To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Temat Izabeli

Anonymous - 2014-04-19, 22:23
Temat postu: czy czekac na niego??
witajcie!

Jestem nowa n a tym forum.
musze sie z kims podzielic moim problemem.jestesmy 11 lat po slubie.zawsze bylismy super malzenstwem.moge powiedziec ze milosc bylo czuc w powietrzu.J aMyszka on Kotek:)
zawsze razem.zawsze wszystko sobie mowilismy.po prostu dwojka przyjaciol.ale dwa nerwusy.
od 8 lat mieszkamy za granica.2 lata temu urodzil nam sie synek.oh dal nam popalic w pierwszych miesiacach.ja chyba wpadlam w depresje mialam niezle jazdy nastrojow.ale on moj ukochany maz zawsze byl,zawsze wspieral.
az oststniej jesieni oddalac sie zaczal.jakos sie zmienil,zwalalm to na prace.pytalam ale raczej mnie zbywal.nie podejrzewalam nic bo ufalam mu bezgranicznie.moj marcin nigdy mnie nie skrzywdzi mylslalam. a tu w styczniu tego roku odkrywam ze ma kochanke.konfrontuje go i przyznaje sie.caly swiat rozpada mi sie na kawalki.ja nic nie czuje tylko tak jakbym spadala gdzies w przepasc.jest mu przykro ale mowi ze czuje ulge ze juz nie musi tego ukrywac.
jade do przyjaciolki.potem on dzwoni i rozmawiamy chyba godzine.mowie ze wybaczam,ze chce o nas walczyc,ze naprawimy nas itp.
on wyprowadza sie do kolegi aby to wszystko przemyslec i ogarnac.
caly luty mieszka po za domem.przychodzi tylko wtedy gdy musi zajac sie naszym synkiem gdy ide do pracy.
duzo rozmawiamy,ja pisze listy do niego bo tak latwiej mi wyrazic uczucia.pisze ze wiem ze bedzie ciezko ale damy rade.
w marcu wraca do domu,ona wyjechala do Hiszpanii(z tamtad pochodzi).pomyslalam ok teraz mozemy powalczyc.ale on nie urwal kontaktu.wiec jest ciezko.bo prosze go aby odcial sie od niej mowi ze nie moze ze ja tez kocha,ze jest jest rozdarty.oh szalenstwo!
ale ja trwam,gotuje,piore,usmiecham sie.on spi na sofie,ok rozumie.
po trzech tygodniach raczej meczarni,klotni i niepewnosci w moje urodziny on oswiadcza mi ze wynakjmuje pokoj,bo tak juz nie daje rady.a ja wymuszam na nim odpowiedz czy sam.mowi ze nie ze ona wraca i tyle.
i znow wszystko co udalo mi sie w miare pozbierac do kupy znow sie rozpada.
maz obwinia mnie za zdrade,ze go nie docenilam,ze zawsze mialam problem,ze po porodzie mialam takie wachania nastrojow ze serce mu pekalo ja mowilam ze nie chce naszego synka.jezu moj to bylo silniejsze.ale pozbieralam sie i szlam do przodu dla niego dlamojego kochanego meza.
traz juz 3 tyg z nia mieszka.
przychodzi bo musi zajac sie synkiem jak pracuje.a ja prosze go o powrot,czasem placze,czasem wpadam w szal,czasem jestem normalna i mila a czasem obojetna.to co dzije sie we mnie to jest po prostu rollercoster emocji.
on mowi ze jestem psychicznie chora i nie ma co wracac do mnie bo do takiego czegos!
nie wiem czy jest szczesliwy,moze....
twierdzi ze mnie nie kocha ,ze nic do mnie nie czuje i juz dawno to sie wypalio.lamie mi serce co dzien.a ja zbieram to wszytko z ziemii i sklejam i zyje jakos.wegetuje czasem.
ale ja wciaz na niego czekam tu w naszym domu,bez niego nasza mala rodzina jest niekompletna.
cierpie,kazdego dnia sie modle,kazdego dnia umieram z tesknoty za nim.
co mam robic ?
jak go odzyskac??
ma jeszce nadzieje......

