To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - życie z *

Anonymous - 2014-03-02, 14:47

maniek100 napisał/a:
Może to niestosownie zabrzmi ,ale w kupie zawsze łatwiej roztaczać wizje niż samemu.
Po to są potrzebne grupy i społeczności -by oddalić fakty.


Witaj,

To prawda Pan Jezus tez potrzebowal ludzi. W szczegolnosci kiedy modlil sie w ogrojcu. Kiedy bral krzyz i nikt mu nie chcial pomoc. Kiedy Szymon zostal zmuszony do niesienia i pomocy. A jego utrzniowie patrzyli z daleka. Schowali sie i uciekli. Tylko Matka Jego sie nie bala. Umarl w mekach strasznych dla nas.
Abysmy my mieli zycie.
To my tu i w zyciu mamy swiadczyc o jego obecnosci. Szukac komu i jak mozna pomoc. Nie zbawimy swiata ale nawet mala pomoc jest bezcenna.
Lu, Marylo pomodle sie za was.
Trzymajcie się. Ale w grupie zawsze troche latwiej.

Anonymous - 2014-03-02, 14:48

Kod:
Zmiana to przede wszystkim zmiana charakteru: czyli- przekonań, przyzwyczajeń, temperamentu.
A to długa i mozolna droga, a ona zazwyczaj wymaga mocnego zaparcia wewnętrznego.


Maniek 100 (przypomina mi sie Epoka Lodowcowa) :-)
Dziekuje za te slowa powyzej,
pozdrawiam

Anonymous - 2014-03-03, 08:42

napisałam posta, nie by rozciagac jakies wizje tylko po to by zapytac sie o doswiadczenie, tych co przechodza podobne rzeczy...
momentami żałuję że go napisałam...

2 z 3 małżeństw obok mnie rozpadło sie, podobne problemy, brak komunikacji itd...

siedzę z lekturami, staram się być na kolanach przed Bogiem zamiast w natarciu, w bezsensownej walce

pracuję nad sobą, widzę swoje błędy, rzeczy, mechanizmy do naprawy...

jedna z tych par poradzila sobie, facet wyjechał na pewnien czas do pracy za granice, mial duzo czasu na bycie z Bogiem, został przez niego "przemielony"... teraz widzi od razu co robi źle przeprasza

wiem ze u nas moze byc inaczej (moze sie nie udac),
gdzies w glebi serca chce wierzyc ze Bog jest wszechmogacy, wszechmocny...ze da rade z moim sercem i z cala nasza sytuacja
i to nie na zasadzie pstrykniecia palcami tylko na zasadzie małych krokow i ciezkiej pracy...


ps. dzieki za modlitwe

[ Dodano: 2014-03-10, 07:56 ]
widzę że post umarł śmiercią samoistną...mam pytanie, może ktoś pamięta starsze posty z podobnym problemem...
czasu mam niewiele na czytanie ostatnio a szukanie tym bardziej :(

ostatnio czytajac jeden z postow prawie przypalilam garnek ;)

Anonymous - 2014-03-10, 08:41

Eva napisał/a:
gdzies w glebi serca chce wierzyc ze Bog jest wszechmogacy, wszechmocny...ze da rade z moim sercem i z cala nasza sytuacja
i to nie na zasadzie pstrykniecia palcami tylko na zasadzie małych krokow i ciezkiej pracy...


