To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - pożycie intymne- zbliża czy rozdziela małżonków?

Anonymous - 2014-12-09, 20:38

Dziwne jest to że fakty do Was nie trafiają. Przecież to jasne, że jeżeli chce ratować malzenstwo to teraz. Nie za 20 lat. Taka wypowiedzią wylumaczysz wszelkie problemy z tym procesem. Na każdy ewentualny konkretny zarzut ze się nie da wystarczy odpowiedzieć ze czemu nie czekałes 20 lat. Strasznie to płytkie i powierzchowne
Anonymous - 2014-12-09, 20:46

joozef napisał/a:
Strasznie to płytkie i powierzchowne

a mi się wydaje, że płytkie jest "teraz natychmiast i wg mojego widzimisię"
wartość może mieć to co wymaga poświęcenia, wyrzeczenia się samego siebie i meeeeega czasu, to co jest niepewne i bez obietnic na pomyślne zakończenie

Anonymous - 2014-12-09, 20:48

Pozwoliłem sobie pofantazjować ;-)
Trochę dziwnie by było przyjąć kogoś obcego (bo po 20 latach) z obcymi dziećmi, pewnie z powodu, że z "tamtym nie wyszło". I brać na utrzymanie tak naprawdę pod dach obcych sobie ludzi. Mało tego po 20 latach samotności nagle pełny dom, wszystko postawione na głowie, po chwilowej (nawet jeżeli będzie) euforii kupowanie mebli (bo szafa samotnika za mała), burzenie porządku, rytmu samotnego dnia, lodówka większa by się przydała, pokoi mało, ściany by się przydało na inny kolor przemalować, firanki jakieś inne, a to słabo że taki mały samochód, a to "córkę" do dentysty, a to "syna" na basen, a tylko dwie poszewki na kołdrę? Poduszka tylko jedna? Kubków za mało i talerzy, przecież goście na urodziny córci przyjadą za tydzień. Tylko dwa garnki? Wiesz, a w pokoju to dywan bym położyła. A moja ciocia to ma urodziny niedługo i przydało by się pojechać (i trzeba jechać i ściskać obcych ludzi i się do nich uśmiechać). Drobiazgi powiecie?
Trochę taki szok i to wcale nie pozytywny.
I będę zdumiony.
A potem już tylko coraz bardziej wkurzony.
Do mojej cichej, poukładanej jaskini lwa-samotnika wparuje ktoś obcy. Jakaś podstarzała kobieta z żylakami, nadwagą, swoim trajkotaniem, poczuciem estetyki i problemami. Jeżeli myślałem, że rozstanie było trudno, to taki powrót to dopiero będzie wyzwanie! Nie wiem czy 20 lat słuchania ojca Szustaka mnie przygotuje do tego :mrgreen:

Anonymous - 2014-12-09, 21:01

Rubin, no to faktycznie pofantazjowałeś :mrgreen:
jakaś wersja jak z sennego koszmaru :shock:
na pewno nie jest to łatwe po 20 latach, ale możliwe, przykładem para z sąsiedztwa - zbłąkany mąż odszedł od cywilnej żony gdy ich wspólne córki dorosły i zapukał do żony sakramentalnej, ta była od zawsze sama, dzieci ich już dorosłe i niezależne zaakceptowały chęć powrotu ojca, no i tak są kolejny rok razem - trudne, ale NIE niemożliwe!!

Anonymous - 2014-12-10, 19:59

katalotka
Cytat:
na pewno nie jest to łatwe po 20 latach, ale możliwe, przykładem para z sąsiedztwa


Tylko pytanie .
Z jakich powodów "wrócił" ?
Zbłąkany 20 lat ?
Powody moga być także mniej chwalebne .
Ta żona sakramentalna jest paradoksalnie jak kochanka .
Na dodatek całkiem nieużywana , i jeszcze ...... w końcu była nasza .
No , ale może się mylę i wrócił bo zrozumiał sens sakramentu .
A może po prostu kochanka mocno zbrzydła i obmierzła
a żonka kwitnaca ? :roll:

Anonymous - 2014-12-11, 18:56

Może warto spytać się samego siebie, jak to jest z tym naszym charyzmatem?
"Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania" i drobnym druczkiem pod spodem: bo współmażonek wróci nawrócony i z pieśnią na ustach "poczułem łaski sakramentu małżeństwa". .... ?
A może będzie tak jak z synem marnortrawnym? Zgłodniał solidnie, wychudł zapewne na szczapkę... i wrócił. Czy ja będę jak ojciec tegoż syna?