Anonymous - 2014-04-19, 23:42

Iza, witaj na forum. Wydzieliłam Ci Twój własny wątek.
Dobrze, że masz jeszcze nadzieję, bo chrześcijanin to człowiek nadziei. W górnym banerze jest nasza sycharowska broszura do pobrania, tam możesz o tym poczytać.
Porozglądaj się na forum, bo to kopalnia materiałów, a i wsparcie od sycharków też na pewno dostaniesz.
Jeśli jesteście małżeństwem sakramentalnym, to masz prawo i obowiązek nawet prosić Chrystusa, aby wszedł do Waszego życia i naprawiał je zgodnie z Jego wolą. Poranek Zmartwychwstania.... idealny moment na takie zaproszenie :-)
Pozdrawiam :-)

Anonymous - 2014-04-20, 11:20

Patrząc na moje własne doświadczenia z perspektywy czasu, uważam, że powinnaś postarać się panować nad emocjami na tyle na ile jest to możliwe. Czasem w chwilach nagromadzenia emocji mówimy i robimy różne rzeczy, których później żałujemy, a czasu niestety nie da się cofnąć, a słowa pozostają w pamięci. Twój mąż widząc pogrążoną w emocjach żonę, nie będzie widział niczego poza tymi właśnie emocjami i to będzie go odpychać, będzie przed tym uciekać, a na siłę go przy sobie w taki sposób nie przyciągniesz, co najwyżej odepchniesz go jeszcze bardziej. Moim zdaniem musisz stanowczo i bez emocji podejść do tego, co się stało, przedstawić mu swoje stanowisko w sposób jasny i zadbać przede wszystkim o siebie i dziecko, które chłonie te wszystkie emocje jak gąbka. On musi sam dojść do pewnych wniosków, sam musi zachłysnąć się tą swoją pseudo miłością. Pozwól mu się sparzyć! Wiem, że Ci ciężko.... smutek i żal są nie do opisania, a samotność wprawia czasem człowieka w stan złości i ciężko jest się pogodzić z tym, co nas spotkało ale uwierz mi, że teraz wygląda to tak jakby było nie do uniesienia ale z czasem sama zobaczysz jaka silna, mądra się staniesz i będziesz się jeszcze uśmiechać - zobaczysz. Musisz dobrze wykorzystać ten czas. Zastanów się nad tym, jak wyglądało Wasze małżeństwo, nad wadami i pracuj nad sobą i relacją z Bogiem, bo gdy Bóg jest na pierwszym miejscu wszystko zaczyna się układać, życie się porządkuje i to nie są puste słowa ale znajdują odbicie w rzeczywistości i ja to potwierdzam. Męża zostaw ze swoimi myślami, on sam musi dojść do pewnych wniosków, sam musi poradzić sobie z wyrzutami sumienia, a takie z pewnością go dręczą mimo, że stosuje tzw. system wypierania i obarczania Ciebie całą winą za swój czyn...... i nie próbuj niczego przyspieszać.
Anonymous - 2014-04-20, 20:30

Dziekuje za slowa wsparcia!to ogromnie dużo znaczy!i pomaga.
Macie rację no po prostu muszę panować nad sobą i swym cietym językiem.bo faktycznie nie będzie miał powodu aby wrócić.ale po statniej kłótni to chyba już wszystko przekreslilam.wyrwalam mu telefon i chciałam do.niej dzwonic.powiedział (gdy wyszarpal mi ten durny telefon)ze mnie nienawidzi,ze teskni ale po tym to już sam.nie wie.Boże jaka ją jestem glupia.tak go kocham i po prostu no.nie panuje nad tym wszystkim.
Strasznie mi głupio teraz.bo tak macie rację każdym takim irracjonalnm zachowaniem odpycham go bardziej.może dlatego odszedł?może ona jest lepsza,zawsze wysłucha,pocieszy,nigdy nie nakrzyczy.
Rola kochanki to interesujaca rola.czy one takie są już na zawsze?
Modle się dużo.nigdy tyle się nie modliłam.zawsze to.mój mąż był bliżej Boga.ja,no ze mną było różnie...czy jest już za późno na moje modlitwy?może to kara za to ze byłam zła żona,i wogóle?

