To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Moja Historia

Anonymous - 2014-03-24, 08:27
Temat postu: Moja Historia
Witam ,
piszę pierwszy raz, nie wiem nawet od czego zacząć. Może od tego że moje małżeństwo się rozpada. Jesteśmy razem już ponad 13 lat, w małżeństwie 9. Mamy troje dzieci. I mój mąż znalazł sobie kochankę.
Wszystko zaczęło się rok temu, mój mąż wplątał sie w romans, ja byłąm w ciąży z trzecim dzieckiem, zauważyłam wtedy zmianę jego zachowania w stosunku do mnie do dzieci ale tłumaczyłam sobie to jego przemęczeniem. Cały czas zasłaniał się tym że ma dużo pracy więc ja cierpliwie znosiłam to że nie ma dla nas czasu. Jednak to zachowanie było nie do zniesienia więc wybuchały kłótnie, aż w końcu usłyszałam że nie chce mu się wracać do domu. Na to ja odparłam to się wyprowadź, nie sądząc ze to zrobi. Wieczorem kiedy dzieci poszły spać spakował walizkę i pojechał. Nie wiedziałam o co chodzi. Byłam przerażona, byłam w 9 miesiącu ciąży on mnie zostawił. Dzwoniłam do niego pisałam smsy i nic, odpisał mi tylko że ja go nie kocham i to nie ma sensu. Następnego dnia wrócił myślę że pod wpływem dzieci ale nie chciał ze mną rozmawiać był oschły zimny jak skała jak zupełnie obcy człowiek. Zarzucał mi że to wszystko moja wina że nie ma już nas że wszystko zepsułam. Naprawdę wtedy w to uwierzyłam, obwiniałam się bardzo że może za bardzo skupiłam się na dzieciach a o nim zapomniałam. Bardzo chciałam to naprawić ale czułam że on nie jest już jak dawniej. W między czasie urodziłam naszego trzeciego synka. Widziałam że mąż nie ma ochoty się nim zajmować. Aż 18 sierpnia przeczytałam jednego z jego maili i świat mi zawalił. To było jednoznaczne podpisany kocham i tęsknię. Pobiegłam do niego pytając kto to jest? Miałam nadzieję ze jakoś to wytłumaczy. Ale niestety okazało się ze miał romans z koleżanką z pracy. Romans był już skończony ale nie on go skończył a ona, ponieważ dowiedział się o tym jej mąż. Byłam tym przerażona nie mogłam o niczym innym myśleć. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Musiałm pójść do psychologa bo nie dawałam sobie z tym rady. Gdyby chociaż jakaś odrobina skruchy była z jego strony a tu nic. Mowił że mnie kocha ale nie tak jak bym tego chciała. Jego też wysłałam do psychologa bo tak żyć się nie da. Ale to przyniosło odwrotny skutek. Przychodził po sesjach wściekły zły zaczął grozić rozwodem az wkońcu powiedział że mnie nie kocha. W tym momencie przestał mówić o rozwodzie ale nie rozmawia ze mną wyprowadził się do pokoju na parterze całe dnie spędza w pracy. Myślę ze boi się opini publicznej, jest człowiekiem który zrobił karierę w bardzo szybkim czasie. A ja poświęciłam się dzieciom żeby on mógł się piąć do góry. Wmawiał nam cały czas ze to dla nas. A teraz nas zostawia z niczym.

