To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Uważaj o co się modlisz...

Anonymous - 2014-04-05, 08:26
Temat postu: Uważaj o co się modlisz...
W poniedziałek jechałam na spotkanie z mężem....byłam już po konsultacji z prawnikiem i miałam mu dać odpowiedź co do rozwodu, na który bardzo naciskał.....................

Próbowałam go przekonać, żeby jednak zgodził się na separację, tłumaczyłam jakie to dla mnie ważne ze względu na wiarę......poprosiłam, żeby jeszcze przez parę dni się zastanowił i potem dam mu ostateczną odpowiedź. On nie bardzo chciał na to przystać ale w końcu zgodził się.

I tu zaczyna się nowa historia.....mam wrażenie, że w pewnej sekundzie podczas naszego pożegnania na parkingu Pan Bóg wychylił się z nieba i pobłogosławił nam :mrgreen: Coś się stało z tym moim mężem....coś niewytłumaczalnego dla mnie......ON CHCE WRÓCIĆ........

Najpierw szok, potem moje łzy a potem jego prośby, żebym zgodziła się na ponowne spotkanie z nim. Od poniedziałku spotykamy się codziennie. I w tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy on jest gotowy przyjąć każdy mój warunek, żeby móc wrócić.
Do tego okazało się, że nie ma żadnego dziecka w drodze.....ta kobieta próbowała w ten sposób zmotywować go do szybszej decyzji o rozwodzie, bo jak się okazało już od dawna napierała na rozwód ale on zwlekał....

Trudno mi opisać jakiej huśtawki uczuć teraz doświadczam :oops:
Wyobraźcie sobie, że nasze ,,randki" dwa razy odbyły się w kościele :mrgreen:
On chciał koniecznie się ze mną widzieć a ja miałam w planie mszę - w rocznicę śmierci Papieża a na drugi dzień już dawno postanowiłam pojechać na mszę o uzdrowienie.

Powiedziałam mu o tym, że jeśli chce to może jechać ze mną bo ja z moich planów nie zrezygnuje. Pan Bóg był moją ostoją i siłą przez ten rok, gdy zmagałam się z porzuceniem, zdradą i tym wszystkim......Nie zamierzam nagle o tym zapomnieć.....już zawsze pragnę mieć Boga na pierwszym miejscu.......cokolwiek się jeszcze wydarzy.......Moj mąż od wielu lat nie chodził do kościoła.....nie praktykował w żaden sposób.....spodziewałam się raczej, że przyjedzie po mszy do mnie a on nagle powiedział, że chce być ze mną jak najdłużej i pojedzie na msze.Przez ostatni rok modliłam się codziennie o jego nawrócenie ale też o uzdrowienie naszego małżeństwa......chce mi się krzyczeć z radości, bo wierzę że to CUD MODLITWY sprawił tą nagłą zmianę w moim mężu.

Na świadectwo długo pewnie jeszcze będzie za wcześnie ale zrobiliśmy ten PIERWSZY KROK na drodze powrotu do siebie po zdradzie i ogromnym kryzysie. Za to DZIĘKUJĘ Ci Panie.

Teraz jednak potrzebuję dobrych rad jak to wszystko udźwignąć....jest we mnie ogromny
strach, brak zaufania do męża, niepewność czy jego intencje są czyste, czy ta przemiana to coś trwałego, czy może nagle mu się odwidzi, bo warunki powrotu za trudne. Biorę też pod uwagę że te wszystkie konsekewncje, które będzie musiał ponieść, przerosną go.

Spędziliśmy już na rozmowach bardzo wiele godzin. To były i będą bardzo trudne rozmowy.
Córki są strasznie poranione.......wiedzą już, że się spotykamy ale nie są gotowe, żeby się z nim spotkać.............czeka go ogrom pracy......czy da radę?????

Na razie zgodził się na zerwanie z kochanką, wiadome badania i rekolekcje dla małżeństw. Ona ciągle dzwoni do niego, więc teraz czekam czy zrobi coś z tym w sensie zablokowania lub zmiany numeru. Moim największym marzeniem w tej chwili jest jego nawrócenie. Bo bez Boga nam się nie uda. To jedyny pewnik w tej sytuacji.
Tytuł mojego posta jest taki jaki jest, bo powrót marnotrawnego męża to nie jest jedynie radość.....to radość zaprawiona mocną dawką piołunu.

