To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Trudna sytacja

Anonymous - 2014-03-31, 10:26
Temat postu: Trudna sytacja
Witam

Mam na imię Paweł. Mam ogromny problem z moją kobietą. Zacznę może od początku. Poznaliśmy się 5 lat temu. Po prawie roku przyszedł dzidziuś. Przeprowadziliśmy się na swoje i zaczeło się. Ja dużo pracowałem, nie dbałem o swoją kobietę jak powinienem.DO tego dochodziło do wyzwisk, że ona jest leniwa i wogole. Po takim obrocie spraw zdradziła mnie. Nie wiem czy fizycznie czy nie trudno stało się. Rozstaliśmy się. Dziecko miało około 2 lat. Ja sobie też kogoś znalazłem. Po poł roku zdecydowaliśmy się wrócić do siębie. Niestety po paru miesiącach zauroczenia ,bez pomocy psychoterapeuty jest jeszcze gorzej. Niż przed rozstaniem. Ja nie potrafię ją zaakceptować przez to co mi zrobiła, ona także(nie dbałem o nią w ciąży). Opowiada o braku miłości, że to nie ma sensu, że ona się chce zakochać, wyjśc za mąż. Ja natomiast twierdze, że jak wróciliśmy do tej samej wody to powinniśmy się w niej utopić. Tym bardziej, że mieliśmy iść do psychoterapeuty, teraz już nie ma nawet o tym mowy. Ja wiem, że nic na siłe ale wiem, że nam się uda ... dziecko one naprawde cierpią. jak tylko przestanie kłamać... Kłutnie zaczynają się przez nią. Np wczoraj mieliśmy pobyć z dzieckiem ,a ona mówi, że musi si uczyć cały dzień... Dzwoni po paru h i mówi, że jest u rodziców(a to pracz licencjacka nie da sie pisać 15 minut). Do tego nie może patrzeć jak ja siedze i nic nie zrobię. Nie ważne może byłem chory albo miałem do załątwienia coś na mieście. Nie mówiąc już o obiedzie czy kupieniu czegoś dziecku. Wszystko to ja musze załątwiać myśleć(może to byś spowodowane tym, że uciekam w świat gier ale niech mi powie to, a nie stawia pod faktem dokonanym, ze to koniec, ze za pozno, jak mądrze kochać kogoś uzależnionego i mu pomóc) Jest poprostu masakra, a potem się dziwi, że ja krzycze albo nie mam zaufania czy coś. Takich sytuacji jest od groma. Ona mówi co innego robi co innego. To wszystko się sumuje. Jest ciężko. Ja bym chciał nie popełnić błędów rodziców(niby żyja bez miłości ale oni nawet nie próbowali). Na tą chwile śpimy osobno. Dzisiaj mam pierwsza wizyte u psychoterapeuty i zamierzam pracować nad sobą. Ja wiem, że dla dziecka nie warto być razem ale młody napewno by chciał mieć dom pełen miłości, a my zdecydowaliśmy się na ponowne zejście. Cały czas mi podaje artykuły, że dziecko lepiej rozwinie się bez takiego czegos. Ja uważam, że jest inaczej. Serce mi się krajało jak byłem weekendowym ojcem i jak oddawałem go w weekend. Ten płacz był straszny. Nie wyobrażam sobie powtórki z rozrywki. Chciał bym cofnąc czas i zadbać o nią jak należy. Ale nie mogę. Mogę tylko dbać o nią teraz co też szwankuje ponieważ przeszłość. Nie wiem co robić. Może naprawde się rozstać ale wydaje mi się, że póki nie pojdziemy do terapeuty nei ma mowy nawet o próbie bycia razem. Ja zły nie jestem. Nie pije, ciągne do przodu i wogóle. Jedyne hobby to dom, rodzina, akwarystyka. Zniszczyliśmy się nawzajem ale był plan odbudować to a teraz zmiana z jej strony. Nie wiem doradcy czy ktoś inny jest między nami. Co do tego pojścia do terapeuty to ja chciała iśc, a ja nie sądziłem, że się zgodzi i zadzwoniłem do jej ciotki i poproasiłem o pomoc. Ta natomiast zadzwoniła do mojej Asi i powiedziała, że nawyzywałem ją od ćpunów i wogole. Jak można tak kłamać i takie coś powiedzieć. Wiedzą jak jest między nami... Przykre to wszystko bo po tym nie chce iśc na terapie małżeńską. Kocham moją rodzine najbardziej na świecie i nei wyorazam sobie rozstania. Czuje się winny tej sytuacji ale nie w 100%.