Evo.....samo się raczej nic nie zrobi...........wiele mówiącym symptomem jest to,że wykasowałaś z pierwszego posta treści,które wskazywały na przemoc fizyczną stosowaną przez Twojego męża...........bo żeby zmierzyć się z problemem,trzeba stanąć z nim twarzą w twarz,stanąć w prawdzie,nie zamiatać pod dywan,nie wybielać,nie usprawiedliwiać......czy jesteś na to gotowa? dostałaś odpowiedź-pytanie na Twoje rozterki jeszcze tego samego dnia: czy jesteś na terapii?................osoba,która doświadcza przemocy w jakikolwiek sposób i jest to proces,który trwa,a nie jednorazowy incydent,z którym sobie poradziła,potrzebuje terapii również-tak samo,jak mąż-przemocowiec........................mówisz,że w głębi serca chcesz wierzyć,że Bóg jest wszechmocny.........i jest!ale to Jego wola się dzieje i najwidoczniej prowadzi Cię do zrozumienia,że sama musisz też zrobić swoją część.....................pamiętasz przypowieść o weselnym winie?...................czy zastanawiałaś się,czemu Jezus kazał nosić sługom dzbany wody?przecież mógł uczynić cud i zamienić powietrze w wino....................a jednak kazał nosić wodę............niczego nie obiecywał,niczego nie zapowiadał,wszystko było na początku dziwne i nie takie,jak chcieli gospodarze:wodę mieli podawać?a jednak kazał nosić i to tak porządnie,do pełna..................................czyż więc nie jest tak,że zanim Bóg uczyni cud w naszym mniemaniu,my mamy swoje dzbany do noszenia?
Ty możesz pracować nad swoimi mechanizmami,swoimi błędami,bo wiadomo,nikt nie jest idealny..............no ale czy od tego zmienia się sytuacja przemocowa?zazwyczaj potrzebne są twarde granice,np. niebieska karta, policja...............................nie ma półśrodków w takich sytuacjach,życie pokazuje,że to się nie udaje...........jakiekolwiek błędy popełniasz,odpowiedź na to przemocą jest złem,ta reakcja jest chora i niewłaściwa.........i temu złu trzeba się twardo przeciwstawić............podejmij twarde decyzje,powiedz stop przemocy i zacznij od swojej terapii,ze specjalistą........trzymaj się dzielnie...................pozdrawiam,szymon.

Anonymous - 2014-03-14, 08:16

wykasowałam bo w zasadzie źle skonstruowałam posta, nie o to mi chodziło by roztrząsać mój przypadek... cokolwiek teraz napisze i tak będzie że nie zmierzyłam się z tematem :( zmierzam się, uczę się tego...

terapia w twarzą w twarz nie istnieje bo mam niemowlę w domu, niedawno urodziłam, chorujemy bo coś u nas krąży , co wyjdę i rozmawiam z sąsiadami przechodzili to samo..
nie mam rodziny w miejscu w ktorym mieszkam, są bardzo daleko...jestem zdana na siebie...

więc te telefony to naprawdę dużo...


najbardziej chciałam odpowiedzi na pytanie...czy są przypadki takich facetów którzy wychodzą z tego, z bycia przemocowcem...?


od kobiet - jak to przetrwały

(ostatnie dni to potworny ból duszy i serca...nie z powodu jakiś zaistniałych sytuacji tylko z powodu konstrukcji tego jacy "my" jesteśmy...


a raczej czego nie potrafimy sobie ofiarować, jacy jesteśmy bez jedności, bez relacji, bez bycia razem przed Bogiem...)

i znalazłam wątek tu na sycharze bardziej odpowiedni do mojego tematu

Anonymous - 2014-03-30, 23:24

przeczytałem co napisałaś ale to są tylko nasze myśli a nie odczucia i zachowania i dlatego siebie i innych traktujemy bardzo przedmiotowo
Anonymous - 2014-03-31, 10:21

Eva, zapisz się na terapię. Co to, tylko twoje dziecko, żebyś nie mogła go z mężem zostawić? Też mam niemowlę i jak będę jeździć na terapię, to będzie zostawać z moim mężem, czy mu się to podoba, czy nie.

Wcześniej nie chciałam pisać, bo u nas przemoc psychiczna nadal jest problemem... ale odkąd mąż rzeczywiście zaczął się starać, żeby tej przemocy nie było, to jest dużo, dużo lepiej i to, co było wcześniej normą, codziennością, teraz zdarza sie tylko raz na jakiś czas. Mi to daje dużo nadziei.

Anonymous - 2014-04-23, 18:01

Evo jak tam Twoje sprawy?
Anonymous - 2014-04-24, 11:32

utknęły w martym punkcie.
jutro wyniki rekrutacji.
jeżeli dzieci pójdą do przedszkola we wrześniu mam szansę na terapię.
bezłatna terapia w ośrodku jest tylko do 14, 15 a mąż pracuje do 16...


On się stara, pomaga, ale jak ma odpał to ja nie potrafię na niego patrzeć...brzydzi mnie.
Jego toksyczny ojciec ostatnio nas odwiedził.
Nie mogłam nic zrobić w domu, wszystko robił za mnie...
Wyjezdzajac powiedział ze tak trzeba pomagac mlodej mamie, strutu tutu

Pozniej przez tel powiedział ze moze jego syn jest narwany ale ja beznadziejnie zajmuje sie domem...

tego bylo za duzo
powiedzialam zeby on i jego zona juz do mnie nie dzwonili i nie pytali sie mnie o dzieci moga dzwonic do swojego syna

maja dom bez dzieci , moga calymi dniami sobie sprzatac, meza siostra nie ma dzieci i tez moze trzymac ich standard...

qrcze nie bede sie im tłumaczyc albo scigac sie z jego ojcem o szczotke albo odkurzacz jak karmie malenstwo :/

po tej akcji maz pwiedzial ze sam zadba i pojdzie na terapie...
ale skaczylo sie na tym ze ja mu musze pod nos wszytsko podtykac

przemawia przeze mnie teraz frustracja.....