Anonymous - 2014-04-20, 20:52

Izabelo, to co czujesz teraz, będziesz jeszcze długo czuć, ten ból , niedowierzanie, pytania ,dlaczego?, dlaczego?.Dlaczego kolejny mąż zdradził, dlaczego kolejna kobieta wdała się w romans z żonatym facetem , w czym ona jest lepsza...Wierz mi ,że ja do dzisiaj ,a minęło 9 miesięcy jak odkryłam zdrady mojego męża, zadaję sobie te pytania..Dobrze, że traf łaś na to forum. W tym pierwszym okresie,chyba nic nie pomaga, po prostu trzeba przejść ten ból, uporać się z nim po swojemu. Ale wsparcie sycharków daje dużo siły.
Anonymous - 2014-04-20, 20:57

izabela1982 napisał/a:
czy jest już za późno na moje modlitwy?


Na modlitwę nigdy nie jest za późno. Teraz jest właśnie czas na modlitwę, na Twoje zbliżenie się do Boga. Zaufaj Mu, On może wszystko.
Módl się, proś i ufaj. Na ile zawierzysz Bogu, na tyle On pomoże Tobie.
Święta Wielkanocne to doskonały czas na odbudowę Twoich relacji z Jezusem. On szuka każdej zbłąkanej owieczki i nad każdą się pochyli.

Spróbuj porozmawiać z Jezusem jak poniżej:

http://www.rozaniec.eu/_u...s_z_jezusem.pdf

.

Anonymous - 2014-04-20, 23:42

Znam ten ból, gdy ktoś najbliższy rani w samo serce. Ja dowiedziałam się o "koleżance", gdy nasze dziecko miało 3 tyg.
Był bół, szok, płacz, niedowierzanie, wstyd za Niego...

I wiem jak Ci ciężko, ale nie płacz, nie proś.
To teraz nic nie da.
Jeżeli On nie chce być teraz z Tobą, to Ty tego nie zmienisz.
Wiem, że nie chcesz w to wierzyć, ze chcesz próbować każdej rozmowy itp.
Ale nic nagle się nie odmieni.
Poza tym On nie wróci do zapłakanej, pokornej osoby.
Przecież chcesz, aby wrócił, pokazał, jak żałuje i zaczał naprawiać. Ale żeby to zrobił sam, bez przymusu. Bo po prostu Cię kocha.

Ja zrobiłam wiele błędów, chciałam za szybko wszystko "odczarowac". Obudzić się i patrzeć na Niego - a Jego nie było. Wyprowadził się, złożył pozew o rozwód, zerwał wszelkie kontakty z rodzicami - bo nie zaakceptowali nowej synowej...i mogłabym tak pisać.

I wiesz - jesteśmy razem.
Po roku, gdy ja już się uspokoiłam. Gdy za mną były dwie Nowenny Pompejańskie, gdy jakoś sobie poradziłam z sobą, dzieckiem, pracą - On wrócił.
Gdy wcześniej mowiłam ile nas łaczyło - słyszałam ze to historia, mam patrzeć do przodu.
Dzis okazuje się, ze wszystko pamięta, ze ta historia, burzliwa, dalej trwa.

Dlatego nie poddawaj się, mów jak trzeba, że go kochasz, ale nie narzucaj się.
On nie wróci dlatego, ze płaczesz, dziecko - też nie argument. Gdy umysł myśli o kimś innym, dziecko niestety nic nie znaczy. Ja słyszałam, ze to takie normalne, ze dzieci wychowują się w osobnych domach.
Kiedyś podobno był zakochany, miałam "z nimi nie wygrać". Dzis wg niego to było tylko zauroczenie. Wstyd mu za tamto.

