To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Nie wiem jak się zachować

Anonymous - 2014-04-09, 09:12
Temat postu: Nie wiem jak się zachować
Pozdrawiam wszystkich dawno mnie tu nie było.
Moja sytuacja jest dosyć skomplikowana, mąż od czterech lat mnie zdradza spotykając się z inną kobietą /wspólne wyjazdy, wczasy, itp./Również od czterech lat żyjemy osobno
Tzn. każdy z nas zajmuje odrębną część domu ,mąż robi remont w tej części w której będzie mieszkał przez te cztery lata korzysta jednak ze wspólnej kuchni czy łazienki , obiecał że we wrześniu przeprowadzi się na dobre , wiele razy usłyszałam że mnie nie kocha nie chce być ze mną że tamta kobieta jest lepsza i otwarła mu oczy na świat , a ostatnio powiedział że tak sobie postanowił że jak znajdzie lepszą kobietę ode mnie to odejdzie no i znalazł cztery lata temu , nasz staż to 25 lat przeszłam przez depresję i anoreksję przez te cztery lata, prosiłam męża naprawdę chciałam odbudować to małżeństwo zdaję sobie sprawę że do rozpadu przyczyniają się dwie strony ale mżą jest nieugięty, nie mam sił już się opierać po prostu odpuszczam , wystąpił o rozwód bez orzekania winy rozprawa 7 maja , trudno nie mogę zatrzymać nikogo na siłę, skoro tak mam być to niech będzie zgadzam się na rozwód bez orzekania o winie bo szkoda mojego zdrowia psychicznego to co zrobił niech weźmie na swoje sumienie ja modlę się za niego i proszę Boga o opamiętanie jednak widocznie to nie ten czas, przebaczyłam pogodziłam się z tym co jest zapisałam się na spotkania DDA ponieważ mój tata całe życie pił , chcę cieszyć się każdym dniem .
Dziwna jest ta sytuacja bo np. ostatnio postanowiłam wyznaczać sobie cele do realizacji i takim moim celem jest uporządkowanie ogrodu który jest totalnie zapuszczony , dużo prac jest ciężkich np. ścinanie drzew, karczowanie itp. mąż zostawił swój remont i przez tydzień pomagał mi w ogrodzie jednak ja mam z tym problem , bo źle się z tym czuję dlatego że wygląda to tak :
Po pracy przyjeżdża do domu pomaga mi w ogrodzie a na noc jedzie do kochanki , albo cały tydzień jest w domu pomaga przy pracach inwestuje w materiał do ogrodu np.ziemia, żwir kostka a na niedzielę jedzie do kochanki przy tym wszystkim jest miły i zachowuje się jakby się nic nie stało nasze relacje są takie jak między znajomymi czasami mam wrażenie że to tak jak bym wynajęła pomocnika do prac ogrodowych tylko że nie musze za to płacić…..na dzień dzisiejszy to dla mnie największy problem proszę poradźcie mi jak ja mam się zachowywać w takiej sytacji!!

Anonymous - 2014-04-09, 09:24

pytanie brzmi jak chcesz sie zachowac?
czy ta pomoc ci przeszkadza?
jezeli tak to po prostu z niej nie korzystaj, nie musisz..

wydaje mi sie ze on pomagajac Tobie to troche zagłusza swoje wyrzuty sumienia.. ale moge sie mylic..
no i pamietaj ze maz bedzie sie tak zachowywał jak Ty pozwolisz..

poza tym czy chcesz by w tej sytuacji maz w Twoim zyciu odgrywał jakas role jeszcze oprócz faktu mieszkania w tym samym domu? kolegi? przyjaciela? znajomego?

u mnie przy mniejszym stazu duzo niz u ciebie w momencie gdy wiedziałam ze to koniec to ja sie odciełam, zabroniłam mezowi pomagac mi w czymkolwiek chyba ze sama go poprosze, a raczej tego nie robie. chce byc samodzielna i niezależna.. jestem sama i sama robie to co powinnam, korzystam z pomocy przyjaciół i rodziny osób które mnie kochają i wiem ze zawsze moge na nich liczyc, meza do tej grupy juz nie zaliczam.

Anonymous - 2014-04-09, 09:37

Ja bym orzekała o winie. Czy to złe domagac się sprawiedliwości?
Anonymous - 2014-04-09, 09:43

ja przyznam ze jezeli do tego dojdzie tez nie bede walczyc w sądzie i nie bede sie upierac przy orzekaniu winy.. nie ma to dla mnie znaczenia...
Anonymous - 2014-04-09, 10:14

Renata,

A nie lepiej sprzedać dom i kupić 2 małe mieszkania?
Mieszkanie z exem w tym samym domu jest jednak dość dziwne,
choc zycie nie takie historie zna.

