To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - szukam pomocy...

Anonymous - 2014-05-07, 01:16

edytka napisał/a:
Tylko dlaczego my zakładamy, że to co pisze sev jest niepewne?

Nie jest niepewne to co pisze sev tylko wiadomości jakie przekazuje nam w poście nie koniecznie muszą być całkiem prawdziwe.W takiej formie przekazu to ona pisze prawdę o niepewnych zdarzeniach, bo dowiedzieć sie o czymś przypadkiem znaczy dowiedzieć się realnej prawdy , która nie była dla niej przeznaczona lub usłyszec plotkę, która nie musi być prawdziwa w całości lub części. Stąd dopóki sama sev nie sprecyzuje tego zapisu nie możemy wysnuć innych wniosków jak te podane. Czy te wiadomości były wygadaniem sie męża czy zasłyszaną informacja od osoby trzeciej, a może bezpośrednią relacją matki dziecka, tego nie wiemy dlatego trudno do tego ustosunkować sie wprost. Z tego wynikają takie właśnie odpowiedzi Sycharków, którzy czytają już bez zbędnych emocji, a mają szczerą chęć pomóc nie tylko samej sev, ale i jej małżeństwu.
Gdyby inaczej sformułowała swoja wypowiedź pierwotną zapewne odpowiedzi byłyby bardziej precyzyjne.

sev napisał/a:
jakiś czas temu przypadkiem dowiedziałam sie że to dziecko mieszka w polsce cały czas, nigdy nie wyjezdzało , że to moj mąż zerwał ten kontakt..że nie płacił alimentów i nie widział się z dzieckiem przez te lata


I idąc dalej edytko za twoim tokiem rozumowania dlaczego zakładać, że mąż sev nie chce rozmawiać , bo co? Bo drań i manipulant? A może sama sev tak go zaskoczyła zasłyszanymi "rewelacjami", że zbaraniał i zanim nie wyjaśni tej sprawy osobiście zwyczajnie nie chce gadać, aby nie dolać oliwy do ognia? Nie znamy sprawy od strony męża, mógł się wystraszyć że niewygodna prawda wyszła na jaw, mógł sie poczuć oszukany przez matkę dziecka, że są w kraju, mógł się poczuć niekomfortowo z wielu powodów i nie wie jak zjeść tego słonia, który przed nim stanął.
Nie wydawać osądów jest trudno, ale czasem trzeba wstrzymać konie, żeby po maleńkim ognisku nie zostały totalne zgliszcza, tego uczy ludzi Jezus, gasić ogień miłościa, a diabeł podsyca lęki, frustracje, pychę i inne takie, aby dolać paliwa do płomienia, on nie chce zgody tylko pożogi.My tu mamy gasić :-D

Anonymous - 2014-05-07, 09:26

edytka napisał/a:

Sev boli... zdrada męża ( zdrada przysięgi w części: UCZCIWOŚĆ).


Czytam i nie wierzę własnym oczom.
Zdrada??? Bo mąż rozminął się z prawdą w kwestii miejsca pobytu dziecka i tego kto zerwał kontakty? I to w dodatku przed ślubem, wiele lat temu. Nie mówiąc o tym, że nie wiem nic o intencjach i w ogóle czy to wszystko prawda.
Bez urazy, ale to jest wyolbrzymianie problemów.

To jest przede wszystkim odległa przeszłość. Czy naprawdę warto dochodzić prawdy jakakolwiek by nie była? Do czego to ma prowadzić? Do udowodnienia, że Sev i jej mąż nie byli przez te lata szczęśliwi mimo że byli? (nie wiemy nic o innych problemach).
Czy do popsucia przyszłości? Naprawdę przestrzegam przed rozgrzebywaniem takich rzeczy. Dlaczego ludzie mają taki problem z zaufaniem najbliższym osobom.
Co było to było, na pewno nie są to łatwe sprawy dla nikogo. Dla męża Sev też nie.
Sev, może mogłabyś spróbować okazać mężowi jakąś pomoc, czułość w tym wszystkim?
Zduście ten problem w zarodku zanim zacznie toczyć Wasze małżeństwo jak rak.