Anonymous - 2014-12-11, 19:43

katalotka72 napisał/a:
przykładem para z sąsiedztwa - zbłąkany mąż odszedł od cywilnej żony gdy ich wspólne córki dorosły i zapukał do żony sakramentalnej, ta była od zawsze sama, dzieci ich już dorosłe


Poszalał sobie, póki młody, żona w tym czasie, wychowała dzieci.
W późnym wieku wiadomo, prostaty, te sprawy, bardziej się ceni ciepły obiadek i to aby ktoś szklankę herbaty podał, gdy choroba złoży....
Takie życie. :mrgreen:

Anonymous - 2014-12-11, 20:52

Hmm. Po pierwsze to nie jest śmieszne. A po drugie jesteśmy b. daleko od tematu watku.
Więc wracając. Intymne pożycie w każdym związku prędzej czy później wywoła konflikt. Takie są fakty.

Anonymous - 2014-12-12, 01:30

a to ciekawe..... u mnie nie wywołało :roll:
Anonymous - 2014-12-12, 23:20

Józef zaczepiles o watek ktory jest skutacznie omijany na tym forum. A o ktorym pisma , tv i inernet kipi .O jakosci pozycia.
Przyznam ze tez wlasnie z tego powodu, glownie - a nie slonej zupy , zbladzilem..
Sprobowalem tego innego, - bylo inne-, ale czy lepsze ,- chyba nie..
Problem w tym ze tak nas wychowano, ze jedna jedyna slubna i na zawsze. Wyzuty sumienia sa paskudne. W tej chwili jestem w niemczech, czasem zazdroszcze im tego braku wiar i przekonan i ze dla wielu najważniejsze zeby [twardy: Dabo staraj się dobierać słowa - to forum katolickie, a nie podwórko] byla..
Dzis jest to dla mnie paskudne, ale miliony tak zyja..
Popracowac, ubrac sie, napachniic, poznac, zbalamucic, zjesc, obudzic sie i o nowa tosamo. Mowie o obu plciach..
Dzis jest to dla mnie sllabe i biedne..

Anonymous - 2014-12-13, 10:47

Właśnie - takie udawanie, jakby nikomu na tym elemencie życia małżeńskiego nie zależało. Ja nie próbuję z kimś innym - to dla mnie nie jest wyjście. Ale problem jest znaczny i nie należy udawać, że nas on nie dotyczy
W moim przypadku braki w tym zakresie to na ogół kara za moje nieodpowiednie dla żony postępowanie. Jeżeli tylko wykonuję wszystko tak jak Ona chce - nagroda może mnie spotkać, ale to i tak ja mam się "wystarać" aby do czegokolwiek doszło. Motywuje to ustawicznym "brakiem miłości". Natomiast z mojej strony wygląda to tak, że ten brak miłości to idealny argument na każdy dzień. Mogę robić wszystko doskonale, ale i tak będzie STOP - bo "nie było miłości". A prosić o seks - to raczej nie tak...

Anonymous - 2014-12-13, 12:36

A o co chodzi z tym "brakiem miłości" ?

Jak to rozumieć? Kiedy jest miłość, a kiedy jej nie ma?

Bo tu może chodzi o to, że używacie do siebie innych języków miłości, a wtedy to jakby rozmawiać z UFO.

Anonymous - 2014-12-13, 13:18

Dla mojej żony "brak miłości" to brak mojego podporządkowania się jej zdaniu. Dla Niej miłość to święty spokój oraz przytakiwanie nakażde jej zdanie. Nie wolno mi w żadnym razie powiedzieć, że w jakiejś sprawie mam inne zdanie - to dla Niej znak, że nie ma we mnie miłości
Anonymous - 2014-12-13, 14:41

No to można się zastanowić jak to inne zdanie było wyrażane, jakimi słowami, gestami, jakim działaniem..... że powstaje uraza.....

i o co tak naprawdę tu chodzi.....



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group