To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co robić?

Anonymous - 2014-04-16, 13:45
Temat postu: Co robić?
Mąż wyjechał za granicę ponad rok temu i nie wrócił. Miał jechać tylko na dwa tygodnie dorobić, bo miał już dość pracowania za marną pensję w Polsce, po czasie okazało się jednak, że to było kłamstwo i z góry miał zaplanowane, że jedzie i nie wraca, wcześniej zrezygnował z pracy, sprzedał auto itp...
Bardzo to przeżyłam, nie mogłam się pogodzić z faktem, że nas zostawił, bardzo go sprosiłam, żeby wrócił, ale nic to nie dało.
Zachowuje się jak pies spuszczony ze smyczy, imprezuje, spotyka się często z kolegami a o mnie i o dziecku zapomniał.
Na początku bardzo z nim walczyłam, groziłam, prosiłam, brałam na litość, ale żadna metoda nie przyniosła skutku. Byłam notorycznie okłamywana, że wyjeżdża coś załatwić, albo idzie spać a tak naprawdę w tym czasie robił zupełnie coś innego, w każdą sobotę był na jakiejś imprezie i wracał nad ranem, a jeszcze w pon poinformował mnie, że w ten weekend tak zabalował, że nie był w stanie wrócić do domu i został u kolegi, wrócił do domu w niedzielę po południu. Mieszka z rodzicami i pracuje w firmie u ojca. Oni nie widzą żadnego problemu, mają pretensje do mnie, że nie chcę przyjechać do męża.
Nie chcę, bo mu nie ufam, tyle razy mnie oszukał i zranił, że przestałam chyba go Kochać!
Nie cieszy mnie jak przyjeżdża w odwiedziny, nie tęsknię już za nim, ani nie ranią już mnie te jego kłamstwa i zachowanie.
Zastanawiam się tylko jak długo taki związek pociągniemy. Mi jest źle, bo nie mam męża, nie mam najbliższej mi osoby - obecnie już nią nie jest, ale czuję pustkę. Natomiast mężowi taki związek bardzo odpowiada, zero obowiązków, wolna ręka, imprezy, alkohol, kumple itp.

Co robić, czekać aż zrozumie że to rodzina jest na pierwszym miejscu czy zakończyć tą beznadziejną sytuację, tylko jak?

Nie wiem, czy umiałabym jeszcze być żoną, taką jak wcześniej - kochającą :(

Anonymous - 2014-04-16, 14:01

Być razem w tym samym miejscu to podstawa. Nie chcesz wyjechac za granicę tylko dlatego, że mu nue ufasz czy po prostu nie chcesz mieszkać poza Polską?
Jesteś w stanie odnaleźć się tam jezykowo i zawodowo?
Z obserwacji widzę, że mieszkanie w dwóch różnych krajach prowadzi do rozpadu związku. Mąż imprezuje bo nie ma Ciebie, może gdybyś dojechała do niego to by się zmieniło. (znam osobiście kilka takich przypadków, ze przyjazd żony z dziećmi uratował relację.
Pytanie tylko, czy Ty zechcesz zaryzykować i spróbować.
Może porozmawiaj z Nim jakby Wasz ewentualny przyjazd wyglądał? Czy mąż wynajmie dla Was osobne mieszkanie, czy pomoże Tobie z ewentualną pracą lub zorganizować czas byś mogła pójść np. do szkoły językowej (nie wiem jaka jest Twoja sytuacja).
W drugą stronę- jaką REALNĄ szansę ma Twój mąż na pracę w waszej miejscowości. Pracę, która zapewni Wam byt a nie na przeczekanie.

Anonymous - 2014-04-16, 14:56

Z mężem poznaliśmy się za granicą, tam mieszkaliśmy przez ok 2 lata, w ciąży namówiłam męża na powrót do PL, bo nie dogadywałam się z Teściami, to był horror.

Mąż do czasu bardzo cieszył się powrotem do Polski.

Co do tych kłamstw i imprez, niestety już przed ślubem miało to miejsce, ja młoda, zakochana i naiwna myślałam, że to się zmieni.

Podam jedną sytuację...

Gdy nasza córka miała 2 latka, rozchorowała się i trafiła do szpitala, przez trzy tygodnie byłam z nią bez przerwy, nikt mnie nie zmieniał, bo trafiłyśmy do innego miasta, w tym czasie przyjechali Teście z zagranicy na wakacje, u nas zatrzymali się na tydzień.

To był pierwszy tydzień jak trafiłyśmy do szpitala, umówiliśmy się, że mąż spędzi weekend z nami w szpitalu, córka tęskniła i ja potrzebowałam oderwania się od tego szpitala.
Po przyjeździe swoich rodziców zmienił zdanie, tłumacząc się, że musi z nimi pobyć bo ich rzadziej widzi a my mamy siebie na co dzień.

Nie został z nami w szpitalu. Co się okazało, że nie spędził tego czasu z rodzicami, tylko wykorzystał faktu, że nas nie ma w domu i poszedł na imprezkę.

Bardzo mnie wtedy zawiódł, podałam tylko jeden przykład, a jest ich mnóstwo. Całe nasze małżeństwo oparte jest na kłamstwie, nie wierzę mu w żadne słowo:( nie jestem w stanie tego zmienić, próbowałam, ale wciąż jestem okłamywana.

Anonymous - 2014-04-17, 21:35

Meggixxx,
Przykro mi bardzo. Współczuje i rozumiem Twój ból. Minie jeszcze trochę czasu, zanim otworzą Ci się oczy, prawda niestety będzie bolesna, ale bez poznania jej nie ruszysz dalej, czyli do lepszego życia.
Piotruś Pan jest w nibylandii, a Ty jesteś Wendii, która chce, aby został z nią. Zastanów się na ile możliwa jest autorefleksja Piotrusia Pana. Czy jest on w stanie wrócić z nibylandii i stawić czoła obowiązkom bycia mężem i ojcem? Czy zechce być dorosły? Bo tylko będąc dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem będzie partnerem do rozmowy o Waszym wspólnym małżeństwie i o byciu rodzicami dla Waszego dziecka.

Odnośnie zmian, jest taki dowcip: ona mysli, ze po ślubie on się zmieni, a on się nie zmieni, on myśli, że ona się nie zmieni, a ona się po ślubie zmienia.

Są i tacy, że wierzą iż ludzie się nie zmieniają, i albo to zakceptujemy albo to zmieńmy (w sensie rozwód).

Jest jeszcze taka grupa, które uważa, do której ja sie zaliczam, że człowiek się nie zmieni, od tego że my tego chcemy, podobnie jak czarna kula nie poruszy sie w stronę dziury na stole bilardowym, dopóki biała kula nie wprawiona zostanie w ruch i nie uderzy o czarną. Czarna ma szansę na zmianę tylko w reakcji na działanie białej, a ta zmiana dotyczy nas samych i jest bardzo ciężka a i tak nie wiadomo, czy od tej naszej pracy czarna się poruszy. Zmiana jest możliwa, jeżeli zmieniający chce się zmienić, zadać sobie ogromny trud pracy nad sobą, eliminowana nawyków, które ranią, wzmacniania tych, które oddają miłość.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group