To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Prośba o Waszą radę

Anonymous - 2014-04-26, 00:57

Weszła na forum nowa dziewczyna oczekująca wsparcia ,a Wy swoje gierki prowadzicie.....wstyd.
Wilko....Twoja definicja miłości z pewnością Natce na dziś nie pomoże....nie ten etap.
Tiliano....przypomnij sobie jak weszłaś tu po raz pierwszy..tego oczekiwałaś???

Natko...nie zniechęcaj sie...tu są naprawdę wartościowi ludzie,którzy sporo przeszli i naprawdę pomóc mogą.

Anonymous - 2014-04-26, 06:44

Leno, dziękuję, to samo miałam napisać.
Sugestię mam dla tych, którzy nie odnoszą się do tematu założonego przez Natkę (czy kogokolwiek innego). To miejsce to forum pomocy, ma ludziom pomagać. W jaki sposób pleplanie nie na temat ma pomóc Natce (czy komukolwiek)? W regulaminie jest zapis, że posty nie na temat będą usuwane lub przenoszone do kosza; przypominam o tym, aby nie było później dąsów, że coś tam zostało wycięte.

Natko, proszę, nie zrażaj się, masz wątek do swojej dyspozycji :-) Wspieram Cię modlitwą!

Anonymous - 2014-04-26, 23:23

Natko,

ratuj się od tego człowieka. Dewiant sadystyczny, który Ci każe "mniej wierzyć" w Boga, grzeszyć (antykoncepcja) i trwać w upokorzeniu i zniewoleniu - to jakieś demoniczne klimaty! Idź z tym jak najszybciej do poważnego księdza i do sądu biskupiego, żeby się poradzić.

Modlitwa "Święty Michale Archaniele, broń mnie w walce..." codziennie. Koniecznie.

Anonymous - 2014-04-27, 15:19

Natko,
Jaki to musiał byc dla Ciebie szok. Tyle czekałaś,wytrwałaś a tu takie zło wyszło z twojego męża. Jednocześnie widzę w Twoim poście,że nie pozwoliłaś siebie poniżać i to wielki sukces.
Twój mąz na dziś jasno twierdzi ,że on się nie będzie zmieniał. Nie naprawisz Waszych relacji Ty sama nawet bez cienia jego dobrej woli. Pewnie to wszystko wiesz zresztą.
Na pewno w słabszych chwilach przyjda Ci myśli: A może zgodzić się na warunki męża. Ale nie poddawaj się. Jesteś błogosławiona bo dosłownie cierpisz za swoją wiarę.
Ja tez Ci poradzę abys poszukała mądrego księdza i jemu opowiedziała w spowiedzi o swojej sytuacji. I pisz tu na forum. Ja od trzech lat czerpię z Sycharu.Tu sie przekonałam,że istnieja jeszcze ludzie dla których prawda jest ważna.A nie udawanie i granie swojego życia.

Anonymous - 2014-04-28, 12:43

Dziękuję wszystkim za dobre słowa, podnoszące na duchu.

Najtrudniejsze jest teraz dla mnie to, że nie wiem jak mam dalej żyć. Zawsze miałam jakieś plany, marzenia do których dążyłam, które realizowałam. Obecnie patrząc w przyszłość widzę pustkę, a nie potrafię żyć z dnia na dzień, bo takie życie szczęścia nie daje. Gdy już powili zaczynałam się przyzwyczajać do myśli, że muszę pogodzić się ze swoją samotnością, że mąż nigdy już nie będzie ze mną, wtedy on nagle pojawił się ponownie, rozpalając w moim sercu iskierkę nadzieji, którą jeszcze szybciej zgasił niż zapalił.... a dla mnie dramat rozpoczął się od początku i wcale nie jest łatwiej, wręcz przeciwnie, boli jeszcze bardziej niż na poczatku.

Miałam nadzieję, że gdy się odezwał, powie że żałuje, że chce zmienić nasze życie, ale zamiast tego dowiedziałam się, ze nie kocha, chciałby mnie kochać, ale nic nie czuje i tego nie zmieni....

