To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Prośba o Waszą radę

Anonymous - 2014-04-29, 08:41

Droga leczenia dla twojego męża jest długa i mozolna. A w nim nie powstała chyba nawet jeszcze myśl o tym, że z nim jest coś nie tak. tylko w wierze znajdziesz wytchnienie. Jestem 16 lat po ślubie z takim człowiekiem. Mam dzieci. Bywa ciężko. Mam wsparcie przyjaciółki, rodziny terapeutki i Jezusa. Przeszłam wiele złego bo nie zawsze tak było i byłam słaba. Nie zmienisz swojego męża nie zbawisz go nie zmusisz, nie nauczysz miłości. tylko modlitwa i praca nad sobą daje nadzieję. Ja ją mam.
Anonymous - 2014-04-30, 10:59

Mare,

Co do do przysięgi małżeńskiej, owszem ja byłam całkowicie świadoma i z mojej strony przysięga jest na pewno ważna. Jednak wychodząc za mąż miałam zupełnie inny obraz mojego męża - gdybym wiedziała jakim naprawdę jest człowiekiem nie zdecydowałabym się na ślub - chodzi mi głównie o podejście do sakramentu małżeństwa, wiele razy z nim o tym rozmawiałam, twierdził że dla niego slub jest na całe życie, był swiadomy jakie to dla mnie ważne. A po roku mówi, że ślub nie miał żadnego znaczenia, bo co za różnica czy żona czy dziewczyna? że on nie wierzy w żaden sakrament, że to wszystko jest tylko tradycją, że prawdziwą odpowiedzialnościa jest to że on odchodzi,żeby się dłużej nie męczyć naszym życiem, że głupotą jest przysięganie miłości do śmierci, bo to tylko uczucie nad którym nie ma możliwości zapanowania........ zupełnie nie rzoumie, że miłość to nie tylko zakochanie........

Dlaczego mówisz, że sama jestem też winna?


Jestem świadoma, że nikogo na siłę nie da się zmienić, ale można poprzez własną postawę, oczywiście która też wymaga nieustannej pracy nad sobą, podsuwać jak należy w życiu postępować i mieć nadzieję, że któregos dnia ten człowiek będzie chciał żyć tak jak ja, że pewne wartosci zostaną mu przekazane, z czasem będzie je akceptować, a później może nawet cenić.

Anka640
Masz rację, mój mąż zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś robi źle. Czasami mam wrażenie, że nie dokońca potrafi rozróżnić dobro od zła. Ale chciałabym mieć kiedyś Twoją nadzieję...Póki co umiera we mnie nadzieje, że on kiedyś będzie chciał uratować nasze małżeństwo

Anonymous - 2014-04-30, 11:13

Natka! napisał/a:
Dlaczego mówisz, że sama jestem też winna?


Pamiętasz, to, co Ci pisałem?

Wróć do tego..

Ps. Ani Ty, ani On - nie jesteście winni. To dysfunkcja, która wymaga zrozumienia. I terapii..

Anonymous - 2014-04-30, 11:27

może i jest to dysfunkcja, na pewno wymaga to terapii, ale problem jest w tym, gdy ktos nie rozumie, że coś jest nie tak, że uważa że nie można nic zmienić, nic wyleczyć, a ludzie się nie zmieniają.....

Ja podjęłabym wszystkie kroki by ratować nasze małżeństwo, ale sama nie wiele jestem w stanie zrobic, brakuje woli drugiej strony....

Anonymous - 2014-04-30, 13:10

Bo musi z Nim porozmawiać ktoś, kto miał podobny problem, jak On.

Ludzie się zmieniają. Nie takich, jak On, zmieniał Chrystus.

Ps. Wszystkie? Tak Ci powiedział Bóg w ostatniej rozmowie z Nim?

Anonymous - 2014-04-30, 15:51

Natka
Cytat:
Dlaczego mówisz, że sama jestem też winna?


Winna bardziej w kwestii , że takiego człowieka wybrałaś sobie sama ,
że może nie poznałaś go wystarczająco - tego jestem prawie pewny .
Bo cóż takiego się stało ?
Ledwie niedawno mówił co innego , a teraz co innego ?
Tak zasadniczo zmienił poglądy ?
A nawet gdyby , to swiadczy o ich płytkości i płytkosci jego wiary , zasad .
Nie sprawdziłaś tego wystarczajaco .

