To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dziecko w czasie kryzysu - Dzieci a ich zycie emocjonalne, psychiczne

Anonymous - 2014-03-19, 09:06

Widzisz ... Kropka w kropkę ...
Wiem ,że to trudne dla rodzica przekazywać tak ciężkie i przykre sprawy własnemu dziecku, ale wydaje mi się ,że dzisiejszy świat, dzisiejsze życie nie daje nam wyboru... Prędzej , czy później zderzą się z tzw. ścianą , z rzeczywistością i nie jestem przekonana czy wiek ma tu znaczenie... Jednego jestem pewna, że mówienie dziecku prawdy zawsze wyjdzie na dobre. Przecież nie musimy nakreślać wszystkiego z dokładnością lekarską. Wystarczy powiedzieć sedno, zaproponować rozmowę i odpowiedzieć na pytania dzieci... Będzie to dla nich bardzo trudne, ale z Twoją i ewentualnie męża czy psychologa pomocą poradzą sobie. Poukładają... To ciężka rozmowa, ale czy łatwiej będzie po latach usiąść, wyprostować kłamstwo i powiedzieć jak naprawdę było. To podwójna trudność.A i nam będzie z każdym kolejnym kłamstwem ciężej... A jeszcze gorzej , gdy dzieci dowiedzą się wszystkiego od osób trzecich...

Anonymous - 2014-03-19, 09:09

Nie lepiej posłuchac doświadczonego psychologa, zamiast wiedzę czerpać z Internetu?
KN chodzi do psychologa przeciez

Anonymous - 2014-03-19, 09:15

To nie jest wiedza Grzegorz z internetu ... Ja to co opisałam w moich postach przeżyłam na sobie... Zmiany są nieodwracalne... Mimo mojego ogromnego wysiłku nie potrafię do końca się z tym uporać ... Mówię o zaufaniu, otwartości do ludzi , a także ... przykro mówić i do Boga...

Zaznaczyłam ,że każde dziecko wymaga indywidualnego podejścia, więc KN zrobi jak uważa. Jej decyzja..

Anonymous - 2014-03-19, 09:49

KN zazwyczaj większość psychologów brzmi tak:Problemy rodziców nie mogą być problemami
dzieci.
A co to znaczy?
dziecko czuje się bezpiecznie tylko wówczas gdy wie ze po tragicznej sytuacji jaka powstała w rodzinie nie traci miłości do siebie żadnego z rodziców.
To my rodzice niestety często manipulujemy dziećmi by ugrać swoje.
I tego trzeba się pilnować by dzieciaków nie wciągać w nasze ROZGRYWKI.

Grzechu nie wiem czy dobrze czytam Helenast-ale to co napisała jest istotne!
wiesz czemu??
Efekt z brakiem przerobienia czegoś w dzieciństwie rzutuje dalej na nasza dorosłość.
Powstaje cos co często nazywamy życiem żółwia.
Wychylam głowe na świat,spojrzę ,popatrze ale przy lada problemie mam swoją skorupę chowam się tam i bo czuję się bezpiecznie.
Mój bezpieczny świat!
A czasem z takim żółwiem trudno się zyje innym- warto to przerobic

Anonymous - 2014-03-19, 10:29

powtórka, dzięki za to o żółwiu. Zastanowiłam się na ile ja sama jestem żółwiem..? bo też jestem, chociaż ostatnio to się zmienia w tej całej zawierusze mojej

grzegorz, ja muszę zaufać psychologowi, bo mnie to po prostu przerosło - powiedzenie im prawdy

Heleno, doceniam bardzo to co napisałaś, przede wszystkim dlatego że to tak osobiste i bolesne. A po drugie, to dopiero pokazuje cały wachlarz doświadczeń. Nie najbliższe tygodnie, nie trudne lato, nie kłopoty w gimnazjum - ale moje dorosłe dzieci, w których to może dalej wybrzmiewać. I właściwie nie spodziewałam się że tak bardzo.