Anonymous - 2014-03-31, 10:44

Pawle witaj.
Współczuje Ci Twojej sytuacji, są tu tacy, którzy przeszli podobne sytuację, ja również, rozumiem Twój ból. Napisze Ci jak ja rozumiem waszą sytuację, ale sam będziesz wiedział co jest dla Was najlepsze. Do zdrady wiadomo, że dochodzi z powodu kryzysu, że tak jest źle, że traci się nadzieje, że będzie kiedyś lepiej i w nieszczęściu, niespełnieniu szuka się i szybko znajduje pocieszenie. Sam zauważyłeś zaniedbanie żony itd. Problemy narastają, urazy, krzywdy, rany, żale pretensje, i zasłaniają całą miłość. Jest taki moment, że człowiek już nie chce, bo przebrnięcie przez te cierpienie wymaga wielkiego wysiłku a nie wiadomo czy efekt jest możliwy. A jest. Obie strony musza tylko chcieć. Jeśli Twoją żona nie chce, odcina się, bądz dla niej miłością. Zacznij od siebie i okazuj jej wiele cierpliwości i miłości. Myślę, że film "Łatwopalni" byłby świetnym przewodnikiem. To może potrwać, ale nastanie punkt w którym żona zauważy zmianę i zacznie się zastanawiać. Tylko zmiana w sercu żony może pozwolić Wam na odbudowę związku. Jeśli sie mylę, to wybacz.
Nie trać nadziej. Na forum jest wiele wartościowych wskazówek, filmów, książek i ludzi o dobrych sercach. Nie poddawaj się, jak się mówi, walka trwa póki jest nadzieja na zwycięstwo.

Anonymous - 2014-03-31, 10:52

Dziękuję za odpowiedz. Tak okazuję jej ale krótko, mam nadzieje, że słowa Asi się kiedyś skończą. Zależy mi na tym. Najtrudniej jej przetłumaczyć właśnie o tej miłości. Nie ma miłości w kryzysie. Przyznaję się, że mam problem z okazywaniem uczuć ale wiem, że gbyby nie przeszłości to moje zachowanie było by inne. Rozstanie dużo mnie nauczyło. Potrzebuje tylko pomocy i wykasowania tego co było.

ps dałem jej link do strony także przeczyta to. Mam nadzieje, że odbierze pozytywnie. Kocham tak naprawde ja i dziecko. Ja też nie wierze, że jestem jej obojetny. Kryzys taki jest tylko trzeba zrozumieć, że to kryzys nie jakieś fanaberie o nienawiści, że tak będzie do końca jak jest teraz.

ps w film się zaopatrzę

Anonymous - 2014-03-31, 11:29

pablox1 napisał/a:

Tak okazuję jej ale krótko
Nie ma miłości w kryzysie.
Potrzebuje tylko pomocy i wykasowania tego co było.


Pawle, Jeżeli jak wielu facetów ;) mówienie o uczuciach sprawia Ci trudność napisz jej list, a nawet więcej liściki, to tu to tam. O tym ile dla Ciebie znaczy, o tym, dlaczego chcesz podjąć sie tego trudu i wyjść z przeszłości i zacząć od nowa. Poza tym liczą sie czyny, bezinteresowne czyny, gdy nie oczekujesz nic w zamian.
Miłość jest w kryzysie, tylko przesłonięta tym całym bagienkiem, w którym siedzimy. Trzeba w nie zanurkować, nieźle się ubrudzić, żeby ją odszukać, ale da się. Doznaje tego, a bagienko miałam też niezłe.
I nie da się wszystkiego co było złe między Wami "wykasować". Nie zniknie. Ale można się wiele nauczyć, widzieć jakich błędów juz nie popełniać. Potraktować to jako dar od Boga, bo dał Wam szansę ujrzeć swoje błędy i naprawić zanim zupełnie było za późno, ale moim zdaniem nigdy nie jest za późno.