Anonymous - 2014-03-24, 10:27

Witaj,
Bardzo mi przykro, że Ci sie to przytrafiło. Też mam trójkę dzieci i też męża, który tak pracował dla nas i nas też zdradził. Z początku też wszystko musiałam jakoś zrozumieć, bo przecież świat się wali na głowę, że mąż który nas kochać powinien, robi coś takiego. Ale napiszę Ci co mi pomogło. Na pewno jasne postawienie granicy, czyli albo ja i dzieci albo kochanka. W Twoim przypadku kochanka sama odeszła, pewnie jej mąż postawił taki warunek i wybrała. Potem terapia wspólna. Przez lata nazbierało się między wami żalu, gniewu i krzywd. Z jakiegos powodu oddaliliście sie od siebie. Zdrada zawsze jest wynikiem kryzysu w małżeństwie, który powstaje przez lata i obie strony są winne temu - kryzysowi. Za samą zdradę odpowiada zdradzający, mógł przecież podjąc decyzję, że tego nie zrobi, nie można tego usprawiedliwiać, ale można postarać się, żeby to już nigdy nie miało miejsca. I faktycznie skrucha i chęć naprawy złą jest podstawą. Twój mąż czuje się jak czuje, odrzuciła go kochanka, zapewne był z nia szcześliwy, i choć to boli, ale tak było, ona dawała mu coś czego nie dostawał od Ciebie. Błędem jego było, że zamiast Ci o tym powiedzieć, wziął tam, gdzie było łatwiej. To, że Cię zdradził to nie Twoja wina. Nikt bowiem nie zasługuje na takie poniżenie. Dla każdego trudnego małżeństwa jest jedak nadzieja, droga do naprawy jest ciężka ale możliwa, podstawą jest obustronna chęć naprawy relacji.
Powinnaś mieć na uwadze teraz to co gra w sercu męża. Jest nieszczęśliwy, porzucony, dociera do niego co zrobił, do Ciebie byc może czuje niewiele, żal, smutek, gniew inne uczucia przykrywają mu miłość, która jest, przywalona tylko nagromadzonymi żalami. Ale zdrada jest jak uzależnienie, musi minąć czas i czasem spory, zanim sie wyswobodzi z tego. O tyle dobrze, że kochanka sama nie chce już tego, choć pewnie tez z tym walczy. Gdybym była na Twoim miejscu, więc jest to moja osobista rada, niekoniecznie najlepsza, być może ktoś może mieć lepszą, to poszłabym do męża i powiedziała, że kocham go bardzo i być może stracił nadzieje, że tak jest, to zawsze go kochałam, mamy dzieci, które nas potrzebują i że chcę naprawić nasze małżeństwo, pomimo ogromnej krzywdy jakiej doznałam, że zrobisz wszystko, żeby mu wybaczyć, choć wiele zależeć będzie od jego postawy. Powiedziałabym, że jeśli czuje tak samo, że chciałby znów być z Tobą szczęśliwy, to jest na to sposób: ciężka praca nad małżeńską relacją pod okiem terapeuty małżeńskiego przez okres około roku. Wszystko da sie naprawić. Trzeba tylko chcieć. Więc podstawą jest pytanie czy chce. I tu jest problem wielu forumowiczów i pojawienie się dwóch ścieżek, gdy nasz małżonek chce naprawy oraz gdy nie wykazuje zrozumienia, że musi pracować nad sobą czyli w teorii w zasadzie nie chce. Życzę Ci, żeby mąż powiedział Ci, że chce.
W czasie gdy mąż będzie sie zbierał, układał na nowo sam ze sobą, polecam Ci ksiązkę Miłość wymaga stanowczości oraz jeśli znasz angielski dr Harley'a, on pomaga zrozumieć dlaczego pojawiają sie zdrady oraz pomaga z nich wyjść i pokazuje, jak być szczęśliwym w małżeństwie. Nam bardzo to pomogło oraz oczywiście terapia wspólna. Ale pojawialiśmy sie na niej oboje z decyzją: tak jest straszny syf, bajzel na kółkach, ale chcemy to naprawić i zacząć od nowa, bo jesteśmy rodziną i mamy dzieci i trzeba się ratować.
Wszystko się ułoży, nie trać nadziei. Kochasz, nawet teraz, przed Toba człowiek, który strasznie sie pogubił, tylko jeszcze o tym nie wie. Ale gdy tylko to zrozumie, wszystko już pójdzie z górki. Pomodlę się o niego, aby zajrzał w swoje serce.
Samboja

Anonymous - 2014-03-24, 10:40

Problem w tym że wszystko o czym piszesz już miało miejsce. Po tym jak się dowiedziałam o zdradzie mąż jakby spanikował( myslę ze obawiał się że rozpowiem to rodzinie znajomym w jego pracy a uważany jest za mądrego uczciwego człowieka) i mówił że będziemy odbudowywać to małżeństwo mówił nawet że kocha ale to było kłamstwo taki słomiany zapał bo trwało bardzo krótko. Na terapię małżeńską absolutnie nie chce chodzić, gtwierdzi że to nic nie da bo mnie nie kocha. Najgorzej było w grudniu kiedy przychodził od psychologa i mówił jaki jest nieszczęśliwy i chce rozwodu. Teraz przestał o tym mówić ale nie rozmawia ze mną nie patrzy na mnie całymi dniami przesiaduje w pracy. Odbija się to również na dzieciach.
Anonymous - 2014-03-24, 11:09

ale czy maz wie co znaczy milosc????
czy dla niego to motylki jakie były z kochanka?? uniesienia i szaleństwa??
może zapytaj go co on przez slowo "kocham" rozumie, bo milosc to postawa, to powiedzenie, ze chce być z Toba, trwac, chce być odpowiedzialnym za Ciebie, troszczyć się o Ciebie i wspierać, to jest milosc
niekoniecznie adrenalina+endorfiny oznaczają to uczucie :-/