Wiem że czują i widzą. Coraz częściej pytają. Sama współtworzę tę fikcję z ogromnie mieszanymi uczuciami, ale to dlatego że boję się to sama ruszyć. Chcę by pierwsze informacje były podane wg. wskazówek psychologa. Chwała Panu za tę wizytę tak bliską.

Pytają, bo raz już poczuły smak tego strachu. Tym trudniej jest im to robić drugi raz. To jest dla mnie mój Mount Everest przebaczenia: wybaczyć kiedyś mężowi że im to zrobił ZNOWU, wiedząc dokładnie jaki ból im sprawił poprzednio. Specjalista od cofania i przejeżdżania po leżącym drugi raz (przepraszam sami widzicie, że daleka moja droga..)

Oboje już pokazują niepokojące objawy. Np. cofanie się do etapów rozwoju wcześniejszych. Córka lat 7 potrafi wpaść w rodzaj histerii i powtarzać "chcę do taty chcę do taty chcę do taty" gdy coś idzie nie po jej myśli. Tak jak trzylatek zostawiony u cioci robi się śpiący i powtarza "chcę do mamy do mamy do mamy" aż zasypia w płaczu. A to naprawdę bystra i rozsądna dziewczynka. Taką ją widzę pierwszy raz.
Syn dziś obudził się w zw. ze swoimi dolegliwościami o 4 rano i zupełnie trzeźwo zapytał: "mamo, gdzie tak daleko pracuje tata". :-?

Muszę zebrać wszystkie siły i ratować ich na tyle ile się da.
Oceniam że kłamstwo powinno trwać jeszcze kilka dni, nie dłużej.
Ale wciąż się tego tak boję, tak boję się ich bólu. :-?

:-? :-? :-?

Edit: dopiszę jeszcze coś, do czego ostatnio dochodzę.
Że to wszystko, ten ból, ta wywrotka - to może jest po to, aby uchronić mnie i dzieci przed czymś gorszym. Przed tym, że mąż byłby z nami, ale raniłby nas jeszcze bardziej poprzez fakt coraz większego zaangażowania swoim nowym dzieckiem.
Lepiej może faktycznie tata 3x w tygodniu 2h niż tata na co dzień, ale duszą i ciałem gdzie indziej. Może.

Anonymous - 2014-03-19, 10:46

powtórka napisał/a:

Grzechu nie wiem czy dobrze czytam Helenast-ale to co napisała jest istotne!
wiesz czemu??
Efekt z brakiem przerobienia czegoś w dzieciństwie rzutuje dalej na nasza dorosłość.
Powstaje cos co często nazywamy życiem żółwia.
Wychylam głowe na świat,spojrzę ,popatrze ale przy lada problemie mam swoją skorupę chowam się tam i bo czuję się bezpiecznie.
Mój bezpieczny świat!
A czasem z takim żółwiem trudno się zyje innym- warto to przerobic


Bardziej nazwałabym to twierdzą. Stworzyłam mur wokół siebie , do którego nikt nie miał dostępu. ( nawet Bóg). Przy problemie nie chowałam się , a sama się z nim borykałam... Byłam Zosią - samosią ... Mój świat , moje problemy , sama je uniosę... dokładałam , dokładałam ..... no i nie uniosłam... Zbyt duży ciężar... I tu się zaczął dramat. Straciłam pewność siebie, wmawiałam sobie,że jestem słaba, nieudolna. Z trudem znosiłam swoja bezradność i bezsilność... Zaowocowało to bardzo silną depresją ... Ach wystarczy .....

Anonymous - 2014-03-19, 11:20

KN ja to nazywam skorupą, Helena murem.
Choć w zasadzie to tylko różne nazwy.
Inni mogą napisać że moją żółwią skorupę dotknął palec Boży i teraz mam na niej znak krzyża.
Ale to zawsze skorupa-powstaje wówczas gdy z trudnością przychodzi nam zrozumienie tego
co dzieje lub stało się wokół nas.
Po prostu nie ma siłaczy-bo człowiek jest tylko człowiekiem i ma w sobie słabości.
Czasem potrzeba czasu by to i owo poukładać i zwyczajnie nauczyć się żyć w nowej roli .
Tak mamy my dorośli i tak mają dzieci.