Przeczekaj więc. Jeżeli wasze małżenstwo było udane, będzie miał do czego wracać.
Czekaj, ale nie próżnuj. Myśl o sobie, zajmij się czymś. I polecam nowennę, moim zdaniem czyni cuda.

Anonymous - 2014-04-21, 11:16

Diola!!

Dziękuję ci!Boże ile twoja odpowiedz dała mi nadziei!
Wiem ze każda sytuacja jest inna i każde małżeństwo.ale ją myślę ze wszystko można naprawić.
Mojego męża rodzina też nie popiera tego wszystkiego.wiadomo są dla niego ale nie popierają.on ma żal ze niema wsparcia,bo jej rodzina ją wspiera.nie potrafie tego ogarnąć dlaczego ją wspierają?przecież to czysty egoizm co ona robi.zabrała mi cząstkę mojej rodziny!!

Jest mi o tyle ciężko ze mieszkamy za granica.rodzina w PL .wiadomo przyjaciele są tutaj i są cudowni.ale ile można słuchać mych żalów.
Dlatego też ciężko z naszym maluszkiem się uporać.
Mąż jest praktycznie na każde zawołanie.pomaga w zakupach,w opiece ale wiadomo to nie to samo.niby jest a ale go nie ma.
Co za dziwna sytuacja.
On powiedział ze nie kazał mi na siebie czekać,ze musi spróbować coś nowego.a ona piekna hiszpanka-co tu chcieć więcej?
Boję się ze za jakiś czas zacznie zarzucać mnie newsami,ze ona jest w ciąży,ze chce rozwodu itp.
Czy ja to dźwignię.
Diola jak ty dalas radę?ze nie zwariowalas?
Dziś mąż jest z maluszkiem bo ja w pracy.zostawilam mu obiad.czy to dlatego jestem frajerka?
Ale ją chcę żeby on czuł ze to jest jego dom.jego miejsce na ziemii.

Anonymous - 2014-04-21, 11:29

Izabelo - normalna rzeczą jest, że gdy ktoś, kogo kochamy złamie nasze serca cierpimy straszliwie, a emocje sięgają zenitu. Chcemy aby ta druga osoba wiedziała jaki bol nam sprawiła i pragniemy za wszelką cenę przenieść ten ciężar na drugą osobę wierząc, że tym samym stanie się świadoma swojego czynu. Ehhh..... gdybym wtedy, gdy mąż mnie porzucił miała tę mądrość i wiedzę, którą mam teraz być może wszystko potoczyłoby się inaczej, bo to częściowo moje emocje spowodowały, że wymusiłam na mężu złożenie pozwu rozwodowego aby ten zakończył dręczący mnie stan zawieszenia, którego nie mogłam przetrzymać. Nie umiałam się wtedy wyciszyć. Nie umiałam czekać. W szale emocji pewnego dnia doszło między nami nawet do szamotaniny, bo wyciągnęłam z jego tylnej kieszeni portfel i chciałam zobaczyć co jest w środku. W rezultacie zyskałam stłuczenie lewego ramienia i kilka połamanych do krwi paznokci. Emocje do niczego dobrego nie prowadzą, a tylko pogarszają sprawę, oddalają ludzi od siebie. Mój mąż sprytnie wykorzystuje dowody mojego emocjonalnego zachowania na rozprawie rozwodowej. Dodatkowo moja sinusoida zachowań doprowadziła zapewne do tego, że on sam nie wie, co ja właściwie do niego czuję, bo emocje to nie tylko słowa miłości, pragnienia powrotu ale tez złość, odraza, odtrącenie. Mój mąż jest osobą nierozwiniętą emocjonalnie i ciężko mu zidentyfikować uczucia drugiego człowieka.
Izabelo, najważniejsza jednak w kryzysie małżeńskim jest prawda obojętnie jaka by ona była. Twój mąż przyznał się do zdrady i do kochanki. Uwierz mi, nie ma nic lepszego niż świadomość tego, co się stało. Najgorsze jest odejść w milczeniu i pozostawić setki pytań bez odpowiedzi- tak było u mnie do momentu aż sama dowiedziałam się o zdradzie, a mąż niestety do chwili obecnej nie jest na tyle dojrzały aby się do zdrady przyznać.