Anonymous - 2014-05-07, 10:29

Sev, o co tak naprawdę chodzi z tą pomocą?? Chcesz ratować Wasze małżeństwo, czy może raczej leży Ci na sercu los tamtej kobiety i jej dziecka? Nie bardzo już wiem...
Małżeństwem jesteście od kilku, a na forum też trafiłaś kilka lat temu... Więc chyba kryzys niemalże od początku? Gdzie jest jego źródło??? Spójrzmy prawdzie w oczy, bo inaczej nie ruszymy do przodu.

Podpisuje się obydwiema rękoma pod tym, co napisali poprzednicy.

Anonymous - 2014-05-07, 22:54

O właśnie "różo", własnie, też uważam, że problem leży gdzie indziej. Nie w jak to piszecie rozgrzebywaniu miejsca pobytu dziecka itp. Jak pisałam i zauważyła to też "róża" obecność "sev" na forum od ok. 5-ciu lat nie jest chyba przypadkowa.
"Macko" oczywiście, że jest ważne kto zerwał kontakty, co innego gdy tamta kobieta zwiała z dzieckiem za granicę mając w tym swój jakiś tam plan, a co innego, jak pomimo wszystko była gotowa na kontakty z ojcem dziecka, dla dobra tego dziecka- ale tatuś miał to w nosie, zerwal wszelkie kontakty migając się nawet od płacenia alimentów- a swojej żonie przez lata sprzedawał zupełnie inną wersję. Ta różnica moim zdaniem bardzo określa ( w jedną ze stron) męża "sev".
Nie chodzi mi o rozgrzebywanie czegokolwiek. Chodzi mi o prawdę. Bo na niej się buduje, a już na pewno małżeństwo.
Zastanawiające jest w tej dyskusji to , że prawie w każdym poście główny nurt, to obrona męża "sev"...Rozumiem, oczywiście jeśli traktujemy wypowiedź "sev" za plotkę, to jasne może biedaczek jest niewinny... a może tak się spłoszył, że przez całe lata nie mógł z siebie wykrztusić prawdy, "nagle" stanął przed bidulkiem słoń, a on nie wie maleństwo jak go zjeść. Namówmy zbyt dociekliwą "sev", żeby mu pomogła, i udawała, że słonia np. nie widzi...Obawiam, się, że "sev" właśnie do tej pory to robiła, nie widziała słońca bo stał przed nią słoń, a Ona mówiła jest dobrze, słońce jest, co mi tam niech sobie będzie tak szaro....zresztą to szaro to nie szaro.... nie wiedziała, że to słoń. Myślę, że tego typu myślenie towarzyszy jej właśnie od 2009 roku, a nawet wcześniej. Tylko, że teraz słoń stoi przed nią i ciężko się okłamać, że go nie ma.
To nie jest odległa przeszłość "macko", "sev" dotknęło kłamstwo męża które było budowane w trakcie ich małżeństwa.

Anonymous - 2014-05-09, 19:42

przeczytałam z uwagą wypowiedzi Sycharków.

edytka trafnie zdefiniowała moje odczucia wobec męża - chodzi o jego UCZCIWOŚĆ.
Zarówno w małżeństwie jak i wobec naszego dziecka.
Jesteśmy z mężem ludźmi w sensie metryki w wieku 35-40lat. ;-) , po ślubie zamieszkaliśmy u mnie, ja pracuję na etacie - a mąż pracuje w rodzinnej firmie.
I nie ma dla mnie znaczenia, gdzie mieszka dziecko przedmałżeńskie mojego męża.
Znaczenie ma to co dowiedziałam się od rodziny męża podczas niedawnej uroczystości rodzinnej - że w zasadzie jeszcze w czasach naszego przednarzeczeństwa widywał się z dzieckiem i ono przyjeżdżało do jego rodziny w naszej okolicy.
- a mi mówił, że nie widział dziecka odkąd miało dwa latka..
że ma zasądzone alimenty i założoną sprawe u komornika i zaległosci sięgają znacznej kwoty. Tu zaznaczę, że mąż zameldowany jest u swojej rodziny w innym województwie i wszystkie pisma w tej sprawie przychodziły na tamten adres. My tam nie jeździliśmy do nich,
Ja mam mieszane uczucia wobec męża - mamy malutkie dziecko, jednak czuję się ogłuszona tymi faktami.
Może komornik zapukać do mojego domu - nie mamy rozdzielności majatkowej, może kiedyś nasze dziecko i tamto dziecko męża spotkają się w życiu, mam gonitwę mysli.
Modlę się o spokoj w duszy i jasność myśli - modle się codziennie do Anioła Stróża mojego męża żeby dał mu siłę i wiarę w Miłosierdzie Boskie,
I tak czuję się oszukana... nie wiem co mam zrobić i jak będzie wyglądało nasze życie za rok dwa lata.. uważałam mężą za dojrzałego, dobrego i uczciwego człowieka, że mamy wspólne wartości i wspólne cele w życiu, że wspólnie żyjemy zgodnie z Dekalogiem..
I nie wiem co odpowiedzieć na pytanie Róży o to czyj los leży mi na sercu? mój czy matki tamtego dzieciaka...
Bo przecież porzucił swoje dziecko przedmałżeńskie z którymi się kontaktował kilka lat, to jakim on jest ojcem? czy nasze też porzuci jak nasze drogi się rozejdą?