Chciałam poczekać zanim się z Wami podzielę tą nowiną ale tej radości jest sporo i Nadziei też trochę. W końcu dla Boga nie ma nic niemożliwego :mrgreen:

Anonymous - 2014-04-05, 08:58

Dla Boga nie ma spraw niemożliwych. Chwała Panu!
Karmel, cieszę się razem z Tobą :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Moja jutrzejsza msza będzie w intencji odrodzenia się Waszego małżeństwa.

Teraz zwróciłem uwagę na podpis pod pod Twoim nickiem "Ufam..."
I jak tu nie ufać :mrgreen:

Anonymous - 2014-04-05, 09:16

Chwała Panu !!!!!
to prawdziwy Cud!!!!
Karmel jutro też powierzę Wasze małżeństwo Bogu podczas mszy
aż łza w oku się zakręciła :mrgreen: bo przechodzę podobny problem - rozwód i też parę dni temu miałam rozmowę z mężem...
niech Wam Bóg dalej błogosławi i prowadzi!

Anonymous - 2014-04-05, 09:49

Ja to cudownie przeczytac takie wieści z samego rana,juz wiem,że ten dzień pomimo wszystko bedzie radosny,właśnie dzieki Tobie Karmel,dziękuję ze sie tym podzieliłaś,pamietam w modlitwie aby teraz wam juz tylko szło do przodu.
Dużą nadzieję na powodzenie daje fakt,że Twój mąż,zaczyna dostrzegać Boga wokół,a wczesniej oddalił sie na dosyc dużą odległosc od Niego,oj...życzyłabym sobie tego aby i mój maż zaczął pragnąc Boga w swoim zyciu,no ale to jest w rekach Najwyzszego i to On wyznacza czas kiedy to sie stanie,a ufam,że kiedyś mąz ugnie kolana przed Nim :)
Karmel,tak bardzo się cieszę,że aż się popłakałam-fajnie jest płakac ze szczęscia,anie tylko ze smutku :lol:

Anonymous - 2014-04-05, 10:19

Cytat:
Do tego okazało się, że nie ma żadnego dziecka w drodze.....ta kobieta próbowała w ten sposób zmotywować go do szybszej decyzji o rozwodzie, bo jak się okazało już od dawna napierała na rozwód ale on zwlekał....


....... i gwiazda kochanki zagasła

A dodatkowo myśl , że Ty zgodzisz się jednak w końcu na tą separację
i zostaje z NICZYM
spowodowała , ze nagle klapki opadły .

I zobaczył piękną żonę , którą właśnie traci .

Dość prawdopodobne , że to ta wersja .
Stawiaj warunki - przyjmie każde ,
ale ważne też motywy też przemiany .
Trudne , ale jednak możliwe do realizacji .

Mężczyźni mają to do siebie , że błyskawicznie zmieniają decyzje
( kalkulator ROZUMU działa szybko ) .
Owszem , dla kobiety może to wygladać jak cud . :mrgreen:
Ona rachuje na EMOCJACH skrzętnie zapisywanych na taśmie życia .
( pamietacie te stare taśmowe ZK -127 ? )


Oczywiście , rewelacja Karmel ;-)
Jest opcja , że mąż zakochał się nawet po raz drugi .

Anonymous - 2014-04-05, 10:29

Karmel, chwała Panu i wspieram modlitwą! :-D
Anonymous - 2014-04-05, 12:47

Karmel pisze:

Cytat:
Na razie zgodził się na zerwanie z kochanką, wiadome badania i rekolekcje dla małżeństw. Ona ciągle dzwoni do niego, więc teraz czekam czy zrobi coś z tym w sensie zablokowania lub zmiany numeru.