W tym ciężkim okresie musisz zadbać o siebie, musisz dużo rozmawiać o swoim problemie, o tym co Cię spotkało. Nie kryj problemu przed Rodziną, mów o tym przyjaciołom tym najbliższym. Bóg postawi na Twej drodze życzliwych Ci ludzi, którzy pomogą Ci w niesieniu krzyża. Nawet jeden dobry przyjaciel, który Cię wysłucha i będzie na każde Twoje zawołanie jest wielkim dobrodziejstwem, a dobre anioły przychodzą w najmniej oczekiwany sposób i kryją się w ludziach, o których czasem nigdy byśmy nie pomyśleli, że to one przyjdą nam z pomocą w tych trudnych chwilach.

Co do kochanek, to uważam, że dla mężczyzny jest to pewna odskocznia od prozy życia. W domu czekają obowiązki, zapracowana, narzekająca żona, która czasem jest zmęczona, sprzeczki, spędzanie ze sobą większości czasu. Kochanka jest zawsze wyspana, uśmiechnięta, nie narzeka, prawi komplementy, nie dotyczą jej rodzinne obowiązki, kłótnie, daje wytchnienie i co najważniejsze pojawia się na kilka godzin dziennie i tyle, nikt się sobą nie zmęczy na tyle by mieć dość. Późniejsze życie jednak weryfikuje, pojawiają się problemy i prawdą jest, że jeżeli nie przerobimy solidnie błędów i nie pozbędziemy się wad pracując nad nimi w małżeństwie to potem nigdy ich nie przerobimy, a będziemy je powielać. Mój mąż zostawiając mnie powiedział, że wybiera łatwiejsze rozwiązanie. Widać łatwiej jest dla niektórych zbudować coś zupełnie od nowa niż naprawić to, co się zepsuło, ale nieodrobiona legacja zawsze będzie miała swoje konsekwencje w przyszłości. Pamiętaj, że fundamentem takiego związku nie jest miłość, która góry może przenosić ale cierpienie żony i dziecka, krzywda im wyrządzona i morze łez. Czy z tego może powstać coś dobrego? Takie szczęście jest jak domek z kart.

Pytasz, czy jest już za późno na Twoje modlitwy? Nigdy nie jest za późno. Modlitwa i przyjaźń z Bogiem daje bardzo dużo. Z czasem to zauważysz jeśli oddasz się temu i uwierzysz całym sercem. Pewien Ksiądz powiedział podczas kazania, że ludzie są w dzisiejszych czasach bardziej religijni niż wierzący i to prawda, bo najtrudniejszą rzeczą jest zaufać i uwierzyć. Przyjaźń z Bogiem bardzo mnie zmieniła. Jestem już innym człowiekiem, lepszym, dojrzalszym. Wyobraź sobie, że w te święta po raz pierwszy w życiu uczestniczyłam w Triduum paschalnym i było to dla mnie wielkie przeżycie. Idąc do kościoła pomyślałam sobie, że szkoda, że tak się między mną a mężem ułożyło, bo moglibyśmy razem wybrać się na te uroczystości. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że gdyby nie ten kryzys, to nigdy byśmy na te uroczystości się nie wybrali, stalibyśmy w tym samym odległym od wiary miejscu. Będziesz się jeszcze uśmiechać.

....to co się teraz dzieje w Twoim życiu, to nie kara za to, że byłaś złą żoną. Na kryzys pracują obie strony ale za zdradę odpowiada tylko jedna, ta która zdradziła, bo to ona świadomie podjęła decyzję. Polecam Ci księgę Hioba oraz książkę "Święty romans" autor tej książki piszę, że to czego doznajemy nie da się przypisać naszemu grzechowi, głupocie jak i grzechowi i głupocie innych ludzi i odwołuje się do fragmentu Ewangelii św. Jana gdzie Jezus i jego uczniowie spotkali człowieka niewidomego od urodzenia i zadali mu pytanie: "Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?. Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice ale stało się tak aby się na nim objawiły sprawy Boże. Następnie splunął na ziemię, błotem uczynionym ze śliny pomazał oczy tego człowieka i uzdrowił go". Wszystko więc przed Tobą..... prawdziwe cuda dopiero nadejdą jeżeli zaufasz i uwierzysz!

