To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - co o tym myślicie?

Anonymous - 2014-04-10, 18:03
Temat postu: co o tym myślicie?
ostatnio tak sie zastanawiałam i chyba wcale nie rozumiem facetów...

od rozstania mija ponad rok, nie mamy wciaz rozwodu bo on "czasu nie ma" sie za to zabrac...
dzwoni do mnie przewaznie raz dwa razy w tygodniu, zawsze oczywiscie ma jakis powód, a to o kota sie zapytac (mielismy razem 3, jeden jest u mnie dwa u niego teraz ) a to mnie o cos poprosic, zebym mu pomogła pracownika znalezc, zebym mu pomogła przy prezentacji... przy okazji opowiada mi co w pracy jakie ma problemy o zdrowiu o mamie czy babci czasem tez...

nigdy nie pyta o mnie, nigdy odkąd sie rozstaliśmy nie zapytał co słychac? jak sie czuje? nic kompletnie..

przyjaciółka mówi ze on jest po prostu egoistą i skoro ja jestem miłą to on to wykorzystuje.. pewnie ma racje..
wiem ze pewnie nie powinnam o tym myslec, takie jałowe to bo nic nie wnosi, ale ostatnio mnie to nurtuje i postanowiłam tu napisać, tu tyle mądrych ludzi :-) :-) :-)

Anonymous - 2014-04-10, 20:02

Cytat:
nigdy nie pyta o mnie, nigdy odkąd sie rozstaliśmy nie zapytał co słychac? jak sie czuje? nic kompletnie..


Nie wpadło mu do głowy . Zresztą pewnie wychodzi z założenia
że jakbyś była chora albo jeszcze chorsza to dasz mu znać .
Nie jest egoistą . Przecież to on dzwoni . Zapytał nawet o kotka .
Myślę , że powinnaś wykazać wiecej empatii i zainteresowania jego sprawami , a nie żeby musiał sam dzwonić . Nie interesuje cię nie tylko jego praca , ale nawet własna teściowa i mama teściowej , starsza już przecież kobieta .
Na dodatek mąż jednak nadal chce utrzymać z tobą dobre stosunki .
Nie wnosi o rozwód , daje ci nadal czuć się w pełni żoną .
Powinnaś się wstydzić . :evil:
Może tak myśli Twój mąż ? :roll:


A może on podtrzymuje kontakt i daje ci zajęcia
żeby ci głupoty do głowy nie przychodziły .
Tak jakbyś była na razie odstawiona na bok ....... ale jednak pod ręką ,
bo nie wiadomo czy się jeszcze nie przyjdzie przeprosić .

Anonymous - 2014-04-10, 20:09

Oczywiście nie wiem co Twojemu mężowi chodzi po głowie, Ty powinnaś go znać najlepiej.
I powinnaś się w pierwszej kolejności od niego tego się dowiadywać, a nie z internetu.

Jeśli Cię interesuje punkt widzenia innego mężczyzny, to mogę powiedzieć, że nie dzwoniłbym gdyby chodziło tylko o kota. Chociaż może użyłbym kota jako pretekstu do kontaktu jeśli byłoby mi głupio i nie wiedziałbym jak zagaić, a naprawdę tego kontaktu bym potrzebował.

Mogę też powiedzieć, że nie chciałbym jątrzących "przyjaciółek".

Anonymous - 2014-04-10, 22:04

moze zapytaj wprost w jakim celu dzwoni skoro nie chce z Toba miec nic wspolnego
tylko ze odpowiedz moze nie byc prawdziwa, bo prawdopodobnym jest, ze on sam nie wie dlaczego i po co dzwoni - przyzwyczajenie, proba zostawienia sciezki do Ciebie, tesknota????
czasem wydaje mi sie, ze Ci odchodzacy tak naprawde sami nie wiedza przed czym uciekaja i co chca zlapac

Anonymous - 2014-04-10, 22:13

A mnie się wydaje,że on traktuje Ciebie może bardziej jak siostrę ,lub koleżankę a nie jak żonę... ale mimo wszystko, to i tak dobrze się zachowuje, bo na przykład od mojego męża ,to czytam tylko esemesowe wyzwiska i upokarzające słowa...
Anonymous - 2014-04-10, 22:23