Anonymous - 2014-03-24, 11:10

Nie znam się na psychice ludzkiej, nie jestem znawcą, ale wiem, że radykalne działania przynoszą efekt, czasem oczywiście tez go nie przynoszą, ale przynajmniej jest szansa.
Można by rzec, mąż przepadł. Mówi, że nie kocha. Jasne, że tak powie, bo wciąż żyje uczuciem do kochanki. Wasza miłość jest wyblaknięta, ale wierze, że jest. Radykalne cięcie, decyzja. Tylko poczucie, że utraci wszystko może go obudzić, czyli odseparowanie się o niego, odcięcie od rodziny oraz drugie ekspozycja romansu. Powiedzenie rodzinie, znajomym. Albo w jedna albo w drugą. Dlaczego masz chronić męża? Czy prosi Cię o to? Czy widzisz cokolwiek z jego strony? To nie zemsta, to jest prawda, która go oczyści, gdy zacznie się wstydzić tego co zrobił, zacznie o tym myśleć. Teraz Ty cierpisz, a on sam nie wiem czego chce. Musi zobaczyć, że to nie jest tak, że ma jakiś wybór nakreślony przez siebie, a Ty będziesz czekać łaskawie na jego decyzję. Nie, albo wchodzi albo zostaje sam i separujesz się od niego. Teraz niestety warunki są po Twojej stronie, on zawiódł, on znieważył i to on musi usłyszeć, masz szansę tu i teraz, decydujesz się albo do widzenia.
I nie ma to nic wspólnego z rozwodem, bo separacja jest możliwa. A tej sytuacji może nawet pomóc.
Można pomyśleć to takie nie chrześcijańskie wyrzucić męża z domu, ale czy zachowanie Jezusa w świątyni, gdy wyrzucił hadlujących ze świątyni było chrześcijańskie? Skoro Jezus podejmuje tak drastyczne kroki, bo inne by nie dotarły do handlujących to nie należy sie bać takich, bo tylko one mają moc rażenia i mogą sprawić, że ktoś się obudzi.

Anonymous - 2014-03-24, 11:23

Tylko że on właśnie na to czeka. Rodzina już wie bo ja nie dałam rady żyć w takim kłamstwie. I właśnie wtedy jak się zaczeli dowiadywać jego matka rodzeństwo to on zaczął mówić o rozwodzie że chce zacząć od nowa. Kochanki nie kocha tak przynajmniej twierdzi. Pytanie czy mnie kochał kiedykolwiek? Zachowywał się inaczej więc chyba tak. Też chciałabym powiedzieć mu spadaj. Dam sobie radę bez Ciebie. Ale niestety boję się tego, mam troje małych dzieci. Niedługo wracam do pracy. Nie poradzę sobie sama organizacyjnie. W sumie jedyną rzeczą którą on teraz robi to zawozi i przywozi dzieci ze szkoły i przedszkola. I to niestety ja go proszę o to by został a on mi robi łaskę. Myślę że gdybym powiedziała pakuj się to by to zrobił. Boi się jedynie że go obsmaruję w sądzie bo zagroziłam że będzie orzekanie o winie i w pracy u niego też się wszyscy dowiedzą. W tym momencie pewnie boi się najbardziej opini publicznej.
Anonymous - 2014-03-24, 12:07