Rozmawiałam już z kilkoma księżmi, byłam w Sądzie Metropolitarnym - podstawy do ubiegania się o stwierdzenie nieważności chyba mam, księża nie chcieli mówić wprost, ale wszyscy mówili abym próbowała, tym bardziej, że mąż przyznaje się, że nie wierzy w nierozerwalność małżeństwa, mówi, że od zawsze twierdził, że lepiej się rozwieść i poszukać sobie kogoś innego niż trwać w nieszczęsliwym małżeństwie.. tylko zapomniał mi o tym powiedzieć przed ślubem. Czasem mam wrażenie, że ślub wziął tylko dlatego aby móc w końcu się ze mną przespać.

Wiem, że może niektórym wydać się to głupie, ale ja się o niego martwię. Boje się, że gdy mnie nie będzie przy nim, on nigdy nie wróci na drogę wiary, będzie coraz bardziej oddalał się od Boga. Jako jego żona czuje się też odpowiedzialna za jego życie duchowe. Jeśli nie ja to kto go doprowadzi do Boga...

Anonymous - 2014-04-28, 13:15

Nirwanna napisał/a:
No i uważaj na użytkownika Wilkoo... z kolejnym numerkiem, również na prywatne wiadomości od niego. Otrzymał on już ostrzeżenia i kilka zbanowań.


Zaproponować Ci dobrego Psychiatrę?
Mam kilka polecanych kontaktów.
Bardzo Ci pomogą.

Anonymous - 2014-04-28, 13:44

Cytat:
Wiem, że może niektórym wydać się to głupie, ale ja się o niego martwię. Boje się, że gdy mnie nie będzie przy nim, on nigdy nie wróci na drogę wiary, będzie coraz bardziej oddalał się od Boga. Jako jego żona czuje się też odpowiedzialna za jego życie duchowe. Jeśli nie ja to kto go doprowadzi do Boga...


Nie wiem czy to jest głupie
ale też tak kiedyś dokładnie pomyślałem
( też byłem kiedyś na wstępnej w biskupim )
Najgorsze - że tak naprawdę wydaje się , że sami księża nie wiedzą , jak to jest dokładnie .
Same wątpliwości .

Z jednej strony jako żona ( a w końcu i dla obcych nawet mamy być apostołami )
czujesz odpowiedzialność i pewnie słusznie ,
ale z drugiej nie masz pewności że "ty zbawisz" męża jakby
i przy tobie .

---------------------------------------------------------------------------

Widać też , że tak naprawdę NIE POZNAŁIŚCIE się wcale przed ślubem .

Anonymous - 2014-04-28, 15:58

Natko,

podtrzymuję to, co napisała Mare - skąd masz pewność, że zbawisz męża? Dosłownie tak pisze św. Paweł w pierwszym liście do Koryntian:

"Skąd wiesz, żono, czy zbawisz swego męża?" (1 Kor 7, 16).

Wiele kobiet mocno przecenia swój zbawienny wpływ na mężczyzn (przy mnie się nawróci, przy mnie przestanie pić, przy mnie się ustatkuje itd.). Niestety, zazwyczaj jest odwrotnie. Pożycie z człowiekiem z tak poważnymi problemami i niepoważnym podejściem do małżeństwa często "ściąga w dół" kobietę.

Św. Paweł uważa, że chrześcijańska żona (tak jak i mąż) nie mogą zbawić współmałżonka, ponieważ odpowiedzialność za zbawienie człowieka należy wyłącznie do Chrystusa. Owszem, każde z nas ma obowiązek modlić się za drugiego. A św. Faustynę Pan Jezus zapewnił, że modlitwa o nawrócenie kogoś (ale zapewne nie jedna zdrowaśka, tylko naprawdę wytrwała modlitwa) będzie ZAWSZE wysłuchana.

Módl się więc za człowieka, który wziął z Tobą ślub kościelny, nie wierząc w to wszystko, co przysięgał. I działaj spokojnie w kierunku stwierdzenia nieważności małżeństwa.

Po coś było Ci to doświadczenie potrzebne. A Pan Bóg z każdego zła potrafi wyciągnąć o wieeeele większe dobro. Proś Go, aby Ci pomógł się na to nowe Dobro otwierać.

