To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Temat Marii12

Anonymous - 2014-04-18, 14:42

Mario , napiszę troszkę przekornie ,masz co chciałaś ;-) .A myslę ,że po prostu brakuje Ci zainteresowania męża ,skończył się ten cudowny przedślubny okres, kiedy to wszystko wygląda różowo i zaczęła się proza życia, mąż już tak często nie przytula, nie mówi czułych słówek, (oczywiście to tylko moje przypuszczenia,).Jestes teraz panią domu , posłuchaj sobie w internecie i poczytaj o roli żony ,o roli męża. Nie poddawaj się tak łatwo. Pozdrawiam ciepło.
Anonymous - 2014-04-18, 14:44

no masz calkowita racje moze mi brakuje tego
trzymam sie jak moge

Anonymous - 2014-04-18, 21:48

Mario, wydzieliłam Ci Twój własny wątek na forum, w tym miejscu łatwiej będzie Ci odnieść się do twojej historii i wspierać Cię :-)
Tu na forum uczymy się, że nie mamy wpływu na współmałżonka, mamy wpływ tylko na siebie, a przez zmianę siebie zmienia się świat otaczający. Dziewczyny słusznie piszą o nastawieniu, to od niego głównie zależy Twój stan ducha.
Pomysł na Spotkania Małżeńskie jest naprawdę dobry - skorzystajcie z niego :-)
Pięknych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego Ci życzę :-)

Anonymous - 2014-04-18, 22:56

Mario wiem , że na naszej skypowej grupie modlitewnej jest polka która wyszła za holendra i mieszka tam na stałe.
Czy chciałabyś namiary ???

Anonymous - 2014-04-18, 23:08

To świetny pomysł żeby poznac ze sobą dziewczyny,w końcu Holandia to mały kraj :)
Może sam czas nie zmieni tutaj nic ale wydarzenia,oswojenie nowych widoków za oknem.A tak w ogóle to dziękuję Mario,że o tym napisałaś. Myslałam,że tylko ja tak tęsknię za rodzinnymi stronami.

Anonymous - 2014-04-18, 23:26

Naucz się języka. Jesli stać Cię na to, to weź prywatnego nauczyciela póki nie znajdzie się miejsce ba tym kursie. Przetłumacz swój dyplom, przełoż swoje kwalifikacje.
Mieszkasz w H bardzo krótko, więc daj sobie czas. Spróbuj znaleźć tam coś co się Tobie podoba i zmień nastawienie (wiem, że nie jest to łatwe).
Wykorzystaj czas póki nie macie jeszcze dzieci, później będzie trudniej, np. uczęszczać na jakieś kursy.
Może odwiedzilby Cię ktoś z rodziny?
Sama jestem 6 lat poza Polską i pamiętam trudne początki. Ucz się języka!

Anonymous - 2014-04-19, 07:40

Maria,

jezyk to podstwawa- nie zasłaniaj sie tym, ze jestes ścisłowcem, bo wielu scisłowców radzi sobie z jezykami- to kwestia podejscia.
Z niemieckim i angielksim i wyzszym wykształceniem masz szanse na pracę.
Byłas w urzedzie pracy (agencji pracy?), przeciez w Holandii pracuje wielu Polaków

Anonymous - 2014-04-19, 21:01
Temat postu: maz holender
No dobrze wiec mam na imie sylwia mnieszkam w enschede holandia od 22 lat maz Holender,jestem mam 2 ziemskich dzieci 3 aniolkow ,pracuje jako pomoc domowa ,znam jezyk holenderski dobrze mam 39 lat i jestem malozonka od 96 roku roku,uj moja mama takze mnieszka W Enschede Szczesc Boze sylwia 1975 nick.

[ Dodano: 2014-04-19, 21:04 ]
I tak jezyk jest podstawa i obrona Dyplomu welkom maria in nederland.

Anonymous - 2014-04-21, 17:18

Marysia w Holandii sa polskie parafie tam możesz znaleźć trochę polskości.
Co do twojego nastawienia typowa depresja powyjazdowa, na dziś moja rada czestrze wizyty w Polsce; tak myśmy sobie radzili z odcinaniem pępowiny. Z doświadczenia powiem, ze z czasem oswajasz sie z innym krajem. Piszesz ze masz wyższe wykształcenie i biegle znasz angielski z doświadczenia wiem ze wielu Polaków z takimi podstawami ma tu w Holandii dobra prace.
Szukasz ludzi znajomych przyjaciół zapraszam cię z mezem na spotkania domowego kościoła, znajdziesz tu rodziny reprezentujące prawdziwe wartości w oparciu o kościół.
Właśnie doczytalam ze jesteś z Rotterdamu tu jest bardzo duża i prezna Polska parafia i naprawdę dużo Polaków i właśnie tu praktycznie każdy na ulicy mówi po angielsku i jesli na jednym kursie czekają na chętnych to można znaleźć inny i to właśnie tu nie powinnas mieć problemów ze znalezieniem pracy. Mogę ci nawet polecić jakieś kursy przynoszącej świetne efekty nawet dla ścisłych umysłów.