Boi się nie boi, bać się należało wcześniej, to jest przecież naturalna konsekwencja naszych wyborów. Jeśli dojdzie do rozwodu, oby nie, to w tej sytuacji inaczej niż orzekanie to chyba nie da się tego rozwiązać. Przecież naturalne jest, że to jest jego wina i za to musi brać odpowiedzialność. Rozumiem Twój strach, też mam trójkę i też jeszcze nie pracuje. Nie bardzo się dało do tej pory, dużo i małe. Ale gdyby mój mąż ciągle kręcił z kochanką, to miałby out z naszego życia i alimenty by dostał spore. I choć wydaje się, że można sobie nie poradzić samej z trójka dzieci, to przecież my matki trójki dzieci i tak radzimy sobie same, gdy tatuś pracuje. Ale Twój mąż nie kręci, ha być może by kręcił, gdyby ona nadal chciała. Mówisz, że mąż by tego chciał, zebyś mu kazała spakować walizki, nie wiesz natomiast jak to na niego zadziała naprawdę. Trzeba mu czasu, ale czasu, w którym wie co go czeka. Albo się angażuje w rodzine i stara się ratować, nawet jak nie kocha, to idzie na terapie wspólną i daje Wam szansę, albo robi out na własne życzenie i dostaje alimenty i musi radzić sobie z tym sam. O alimenty możesz wystąpić przy separacji, bo w przypadku rozpadu małżeństwa z jego winy alimenty dostana dzieci i Ty. I wcale nie musisz się z nim rozwodzić. Będziesz zabezpieczona, a on dostanie "w kość" co może mu dać do myślenia.
Wszyscy jesteśmy dorośli, zakładamy rodziny, bierzemy odpowiedzialność za siebie, małżonków, dzieci, które powołujemy na świat. Jedno to nie wiem co czuje, do mojej żony, pogubiłem się, zakochałem się, kochanka mnie nie chce, jestem nieszczęśliwy, a drugie to odpowiadam przed Bogiem i polskim prawem za swoja żonę i dzieci i muszę mieć świadomość ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Popełniłem błąd i biore sie za naprawę, albo popełniłem błąd i biore na klate odpowiedzialność za niego w postaci płącenia na dzieci i zone.
A odnośnie ujawnienia rewelacji w pracy. Ja postawiłam ultitmatum ostre: od tej sekundy jak sie dowiedziałam, dałam znać tej pani, że jeden krzywy ruch z jej strony to oboje traca pracę. Oboje pracę mają bardzo dobrą, a pracodawca zakazuje romansowania i mozna za to wylecieć z pracy. Ponieważ moje słowa brzmiały poważnie, potraktowano mnie poważnie i ani mój mąż ani ona nic nie mieli ochoty działać. Brzmi jak grożenie, a dla mnie stawianie granicy. Moje zasady gry, chcesz być ze mną, ona znika, włączasz się do ratowania. Nie chcesz, tracisz wszystko. Na tym etapie, gdy mąż jest zakochany, nie bardzo logika jest na pierwszym miejscu, trzeba potrząsać, pokazać bolesne i realne konsekwencje, tylko one mają siłę, która budzi z amoku. A nawet jak sie ocknie, i zacznie chodzić na terapię, będzie marudził przez pare miesięcy zanim Wasza miłośc się wzmocni, wtedy dopiero jest szansa na prawdziwą skruchę, gdy zobaczy jakie zniszczenie zrobił i jak blisko był utraty tego, co najważniejsze w życiu rodziny. Warto czekać na takie chwile nawet miesiące.

Anonymous - 2014-03-24, 14:31

Samboja,uwielbiam Twoje posty :-D
Prosto,konkretnie i do celu,bez "cackania"się,bardzo do mnie trafiają Twoje słowa,naprawdę.Ilekroć przeczytam Twoje wypowiedzi wszystkie moje watpliwości i strach mijają,3xdzięki!!!

Anonymous - 2014-03-25, 07:49

Lila83 napisał/a:
Samboja,uwielbiam Twoje posty :-D

Ja_też ! :mrgreen:

Anonymous - 2014-03-25, 09:50

Z mojego doświadczenia - romans męża trwał ponad półtora roku, w tym czasie były upadki i wzloty, od samego początku mąż twierdził, że nie chce rozwodu, ale jak pytałam go jak on dalej widzi nasze małżeństwo nie miał odpowiedzi. Widziałam ostre uzależnienie od niej, nie potrafił się od niej uwolnić. Ja doiedziałam się w lipcu z smsa i w ten sam dzień kazałam mu się wyprowadzić. On płakał, mówił, że nie chciał mnie skrzywdzić ale porwało go to uczucie jak fala. I tak miotał się miedzy dwoma kobietami. pojechaliśmy na rekolekcje, on mnie przepraszał, chciał naprawy, ale po powrocie nie wytrzymał i do niej wrócił (oboje razem pracują, ona jest jego sekretarką). Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, chodziłam na terapię, godzinami rozmawiałam z przyjaciółmi ze wspólnoty. Rozmowy z prawnikami jak się zabezpieczyć. Podjęliśmy terapię małżeńską, ale teraz z perspektywy czasu widzę, że ona była zbyt szybko, on był zbyt zaangażowany w to uczucie. Ona niestety stara panna szukająca majętnnego męża, bezwzględna. O czym się przekonałam wysyłając jej kilka smsów, za to wylądowałam na komisariacie tłumacząc się dlaczego niepokoję panne, bo złożyła doniesienie o skaling (czy jak to się nazywa), Mąż ciągle w rozkroku, tu nie chciał stracić córki, spędzał z nami każdy weekend od rana do wieczora ale ciągle ciągnęło go w tamtą stronę. Terapeuta kategorycznie zażądał od niego zwolnienia kochanki. usunął ją z miejsca pracy zatrudniając w jej miejsce jej siostrę. Panna oczywiście nie została zwolniona, siedziała w domu a on jej za to płacił. Czysty debilizm z jego strony. Wynajęliśmy dom aby na nowo spróbować, on mnie zapewniał, że jej nie ma już w jego życiu, że mu zależy itp. Pewnego dnia zobaczyłam jego biling. Dzień w dzień telefony pod jeden numer i smsy późnym wieczorem. Poprosiłam koleżanki aby sprawdziły czy to jej numer, okazało się że tak. Wróciłam do swojego mieszkania, on myślał, że to już będzie rozwód. Liczył na to, że to ja złożę pozew. Niestety nie doczekał się tego. Przez cały czas zależało mu na rozdzielności finansowej, chciał się ode mnie finansowo oderwać, a na rozwodzie mu nie zależało. Dlatego też w moim przypadku nie wchodziła w grę separacja, bo dostałby z automatu rozdzielność. Całe szczęście poczucie winy w stosunku do córki powodowało, ze płącił regularnie kwotę na którą się umówiliśmy. Zamieszkał z nią. Ja wyprowadziłam się w styczniu, nie wiem kiedy się do niej wprowadził. W międzyczasie był z nami na feriach. Walentynki pamiętam dobrze, bo dałam mu jego obrączkę z hymnem o miłości a on zapytał się czy podpiszę zgodę na rozdzielność. Miał tupet. Wszystko zaczęło się zmieniać koło maja. Pojechaliśmy ze znajomymi na majówkę on do nas dojechał. Wtedy mu powiedziałam, że na niego czekam. Tu był mały przełom, nic nie mówiąc wyprowadził się od niej. Nie mniej jednak ciągle jeździł do niej na obiadki, nocował też u niej. W lipcu pojechaliśmy na kolejne rekolekcje. Tam przeszedł spowiedź generalną, modlitwę o uwolnienie. Zdeklarował się po raz kolejny naprawiać. Jeszcze w lipcu zanim pojechaliśmy na rekolekcje, doprowadziłam do konfrontacji z kochanką. Ona wtedy potwierdziła wszelkie moje domysły, ale ode mnie też dostała szereg informacji, że ją cały czas okłamywał. Na tm spotkaniu mąż jej powiedział, że nie chce rozwodu. Ona się wkurzyła. Twierdził nawet przy prawniku, że romans został definitywnie zakończony. Zaczęliśmy razem pomieszkiwać, wróciło współżycie, zaczęliśmy szukać domu do kupienia. chcieliśmy zacząć od nowa w nowym domu. Panan ciągle pracuje z nim. W styczniu coś mnie tchnęło i napisałam do niej smsa co ją łączy z moim mężem. Ten sms wywołał w niej niepokój i ona zaczęła drążyć w mężu. Naglę od niej dostałąm telefon, przedstawiła się, że dzwoni kochanka pani męża i zaczęła, ze mąż powiedział jej że wraca do rodziny, że kończy romans i zapytała czy to prawda, potwierdziła pytając, ze przecież pól roku temu dostała taki sam przekaz. Wyzwałam ją od szmat i innych takich. Poniosło mnie bardzo w czasie rozmowy, zapytałam czy ona w ogóle siebie szanuje, bo facet robi ja w trąbe od półtora roku a ona go kocha ślepo i mu wierzy i ciągle czeka. To mi odpowiedziała, ze go kocha i jej odpowiada życie w tójkącie. Dodała oczywiście, że dalej sypiają itp. Zażądałam od męża wyjaśnień, to powiedział, że w końcu podjął decyzję i definitywnie zakończył romans. Wcześniej tego nie potrafił, zostały jakieś niedomówienia. Mija od tej pory jakieś dwa miesiące. ona nadal w jego pracy, nie chce jej zwolnić i zostawić bez środków do życia. W sumie dla niego wyprowadziła się od swojej siostry i wynajęła mieszkanie.
To w skrócie moja historia, ale chciałabym Ci polecić do poczytania co mi pomagało "Radykalne przebaczenie" i rewelacyjna pozycja "Wolni od niemocy" tu link do wersji pdf http://wreszciezyc.files....od-niemocy.pdf. Książka daje niezłego kopa energetycznego, wiele wyjaśnia a szczególnie ukierunkowuje na Jezusa, na jego pomoc i oddanie Jemu wszystkieoo. Przeczytaj. Ja czytając nieraz miałam łzy w oku, ciarki na ciele. Zrozumiałam co zadziało się z naszym małżeństwie, dlaczego do tego wszystkiego mogło dojść.
I tak jak piszą najlepszym lekarstwem jest czas i to prawda. Daj czas czasowi, tak pamiętam mi pisali jak ja byłam na początku swojej drogi. Wydawało mi się, że świat zawalił się na głowę, że mój nieskazitelny rycerz okazał się niezłym gnojkiem, myślałam sobie, ze nie dam rady. Wtedy pomoc osób z Sycharu, ale także olbrzymie wsparcie osób z mojej wspólnoty, wielogodzinne rozmowy z koleżanką z pracy, która próbowała mnie wyciągnąć z dołka. teraz ja na to patrze to śię śmieję. Jest we mnie wiele niesprawiedliwości, nienawiści do niej, z którą sobie nie potrafię poradzić.
A mąż w końcu sam stwierdził, że ma problem i chodzi do psychologa. Dopiero psycholog wyjaśnił mu czym jest miłość. Że to nie motyle w brzuchu, euforia i inne chemiczne aspekty. Że miłość to decyzja. Z mojego punktu widzenia przez te dwa miesiące się nic nie zmieniło, w nim przechodzą jakieś przemiany, on próbuje z terapeutą zrozumieć samego siebie.
Co dla mnie było zastanawiające? Przez cały czas trwania jego romansu, mąż chodził ze mną na nasze spotkania wspólnoty, uczestniczył w nich. Wszyscy o tym wiedzieli co on wyrabia, a on chodził na spotkania jakby niby nic. Nie wstydził się tego co robi swojej rodzinie. Tego dalej nie mogę zrozumieć
Mi z granicami do końca nie wychodziło, ale zauważyłam jak przestałam zwracać nie niego uwagę, jak zorganizowałam sobie życie bez jego pomocy, typu wyjazdy ze znajomymi i córą, wróciłam na konie polegając na niani. I to go ruszyło. Jak to on już jest niepotrzebny, ja sobie świetnie radzę. Starając się za dużo nie myśleć zorganizowałam dziecku dużo zajęć popołudniowych aby gdzieś wychodzić, tańce, basen, zajęcia z dziećmi