Wspieram Cię modlitwą...

[ Dodano: 2014-04-28, 17:02 ]
Oj, przepraszam Cię, Mare! :-| Zdaje się, że jesteś mężczyzną. A więc: zagadzam sie z tym, co NAPISAŁ Mare. :-D

Anonymous - 2014-04-28, 17:21

Balka
Cytat:
Oj, przepraszam Cię, Mare! Zdaje się, że jesteś mężczyzną. A więc: zagadzam sie z tym, co NAPISAŁ Mare.


Mnie też się zdaje . :mrgreen:

ale
Cytat:
I działaj spokojnie w kierunku stwierdzenia nieważności małżeństwa.


Z tym się już zupełnie nie zgadzam .
Bo co znaczy "działaj w kierunku stwierdzenia nieważności " ?
Co najwyżej , CO NAJWYŻEJ może wnieść o PROCES ,
ale nie "POMAGAĆ" w stwierdzeniu tej nieważności .
Bo nawet jeżeli Sąd orzecze nieważność ( ja juz nie mówię , że na podstawie
naciąganych faktów )
to i tak prawdopodobnie w JEJ SERCU pozostanie NIEPEWNOŚĆ
( a jeśli naciągnie fakty - to wręcz zatrują ją wyrzuty sumienia ) .
W końcu chyba porwania nie było , a ona składała przysięgę świadomie w miarę ,
w dobrej wierze .
Jasne , może i lepiej byłoby się "uwolnić" , ale
czy "lepiej" to mam wątpliwości .
Może lepiej nosić i polar i solidną kurtkę i czapkę w lecie w Tatrach latem ,
w razie czego
niż liczyć , że jakoś to będzie .

Słowa i "tak go nie zbawisz" chyba nie tak nalezy rozumieć Balko . ;-)


Cytat:
Wiele kobiet mocno przecenia swój zbawienny wpływ na mężczyzn (przy mnie się nawróci, przy mnie przestanie pić, przy mnie się ustatkuje itd.). Niestety, zazwyczaj jest odwrotnie. Pożycie z człowiekiem z tak poważnymi problemami i niepoważnym podejściem do małżeństwa często "ściąga w dół" kobietę.


Tu zgoda , tylko w takich wypadkach ABSOLUTNIE NIE NALEŻY wychodzić mąż !!!!!!!! :idea:
............. chyba :roll:

Niestety istnieje chyba niedobór w miarę porządnych chłopaczków ,
ale i wiele dziewczyn chyba dziś równa w dół .
Lepiej nie wychodzić wcale niż za byle kogo . :idea:
............... chyba :roll:

Tylko kto uwierzy , posłucha ? :mrgreen:


Natka
Cytat:
Obecnie patrząc w przyszłość widzę pustkę, a nie potrafię żyć z dnia na dzień, bo takie życie szczęścia nie daje.


No więc masz sporo do zmian w SOBIE .
Zmienić WIDZENIE - siebie , życia ziemskiego , odkryć to co daje prawdziwą radość , nabrać dystansu .
Możesz mieć wielkie plany ........ a zachorujesz , będziesz miała wypadek
........... i po planach .
I już sama widzisz - nie tak miało być z małżeństwem .

======================================

I tłumaczę dlaczego :idea: ........ a potem chyba :roll:
Bo w zasadzie napradę nie wiadomo
czy coś jest "dobre" czy "złe " dla nas i innych . :mrgreen:

Anonymous - 2014-04-28, 17:39

Wilczek. Nie mam noska ani kobiecej intuicji . Nie wiem czemu od początku draxnisz . Ja jestem niewirny tomasz. Daj mi te twoją na pare dni zobaczę jaki ty figofago
Anonymous - 2014-04-28, 18:47

Mare,

to jasne, że Natka "CO NAJWYŻEJ może wnieść o PROCES", to właśnie przecież miałam na myśli. Byłam trochę nieprecyzyjna w słowach, podobnie jak z Twoją tożsamością gender. :lol:

Mam dużo młodszą koleżankę, która jest teraz w toku stwierdzania nieważności małżeństwa. Zaczęła od spotkania z naprawdę dobrym księdzem psychologiem, potem innymi kompetentnymi osobami. Jej rozeznanie duchowe, a więc i spokój sumienia przychodził w miarę tego rozeznania. No i coraz trzeźwiejszego spojrzenia na męża i jego problemy.