Jesli masz pytanie to możesz do mnie pisać, pozdrawiam Wiola

Anonymous - 2014-04-21, 22:29

Rozumiem, że jesteś przybita. Mam też wrażenie, że uzależniasz swoje szczęście od powrotu do Polski. "Będę szczęśliwa jeśli wrócę do Polski". Powtarzasz sobie w głowie chyba coś w tym kształcie lub jeszcze bardziej negatywnym. A skąd wiesz? Może tam gdzie jesteś czeka właśnie Twoje szczęście. Wybrałaś inne życie. Nauczyć się języka jest na moje oko jednym z Twoich pierwszych, całkiem sporo czasu zajmujących, małżeńskich zadań. Dostałaś do tego narzędzia i warunki! Suuuper na moje oko. Ja w tym widzę morze możliwości. Całkiem sporo pracy przed tobą. Pracuj, naprawdę masz pracę;)

Ja traktowałabym pewnie każdy dzień jako "dzień w pracy". Zaparłabym się -tak do końca- aby się nauczyć języka, tyle godzin, dni i miesięcy ile trzeba. Wtedy będziesz miała zajęcie. Codziennie plan dnia. Może robiłabym ze swoich postępów niespodzianki mężowi. Wierzę, że wsparłby to staranie - materiałami i pomocą.

Gdy już poczujesz się trochę pewniej co do języka - plan na powiększanie kręgu znajomych krok po kroku. Sąsiadka, ktoś z otoczenia. Codziennie plan na mały kroczek. Ciesz się z małych kroczków, małych konwersacji. Ale kluczowa jest konsekwencja. Nie poddawaj się. Tak długo jak trzeba.

A jak mąż wraca, masz czas - przygotuj weekend podczas, którego On z Tobą będzie się cieszył, niech Ci pokaże swój piękny kraj. Umiałabyś to docenić?
Co dziwne zgadzam się z Grzegorzem, zdaje mi się, że tym razem przyda się jego rada. By pomagać trzeba więcej niż próbować nazwać sprawy po imieniu, mnie nadal brakuje empatii w wyczuciu co kto jest w stanie przyjąć, uczę się tego, więc w razie czego proszę o wybaczenie.

Wreszcie ratunkiem może być odwrócenie perspektywy. Totalne. Czy zastanawiałaś się jak się czuje Twój mąż? Czy jest szczęśliwy przy Tobie? Co mu na co dzień dajesz?

Pewnie przyjdzie moment, aby pomyśleć o pracy, albo innej dodatkowej formie służenia innym swoją osobą i czasem, ale to chyba w kolejnych krokach. Jak myślisz?

Nieprzerobione lekcje życia wracają, jak weźmiesz się za swoją tam gdzie jesteś teraz to nie wróci do Ciebie w Polsce, może cięższa.

Anonymous - 2014-04-21, 23:07

jak ja przyjechalam do mniscinki znanym winterswijk z torunia w 91 roku w wieku 16 lat to pierwsze trzy lata bym odjechala nawet chyba na koniu.........lecz wyboru za bardzo nie mnialam ,i wytrwalam dzieki Bogu ,nauka jezyka stala sie w pewnym momencie zycia celem ,i niektorych zeczy zaluje np ze nie uczylam sie dalej ,no coz ,glupota w glowie byla,moze doszkole sie z czasem jak bog pomoze mi to.............wszystko mozliwe,jak widzisz Mario jest nas i (TU) troche ,kontakt um mojej mamy slowa_Dla chcacego nie ma nic trudnego,nie jestem zazylym katolikem bo moj maz jest protestantem lecz chrzecijaninem,u mnie serce ludzkie sie bardziej liczy,chociaz modle sie czesto,i staram zyc bez bluznierstw i uzywek ,pale papierosy to moja uzywka jak narazie.
Anonymous - 2014-04-22, 10:19

czy moze byc lepiej...staram sie jak moge...to byly moje najgorsze swieta Wielkanocne. Moj maz wypil troche w sobote za duzo i wylecial na mnie ze jestem kloda dla niego, ze pracy nie mam ze jak jestem kaleka to zebym sobie zalatwila stopien inwalidztwa bo tu sie zapierdala. Jego zdaniem nic nie robie. Wypomina ze jezyka tez nie chce sie uczyc choc to nie prawda ucze sie go. W niedziele zjedlismy w milczeniu sniadanie sama poszlam do kosciola. Chcialo mi sie plakac czemu ja mam tak w zyciu bo nie zaluzylam na to. Po poludniu powiedzialam mu ze wyjezdzam bo mam dosc znecania sie psychicznego bo staram sie jak moge. Wtedy sie uspokoil. Powiedzcie mi czy mam tak zyc? jestesmy zaledwie 4 miesiace po slubie a z dnia na dzien jest gorzej.

