ( a to może nie wszystkim się spodobać) , to ja nie chcę takiego forum! Oczekujemy, że takie treści moderator będzie cenzurował???? Wycinał??? Bo my tacy święci jesteśmy i takich rzeczy, na naszym katolickim ( z „wyższej półki”???) forum czytać nie chcemy?

Kto Ci broni pisać to co chcesz? Cenzura? A może tylko pilnowania porządku, aby nikogo nie obrażać, nie używać wulgaryzmów, szanować zaakceptowany przy rejestracji regulamin? Tu sie nikogo nie knebluje :-D
A jak masz problem z akceptacją zasad to zawsze możesz powołac do życia inne forum i Sycharki tam będą funkcjonować według Twoich zasad jeśli zechcą z niego korzystać, możliwe że masz lepszą koncepcję, chętnie zobaczę jak sobie radzisz,wszak konkurencja podnosi jakość :mrgreen:

Anonymous - 2014-05-14, 22:12

Cytat:
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać


A coś Ci ktoś wyciął co napisałaś?
Nie, więc pisz szczerze do bólu - byle zgodnie z regulaminem, a w nim nie ma wielu zakazów.

Anonymous - 2014-05-15, 06:52

Ja rozumiem edytki oburzenie - wyraźnie mówi o potencjalnym cenzurowaniu treści "nie-świętych" i nie-z-wyższej-półki. Rozumiem, że nowy sposób moderowania może budzić lęk o nadmierną cenzurę, a w niektórych też chęć tej cenzury.
Moderatorzy jednak po 1. trzymają się regulaminu i nie wycinają, nie cenzurują niczego "po uważaniu", tylko wtedy kiedy coś narusza regulamin, konsultują się, po czym informują, co i dlaczego zostało wycięte, a co naruszone.
a po 2. moderatorzy wiedzą, że forum powinno być żywe i życiowe, tylko wtedy będzie to forum pomocy, bo ludzie będą chcieli czytać i pisać tu.
Dlatego zgoda co do -
Cytat:
Wszelkiego „ ble, ble, ble” to ja mam naprawdę po dziurki w nosie i raczej na takim forum, które porusza często sprawy dotykające nas „do żywego” chciałabym prawdy, autentyczności, człowieczeństwa- takim jakie ono jest- ułomne też.

autentyczność i człowieczeństwo, to ułomne też, są tu mile widziane :-) w granicach określonych regulaminem, nic ponad to :-)

Anonymous - 2014-05-15, 08:45

E tam cenzura, słabo to działa .ogrom swoich nieczystych zulci wpisalem a nieliczne zostały zauważone. Bardziej by się jakiś poprawiacz dyslektykow przydał.
Anonymous - 2014-05-15, 08:48

Dyslektyk też człowiek, a dysleksja nie zwalnia z pracy nad sobą i tym co i jak się pisze.

I sugeruję koniec off-topu, zostawmy wątek dla sev, o ile wciąż tu zagląda.....

Anonymous - 2014-05-15, 08:53

Dabo napisał/a:
Bardziej by się jakiś poprawiacz dyslektykow przydał.


Coś o tym wiem.

Ale u mnie oficjalnie to sie klawiatura zcina, stara jest...

Anonymous - 2014-05-15, 09:28

kenya napisał/a:
Macko pisze:

Cytat:
Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.



Macko, zaległe alimenty to nie jest jakiś tam problem, i to nie są tylko pieniądze. Jeśli Ty tak odbierasz tą sytuację, to sorry ale poziom Twojej wrażliwości pozostawia wiele do życzenia.

Pieniądze są tylko symbolem całej postawy która wyraża się zupełnym brakiem odpowiedzialności ojca za losy dziecka.
Tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby, czy tak trudno to sobie wyobrazić?
Zatem nie dziwi mnie wcale, że autorka wątku jest w szoku dowiedziawszy się o szczegółach.


Uuuu, jestem po mocnym obstrzałem :) Dziękuję za uwagę o poziomie mojej wrażliwości :)
Autorka nie musiałby być w szoku, gdyby interesowała się czy alimenty są płacone. To przestała być sprawa tylko jej męża w momencie kiedy za niego wyszła.
Powtórzę jeszcze raz: jeśli "tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby", to dlatego, że Sev i jej mąż ich nie zapłacili.


Cytat:
Nie skomentuję innych Twoich wywodów, bo wygląda to tak jakbyś W OGÓLE nie przeczytał tego o czym pisze autorka postu a także jakie są jej odczucia w związku z tym.


Ufff :)

[ Dodano: 2014-05-15, 11:50 ]
edytka napisał/a:
„Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić”- Macko, właśnie WYNAGRODZIĆ, POPRAWIĆ SIĘ, co do nie mówienia, to to nie dotyczy sprawy sev.
Zrozum ten ksiądz nie miał na myśli sytuacji, kiedy współmałżonek coś już wie, wie cała okoliczna rodzina itp. tu nie ma kwestii rozważania mówić nie mówić. Sev wie, a mąż który do tej pory przedstawiał inną wersję nie chce nawet rozmawiać.


