To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak radzicie sobie z samotnością?

Anonymous - 2014-04-10, 21:23

Dabo nigdy nic takiego nie mowilem, ani nawet nie pomyslalem. Domowe obowiazki wykonywalem z radoscia:-(

Istota zycia moze nie jest kobieta, ale nawet jesli ktos jezdzi po swiecie, zjezdza na pare dni raz w roku to wie, ze ktos na niego czeka... i chyba ta mysl daje najwiesza sile do zycia.

Anonymous - 2014-04-10, 22:28

KrisssBochnia napisał/a:
Domowe obowiazki wykonywalem z radoscia:-(

Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ja też i inni .
KrisssBochnia napisał/a:
ze ktos na niego czeka..

A skąd ta pewność że ten ktoś nie czeka żebyśmy to my czekali aż wrócą z tej podrózy?
Oby wrócili cali i "zdrowi", i oby zbyt wielu pamiątek nie przywieźli ;-)

Anonymous - 2014-04-11, 06:22

Kris, czy Ty nie biegałeś? Tak mi coś chodzi po głowie. W maju jest maraton w Krakowie (i inne imprezy towarzyszące, np krótsze biegi), w czerwcu interrun (5 i 10km) - nie sprobóbowałbyś?
Przygotowanie trochę czasu zabierze a ile da satysfakcji ukończenie jakiegokolwiek biegu.

Pogody Ducha, GosiaH

Anonymous - 2014-04-11, 07:37

KrisssBochnia napisał/a:

Wspolczuje wszystkim, ktorym tak mocno cierpia :-( o wiele bardziej wolalbym cierpiec fizycznie:-( przynajmniej mozna by ulzyc przez tabletki:-(


no to idź sobie do hospicjum...
albo pogadaj z tymi, którzy właśnie czekają na wyniki biospji...
mnie się dwa lata temu udało...
ciekawe jak będzie tym razem

Anonymous - 2014-04-11, 08:10

:D
No właśnie zawsze może być gorzej. To że małżonek odszedł nie znaczy, że nie dopadnie nas jakaś choroba albo inne nieszczęścia życiowe. U mnie to generalnie idzie w kupie, tak jak mówią: nieszczęścia chodzą parami. Od jakiegoś czasu ciągle coś mi się zawala, jakieś fatum? Już podejrzewałam jedną osobę o rzucenie na mnie klątwy:D Ale to po prostu zbieg okoliczności.

Myślę, że to przesilenie wiosenne:) Generalnie wiele osób ma kiepski nastrój. Ale i tak nie uważam, że to wszystko jedno czy się kogoś ma czy nie. Może małżonek nie jest sensem życia i nie powinno się wszystko wokół niego kręcić, ale jest jakimś dopełnieniem, no właśnie - ktoś na mnie czeka, ktoś będzie dzielił ze mną radości i smutki, będzie szedł przez życie obok. Po prostu bliskość, również ta psychiczna jest człowiekowi potrzebna. Inaczej ludzie by się nie łączyli w pary, bo po co, jak piszesz Dabo, każdy by się cieszył wolnością. A jednak ludzi coś do siebie ciągnie i ta wolność po jakimś czasie bokiem wychodzi.

[ Dodano: 2014-04-11, 11:53 ]
Cytat:
8 godz - praca, 1 godz - dojazd, 6 - sen, a reszta?? Forum i jedzenie...


A kiedy np. sprzątasz, gotujesz, robisz zakupy?:D ;)

Anonymous - 2014-04-11, 11:01

Zastanawiałam się jakbym sobie poradziła z porzuceniem, gdyby nie dwoje absorbujących dzieci 5 i 7 lat. Ogarnięcie domu, praca, dzieci, do tego jeszcze trochę Mszy Św, trochę spotkań ze znajomymi i trochę hobby - efektem jest wieczny niedoczas ;)

Gdybym była sama, jak autor wątku, to na pewno wskoczyłabym po uszy w pasję. Która i tak czeka na lepsze czasy ;) Starty w amatorskich zawodach - och to moje marzenie! Jak dzieci podrosną i trochę odbiję się od dna finansowego, to i tak to zrobię.

A co do hospicjum. To jest piękny pomysł. U mnie w miasteczku jest hospicjum. Co jakiś czas mam myśl, żeby podjechać tam i zgłosić wolontariat. Obecnie to raczej niemożliwe, ledwo wyrabiam z tym co już mam.
Ale czuję, że to by było COŚ.