proszę o modlitwę....SeV

Anonymous - 2014-05-09, 20:57

sev napisał/a:

Bo przecież porzucił swoje dziecko przedmałżeńskie z którymi się kontaktował kilka lat, to jakim on jest ojcem? czy nasze też porzuci jak nasze drogi się rozejdą?


Dlaczego miałyby się rozejść?
Czy Twój mąż dawał Ci przez te lata jakieś sygnały, że to możliwe?
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?
A z Tobą to miłość i sakramentalny związek, chciane dzieci.
Twój mąż kontaktował się z dzieckiem zanim poznał Ciebie, może potem jednak został odsunięty od kontaktów, a może bardzo chciał z Tobą ułożyć sobie życie od nowa.
Może nie powiedział całej prawdy, bo nie chciał Ciebie stracić, może była dla niego bolesna i sam ją od siebie odsunął (może dlatego nie chce dalej o tym rozmawiać).
Nie mówię, że do końca pochwalam postępowania Twojego męża, ale nie porównywałbym lat małżeństwa do czegoś co zdarzyło się gdzieś w młodości.

Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.

Anonymous - 2014-05-10, 09:51

Dzięki sev.... już myślałam, że mam zbyt skrzywiony odbiór świata i ludzi...po niektórych komentarzach.
Współczuję Ci bardzo. Jednak nie sądzę, żeby dążenie do dobrego rozwiązania mogło się odbyć bez szczerości i otwartości Twojego męża. Tu leży chyba największy problem. Czy to ( szczera rozmowa) jest możliwe?
Sev, chyba z tym życiem Dekalogiem Was obojga byłaś trochę (?) w błędzie... Trochę też wyczuwam z Twojej strony takiego życzeniowego myślenia przez ostatnie lata, jakbyś przez skórę odczuwała różne niepokojące sygnały, ale nie potrafiła, a nawet intuicyjnie nie chciała, ich zinterpretować. Jakby dochodziły jakieś bodźce, które tak naprawdę mogłyby Cię pozbyć bardzo upragnionego wyobrażenia o Waszym związku, ale Ty nie byłaś chyba w stanie sprostać jakiejś prawdzie. Trochę to przypomina taki taniec osoby tzw. współuzależnionej. Dlaczego już pięć lat temu weszłaś na to forum? To chyba nie był przypadek.
Chyba już dość długo „coś” Cię „gryzie”.
Całkowicie rozumiem Twoje rozsterki... też bym chyba takie miała... : kim Ty jesteś tak naprawdę mój Mężu?
Najgorszy jest ten fakt kłamstwa i całe postępowanie wobec tamtego dziecka, alimentów itp. Całe to oszustwo i nieuczciwość... Musisz porozmawiać z mężem i to nie raz.
Czy ja wiem sev, czy „los tamtego dziecka” ma Tobie leżeć na sercu? Ono ma matkę i ma ojca, gorzej, że jego ojciec- to Twój mąż...
Tak , dla Ciebie w kwestii dziecka pozamałżeńskiego może posłuchaj ks.M. Dziewieckiego np. sytuacje najtrudniejsze- na głównej stronie Sycharu. Nie jest to może Twoja sytuacja, ale może trochę pomoże.
Nie wiem co można Ci poradzić, na pewno to co już pisałam- trzymaj się Boga, żeby nawet nie wiem co. Ale pamiętaj też żeby nie wpaść w pułapkę traktowania Go jak złotej rybki... w swoich modlitwach, oczekiwaniach, bo to nie ta droga. I z upływem rozwoju sytuacji badaj siebie, nie warto, nawet jak wszystko temu słusznie sprzyja pozostać w życiu a roli „bohaterki własnego dramatu”, pomimo czasami profitów z tej roli... nic więcej ona nie znaczy, a jednocześnie zabiera ogrom sił witalnych, które dostaliśmy od Pana Boga.
Koniecznie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i działać w zależności od sytuacji.
Ktoś powiedział: „ nazwij rzeczy po imieniu, a zyskają na znaczeniu”.
Trzymaj się, i odzywaj się na naszym forum.