Anonymous - 2014-03-19, 14:12

Książka "Moc uwielbienia" uczy, jak wielbić Boga i dziękować Mu za KAŻDĄ sytuację, która nas w życiu spotyka. Ale, oczywiście, w takiej trudnej, kryzysowej sytuacji, o jakiej pisze KN, trzeba najpierw wyłączyć swój ludzki, ograniczony, logiczny, rozum, który potrzebuje wiązania przyczynowo-skutkowego.
Bo- odpowie pewnie zaraz Grzegorz-komentator-malkontent: a za co tu dziękować? Że ją z dziećmi zostawił mąż?
Po ludzku- tak, nie ma za co dziękować.
Ale właśnie na tym polega to zawierzenie. Wielbić Boga za tę konkretną sytuacje.
Ale- KN: naprawdę w sercu POCZUĆ wdzięczność, każąc rozumowi siedzieć cicho!
I wtedy pozwalasz działać Bogu.

Anonymous - 2014-03-19, 14:19

mgła1 napisał/a:

Bo- odpowie pewnie zaraz Grzegorz-komentator-malkontent: a za co tu dziękować? Że ją z dziećmi zostawił mąż?


Mgła,
Skąd wiedziałaś co powiem? :mrgreen:
Jeśli dziękujemy Bogu za porzucenie to może podziekować też małżonkowi?
byłoby to logiczne

Anonymous - 2014-03-19, 14:56

grzegorz_ napisał/a:
mgła1 napisał/a:

Bo- odpowie pewnie zaraz Grzegorz-komentator-malkontent: a za co tu dziękować? Że ją z dziećmi zostawił mąż?


Mgła,
Skąd wiedziałaś co powiem? :mrgreen:


Twoje "wrzuty" rozpoznam na końcu świata. Wciąż w jednym klimacie.

Mężowi nie dziękujemy. Na tym etapie, przynajmniej.

Anonymous - 2014-03-19, 15:58

mgła1 napisał/a:

Mężowi nie dziękujemy. Na tym etapie, przynajmniej.
Uff ;)
A tak serio, to bardzo Ci dziękuję. Już kiedyś doświadczyłam przewartościowania, które idzie za taką modlitwą uwielbienia. I teraz też mi to pomoże, na pewno.

Grzegorz, nie takie logiczne, bo jakby nie patrzeć,to między nimi dwoma jest jednak pewna różnica...


Wróciłam jeszcze do pierwszego postu Muzyki - jak chronić dzieci z naszych porozbijanych rodzin aby zatrzymać spiralę pokoleń?
I przypomniało mi się coś, co powiedziała mi pewna kochana Sycharowiczka - o pewnej znajomej dziewczynie, która miała bardzo ciężkie dzieciństwo a teraz żyje w dobrym zdrowym małżeństwie. I że przez całe dzieciństwo tej dziewczyny jej babka modliła się o dobrego męża dla niej..
Łzy mi napłynęły gdy mi o tym powiedziano..

Anonymous - 2014-03-20, 10:44

Krawdz nadziei, dziekuje za wklejony wpis.
I za te slowa pewnej Sycharowiczki :-)

Dziekuje wszystkim za podzielenie sie slowem. Wzmacnia i daje swiatlo, co czynic.
Wspomne Was w swej modlitwie.

Anonymous - 2014-09-04, 09:38

No to kochający ojciec znowu opuszcza kontynent - właśnie kiedy córka zaczęła szkołę. Na otarcie łez da córce telefon komórkowy.

Mam dość pracowania na pozytywny wizerunek tatusia, który nie ma oporów, żeby oficjalne za pracą, nieoficjalnie za czymś zupełnie innym znowu porzucić dziecko.

Anonymous - 2014-09-13, 17:17

Filomeno, jak sytuacja? Jak dziecko odnalazło się w tych warunkach? I jak Ty sobie radzisz z racjonalizowaniem tego wszystkiego, co tak trudne i krzywdzące..?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group