Jasminko, mój mąż odszedł ponad trzy lata temu. Zakochał się w koleżance z pracy. Często przychodził do domu, odwiedzić syna i przy okazji wyżalić się do mnie jak bardzo ją kocha (chyba się im nie układało). Wiedziałam o wszystkim co się między nimi działo. Po prostu traktował mnie jak przyjaciółkę. Nie muszę chyba pisać, ile mnie to kosztowało. Po każdej wizycie, czy telefonie rozsypywałam się na kawałeczki i składałam ponownie. Gdy syn poszedł na studia i wyprowadził się z domu, przestał przychodzić, ale przynajmniej raz w tygodniu dzwonił. Też nigdy nie zapytał co u mnie, czy daję sobie radę, czy jestem zdrowa. Ja dla niego praktycznie nie istniałam. Za to często żalił się na swoją pracę, zdrowie, kłopoty finansowe, rozterki uczuciowe z kolejnymi kobietami. I pewnie trwałoby to do dzisiaj, gdybym jasno nie powiedziała dość. Skoro nie stać go zapytać co u mnie, to ja nie mam zamiaru być powierniczką jego problemów. Ma rodzinę, znajomych niech ich obciąża swoimi problemami, bo ja mam dość swoich. Dla mnie to czysty egoizm.
Anonymous - 2014-04-11, 07:56

na szczęście nie opowiada mi o swoim zyciu uczuciowym ale o tym to ja bym słuchac nie chciała i nie pozwoliłabym mu o tym sobie opowiadac...

tez tak mysle ze to jakies przywyczajenie
jeszcze nie wiem czy zrobie cos z tym, w sensie rozmowy, moj maz ma duzy problem ze szczerością i z mówieniem o swoich uczuciach i nie sadze by mi prawdę powiedział, wiem ze takie zastanawianie sie nie ma sensu bo nic nie wnosi a tylko zajmuje niepotrzebnie mysli

tak mnie jakos naszło...

chyba po prostu bede mniej miła i tyle...
on ma firme na siebie i ostatnio brał w leasing samochód i tez zadzwonił z prosba czy mu podpisze papiery bo tego wymagali, no i podpisałam, oczywiscie wszyscy twierdza ze jestem głupia i naiwna.. ale chyba finanse to jedyna sprawa w której jeszcze mu ufam, tu nigdy sie po prostu nie zawiodłam...
ale dziwne bo nawet mi wtedy do głowy nie przysżło zeby mu odmówic.. ze jak potrzebuje to oczywiście pomoge..
chyba ja tez jestem jeszcze za bardzo przyzwyczajona do pewnych rzeczy...

Anonymous - 2014-04-11, 08:32

mare1966 napisał/a:
daje ci nadal czuć się w pełni żoną

no jesli to jest bycie "w pełni żoną" to ja dziękuję

jasmina44 napisał/a:
jestem miłą to on to wykorzystuje

tak, bo czemu nie...

ja też w między czasie usłyszłam, że nawet nie wiem, jaki ten jego nowy związek jest trudny albo, ze on teraz musi dużo pracować i siedzi po godzinach (w trakcie rozwodu malowniczo opowiadał, że to ja za dużo pracowałam) i nie wie, czy przyjedzie do dziecka...

i nigdy, przez dwa lata od rostania nie spytał mnie ani on ani tesciowie - jak ja sobie radzę...

faceci są WYGODNI, przede wszystkim... szczególnie gdy (już) nie kochają...
a my szukamy drugiego dna i "co on miał na myśli"

kobieta, która czuje się kochana - jest silna
kobieta, która kocha - jest słaba

(jest słaba, bo gdy kocha a nie jest kochana)

Anonymous - 2014-04-11, 09:18

no tak, mimo tego ze juz przeszłam pewna droge to pod pewnymi względami jeszcze mam sporo do przerobienia..

ostatnio sie jakos mocniej zaktywizował.. robił sałatke to mi przywiózł - co sie wczesniej nigdy nie zdarzyło, ogólnie jezeli ja go o cos poprosze to moge zawsze na niego liczyc, co prawda robie to bardzo rzadko ale nigdy mi nie odmówił i jakos wiem ze tego nei zrobi.. nie wiem skad to wiem...