Do „macko”:
Im jestem starsza, im więcej widzę tym bardziej nie mogę strawić określeń typu „błąd młodości”, czy „ chwila zapomnienia” w kontekście dawnego związku w którym „dodatkowo” urodziło się dziecko ( macko, dziecko to CZŁOWIEK, człowiek taki sam jak Ty). Zastanawiające, że takie określenia jeśli słyszę, to głównie od facetów. Od razu zastrzegam: nie, nie jestem żadną wojującą feministką z „jeżykiem” na głowie.

Anonymous - 2014-05-10, 12:16

edytka napisał/a:

Do „macko”:
Im jestem starsza, im więcej widzę tym bardziej nie mogę strawić określeń typu „błąd młodości”, czy „ chwila zapomnienia” w kontekście dawnego związku w którym „dodatkowo” urodziło się dziecko ( macko, dziecko to CZŁOWIEK, człowiek taki sam jak Ty).


Zanim całkiem popadniemy w histerię to przypomnę, że fakt istnienia dziecka był znany Sev w momencie kiedy zdecydowała się wyjść za swojego męża.
"Błąd młodości" to cytat w pierwszego postu Sev. Nie bardzo rozumiem dlaczego tak się na to oburzasz. Tak, ludzie wchodzą w związki, które nie kończą się małżeństwem i wielką miłością po grób. Związek niemałżeński, z którego jest dziecko jest błędem czy się komuś to podoba czy nie.

A ja nie mogę strawić szafowania określeniami "zdrada", "oszustwo", wołaniem "Kim jesteś mój mężu?". Kim jest? Jej mężem, te wspólne lata, to nie było złudzenie.
Najgorsze co można zrobić to nakręcić się na "zdradę" i "oszustwo". Im gorzej tym lepiej, prawda?

Jest problem w postaci zaległych alimentów, wszytko inne to zamierzchła przeszłość.
Alimenty trzeba spłacić. Przeszłość zostawić. Zdecydowanie odradzam dochodzenia prawdy za wszelką cenę. Właśnie chodzi o to, że ta cena może być bardzo wysoka, a ta prawda nie jest ważna bo dotyczy przeszłości.
I zastanowić się jak to możliwe żeby nie wiedzieć przez lata czy alimenty były płacone czy nie. To, że papiery przychodziły na inny adres, to żadne wytłumaczenie. To jest wspólny problem, wspólne pieniądze. To nie jest tak, że mąż Sev nie płacił alimentów. Alimentów nie płacili Sev i jej mąż.

Zwrócić się do Boga, ale też zwrócić się do męża, ale nie z zarzutami o zdradę i oszustwo, ale ze zrozumieniem.

Anonymous - 2014-05-10, 13:48

Oj, macko.... dziad o juszce, a baba o pietruszce- tak bym to skomentowałą... Sev chyba nie chodzi głównie ( to się może okazać dodatkowym problemem) o zaległości alimentacyjne jej męża... Nie jest żadną przeszłością kultywowane przez cały okres małżeństwa oszustwo.
" Kim jesteś mój mężu?"- wiadomo, że mężem- tu chodzi o to jaka jest prawda o tobie? jesteś szczerym człowiekiem za jakiego cię miałam czy całkiem odwrotnie? Kochasz mnie, to dlaczego tak kłamałeś? itp. itd. Mam wrażenie, że to JEST właśnie ogromnie bolesne pytanie sev CZY - jak piszesz-" te wspólne lata, to nie było złudzenie" ??? Złudzenie życia z uczciwym, kochającym człowiekiem...
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.

