Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Prośba o Waszą radę
Anonymous - 2014-06-13, 14:35
Natka, zerknij na moją stopkę. Mądry człowiek to powiedział.
Anonymous - 2014-06-13, 14:48
Decyzja i ostatnie słowo należy tylko do Ciebie ... Dla mnie te warunki są nie do zaakceptowania ... zresztą co to jest ? kontrakt ? praca na zlecenie ( na chwilę) ? ... On jak i Ty macie sporo sobie do powiedzenia, wyjaśnienia... Nie można zaczynać od pozamiatania problemów pod dywan -przemilczenia... To na 100 % się nie uda... Zawsze będzie to cierniem w sercu i wpłynie na Wasze kontakty, rozmowy, kolejny konflikt ... Przemyśl to , porozmawiaj z mężem i powiedz o swoich odczuciach, uczuciach, wątpliwościach itd... W modlitwie poproś Boga by Cię nakierował, wspierał ... Moją modlitwę już masz ...
Anonymous - 2014-06-13, 16:04
Natka! napisał/a: |
Jestem rozdarta, z jednej strony chciałabym uratować nasze małżeństwo, ale z drugiej nie chce być tak traktowana, nie chcę znowu cierpieć, nie chcę być poniżana, chcę żyć w spokoju bez Ciągłego zastanawiania się czy "próba" już dobiegła końca, czy nadal jeszcze próbuje ze mną żyć, tym bardziej że podkreślił, że nic do mnie nie czuje, ale w sumie nie chce być sam...
podpowiedzcie co powinnam zrobić? |
Natka, myślę, że zgadzając się na te warunki niczego nie uratujesz, co najwyżej przeciągniesz nieco w czasie. Zgadzam się z Heleną, że są nie do zaakceptowania. To jest ten moment, kiedy możesz ustalić pewne granice- potem bardzo trudno będzie Ci kiedykolwiek coś jeszcze od niego wyegzekwować - zawsze będzie mógł Ci powiedzieć, że przecież sama się zgodziłaś...
W zasadzie już sobie odpowiedziałaś na ostatnie pytanie "co robić?" - piszesz, że nie chcesz być tak traktowana. Otóż to!
Anonymous - 2014-06-13, 19:52
Natko kto by to wytrzymał. Dla nędznych resztek jakieś tam pseudobliskości rezygnować z własnej godności?
Masz nie stawiac żadnych warunków. Czyli zdrady,kłamstwa,poniżanie to wszystko jest dopuszczalne?
Życzę Ci abys znalazła w sobie siłę aby jasno i przejrzyście poinformowac męża,że zasługujesz na więcej niż prostytutka na weekendy bez prawa głosu. Nawet bym powiedziała,że niektóre tego typu panie mają więcej przywilejów niz Ty bys miała w takim układzie.
Ja tu widze przekaz:" Łaskawie mogę sie jeszcze Tobą pobawić,ale nie fikaj bo Cię wyrzucę.Tylko pamiętaj,znaj swoje miejsce."
Czy może byc gorzej?
"Nie żyje się ,nie kocha się,nie umiera się -na próbę". Jakie to prawdziwe i piękne Nirwanno.
Anonymous - 2014-06-13, 20:55
wiesz co Natka?
powiedz mu zeby sie puknął w pustą pałkę
albo lepiej walnął glowa w mur
Ty naprawdę rozważasz mozliwośc funkcjonowania na takich (jego) zasadach? czy tylko żartujesz?
Anonymous - 2014-06-14, 06:28
Bety wiem, że takie rozważania Natki są dla Ciebie nie do przyjęcia, ale kiedy tak bardzo pragniemy powrotu, scalenia małżeństwa , przestajemy czasem racjonalnie myśleć i dopuszczamy wszelkie możliwości , działania, ustępstwa... Wiesz jak to działa ... Strach przed samotnym życiem, problemy finansowe, odrzucenie wypierają zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie ... Nie wiem czy tak jest w wypadku Natki, ale myślę , ,że gdzieś w podświadomości naszły ją takie obawy ....
Anonymous - 2014-06-14, 10:38
Dziękuję Wam za wszystkie słowa, są dla mnie bardzo cenne.
Szczególnie Nirwannie za jej stopkę - to mi było potrzebne.
Racjonalnie myśląc wiem, że taki związek nie ma przyszłości, bo będzie trwał do czasu aż znowu mu się znudzi, zaintryguje go ktoś inny niż ja. Wiem, że jest człowiekiem, który nie nadaje się do stworzenia rodziny.... wiem, że powinnam o nim jak najszybciej zapomnieć.
Z drugiej jednak strony, w tym roku skończę 26 lat, nie mam dzieci, czuje się jakbym została na tym świecie sama, nie mam za dużo znajomych, a ci którzy są nie rozumieją w czym ja widzę problem, przecież są teraz śluby cywilne, większość ludzi życje bez ślubu - a dla mnie jest to niewystarczające i nie da mi szczęścia, a przecież dopiero rozpoczynałam swoje "nowe życie" dopiero szłam do ołtarza w białej sukni, pełna nadzeji... Wiem, że nawet nie powinnam się nad nim zastanawiać, po tym jak mnie potraktował, ale to właśnie jemu przysięgałam miłość do końca życia.Czy czuje obecnie coś do niego? - sama juz nie wiem, pewnie jeszcze miłość została, ale ból, upokorzenie które przy nim przeżyłam też są bardzo silne, jednocześnie bardzo boję się samotoności i tego, że nigdy w życiu nie zostanę mamą, nie będę miała własnej rodziny, wiem jak ważny jest sakrament małżeństwa i byłabym w stanie walczyć o nas, - stąd biorą się moje wątpliowści
Anonymous - 2014-06-14, 11:06
Natka,
Wszystkie wiesz, dziekujesz za rady ale pewnie i tak się zgodzisz na męża warunki :(
Obym się mylił
Anonymous - 2014-06-14, 13:24
Natka,
nie tworzymy scenariuszy na zycie (wiem, ze....nie bede mamą, że nie.....)- skąd to wiesz?