Nie chodzi o to , żeby się obwiniać .
Popełniamy błędy , szkoda tylko że tak trudne w konsekwencjach .
Nie jest też powiedziane , że i z tego jakieś dobro wypłynie ,
dla ciebie czy dla niego , może dla was . :roll:

Anonymous - 2014-04-30, 16:24

Mare,

Sama chciałabym wiedzieć co takiego się stało.... Mieliśmy wielkie plany, marzenia, perspektywy na prszyszłość, oboje mielismy pracę.

Owszem nie poznałam go wystarczająco, ale on nie dał się poznać. Sprawił, żebym widziała go tak jakiego chciałam, go widzieć. Myśle że naraz poglądów nie zmienił, tylko udawał, że ma inne niż w rzeczywistości miał... Nie sprawdziłam wystarczająco, teraz to wiem, ale jak miałam sprawdzić, nie jestem w stanie wejść w drugiego człowieka, by przekonać się co tak naprawdę w nim siedzi....

Dwa tygdnie przed swoim odejściem mówił, że kocha i nigdy nie zostawi...
Nie wiem co się stało przez te dwa tyg..że jednak odszedł

Tak bardzo bym chciała poczuć w końcu spokój, przez chwilę odpocząć. Uciekam cały czas aby nie myśleć, najczęściej w modlitwę, nowenne pompejańską. Modlitwa daje mi wytchnienie, ale codzienne życie zupełnie przytłacza. Znajomi, którzy dopiero szykują się do ślubu, planują, marzą, a ja już wszystko co moje przeżyłam i stoję obok nich i patrzę na ich szczęście , myśląc że ja swoje straciłam, zanim zaczęlam się nim tak naprawdę cieszyć...

Anonymous - 2014-04-30, 16:42

Pewnie jest wiele możliwości , żeby UMIEĆ , MIEĆ WIEDZĘ poznać kogoś .
Zwykle nie mamy tej wiedzy niestety .
Często "kochamy" własne wyobrażenia o kimś .
Randki , spacery - jak w tych warunkach kogoś sprawdzić ?
Warto poczekać aż klapki opadkę , dostrzeże się wady ........ ale już zwykle jest po ślubie wtedy .
Bo my się kochamy -na co czekać .

Ale czasem i widzimy wady , ale bagatelizujemy , zmieni się itd.

A potem trochę normalnego zycia , kłopotów i czar pryska zupełnie .
Roczarowanie .
I jak nie ma tego moralnego kręgosłupa , wiary - to nie siły która zatrzyma .
Po co maja się starać , męczyć ?
I tragedia dla drugiej strony .


-----------------------------------------------


Młode małżeństwo , to może się jeszcze nie poraniliście ........ czasu nie było . ;-)
Macie większe szanse , nie mówię że na pewno itd.
Dobrze żeby trafił na kogoś mądrego co my wytłumaczy .
Facet jednak z reguły kieruje się logiką .
Może zrozumieć i w jeden dzień zmienić kierunek .
A twój to , jak piszesz chorągiewka jakaś .
Chłopaczek taki .

Anonymous - 2014-05-01, 19:42

mare1966 napisał/a:
Randki , spacery - jak w tych warunkach kogoś sprawdzić ?
Warto poczekać aż klapki opadkę , dostrzeże się wady ........ ale już zwykle jest po ślubie wtedy .
Bo my się kochamy -na co czekać .

Do dziś też tak uważałem, ale zmieniła to moja siostrzenica.
Młoda chyba ze 2 lata siedzi na kocią łape z lepkiem. Stwierdziła ze na ślub to zapuźno, bo żeby się zenić to trzeba być zakochanym, mieć uczucie itp, albo wpaść. Dodała ze zazdrości tym co bez namysłu podjeli takie decyzje. Ale jak powiedziałem żeby właśnie bez namysłu się pobrali to twierdzi że się boi o prace no i że skończy jak ja.
Tu chyba nie dogodzi nikomu, ten zły bo nie spóbował a tamten bo spróbował.
I marzenie łebków to nie ślub tylko wesele za 30 tys no i ich nie stać jeszcze- kretynizm z dodatkiem braku ekonomii.

Anonymous - 2014-05-02, 07:59

Wiele jeszcze przed Tobą i dobrego i złego. Całe życie. Wszystko mija. Potrzebuje czasu. Nie wiesz co przed tobą. Życie pisze rozmaite scenariusze. Ziarno musi obumrzeć by ponownie się narodzić. Jeśli wytrwasz w Bogu narodzisz się dla Niego, dla siebie i dla męża. Odbuduj swoje życie. Pomyśl o tym jaka byłaś przed ślubem. Odnajdź siebie, w sobie, w BOgu.
Anonymous - 2014-05-02, 08:03

Dabo zwracaj uwagę na słowa,mam na myśli słowo "kretynizm".