Anonymous - 2014-04-11, 11:32

KrisssBochnia napisał/a:

Co do obowiazkow to wolalbym miec ich wiecej, aby chociaz troche oderwaly mnie od mysli. Dla mnie doba moglaby byc trwac 16 godz:-(


Kriss
Prawie w każdej sytuacji sa jakieś plusy.
Masz 24-16=8 godzin na hobby, pasje, spotkania z kumplami, czytanie i co tam jeszcze sobie wymyślisz. Możesz pojechać na week w góry i sie nie martwić z kim dzieci zostawić.,...itd
Oczywiście nie twierdzę, że Ci fajnie w tej sytuacji, ale trzeba próbować szukać nawet małych pozytywów

Anonymous - 2014-04-11, 13:02

To ja jestem autorką wątku i nie jestem sama:) Mam dwójkę dzieci i tyle obowiązków, że chyba coś we mnie pękło i od paru dni dołuję się samotnością. To pewnie się wiąże też z tym, że nie ma mi kto pomóc, w niczym. Wszystko robię sama i jest tego bardzo dużo.

Co do tych spotkań z kumplami, co pisze Grzegorz to jest tak, że nie są to czasy studiów. Wtedy faktycznie myślało się o tym żeby wyskoczyć na miasto na piwo. Teraz ludzie mają swoje rodziny, swoje obowiązki i nie mają czasu i ochoty na imprezy, zmęczeni po pracy, chyba że masz Kris takich znajomych co całe życie imprezują, nie wiem. Można się spotkać, jasne, ale generalnie ludzie lubią się umówić tak za 2 tygodnie bo nie mają czasu. Trzeba się wstrzelić w czyjś grafik. Także tak jak mówię - ta wolność to bokiem po pewnym czasie wychodzi.

Anonymous - 2014-04-11, 14:03

porzucona_33 napisał/a:
Wszystko robię sama i jest tego bardzo dużo.


Każdy z nas chce byc czasem zaopiekowany ;-)
Ja starałam się poświęcać każdą chwilę poza pracą synkowi, czas kiedy był u taty to był czas na porządki itd. Wieczorem (przy 1 dziecku) padałam i zasypiałam z nim...
czas dla mnie? to był czas na sen... przerywany wstawaniem do młodego - czasem 4, 5 razy w nocy...

Każdy ma czasem dość... nie tylko psychicznie, ale tak po prostu - fizycznie... ja płakałam jak resztką sił wnosiłam dziecko, które usnęło w samochodzie na 2 piętro, sama otwierając sobie drzwi... i modliłam się, żeby się z nim nie wywalić na tych cholernych schodach...

Tak, znajomi maja swoje życie, a samotne kobiety są niebezpieczne, bo tylko czyhają na cudzych mężów ;-)

Anonymous - 2014-04-11, 14:27

Cytat:
samotne kobiety są niebezpieczne, bo tylko czyhają na cudzych mężów


:D Ja jeszcze jestem 'ekspertem' od rozwodów. Koleżanki się pytają jak to jest się rozwieść, jak to wygląda w sądzie, od strony prawnej itd. bo najchętniej by swojego męża..... :D ;)

Anonymous - 2014-04-11, 14:42

porzucona_33 napisał/a:
Ja jeszcze jestem 'ekspertem' od rozwodów

Eeee Pani ekspert?! Mam nadzieje ze porada brzmi "módl się siostro za męża" a nie wchystkie "chłopy to jołopy i na wokande ich" :lol: :lol: :lol:
Też słyszałem ekspertów że moja wina ba łańcucha w porę nie skróciłem ;-)
Forum zobowiazuje, darmo dostałaś, darmo oddaj. :-)

Anonymous - 2014-04-11, 15:10

GosiaH - oj nie, nigdy nie biegalem i nigdy nie bede. Nie nadaje sie niestety na maratony. Jestem dosyc mocno sprawny fizycznie, ale jesli chodzi o dluzsze biegi nie pozwala mi kondycje. Pamietam doskonale czasy szkolne gdy na wf byly biegi na 100m czy 60m. Bylem nieziemsko szybko w porownaniu z kolegami, ale wcale sie to nie przekladalo na pare km, a co to dopiero na kilkanascie albo nawet na kilkadziesiat:-) Bralem udzial w zawodach i na krotkich dystansach bylo ok:-), bralem tez udzial w troche dluzszych i totalna klapa.