Anonymous - 2014-03-25, 10:21

Joannat napisał/a:
"Wolni od niemocy" tu link do wersji pdf http://wreszciezyc.files....od-niemocy.pdf.
Link nie działa
Anonymous - 2014-03-25, 10:24

http://wreszciezyc.files....-od-niemocy.pdf

[ Dodano: 2014-03-25, 10:24 ]
Mi się ładuje

Anonymous - 2014-03-25, 10:29

Tak, udało mi się w innej przeglądarce :->
Anonymous - 2014-03-25, 10:50

Joannat napisał/a:
ale zauważyłam jak przestałam zwracać nie niego uwagę, jak zorganizowałam sobie życie bez jego pomocy, typu wyjazdy ze znajomymi i córą, wróciłam na konie polegając na niani. I to go ruszyło. Jak to on już jest niepotrzebny, ja sobie świetnie radzę. Starając się za dużo nie myśleć zorganizowałam dziecku dużo zajęć popołudniowych aby gdzieś wychodzić, tańce, basen, zajęcia z dziećmi


Bo najpierw trzeba pokazać męzowi,że na nim Swiat sie nie kończy i co niestety znacznie trudniejsze,wyrobic w sobie takie przekonanie,ze tak jest naprawdę-ale do tego czas jest niezbędny.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group