Anka640 pięknie napisałaś

Anonymous - 2014-05-02, 08:57

Dabo ,
i widzisz twoja siostrzenica
MENTALNIE jest JUŻ za przeproszeniem
starą , wypaloną , rozczarowaną życiem "mążatką" .
I owszem , ma czego żałować .

Współżycie przed ślubem ( wszelkie za bliskie kontakty - powiedzmy tego co nie robi się z KOLEŻANKĄ
z 4 klasy podstawówki ) to FATALNY błąd .
Fatalny bo - trudniej się wycofać z takiego chodzenia ( np. sprawa sumienia ) ,
te pierwsze razy kodują jakoś zachowanie itd.
dochodzi do PORÓWNYWANIA z następnymi , pozostaje zazdrość , UKRYTE pretensje , często nigdy niewypowiedziane wprost . Biały welon nie cieszy , nie ma tych wszystkich chwil czekania itp.
To bzdura , że trzeba być "klapy na oczach" , żeby za mąż wychodzić .
Ta , ten - nie musi być ideałem .
Wystarczy , ze ma poukładane w głowie kilka najwazniejszych spraw , celów , wartości .
I jako osoba czymś zachwyca , ciekawi , jest dojrzała .
Lepsza chyba jest przyjaźń , jako fundament milości .

A cóż ma praca do małżeństwa ?
I wystawne wesele ?
Twoja siostrzenica chyba jeszcze niewiele rozumie co w zyciu ważne .

Dabo , to nie ona tobie , ale ty jej masz WYKŁADAĆ ten przedmiot . :!:

Anonymous - 2014-05-03, 14:08

Boję się że dla mojego męża ślub naprawdę nie miał żadnego znaczenia... ja chcę walczyć o nasze małżeństwo, bo wiem że jest to najcenniejszy dar jaki otrzymaliśmy od Pana Boga...Sama jednak nic nie zdziałam, mogę prosić, krzyczeć, on coraz bardziej się oddala, powtarzając że mam jeszcze całe życie przed sobą, znajdę kogoś innego i mogę mieć jeszcze rodzinę, dzieci, ale z kimś innym, nie z nim, powtarzając że zasługuję na kogoś lepszego, że my do siebie nie pasujemy. Zupełnie nie rozumnie, albo nie chce rozumieć, że sakrament małżeństwa jest zawierany na całe życie, mnie każde zmienić swoje podejście do wiary, zrezygnować z wiary w nierozerwalność małżeństwa, twierdząc, że wszyscy byli by wtedy szczęśliwi..... nie mam już sił, bardzo proszę Was o modlitwę.
Anonymous - 2014-05-03, 17:31

Natko! czytam i wspominam. Dość podobna sytuacja u mnie, wspólne plany, marzenia... Nigdy nie usłyszałam jednak że przysięga to nic takiego, ale że nie umie i nie ma sensu naprawianie po 2 latach tak. Nic na to nie wskazywało i ot! jedna sprzeczka - padło totalnie. Tylko u mnie przejawia sie cały czas inna kobieta - a to gdzieś była, a to ktoś mi powiedział, że widział ich... A tu nawiązując do Twojego zrobiłam już wszystko - dopóki masz nadzieję, dopóki coś się tli i masz siłę to może jeszcze warto walczyć.Przez rok robię to nieporadnie, szukam, słucham wskazówek i nic. A jednak nadzieja trzyma.
Każdego z nas marzeniem jest - tym bardziej w Twoim tak młodym wieku, rodzina, dom i wszystko przed nami (nie pomijając kryzysów), a tu boom! Ta powszechność rozwodów mnie dobija, bo to dosłownie - miałem/am dziewczynę/chłopaka, nie wyszło więc adios!
Pan Bóg nie chce dla nas źle, ale każdemu daje wolny rozum. Jak inni: zajmij się sobą, wsłuchaj się w to co On mówi,trwaj w modlitwie. Pomimo, że szczęście innych nie z zazdrości ale z niezrealizowania swoich marzeń boli, to nadejdzie taki moment że i Ty odnajdziesz szczęście w tym co Ci dano.
Modlę się za Was.
P.S. Polecam Chapmana - małżeństwo w separacji - może nie ze względu na wskazówki, ale ciepło, rozwój duchowy oraz poczucie przebaczenia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group