[ Dodano: 2014-04-21, 11:33 ]
.... i jeszcze jedno - masz ogromne szczęście, że rodzina męża nie popiera tego co robi, to powinno dać mu do myślenia. Ja nie mam takiego szczęścia - rodzina męża popiera go w działaniach i utwierdza całym sercem w dążeniu do rozwodu.

[ Dodano: 2014-04-21, 20:14 ]
Musisz być stanowcza w działaniu. Musisz wyznaczyć męzowi granice. Nie możesz się poniżać tj. prać dla niego, gotować itp. Jeżeli tak będziesz robić, on poczuje się jak w niebie, bo żona zawsze wszystko zrobi, obiadek poda, upierze brudy a on wróci do kochanki. Nie doceni tego! On musi odczuć ciężar swojego czynu. Niech kochanka przejmie te obowiązki, nie wyręczaj jej. Szanuj siebie.

Anonymous - 2014-04-21, 21:16

wiecie co boje sie.
duzo ludzi mowi mi "nie rob sobie nadziei" ale nadzieja daje mi sile.Nadzieja jest moja motywacja.
mam straszne wyrzuty sumienia ze po prostu zawiodlam jako zona.ze nie docenilam mojego meza.ale zawsze go kochalam kocham.a on po prostu poczul ze juz nie daje rady.
tak mi przykro ze ze mna nie porozmawial.zawsze bylismy nie tylko malzonkami ale tez przyjaciolmi.
a teraz......oddalamy sie.....to jest tragedia dla mnie.
ale postaram sie walczyc,byc tu dla niego.bo on jest czastka naszej malej rodziny.....
musze wytrwac.....

Anonymous - 2014-04-21, 21:27

Izabelo - nie słuchaj innych. Ludzie będą Ci mówić różne rzeczy. Musisz się odciąć od tej całej gadaniny. Pamiętaj, że to Ty decydujesz co zrobisz, którą drogę wybierzesz. Słuchaj serca. Zapytaj siebie, co dałoby Ci spokój sumienia? Poddanie się, czy walka? Zyskasz odpowiedź.

Odpędź wyrzuty sumienia. Obojętnie jaką żoną byłaś i co złego zrobiłaś, obojętnie jakie były Twoje wady, przewinienia, Twój mąż nie miał prawa Cię zdradzić - NIE MIAŁ PRAWA i nic go nie usprawiedliwia.

Izabelo, spokojnie. Jesteś na początku tej drogi. Wszystko może się zmienić ale pamiętaj, że Twój mąż musi dojść do pewnych wniosków sam. Gdyby teraz wrócił do Ciebie "na siłę' pod wpływem Twoich próśb pewnie tęskniłby za kochanką, bo nie zdążyłby się sparzyć więc daj mu tę możliwość, niech dostanie po tyłku.

Zadbaj o siebie. Kryzysy są po coś! Pomódl się! Odnów relacje z Bogiem. staniesz się lepszą osobą, zyskasz siłę, a reszta przyjdzie sama w odpowiednim czasie.

Anonymous - 2014-04-21, 21:41

Nie wiem jak to wytrzymałam.
Gdy dziś o tym myślę, to nie wiem czy przeszłabym to drugi raz.

To było potworne. Na początku szok, niedowierzanie - jak to mój kochany mąż???
I nasze maleńkie dziecko, o które tak się staraliśmy.
Cały czas wiedziałam, ze byliśmy dobrym małżeństwem.
Te same zainteresowanie, patrzenie na świat. Nie wiedziałam, co się stało.