Gdy mój mąż był w oddaleniu podobnym jak Twoja żona, gdy czułam, że jest na drugim brzegu usiadłam z nim przy stole i zapytałam wprost co mu się u mnie nie podoba, co robię źle, co go rani, czego nie robię, tak jakby chciał. Oj dowiedziałam sie wtedy wielu rzeczy i zaczęłam nad tym pracować. Mąż zauważył i podjął decyzję o rezygnacji z romansu, bo zobaczył, ze jest jednak nadzieja.

Anonymous - 2014-03-31, 11:42

Jasne, że warto walczyć. Bo nie jest powiedziane, że z nową osobą będzie różowo. Brakuje mi w niej wiary i takiej wiedzy, że człowiek też ma rysy i jest człowiekiem, może być mieć chore nie tylko ciało ale też umysł. Ja dużo w życiu przeszedłem i nie chce być już dla niej zimnym draniem. Moge jej udowadniać rok dwa nie zależy mi na czasie grunt, dam jej tyle ile potrzebuje, ważne, żeby się to dobrze skończyło.

Przed rozstaniem byłem innym człowiekiem ciągnąlem za kasą, byłem ambitny po rozstaniu zmieniłem się w sposób taki, że wole rodzine niż mercedesy. To też ją rani. Odbuduje siebie takim jakim byłem bo można pogodzić i rodzine i mercdesy. ZNowu nie chce, żeby była dla mnie dla kasy tylko dla tego, że np zrobie jej kolacje po cięzkim dniu lub odciążę od pewnych spraw. Nie ukrywam jestem uzależniony troche od internetu iona cieka z odkurzaczem, a ja potrafie siedzieć na necie, a dziecko lata samo pas. Zmienie to wszystko. Dam jej tyle ile potrzebuje. Chce byś jej przyjaciele, partnerem, kochankiem i ja chce, żeby ona była kims takim dla mnie. Tym bardziej, że widziałem jak jej się maśliły oczka jak 3 letni synek mówił: 'jest tata i mama' i sie tulił do nas razem. TO musi zostać w nas i tym powinniśmy się kierować. Wiem, że łatwo się pisze ale mam nadzieję wprawić to wszystko w życie i jak mówisz czyny się liczą nie gadanina.

Anonymous - 2014-03-31, 11:47

Pablox czy jesteście małżeństwem sakramentalnym ????
Anonymous - 2014-03-31, 12:07

nie jesteśmy. Szkoda bo wtedy by trzeba było stanąc problemom w twarz, a nie brać zabawki i uciekać.

Najgorsi są doradcy. Byli tacy co powiedzieli, że jak fajnie jest się rozstać, nawet jej rodzice nie pomogą dla wnuczka tylko potrafią dolać oliwy do ognia. Bog to rodzice. Nie ja czy dziecko. Lepiej ich sluchać.

Ja bym chciał usiąść z nią pogadać, żeby ona zobaczyła dobro we mnie i ,ze to nie brak miłości tylko kryzys. Z nikim ani ja ani ona nie byliśmy tak długo, po 4 latach rozpoczynaja się właśnie takie akcje. Ale sam co ja mogę tylko pogadać. ZMieniam prace powinienem się uczyć, a ja wybieram walkę o rodzinę. Wiem też jedno, że jeśli dojdzie do najgorszego to nie dam rady być weekendziakiem i wysłuchiwać płaczu dziecka. 'Diabeł pociagnie w swoją strone'

Anonymous - 2014-03-31, 12:36

Na razie staraj się nie zaogniać sytuacji, nie wypominać jej nic, nie denerwować się i czerp pełnymi garściami z terapii. Sam musisz najpierw zbudować siebie, żeby móc na tym fundamencie budować związek i zdrowe relacje.
Anonymous - 2014-03-31, 13:59