chyba mam troche słabszy moment ze o tym mysle, juz dawno sie tym nie przejmowałam co on robi albo czego nie, ale te ostatnie czestsze telefony i bycie takim miłym..
no i ostatnio była jeszcze taka sytuacja ze dowiedział sie ze moja przyjaciółka jest w ciazy.. ja mu nic nie mowiłam o tym i zadzwonił do mnie z pretensja ze jak ja mu mogłam o tym nie powiedziec, tak jakby nic sie nie zmieniło miedzy nami... a przeciez wsyztsko sie zmieniło, powiedziałm mu ze właściwie dlaczego miałabym jemu właśnie mówic? to sie troche zmieszał...
on chyba zyje w takim przeswiadczeniu, albo chce tak myslec ze sie nic nie stało i nikt do niego o nic pretensji nie ma, no ale tez mu nie okazuja tego otwarcie, sa po prostu dobrze wychowani.. zreszta nie zeby miał z nimi stycznosc jakas duza, no ale z ta przyjaciółką troche sie lubili, tylko ze po tym jak on sie zachował ona juz go nie lubi ani nie szanuje i ogólnie ma o nim chyba gorsze zdanie niz ja...

wiec z jednej strony zachowuje sie tak jakby nic złego nie zrobił, ale z drugiej w rozmowach czesto tak pół zartem poł serio smieje sie ze pewnie go neinawidze albo chce mu krzywde zrobic...

Anonymous - 2014-04-11, 09:37

Ostatnio oglądałem jakiś dokument medyczny na kanale TLC.
Para rozwiodła się , ale gdy On zachorował, to ONA się nim zaopiekowała.
Minęło wiele lat i sytuacja się odwróciła u NIEJ wykryto guz mózgu i były mąż się nią opiekował.
Pewnie tak jest że czasem u ludzi jest za mało uczuć aby być razem , ale za dużo aby o sobie zapomnieć, albo co gorsza się nienawidzić.
(nie ma w tym mojej oceny moralnej, po prostu takie czasem są fakty)

Anonymous - 2014-04-11, 10:02

jasmina44 napisał/a:

chyba mam troche słabszy moment ze o tym mysle, juz dawno sie tym nie przejmowałam co on robi albo czego nie, ale te ostatnie czestsze telefony i bycie takim miłym..


Dlaczego słabszy? To Twój mąż.
Czy to nie jest tak, że boisz się otworzyć, boisz się, że narobisz sobie nadziei i potem będziesz znowu cierpieć? A jeśli Twój mąż też boi się odrzucenia, albo zwyczajnie nie wie jak się za to zabrać i wykonuje jakieś nieśmiałe ruchy?
Jeśli nie spróbujesz, to nie odbudujesz tego związku, może warto spróbować, zaryzykować. Krok po kroczku. Nie przestawaj być miła! Bądź bardziej miła, to wróci do Ciebie :)
A może powiedz mu wprost coś w rodzaju: "bardzo się cieszę z Twojego większego zainteresowania, ale też boję się, bo wiele przeszłam i wiele wycierpiałam". Podkreśl to, że nie odrzucasz tego, chcesz tego. Jeśli go to nie spłoszy, to Ty wiesz najlepiej.
A może niech to idzie krok po kroczku. Bądźcie mili dla siebie, coraz bardziej mili. Tak się przecież zaczyna każda miłość :)

Trochę mnie przeraża nastawienie "to egoista', "chce Cię tylko wykorzystać", "jest wygodny", "mój też tak miał, więc kopnęłam go w tyłek". To nie jest podejście oparte na miłości. To są uwagi, które nie poprawią stanu tego małżeństwa.

Anonymous - 2014-04-11, 10:06

masz racje nie chce sie otwierac juz...

ja napisałam do niego w styczniu maila, takiego bardzo szczerego ze wciaz go kocham i ze zawsze tu bede itd.. ale reakcji z jego strony nie było zadnej, nawet pól słowa..

ja rozumiem tych którzy sie tak negatywnie wyrazaja bo oni nas kochaja i po prostu nie chca bysmy znowu cierpieli, stad nasi znajomi przyjaciele czy rodzina sa ostrozni i niechetni tym którzy odeszli... to całkiem naturalne, ja to rozumiem.

Anonymous - 2014-04-11, 11:03

jasmina44 napisał/a:
masz racje nie chce sie otwierac juz...


nie musisz się otwierać zupełnie, nagle. Może chociaż uchyl drzwi troszeczkę.

Cytat:
ja napisałam do niego w styczniu maila, takiego bardzo szczerego ze wciaz go kocham i ze zawsze tu bede itd.. ale reakcji z jego strony nie było zadnej, nawet pól słowa..


teraz mamy kwiecień. Piszesz, ze jakaś zmiana jest.