On typowy choleryk, uparty, dumny.
Zadnych terapii. Jest jedynakiem i potrafił zerwać wszelkie kontakty z rodzicami.
a Oni próbowali wszystkiego - rozmowy, telefony do "tej drugiej", zagrozili, ze nigdy jej nie zaakceptują...Był odizolowany.

Przez pierwsze pół roku mieszkaliśmy razem, to był straszny czas.
Trafiłam z dzieckiem do szpitala, straciłam pokarm - dziecko trafiło pod kroplówki.
Nie wiem jak to się stało, mało jadłam, piłam. Prawie z nikim się nie spotykałam.
W domu były kłótnie, był miły jak chciał uzyskać rozwód albo rozdzielność majatkową, aby wziąść kredyt.

Potem się wyprowadził. i było spokojniej. Codziennie przyjeżdzał do dziecka, był przy nim jak ja byłam w pracy albo zawoził do moich rodziców. Do nich prawie się nie odzywał...
Nie był na wigilii...Był sam.
Wtedy rozmawialiśmy, ale w zasadzie o dziecku. O nas mało.
Ja już nie płakałam, nie prosiłam.

I nagle cud. Dzień przed 3 rozprawą rozwodową przyjechał wieczorem, chciał rozmawiać,
Najpierw podpytywał, nieśmiało.
Na drugi dzień w sądzie wycofał pozew.

Nie było i nadal nie jest łatwo.
Powrót był trudny.
I stał się kolejny cud.
O pierwsze dziecko staraliśmy się 7 lat, a tu dwa miesiące po Jego powrocie okazało się, ze będzie drugi maluszek...
I chyba to nam pomogło najbardziej. Dziś, mam wrażenie, żyjemy jak przed.
Znowu nas tyle łączy.
Została jednak zadra w sercu.

Dlatego, myślę, że jeżeli On będzie miał do czego wracać,jeżeli wasze małżenstwo było dla niego kiedyś ważne - a już wraca do dziecka, to wszystko się moze zdarzyc.
Tylko to musi być jego decyzja. Ty bądź silna, nie pozwalaj się wykorzytywać. Nie wiem czy obiad w lodówce to dobry pomysł. Póki co wraca do dziecka nie do domu...niech wie, ze dom czeka - ale jak się sam określi.
Ty pomyśl o sobie, musisz być tak samo atrakcyjna jak ta ...hiszpanka.
A już masz przewagę, bo jesteś matką jego dziecka. Skoro przyjeżdza, to jest dla niego ważne.
Niech na nowo zobaczy w Tobie kobietę.

Wiem, jak to trudne. Nie do przeżycia, ale mamy siłę.
Skoro tu jesteś, to może spróbujesz nowenny pompejanskiej.
Mnie dała ogromną siłę i spokój. Ryczałam do poduszki, karmiłam w nocy dziecko i modliłam się...

Anonymous - 2014-04-23, 21:49

Kochani!,

Dziekuje wam za te wszystkie posty,za słowa wsparcia.dodaje mi to skrzydeł.wiem ze dzięki modlitwie,wierze,nadziei i miłośći wszystko się ułoży.musi być dobrze.
Mój maz jest cudownym cczłowiekiem.pogubil się gdzieś,no ja mu w tym pomoglam.ją dostałam swoją lekcje,ktora wciąż trwa...
Dziś napisał smsa i nazwał mnie Izabelka:) wysyłam mu co jakiś czas fotki moje i naszego Oleczka.
Teraz dopiero zobacze go w sobotę.to tyle czasu....
Dostał nowa pracę.przykro ze nie wraca do.domu i nie dzieli się ze mną wrażeniami tylko z nią.to ona jest teraz najważniejsza:(
Jutro zaczynam Nowenne Pompejanska.

Anonymous - 2014-04-23, 21:53

czasami się zastanawiam, co facet musiałbym zrobić, aby kobieta powiedziała
że go nie chce juz...
chyba przyprowadzić kochankę do łózka małżenskiego...choć pewnie w niektórych przypadkach i to by nie podziałało



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group