Anonymous - 2014-04-09, 10:30

Mąż się wielokrotnie określał, zdania nie zmienia jak widać. To że pomaga Ci jest wg mnie ok. Dlaczego miałby zionąć nienawiścią czy np. Ty trzymać urazę. Chyba lepiej w tej sytuacji nie epatować złością i mieć pozytywne relacje na ile jest to możliwe.
Zaliczyłaś wiele cierpienia, ale otrząsnęłaś się z niego, pogodziłaś się z tym czego w mocy nie masz by zmienić - to największe zwycięstwo.

Zastanów się natomiast nad prawem do posiadania tego domu. Kto jest właścicielem?
Fakt, że mąż inwestuje, finansowo angażuje się znaczy, że wyprowadzki na stałe nie planuje.
Owszem, może będzie pomieszkiwał tu i ówdzie ale myślę, że tak czy owak zechce mieć swój stały port w waszym domu.
Mam nadzieję, że jesteś zabezpieczona na wypadek gdyby jemu lub jego pani przyszło do głowy zaproponować Tobie wyprowadzkę do innego miejsca.
Zadbaj o prawną stronę, tak na wypadek.

Anonymous - 2014-04-09, 10:41

MonikaMaria3 napisał/a:
Ja bym orzekała o winie. Czy to złe domagac się sprawiedliwości?


Bardzo mądry wniosek.
Podpisuję się pod nim.

Nie jest to kwestia domagania się sprawiedliwości.
Ale odpowiedzialność nakazuje, by Go obudzić.

Postępuje niegodnie, ale za PRZYZWOLENIEM..

Dobra Kobieta - to nie tylko ta "uległa, wylukrowana i święta".
Ale, gdy potrzeba, musi stać się agresywną lwicą i jadowitą żmiją.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Najważniejszy jest złoty środek.
Wydaje mi się jednak, iż problem tu jest właśnie w tym..
całkowitym zatraceniu się na rzecz Męża.

Przykazanie o Miłości Bliźniego mówi wyraźnie:

KOCHAJ, JAK SIEBIE SAMEGO / SIEBIE SAMĄ.

Jak możesz kochać kogoś odpowiedzialnie,
jeśli nie masz szacunku do samej siebie?

Anonymous - 2014-04-09, 12:34

Wilkoo, obawiam się że postawy: agresywna lwica lub jadowita żmija - to nie zachowania ze środka, raczej nazwałabym je skrajnymi, i tak samo złotym środkiem być nie mogą, gdyż wynikałyby ze złych inentcji a na dodatek świadczyłyby o wciąż toczącym się procesie wewnętrznej destrukcji.

Na przeciw lwicy i żmiji stawiasz kobietę uległą, lukrowaną, niemal świętą ;-) a co jest pomiędzy?
Oto widzę TYLKO dwie skrajności.

Uległości w Renacie żadnej nie widzę, widzę raczej pogodzenie się z sytuacją, akecptację, bardzo pozytywna postawa w moim odczuciu - bo tu się zaczyna droga przed siebie, która nie może stać się niczyim udziałem dopóki ktoś TKWI w urazie będąc spętanym myślami o domaganiu się sprawiedliwości, budzeniu "łotra", który tak czy owak obudzi się w swoim czasie lub co też jest wielce prawdopodobne pozostanie okopany w swych przekonaniach do końca dni swoich i umrze nigdy się nie budząc.
Zadaniem Reni nie jest go budzić wstrząsając nim a siebie raniąc przy okazji, raczej wobec zaistniałych faktów, jej zadaniem jest dostrzec piękno tego świata, wartość życia swojego by móc cieszyć się każdą chwilą, każdym oddechem, mimo wszystko.

Anonymous - 2014-04-09, 12:53

Patrzę od strony Mężczyzny więc inaczej to widzę. Ty tłumaczysz zachowania, więc pewnie sama borykasz się z brakami w asertywności. Agresja - zdrowo ukierunkowana - NIE JEST zła. Powie Ci o tym każdy Terapeuta. Wszystko Nam służy, ale z GŁOWĄ. Złe emocje, uczucia .. wszystko to, co toksyczne w sobie przeżywamy .. można obrócić w dobrą stronę. ALE NIE MOŻNA TEGO W SOBIE TRZYMAĆ. Koleżanka, co założyła temat.. naraża się na zatopienie i porwanie emocjonalne. A tu już niedaleko do działania w afekcie.
Anonymous - 2014-04-09, 13:00

Agresja pojawia się na pewnym etapie, jest odpowiedzią ciała na poczynania umysłu. Oczywiste, że kiedy powstanie nie należy jej tłumić, jestem za.
Natomiast ja mówię o etapie pogdzenia się. Agresja nie powstaje, gdyż umysł jest spkojny.