Cytat:
ja rozumiem tych którzy sie tak negatywnie wyrazaja bo oni nas kochaja i po prostu nie chca bysmy znowu cierpieli, stad nasi znajomi przyjaciele czy rodzina sa ostrozni i niechetni tym którzy odeszli... to całkiem naturalne, ja to rozumiem.


A co mówi Bóg? Czy nie mówi, że przysięgałaś miłość po grób niezależnie od tego co się wydarzy?
Schodząc na ziemię: nie będziesz cierpieć jeśli będziesz sama bez męża? Jeśli nie zaryzykujesz i nie spróbujesz, to coś się zmieni?
Oczywiście można (i trzeba) się modlić, ale czy tylko modlić? A może to zainteresowanie ze strony Twojego męża to działanie Boga. Może nie sprawił, że nagle stał się zupełnie nowym człowiekiem, ale może zapalił jakąś lampkę w tunelu. Odrzucisz to? Masz jakieś inne wyjście?

Mam wątpliwości co do miłości tych doradców :(

Anonymous - 2014-04-11, 11:03

Ja tu widzę problem, którego zalążek wystąpił w moim małżeństwie po wyprowadzce męża.
Mąż próbował być miły. Pomocny. Widywać się z dziećmi codziennie. Uczestniczyć w finansach na starych zasadach (no będę się dorzucał jak przedtem). Takie ochłapy nam oferował.
Takie plasterki przyklejał, podczas gdy ja leżałam z uciętymi nogami i lała się krew. I on przyklejał plasterek no bo nic innego nie mógł, to chociaż ten plasterek...

Nie umiałam na to pozwolić. Owszem, wiem, że lepsze te plasterki niż kolejne szpile otwarcie i celowo wbijane w ranę. Np. wyzwiska, zaostrzanie konfliktu, ucięcie kontaktu z dziećmi, groźby, szarpanie o podział majątku, obwinianie itp.
Ja doceniam że on tego nie robi. Wiem, że to o czymś świadczy. O czymś co daje nadzieję na przyszłość, o istnieniu sumienia w nim.

Ale mój mąż odszedł mieszkać z inną kobietą!! Nie umiałam nawet znieść jego widoku, a co dopiero pozwalać na jakąkolwiek ingerencję w moje - już samotne - życie. Żadnych miłych rozmów, żadnych zakupów (oddawałam mu pełne siatki). Niestety: tylko kasa na konto + punktualne kontakty z dziećmi wg grafiku. Ani milimetra więcej w moje obolałe i z takim trudem stawiane na nogi życie.

Pewnie odchodzący mąż czuje się lepiej po takim sympatycznym kontakcie z żoną (czy też "byłą żoną", jeśli tak uważa). To jest też plaster na jego sumienie. "No, nie jestem takim ostatnim sukinsynem przecież".
A co czuje żona potraktowana w ten sposób? Ogromny niepokój, ból, upokorzenie, pod spodem nadzieja otwiera nieśmiało jedno oko, ale rozsądek zaraz ją ucisza - no po prostu kocioł emocji! To jest jak tortura. To jest kolejna krzywda..

Czy mąż o tym myśli? Raczej nie.
Czy jest tego świadomy? Nie będzie póki mu tego żona nie uświadomi.
Ja uświadomiłam, tj. po prostu wygarnęłam co czuję kiedy go widzę, i skoro odszedł, to wolę go w ogóle nie widywać i nie słyszeć i nie wiedzieć o nim NIC.

Natomiast modlę się za niego codziennie i ofiarowuję za niego Sakramenty i polecam jego duszę Bogu. I mówię mu o tym.
I wie, że tu zawsze jest jego dom i żona i dzieci. I że ma tu powrót - kiedyś, jakiś, nie wiem jaki, Bogu to oddaję. Ale powrót! A nie torturowanie mnie mimochodem, bo ON wtedy się lepiej poczuje.
Nie jestem mu wroga. Nie chcę jego cierpienia. Chcę tylko obronić swój spokój, bo od tego zależy jak będę funkcjonować.

Jeśli któraś z Was znosi więcej, i jeszcze słuchacie o perypetiach uczuciowych, obecnej sytuacji życiowej, pracy.... No ja tego nie mogę sobie zupełnie wyobrazić. Może jesteście silniejsze niż ja. Ale nie wiem czy długo tak się da..



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group