Aplauz już był, teraz doza pragmatyzmu Karmel.
- Co to znaczy, że zgodził się na zerwanie z kochanką? Przychodząc do Ciebie z prośbą o wybaczenie i przyjęcie do domu, to zerwanie powinno już wcześniej zaistnieć, łącznie z wszystkimi tego konsekwencjami.
Tu nie powinnaś mieć cienia wątpliwości, że owa pani już nie istnieje dla męża ani mentalnie ani fizycznie.
Poza tym, skąd pewność u Ciebie, że dziecka w drodze nie ma? Bo mąż Ci powiedział? Wierzysz bo chcesz wierzyć, czy że masz tego absolutną pewność? Pamiętaj, że zdradzacze dużym sprytem a także nie byle jakim talentem w kłamstwach się wykazują.
Patrząc na Twój opis dot. stażu małżeńskiego 27 lat, widzę pana pięćdziesiątletniego lub starszego nieco sfatygowanego życiem, który już się trochę naskakał, któremu poziom endorfin wydatnie spadł , romans już trochę trwa przecież a na dodatek małe dziecko w tym wieku to nie lada wyczyn, nie spłodzenie oczywiście ale wychowanie ;-)
Skoro pan mąż był w stanie ni stąd ni zowąd zerwać konakt z waszymi dziećmi które wychowywał wiele lat, raniąc je niebywale, zerwie je bez nikakich z kochanką i nowym dzieckiem bez problemu najmniejszego.
MYślę, że przez męża zwykły pragmatyzm przemawia, potrafi kalkulować. Z jednej strony wymagająca młoda kochanka z "owocem ich miłości", z drugiej strony wierna żona i ciepłe kapcie a koktail endorfinowy już mocno się zdążył rozcieńczyć. :-D
Obym się myliła.
Karmel życzę Ci jak najlepiej, biorąc jednak pod uwagę fakt, że wybaczałaś już wiele razy a także FAKT, że jeszcze na początku marca stanowisko męża było zgoła inne, na Twoim miejscu zastanawiałabym się nad prawdziwym powodem tej nagłej metamofrozy.
Bądź ostrożna i daj sobie czas na jego powrót. Nie radzę nie wierzyć mężowi całkowicie ale radzę Ci nie zachłystywać się jego propozycją i nie brać wszystkich jego deklaracji za pewnik. Teraz zdajesz się lewitować w zachwycie gdy on tylko kiwnął palcem, mniej emocji i entuzjazmu a znacznie więcej pragmatyzmu.

Anonymous - 2014-04-05, 15:01

Jakby nie patrzeć dla faceta sytuacja w której jest 100% pewny, że żona będzie go kochać do śmierci i z nikim innym się nie zwiąże i że wszystko mu będzie wybaczone (nawet nie musi prosić) jest dość komfortowa.
Zawsze ma pewność, że może wskoczyć w stare kapcie jak mu coś ni wyjdzie.

Ps. Podobnie jak Kenya życzę Ci Karmel, aby to była prawdziwa przemiana-cud męża

Anonymous - 2014-04-05, 17:26

heh,wiedziałem,że wejdzie tu Grzegorz i będzie sączył dołujące uwagi...............można wyrazić sceptyzcym w sposób troskliwy,jak to zrobiła Kenya....ale nie!.....trzeba dowalić,że męzowi nie wyszło,to przyszedł do starych kapci....oj,Grzesiek,Grzesiek.............wstań kiedyś prawą nogą,a może po prostu powstrzymaj się ze swoimi dołującymi komciami?

Karmel............chwała Panu........ufać Mu,ufać i jeszcze raz ufać,jedyna słuszna droga.............na pewno nie od razu wszystko będzie miodowo,ale tak jak mówisz,najważniejsze,by wybrał bliskość Boga,o to trzeba się modlić i masz moją modlitwę.....

Anonymous - 2014-04-05, 18:12

Na podstawie moich doświadczeń:
Zapamiętaj to cudowne uczucie i zrób pieczęć na sercu, potem się przyda, bo będzie pod górkę.
Ja też powiedziałam mężowi, kiedy zadeklarował powrót: że bez niego już się nauczyłam żyć, natomiast bez Boga nie potrafię i jeśli chce wrócić, musi to uwzględnić. On mi to przypomina czasem, bo choć wtedy nie dał po sobie poznać, mocne to było dla niego. Teraz mówi: no ale o Boga miałem być zazdrosny? ;-)
Złe wspomnienia wracają, wraca jak bumerang poczucie krzywdy i żalu, ale z czasem się zaciera, Bóg leczy namacalnie.
Ogłaszam co chwila bezsilność wobec uzdrowienia małżeństwa (to z 12 kroków) i to pomaga. Taki brak spiny, to, że nie mam wpływu na wszystko.
Poza tym uważam, że konieczna jest terapia małżeńska. Przecież wcześniej też były problemy, skoro doszło do takiego kryzysu...To nie zniknie, a wręcz przeciwnie- nałożą się nowe trudności.
Nie odbieram niczego rekolekcjom, ja byłam z mężem na dwóch, ale to nie załatwiło sprawy. Trzeba nauczyć się trochę na nowo żyć. Jasne, Bóg ratuje, ale tak po ludzku: komunikacja, leczenie zranień... mój mąż wciąż nie mieszka z nami. Boimy się trochę rozczarowań.
Mam też dwie dorosłe córki. Też poranione. Ale dzieci, to dzieci...zajęte sobą, czas leci, one się bardzo ucieszyły, że ojciec wraca, ale relacja jest bardzo luźna. Też się nauczyły żyć bez ojca, choć u nas było tak, że mąż nigdy nie miał z nimi bliskiej więzi, więc to bardziej może skomplikowane.
Ha, no i żeby było prawdziwie: nie raz i nie dwa po powrocie męża myślałam i czasem myślę:
żegnaj luzie, żegnaj swobodo, już nie mogę tak sobie brykać i fikać, jak wtedy, kiedy go nie było... czasu mam mniej, trzeba liczyć się z mężem, jego osobą, zdaniem, itd.
Dla mnie też to był problem, przyzwyczaiłam się do życia w pojedynkę i do decydowania tylko o sobie...przychodzi do domu: to gość czy swój? Bo inaczej się zachowujesz w każdej sytuacji i tysiące takich rzeczy.
Nowe życie po prostu...