tylko Bóg wie
ty masz tylko jakieś projekcje, które moze sie wydazra a moze nie
właśnie dlatego, że jestes młoda, ustaw swoje życie juz teraz na właściwy tor, a życie z zaburzonym mężem, przystawanie na jego "dziwne" warunki jest z góry skazane na fiasko
jesli chcesz sie o tym przekonac za 15-20 lat to przystan na warunki męża
co to znaczy boje sie samotności? to znaczy ze mąz moze Cie upokarzać, a Ty nadal to znosisz, bo to jest taka piekna idea- robic z siebie ofiarę w imię sakramentu małżenstwa
Anonymous - 2014-06-14, 13:25
nikt Ci nie karze zapominać o mężu
chodzi o to, żeby pracowac nad tym związkiem, nie dając sie krzywdzić
Anonymous - 2014-06-26, 11:45
Co u Ciebie Natko?
Anonymous - 2014-06-26, 20:13
Natka! napisał/a: | znajomych, a ci którzy są nie rozumieją w czym ja widzę problem, przecież są teraz śluby cywilne, większość ludzi życje bez ślubu - a dla mnie jest to niewystarczające i nie da mi szczęścia, a |
Witaj!
Trzymaj sie! Sluchaj serca ale i rozumu.
Bog przemawia tez przez innych ludzi.
Modl sie ale tez rozmawiaj wiele w tej sprawie.
Wykorzystaj to co daja poradnie rodzinne katolickie, psychologow, ale tez wspolnota ludzi majaca podobne problemy.
Trzymaj sie.
Anonymous - 2014-07-08, 08:27
długo nie pisałam, ostatni miesiąc był bardzo ciężki dla mnie, otrzymałam pozew rozwodowy w którym mąż twierdzi, że różnice charakterów i światopoglądów spowodowały że nie jesteśmy w stanie był dłużej razem.... rozprawa obędzie się pod koniec tego miesiąca... to dziwne wszyscy mówili, że na rozprawę czeka się ok pół roku ... a tu tak szybko.... Nie potrafię powiedzieć tego co czuję..... jestem taka bezsilna wobec tego co mnie spotkało.... dzien za dniem mija, a ja wcale nie czuje sie lepiej, mam wręcz wrażenie , że jest jeszcze gorzej niż na samym pocztku. Mąż zupełnie nie rozumie czym jest rodzina, czym jest małżeństwo, nie ma to dla niego żadnego znaczenie, mam wrażenie że przez okres kiedy nie mieszkamy razem on się umocnił w swoim sposobie myślenia. Jest agresywny, arogancki, nie rozumie moich argumentów. Chce próby, ale nie obiecuje, że cokolwiek zmieni w swoim zachowaniu, więc co próba obejmuje tylko mnie? .... nie chcę już z nim rozmawiać, chociaż serca mnie strasznie boli. Okazało się że on nigdy nie wierzył w Boga, że dążył do slubu tylko po to abysmy zamieszkali razem, a to był jedyny sposób, teraz nawet tego nie ukrywa, otwarcie mówi, że wiara to "kretynizm", że została wymyślona bo ludzie bali się śmierci, że mój Bóg nie istenije, jednocześie próbuje mi wmówić, że moje cierpienie bierze się właśnie z mojej wiary, że gdybym nie wierzyła, miałabym łatwiejsze i bardziejdziej szczęśliwe życie......
Czy mogę stworzyc rodzinę z takim człowiekiem?- długo zastanawiałam się co mam odpowiedzieć sama sobie na to pytanie... chce mieć rodzinę, chcę mieć męża i dzieci, chce kochać i być kochaną , więc może powinnam zdecydować się na "próbę", może się uda, ale czy da mi szczęście, wyrzeknięcie się tego jaka jestem, tego w co wierzę dla .... nawet nie wiem dla kogo... dla człowieka który mnie nnie szanuje, nie toleruje, nie akceputuje? by żyć w ciągłym strachu czy pownownie nie odejdzie bo tego przeciez nie może mi obiecać.... Zostałam potwornie skrzywdzona przez niego, ale on tego nie widzi, a winą obarcza mnie, bo moje głupie zasady do tego doprowadziły - tylko "te głupie zasady" to właśnie ja, one mnie tworzą, one określają kim jestem, nie zrezygnuje ze swojej wiary nigdy, moja tęsknota za Bogiem, jest o wiele większa niż tęsknota z mążem, bez męża przeżyje, choć będzie mi ciężko, co rano wstaje z oczami pełnymi łez, tak samo zasypiam, ale to wszystko przecież kiedyś minie, ale bez Boga nie potrafię budować mojego życia... więc wybieram Boga...
Anonymous - 2014-07-08, 09:40
Natka kochanie
Nie daję raczej takich zdecydowanych rad, ale tym razem tak.
Nigdy nie rezygnuj z siebie, dla nikogo i niczego. Masz tylko siebie.
Sami rodzimy się, żyjemy i umieramy, a miłość daje tymczasowe złudzenie, że jest inaczej.
Trzymaj się Boga i siebie.
A swojemu mężowi pozostaw jego decyzje i jego życie.
Nie znam się na tym, ale chyba masz duże szanse na unieważnienie sakramentu (wprowadzenie w błąd).
Bardzo Cię przytulam. Jesteś mądra i dzielna.
|
|
|