Myślę, że etap zatopienia emocjonalnego (wg."Inteligencja emocjonalne" D. Golemana, Renia ma już za sobą.

Anonymous - 2014-04-09, 13:06

Trochę inaczej o agresji pisze:

http://lubimyczytac.pl/ks...mowania-decyzji

Ale nie będę wyrywał z kontekstu fragmentów, po prostu polecę. Warto.

Anonymous - 2014-04-09, 15:20

Ja też myślę, że trzeba uregulować sprawę własności domu. Orzekanie o winie to własny wybór, bez orzekania prawdopodobnie dostaniesz rozwód na pierwszej rozprawie, z orzekaniem to potrwa trochę, ludzie mówią do 2 lat, zależy od tego jakie masz dowody, ilu świadków, czy będą apelacje itp. Jak chcesz szybko - to bez winy. Z winą jednak trzeba się trochę podenerwować i znieść nieprzyjemne, nie zawsze prawdziwe oskarżenia drugiej strony. No i więcej kosztuje.
Anonymous - 2014-04-09, 15:35

Myślę jednak, że lepiej zacząć od kroków:

- Trzeba się wziąć za siebie i za terapię, i naukę asertywności..
- Jasno określić Mężowi swoje stanowisko - dla Jego Dobra: jeśli chce rozwodu, będzie z orzeczeniem o winie (może wtedy zacznie myśleć a może nawet coś się w Nim ruszy i zacznie się starać?)

Przypomina mi to sytuację pewnego Człowieka. Pewna Kobieta, uzależniona do potęgi od Męża finansowo i materialnie, mieszkała z Nim w jednym Domu. Robiła wszystko, co chciał. Nie miała własnego zdania. Była na każde Jego życzenie. Tak samo w łóżku. Aż znudziło Mu się i .. szukał młodszej. Ta wyskubała Go z kasy i się Chłop rozpił. Ale potem i tak (za pozwoleniem Żony) prowadzał się z jedną i z drugą Kochanką, aż .. zaproponował mieszkanie w Domu (Bliźniak): On po jednej stronie z Kochanką a Ona .. po drugiej stronie.. Oczywiście nie wzięła się za siebie, nie walczyła o swoje prawa, itp. Zniszczyła się psychicznie, wyemigrowała.. Dzieci zostały przy nieodpowiedzialnym Ojcu, który zmienia dziś - mimo swojego podeszłego wieku - Kobiety, jak rękawiczki. Do tego chcesz doprowadzić, Renato? Rozmawiałem z Nim. Otworzył się. Rozspił się swego czasu, bo zrozumiał, że tylko Żona Go kochała. A On teraz nikomu nie jest potrzebny. Się wyszalał.. seksualnie.. i został sam, jak palec. Słuchałem Go z uwagą i tylko na końcu języka miałem: chcesz umierać samotnie? Gdyby Żona wzięła się za siebie a tym samym Jego - w obroty - mogłaby coś naprawić.. Ale Ona wolała być uległą.. a potem uciec "na zawsze", nie robiąc z tym nic. Do tej pory nie rozwiązali sytuacji prawnie. Jako, że Żona wyemigrowała, mieszka co jakiś czas (na oczach Dzieci) z jedną Kochanką, potem drugą, trzecią.. ale nadal jest nieszczęśliwy.

Anonymous - 2014-04-09, 15:58

sprzedanie domu nie wchodzi w grę mamy dwóch dorosłych synów i dom jest ich, co do o orzekania o winie za bardzo szanuję swoje zdrowie aby przez to wszystko przechodzić ponownie skoro mąż mnie poprosił o to abym się zgodziła, tzn. że czuje się winny, ja zgadzam się na rozwód bez orzekania o winie w zamian dom jest dzieci, jaki to ma sens udowadniać komuś winę która jest oczywista zresztą ja sama też nie jestem bez winy , plątać w to dzieci, kochankę znajomych szukać świadków ...tylko po co?
Bug jest nierychliwy ale sprawiedliwy ...tak mawiała moja babcia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group