Przeciez to widac gołym okiem, ze to kryzys. Tak to byla ta zdrada rozstanie. Potem zejscie ,kryzys i co jedyna opcja to rozstanie? Nie to sobie obiecywalismy zanim weszlismy drugi raz do tej samej rzeki. A ona zgania tamte obiecanki na zauroczenie... Rozumiem jak by zejscia nie bylo. Ale tak to ... Wedlug mnie tamto byloo szczere wyznanie, A nie teraz co jest.
Anonymous - 2014-03-31, 14:03

Pablo, jak tu trafiłeś? Dlaczego? Tzn. akurat na to forum?
Anonymous - 2014-03-31, 14:06

Chce uratowac to wszystko. Czytalem wiele forum ale to wydalo mi sie najlepsze.
Anonymous - 2014-03-31, 14:09

Paweł,
Ty wiesz juz, czego chcesz. Twoja dziewczyna nie koniecznie. Musisz się wyciszyć, opanuj emocje, bo one moge zaszkodzić. Złością i waleniem w mur niczego nie załatwisz. Na tym forum sa ludzie, którzy w tej sytuacji szukają wyciszenia w modlitwie, inni medytuja a inni ida na spacer. Spróbuj odnaleźć sam siebie, tą spokojną pełną miłości część. Ona Cię poprowadzi do dobrego działania.

To forum nie jest najlepsze, to co najlepsze jest w Tobie.

Anonymous - 2014-03-31, 14:34

Byl okres co ja robilem wszystko w domu. a i tak sie rozlecialo. Teraz boje sie odezwac, zeby czegos nie zepsuc.Jak zaczynalem jej ufac to ona mi cos fundowala i tak wkolko. Ale to ja jestem ,bylem zly. Tak samo jest teraz. Kryzys to kryzys. Ale jak ktos klamie ,ma rodzine w
Gdzies. To nie ja powinienem pisac te posty tylko ona. Bo ja sie staram nie obiecuje byle czego nie poddaje sie. Jestem ok a i tak dostaje po tylku. Ona 7dni w tyg w robocie albo w pracy, mijamy sie, ona nie slucha. Woli sprzatnac niz jesc zrobic. Albo mowi, ze jest zmeczona a od 3tyg o 16 jezdzi do dziadkow po mlodego, zje tam, odpocznie, i gada, ze ona zmeczona? Akich klamstw i cwaniactwa z jej strony jest od groma. Widzialem jej rozmowe z kolezanka i ta kolezanka powiedziala, ze nie ma sukienki. A ta moja na to to powiedz facetowi niech kupi. Wieczorem cos mu zrobisz. A ta kol odpowiedziala, ze nie potrzebuje jego kasy, ze sama kupi. Musi sie zmienic i byc rowna babka, nie cwaniara. Albo mowi, ze moja matka sie patrzyla krzywo jak w ciazy chodzia siku czesto bo $ za wode. Poruszylem ten temat przy mojej mamie, a ta moja wtedy powiedziala, ze nie bylo takiej sytuacji, albo jak kazali mojej mamie isc na emeryture bo dziecko trzeba sie opiekowac, a jej mama w domu siedzi. Mowie wam . Ciezka sprawa.nasza bida zycie. Potco tak klamie

Anonymous - 2014-03-31, 14:56

pablox1 napisał/a:
Jestem ok a i tak dostaje po tylku.



Wybacz, ale to może być tylko Twój punkt widzenia.... Medal ma zawsze dwie strony...

Wiem ,że kryzys przytłacza, ale czytając Twój wpis jest tylko wiele pretensji, ,żali, roszczeń wobec dziewczyny, jej matki .... Nie twierdzę ,że nie ma jej winy... Chodzi mi o to ,że na początku każdy powinien stanąć w prawdzie sam ze sobą... Dostrzec swoje błędy ( bo są ) , swoje wady, a później innych....

Oboje jak czytam wiele narozrabialiście, poraniliście się .... może dlatego ,że wszystko było bez Boga ????....... Może już start Waszego wspólnego życia był zły ( bez sakramentu , bez wspólnej modlitwy , bez wiary ) ?....



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group