Myślę, że i Natce Pan Bóg w swoim czasie da dobre rozeznanie duchowe i pokój sumienia - nie przesądzam, w którą stronę, ale z pewnościa należy się o to rozeznanie modlić.

Anonymous - 2014-04-28, 20:05

Balka ,
to chyba naprawdę trudne sprawy .
Jesteś od niedawna na forum ( przynajmniej rejestrowana ) ,
spróbuj odnaleść liczne wątki na temat stwierdzenia nieważności .
Jedni księża mówią tak a inni dokładnie inaczej .

Zasadniczo - prawie nikt nie zdawał ( zdaje ) sobie sprawy , co tak naprawdę przysięga .
Ale istnieje coś takiego jak powiedzmy świadomość wystarczajaca .
W dodatku - każdy chyba odpowiada za SWOJĄ przysięgę ,
nieważne czy przysięga małżonka była ważna .
( ja ciagle nie rozumiem , JAK mozna dawać slub osobie całkowicie niewiarzącej np. ? )
Zatem co maja sprawy kłopotów męża do jej przysięgi ?

A zabiegi psychologiczne chyba nie mają uśpić sumienia ?
Z drugiej strony po ludzku doskonale rozumiem , 25 lat i "męczyć się" ?
Ale przecież sytuacja może się zupełnie zmienić , ona straci wiarę
a mąz się przebudzi . :mrgreen:
Rozeznanie duchowe potrzebne tym co orzekają bardziej .
Ja osobiście czytałem te warunki do stwierdzenia nieważności , analizowałem .
Nie ma wyraźnej ostrej granicy .

Anonymous - 2014-04-28, 20:37

Mare,

wiem, że to trudne sprawy. BARDZO trudne sprawy.

Chyba się niejasno wyraziłam w sprawie mojej koleżanki. Nie chodziło o "zabiegi psychologiczne" poprawiające jej samopoczucie czy zagłuszające sumienie, tylko o zrozumienie, co się dzieje z jej mężem. O zdiagnozowanie męża. Mąż też potem zgodził się pójść na badanie, no i diagnoza się potwierdziła. I jak pisałam, teraz ten proces jest w toku.

No ale tu nie rozpisujemy się o czyichś przypadkach. ;-)

Anonymous - 2014-04-28, 21:03

Natka
Cytat:
Miałam nadzieję, że gdy się odezwał, powie że żałuje, że chce zmienić nasze życie, ale zamiast tego dowiedziałam się, ze nie kocha, chciałby mnie kochać, ale nic nie czuje i tego nie zmieni....


Jakie to klasyczne . I wcześniej - lepiej się rozejść i gdzie indziej szukać szczęścia .
Klasyczny przypadek OCHRZCZONEGO POGANINA i na dodatek egoisty w jednym .
Niestety i ty sama jesteś winna - niedojrzałości i może trochę głupoty .
Żeby Ci ulżyć mogę dodać że sam byłem głupcem ( niewiele się zmieniło ) . :mrgreen:
Jest jedna dobra wiadomość - nie wiadomo czemu , ale nie składa pozwu .
Może się jednak waha , albo niestety czeka żeby ustały WIĘZI ( zwykle pół roku - rok ) .

On znów się zakocha i znów odkocha , znów "nic nie czuje będzie" .
I o to akurat , o wiarę w tą romantyczną bzdurę , to diabelskie kłamstwo
bym go nie winił , bo tak prawue wszyscy zostaliśmy okłamani .
Niby wszyscy móweią że ideałów nie ma , ale każdy myśli że jemu się przydarzy . :mrgreen:

Co by nie mówić , ale jako taka wiara
nie pozwoliła by mu na odejście
i wygadywanie LEWICOWYCH bzdur .



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group