Anonymous - 2014-05-10, 19:12

edytka napisał/a:
Nie jest żadną przeszłością kultywowane przez cały okres małżeństwa oszustwo.


Ale jakie oszustwo? Niepłacenie alimentów? Z tego co wiemy to chyba jedyne co było "kultywowane przez cały okres małżeństwa". Może ja jestem jakiś z kamienia, ale dla mnie jeśli ktoś tu był oszukany to dziecko/matka, które nie dostały pieniędzy. Dlaczego Sev tak bardzo to bierze do siebie? I jak to się stało, że nie wiedziała o tym?
Jest dziecko to są alimenty. Ja się wychodzi za takiego człowieka, to przestaje to być tylko jego sprawa. Trzeba się tym wspólnie zajmować.
Spłacić i po "kultywowanym przez cały okres małżeństwa oszustwie".


edytka napisał/a:
" Kim jesteś mój mężu?"- wiadomo, że mężem- tu chodzi o to jaka jest prawda o tobie? jesteś szczerym człowiekiem za jakiego cię miałam czy całkiem odwrotnie? Kochasz mnie, to dlaczego tak kłamałeś? itp. itd.


O masz. Takie myślenie to najgorsze co można sobie zrobić :-(
Jest takim za jakiego go miała. Bo te wszystkie lata, to co razem przeszli to jest najważniejsze. A nie spawa niezapłaconych alimentów. Ani nie to, że X lat temu powiedział, że nie widywał się w ogóle a jednak trochę się widywał.

Cytat:
Mam wrażenie, że to JEST właśnie ogromnie bolesne pytanie sev CZY - jak piszesz-" te wspólne lata, to nie było złudzenie" ??? Złudzenie życia z uczciwym, kochającym człowiekiem...


Wiesz, to co robisz jest po prostu nie fair. Może opamiętaj się trochę zanim wmówisz tej kobiecie, że to wszystko było tylko złudzenie.

Cytat:
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.


łolaboga :-(
Jeśli to nie histeria, to co?
Ludzie, sami sobie tworzycie problemy.

Anonymous - 2014-05-10, 19:24

macko napisał/a:
Cytat:
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.


łolaboga
Jeśli to nie histeria, to co?


Komunikacja?

Anonymous - 2014-05-10, 21:52

Macko, może się mylę, ale moim zdaniem sev pierwotnie tu NIE CHODZIŁO DO TEJ PORY O TO, ŻE MOŻE TERAZ BĘDĄ GÓRY ALIMENTÓW DO PŁACENIA, ANI ŻE KIEDYŚ, ZANIM BYLI MAŁŻEŃSTWEM MĄŻ SPOTYKAŁ SIĘ Z DZIECKIEM. NIE, NIE O TO CHODZI, NIE O TYM MÓWIĘ! Alimenty mogą, lub nadal nie okazać się pochodną ważniejszych dla sev rzeczy, o których pisała sev i ja już pisałam....ale jakoś nie chcesz (?) nie potrafisz ( ?) tego przyjąć....
Macko, czyżbyś miał na sumieniu coś, co bardziej lub mniej chciałbyś wszelkimi siłami zbagatelizować, odwrócić kota ogonem i dyskutować o jakichś w sumie mniej ważnych pochodnych, niż o meritum :?:

Anonymous - 2014-05-11, 15:53

edytka napisał/a:
Alimenty mogą, lub nadal nie okazać się pochodną ważniejszych dla sev rzeczy, o których pisała sev i ja już pisałam....ale jakoś nie chcesz (?) nie potrafisz ( ?) tego przyjąć....