Jest duża różnica między coś wiedzieć, a znać wszystkie bolesne szczegóły.
Moim zdaniem ta zasada znaczy też "jak już się wydało, to ograniczyć ból".
O czym mąż powinien rozmawiać? O niezapłaconych alimentach? Najlepiej je po prostu zacząć spłacać. O tym dlaczego x lat temu oszukał Sev co do szczegółów kontaktów z dzieckiem? Może i tak, ale mąż może obawiać się rozgrzebywania tej sprawy, może to być dla niego bolesna przeszłość, może dlatego woli od tego uciec. Czy nie można po prostu powiedzieć: źle się stało, chciałabym żebyśmy teraz już byli ze sobą szczerzy, żebyśmy rozwiązywali problemy razem? A mąż: przepraszam. O czym tu jeszcze gadać?
O związku męża? Do tego pewnie by to doprowadziło, a o tym nie trzeba gadać.


Cytat:
Nie Macko, jeśli śmierdzi to nie trzeba wąchać ( oczywiście można sobie i najbliższym to zafundować). Jeśli posadzisz na tym kwiatki, to na pewno przestanie śmierdzieć?
Ja raczej jestem za ZOBACZENIEM tego czegoś i SPRZĄTNIĘCIEM, choć proces sprzątania pewnie nie będzie najprzyjemniejszy.


Ja bym nie sprzątał właśnie dlatego, że nie będzie przyjemnie.
Poza tym co znaczy "sprzątnąć"? Tego co było nie da się naprawić. Więc po co ruszać?
Jest tu logika: nie da się zmienić, nie będzie przyjemnie, więc zostawić :)
Sprzątnąć trzeba niepokój Sev, ale do tego najlepsza jest miłość, przebaczenie.


Cytat:
„No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej”
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.”- o, tu się całkowicie zgadzam, nie udawajmy że czegoś nie ma. Tak trzeba to zobaczyć i iść dalej. Drążenie dla samego drążenia tego co było –wiadomo- nic dobrego nie da. Z tym coś trzeba zrobić i jak piszesz iść dalej.


No właśnie, że z tym niewiele da się zrobić.

Cytat:
Ale nie zakładajmy, że sev ma powiedzieć : aha, taka była prawda, mąż mnie okłamał, to nic, co było to było idziemy sobie dalej jakby nigdy nic....Ona może nie mieć na to ( przynajmniej tak od razu) siły.... jest zawiedziona i zdezorientowana, może zadaje sobie wiele pytań, jak choćby to, czy to było jedyne kłamstwo? Na pewno potrzebuje czasu...i współpracy męża.


Nie, nie "to nic". Okłamał i to źle, ale w miarę możliwości na tym bym się zatrzymał, bo to się już stało i to dawno temu. Siły wrócą, pomoże w tym wzajemna miłość i ciepło. Rozgrzebywanie nie pomoże.
Pytanie "czy to jedyne kłamstwo" można zadawać zawsze, pewnie każdy znajdzie jakiś powód, tylko po co? Lepiej zapytać: było nam dobrze czy nie? I czy to kłamstwo przeszkodzi nam żeby dalej było dobrze? Jeśli pozwolimy, żeby stanęło między nami, to zaszkodzi.

Cytat:
Wiesz, mam wrażenie, że mężczyzna i kobieta patrzą ( z reguły) na świat z innej perspektywy, często nie mogą się przez jakiś czas dogadać pomimo, że mówią o tym samym.


Nie sądzę żeby to była ogólna reguła. Rozmawiałem z moją żoną na temat problemu Sev, ma podobne zdanie. Zresztą nie muszę przywoływać problemu Sev, ja oszukałem moją żonę kiedyś. Ona nigdy nie chciała o tym za bardzo gadać, jej podejście było: zapomnijmy idźmy dalej. Ja chciałem gadać, to było może nawet okrutne z mojej strony, bo szczegóły ją bolały :( Pomogło mi to gadanie? Chyba nie, czas pomaga, ciepło żony pomaga, wybaczenie u Boga pomaga.

Cytat:
Macko, tu nikt od samego początku nie mówi o wypominaniu mężowi sev nieślubnego dziecka- sama sev o nim wiedziała, zanim wyszła za swojego męża ( choć chyba trochę późno się dowiedziała), zaakceptowała jego istnienie. Tu chodzi o to czego nie wiedziała i w czym mąż ją okłamał.


O ile czegoś nie pominąłem okłamał ją w dwóch sprawach:
1. kontaktów z dzieckiem przed ślubem i szczegółów kto te kontakty zerwał
2. alimenty

2. to jak pisałem też sprawa Sev.
1. to naście/dziesiąt lat temu!!!

Zdaje się, że wszystko rozbija się o takie myślenie: on (albo ona) mnie kiedyś oszukała, więc będzie oszukiwać dalej. Naprawdę jest taka reguła? Można tak myśleć? Nawet jeśli to było bardzo dawno i od tego czasu nic nie wskazuje na to, żeby to się miało powtórzyć?
Przecież to jest po prostu nie fair :-(

I te wszystkie historie "w mojej rodzinie też był taki przypadek" :((( A może niech Sev rozejrzy się po forum. Jest wystarczająco przypadków, w których jednemu z małżonków nie udało się zapomnieć jakiegoś błędu drugiego małżonka.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group