Anonymous - 2014-04-05, 22:30

kenya napisał/a:
Z jednej strony wymagająca młoda kochanka z "owocem ich miłości", z drugiej strony wierna żona i ciepłe kapcie a koktail endorfinowy już mocno się zdążył rozcieńczyć.


To chyba trochę nie tak wygląda Kenya. Być może młoda kochanka już przestała być obiektem marzeń ale on podejmując decyzję o powrocie wcale nie wraca w tzw. ciepłe kapcie. Żona owszem wierna ale co z tego jeśli warunki powrotu trudne i sam powrót na łono domu w bliżej nieokreślonej przyszłości...przed nim same trudne wyzwania...musi wziąć na klatę zranione i zbuntowane córki....musi spojrzeć w twarz swoim teściom, którzy bynajmniej po głowie głaskać go nie będą. Przede wszystkim musi mnie przekonać, że mogę mu znowu zaufać.
Co do dziecka to owszem opieram się wyłącznie na tym co on mi powie.Chyba nie mam wyjścia. Niby jak mogłabym to sprawdzić....Mam mnóstwo wątpliwości i lęku.Bynajmniej nie żyję w euforii.Radość jest ale wątpliwości są jeszcze większe....I strach....lęk, że to wszystko gra pozorów i za jakiś czas znowu będę przez niego cierpieć....

[ Dodano: 2014-04-05, 22:42 ]
kenya napisał/a:
Pamiętaj, że zdradzacze dużym sprytem a także nie byle jakim talentem w kłamstwach się wykazują.

no właśnie wiem.....dlatego nie mam pojęcia jak mogę mu na nowo zaufać....co teraz robić....jak się zachowywać.....to, że poszedł ze mną dwa razy na mszę to nie znaczy, że się nawrócił.To nie dzieje się na pstryknięcie palcem.
Tak potwornie się boję, że znowu mnie okłamuje.....pojechał dziś na delegację a ja
kręcę w głowie filmy, że być może wcale nie zerwał z kochanką i pojechał do niej. On ma taką pracę, ze zawsze może wymyślić niespodziewany wyjazd w delegację dwudniową. Miałam już kilka razy w dłoni telefon i chciałam mu napisać o swoich wątpliwościach i żeby mnie jakoś przekonał, że naprawdę jest tam, gdzie mówi, że jest.
To jest okropne....ta niepewność. Skąd brać zaufanie...ja nie wiem.


Dziękuję wszystkim za każdą obiecaną modlitwę.Pragnę tylko, żeby wola Boża wypełniła się w naszym małżeństwie- cokolwiek to znaczy. Zdaję sobie sprawę, że może to wszystko ma drugie dno i może różnie się potoczyć. Po prostu chciałam podzielić się z Wami tym co mi się przydarzyło.....moją radością (bynajmniej nie lewitacją w zachwycie)co będzie dalej czas pokaże.....

Anonymous - 2014-04-05, 22:59

Cytat:
Miałam już kilka razy w dłoni telefon i chciałam mu napisać o swoich wątpliwościach i żeby mnie jakoś przekonał, że naprawdę jest tam, gdzie mówi, że jest.


Odetnij dłoń ........... albo może lepiej wyrzuć telefon .
Zdecydowanie nie dzwoń .
Wątpliwości Ty się nie pozbyła byś , a mąż
nie miałby wątpliwości , że tylko nastraszyłaś i że jesteś słabiutka .

Anonymous - 2014-04-05, 23:04

Dlaczego tak myślisz? Trochę nie zrozumiałam...
Anonymous - 2014-04-05, 23:48

A niby co cię przekona na 100 % gdzie on jest i z kim jest ?
A dzwoniąc wysyłasz komunikat - jestem od ciebie uzależniona ,
potrzebuję cię itd.
To jak w takiej sytuacji chcesz stawać twarde warunki ?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group