Ja tylko przestrzegam przed tym żeby te inne rzeczy nie stały się zbyt ważne.
Wiesz, ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła. To się bardzo nieciekawie dla mnie skończyło (ciężką chorobą), mogło się skończyć nieciekawie dla naszego małżeństwa. Wtedy wydawało mi się, że muszę poznać prawdę, że tylko na prawdzie można budować. (*). Co gdyby się okazało, że to co podejrzewałem jest prawdą? Gdyby się okazało, że moja żona zrobiła coś bardzo złego. Pomogłoby mi to w czymś czy nie? Chyba nie, jeśli samo (fałszywe) wyobrażenie tak mnie kopnęło.
To co powinienem był wtedy zrobić to zaufać, oprzeć się na faktach, które mówiły, że zawsze między nami było dobrze. Zamiast tego taplałem się w domysłach, podejrzeniach.
Słuchałem podszeptów Złego, który chciał nas zniszczyć.
Nawet gdyby coś się stało to była to przeszłość, błąd i tak powinienem był to zostawić.

Cytat:
Macko, czyżbyś miał na sumieniu coś, co bardziej lub mniej chciałbyś wszelkimi siłami zbagatelizować, odwrócić kota ogonem i dyskutować o jakichś w sumie mniej ważnych pochodnych, niż o meritum :?:


Mam sporo na sumieniu i niestety nie umiem tego zbagatelizować, chociaż bym chciał.
Kota ogonem w moim rozumieniu nie odwracam. Co to jest meritum?
Walczę o to, żeby dla mnie meritum była teraźniejszość, przyszłość i dobre chwile z przeszłości z moją żoną. Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża. Moim zdaniem źle doradzasz. Jak się rozdrapie, to można sobie potem nie dać z tym rady. Jest taki angielski idiom "let sleeping dogs lie" (**), mądry idiom.
Sev potrzebuje miłość, stabilności ze strony męża. No to niech budują tę miłość. Błędy naprawić, bez pławienia się w tym i iść dalej. To co było jest mało ważne w porównaniu z tym co będzie.


(*) macko, nie używaj, proszę przekleństw, nawet jak je ciuteczkę wykropkujesz
(**) macko, zostawiłam ten idiom po angielsku, ale zwróć uwagę, że nie wszyscy znają ten język (dla tych, co nie znają mówi on mniej więcej tyle, by nie ruszać czegoś np z przeszłości, co może powodować problemy - no, naprawdę w wolnym tłumaczeiu)

Anonymous - 2014-05-12, 23:20

No, teraz jakoś bardziej Cię zrozumiałam macko.
Piszesz „ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła”. Mam rozumieć, że dzisiaj wiesz, że to co sobie wyobraziłeś było nieprawdą? Okazało się nieprawdą i gdybyś za tym poszedł nakręcając się coraz bardziej, to to zniszczyłoby Wasze małżeństwo? Dobrze rozumiem? Jeśli tak, to ja się z tym całkowicie zgadzam.
Ale wygląda też na to, że oceniasz dzisiaj swoje ówczesne postępowanie z perspektywy osoby, która WIE, że domniemania na temat żony były fałszywe.
Pozwól na to też sev.
„Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża.”
Macko, czy to jest kwestia pod tytułem „kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa”?, czy może ja naprawdę nie potrafię przekazać tego co mam na myśli?....
Nie mam też pojęcia, czy dobrze doradzam, czy ja w ogóle doradzam...
Nie uważam jednak, że jeśli coś „śmierdzi”, to należy udawać, że tego nie ma... nie da się- tak naprawdę, nawet gdybyś posadził na tym piękne kwiaty. Chyba, że chodzi o coś, co właściwie nie jest dla Ciebie ważne, wtedy można zwyczajnie skręcić w inną drogę. Macko, ja i na pewno nie tylko ja, na co dzień obserwuję jak udawanie, że czegoś nie ma, nie było- bez szczerych rozmów i wyjaśnienia- tragicznie się kończy szybciej lub wolniej, ostrym cięciem lub wyniszczeniem po latach przynajmniej jednej z osób w małżeństwie.
Nie doradzam sev, żeby wszczęła teraz śledztwo i tym się owładnęła- jeśli już, to doradzam sev przede wszystkim szczere rozmowy z mężem, ale z tego co pisze- jest tu duży problem.
A tak w ogóle... czy to jest jeszcze wątek sev?... My tu dyskutujemy, a sev jakoś jakby pozostawiona...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group