Chce namiary.

Tak racja stawiac male kroki ale nie przy ubijaniu wtedy sie lamie i juz trace zapal bo zastanawiam sie po co mam sie meczyc i plakac kazdego dnia czym sobie na to zasluzylam...


Chcialam zebysmy spedzili jakos normalnie te swieta. Nawet poprosilam go zebysmy pojechali do Keukenhof ( ogrod z tulipanami) troche odprezyc sie pospacerowac nacieszyc sie soba i co jak sie skonczylo na jego kacu i milczeniu. Co dzien budze sie z presja psychiczna kiedy na mnie naskoczy

Wracajac jeszcze do tej klotni to chcialam dodac ze powiedzial ze mnie wykopie z domu bo on nie bedzie placil za nas dwoje. Potraktowal mnie jakbym byla jego partnerka a nie zona.

[ Dodano: 2014-04-22, 10:31 ]
Nie wszytsko zalezy tylko ode mnie. On jest gora bo on pracuje a ja nic jego zdaniem nie robie. On uwaza wrecz jest przekonany ze nic sie nie dzieje ze jestesmy szczesliwym malzenstwem a caly problem to ja. Raz krzyczy na mnie raz mowi odwrotnie co innego co dzien wczesniej powiedzial. Moja psychika wysiada. Nie da sie i nie potrafie tak zyc.

Anonymous - 2014-04-22, 10:50

moze bede troche brutalna ale masz dwa wyjascia
1 starac sie mocniej, zaaklimatyzowac sie w nowym miejscu i polubić swoje zycie

2. wrócić do Polski samej

uprzedzam ze przy opcji drugiej moze sie tak stac ze po powrocie bedziesz bardzo zalowała i bedziesz chciała jeszcze szanse od meza a on nie bedzie Ci chciał jej dac.

wyszłas za maz. masz swoja rodzine i musisz dbac o nia...
według mnie wcale sie nie starasz polubic tego zycia, robisz cos na siłe w duchu majac nadzieje ze sie wszytko odwróci i bedziecie mogli wrócic do Polski czyli ze bedziecie zyc tak jak Ty chcesz...

kochasz meza? chcesz z nim byc? jestescie przyjaciółmi? macie dobre stosunki?
to nie psuj tego swoim wiecznym skwaszeniem...
pisze to dlatego ze ja tez kiedys taka byłam.. wciaz mi cos nie pasowało.. a wiesz jak ciezko sie zyje z kims takim? z kims kto wciaz jest niezadowolony?
Twój maz w końcu bedzie miał dosc, uwierz mi bedzie miał...
pora sobie szczerze odpowiedziec na pytanie czy Tobie zalezy na tym małżenstwie?
jezeli tak to do roboty przestań narzekac i myslec o Polsce. po prostu zapomnij o tym. nie ma Polski. nie ma powrotu. Twoje zycie jest teraz tu gdzie mieszkasz i musisz zrobic wszystko by je pokochac.
Bo inaczej wszystko staracisz.
A uwierz mi ta strata boli 1000 razy bardziej niz to co masz teraz...
wiem bo poniekad byłam w takiej sytuacji..
wciaz niezadowolona wciaz chciałam cos wiecje inaczej ... no i sie wszystko rozleciało i potem oddałabym wiele by cofnąc czas.
ale nie da sie cofnąc czasu
masz tylko ta chwile.
nie wzdychaj do czegos czego miec nie mozesz.
walcz o to co masz. walcz o swoja rodzine o meza o siebie.
wykorzystaj swoja szanse.

jeżeli za ostro to przepraszam, nie chciałam Cie urazic.

Anonymous - 2014-04-22, 11:02

kocham meza. Czy jestesmy przyjaciolmi chyba nie on jest egoista tylko o sobie mysli. Nie mamy dobrych stosunkow bo ciagle sie po mnie wyzywa psychicznie.

Wiem zdaje sobie z tego sprawe, ale on prowadzi do tego ze tak jest ja sie staram jak moge.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group