Ale dzieki za podpowiedz:-)



Aja - moze faktycznie przesadzilem:-( tak naprawde ani ja, ani prawie nikt z mojej rodziny nie chorowal ciezko, dlatego ciezko mi sobie uswiadomic co przezywaja ludzie:-(

Porzucona33 - kiedy sprzatam?? Nie pytaj:-) bo "sprzatacz" ze mnie kiepski, nie mam kompletnie motywacji by zrobic cos pozytecznego. Jedzenie?? Moje posilki nie sa zbyt ambitne;/ to i zakupy sa takie mocno uproszczone. Wszystko tylko tak na szybko.
Moje zycie przez 6 lat wlasnie bylo podporzadkowane tylko Oli. Cieszylo mnie, wiec inne sprawy zostaly odstawiona na dalszy tor.
A co do klatwy, to na mnie nic takiego nie dotyczy:-) Owszem, zony nie mam, ale reszta jest calkiem OK;-)
I fakt. Nawet ta mysl, ze ktos jest i na Ciebie czeka podswiadomnie daje radosc:-(

Grzegorz_ - to co napisala Porzucona. To nie sa juz czasy studiow. Pozniej te relacje kolezenskie sa ograniczone. Kazdy ma swoja rodzine, obowiazki. Taka samotnosc wychodzi mi juz uszami. Gory?? Mam tam jechac sam?? To chyba najgorszy pomysl z mozliwych. Uwielbiam gory, moglbym zamiekszac gdzies u podnoza, ale samotne wedrowanie jeszcze bardziej by mnie dobilo.

Samotnosc polaczona z nieszczesliwa miloscia to jedno bardziej traumatycznych przezyc:-(

Anonymous - 2014-04-11, 15:20

KrisssBochnia napisał/a:

Grzegorz_ - to co napisala Porzucona. To nie sa juz czasy studiow. Pozniej te relacje kolezenskie sa ograniczone. Kazdy ma swoja rodzine, obowiazki. Taka samotnosc wychodzi mi juz uszami. Gory?? Mam tam jechac sam?? To chyba najgorszy pomysl z mozliwych. Uwielbiam gory, moglbym zamiekszac gdzies u podnoza, ale samotne wedrowanie jeszcze bardziej by mnie dobilo.


Kriss, ile ty masz lat? 70?
To, że koledzy mają rodziny w czym Ci przeszkadza?
Nie wszyscy faceci spędzają 100% swojego czasu z rodziną przecież.
Są tacy którzy chodzą na piwo pogadać (z umiarem oczywiście), pograć w siatkę, wędkować...
Lubisz góry to jedź !!!
Nie trzeba wielkiej kasy przecież. Czas masz.
Wsiadasz i jedziesz.
Człowiek czuje sie samotnie w górach? Być może poczujesz się tak, ale założę się
że ta samotność w otoczeniu gór (przestrzeń, widoki) będzie zdecydowanie mniej uciążliwa niż samotność w 4 ścianach.
A może jakaś podróż? Ale niekoniecznie z biurem za jakąś dużą kasę, ale tak jak się podróżowało w czasach studenckich, czemu nie?
A może tydz czy dwa pieszo do Composteli?

Anonymous - 2014-04-11, 15:30

Grzegorz, do 70 troszke mi brakuje - 28 l.

Owszem nie wszyscy sa az tak zajeci... Przez zone niestety odizolowalem sie od przyjaciol. Jakis tam kontakt mam, probuje pomalutku odbudowac to co kiedys bylo extra. Przez okres zwiazku tak naprawde do szczescia mi byla potrzebna tylko Ola. Ja bylem dla niej wszystkim, tak sam jak ona dla mnie. Owszem, byly takie momenty, ze chcialem od niej odpoczac.

Od czasu do czasu gdy dopisiuje pogoda wsiadam na motocykl. Tylko, ze to tez boli. Bo z reguly jezdzilismy razem, a teraz?? Plecaczka nie ma i predko nie bedzie...

Uwielbialem tez fotografowac, planuje nawet zapisac sie do Krakowskiej Szkoly Artystycznej, Zobaczymy czy sie uda...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group