"Reakcja na słowną agresję musi być na tyle zdecydowana, by wywrzeć oczekiwany skutek. Nie jest to łatwe, znajdź więc swoje własne tempo. Ofiara agresji nie prowadzi gier słownych, lecz walczy o swoją wolę życia, zdrowie psychiczne i swoją duszę..."
Na tym się skupiam

Anonymous - 2014-04-25, 11:29

Dlaczego MUSISZ wszystko mężowi pod nos podtykać? Kto Cię do tego zmusza?

Co ma do Twojego domu teść? Nawet gdybyś przez miesiąc nie umyła podłogi i naczynia stały dwa dni w zlewie to co jemu do tego? Jest jakimś Twoim dyrektorem? A Ty jego podwładną? Ja na Twoim miescu juz bym od teścia tel nie odbierała. Po co Ci te nerwy.

Twój mąż ma wybór: byc jak jego ojciec albo byc normalnym mężem.To jego wybór.
Trzymaj się,wierzę ,że z tego wyjdziesz.

Anonymous - 2014-04-25, 14:45

Nie podtykaj mężowi żadnych materiałów! To kolejny twój sposób na kontrolowanie go. To kolejna rzecz, która CIEBIE wpędza we współuzależnienie, powoduje TWOJĄ frustrację i TOBIE szkodzi. Nie jesteś odpowiedzialna za terapię męża, nie jesteś jego terapeutką! Nie zajmuj się tym w ogóle, nie pytaj, nie podsuwaj nic... wiem, ze to trudne, bo sama aż się rwę, żeby się ciekawymi materiałami podzielić z mężem... ale uwierz, że to nic nie daje.

U nas to wyglądało do niedawna tak, że mąż i tak wszystko negował. Ja mogłam sobie chcieć i podsuwać mu teksty do przeczytania na temat tego, co mi się wydawało jego problemem - odrzucał wszystko, co mu próbowałam zasugerować. Nie był gotowy. A nawet jakby był- to ja nie odpowiadam za jego "postępy" i nie powinnam się nimi interesować, bo to szkodzi mi. Teraz się denerwuję na każdą informację na temat tego, jak mu dobrze idzie, bo nie chcę tego wiedzieć. On musi sam do wszystkiego dojść, swoją drogą i swoim tempem. Innej drogi nie ma, jak tylko jego własna droga.

Myślisz, że czemu twój mąż przestał zabiegać o swoją terapię? Czy przypadkiem nie było to po tym, jak zaczęłaś mu właśnie wszystko podsuwać pod nos? Zastanów się.

Jeżeli ty wzięłaś na siebie odpowiedzialność za jego terapię, to on tej odpowiedzialności nie czuje. Skoro ty się tym zajmujesz, to PO CO on ma się zajmować?
Nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Serio. I tak samo, jak faszyzm, prowadzi do nienawiści.

Anonymous - 2014-04-25, 16:00

Taka mała uwaga. Powyższego nie napisał Wilkoo.. ;-)

Ps. Jestem z Ciebie dumny.. Sorry, jestem z WAS dumny.

Anonymous - 2014-04-25, 16:41

Sama jestem z siebie dumna :P Ale o tym wiesz, Wilkoo ;)

Eva, myślałam chyba od wczoraj, jak ci teraz, po tym, co ostatnio przeżyłam, napisać, jak teraz widzę odpowiedź na główne pytanie, jakie postawiłaś na początku tego tematu. I już wiem.

O sobie nie będę pisać, bo za wcześnie - nawet jeszcze nie mieszkam znowu z mężem. Ale znam przypadek, gdzie mąż przestał stosować przemoc wobec żony. Przestał bardzo szybko...

Ten przypadek, to małżeństwo mojej szwagierki. Mieli taki epizod, kiedy on ją kilka razy pobił. Ona zareagowała w sposób niekoniecznie chrześcijański, ale niezwykle skuteczny. Kiedy się tego w ogóle nie spodziewał, walnęła go... bodajże patelnią. Oświadczyła potem, że jeżeli jeszcze kiedykolwiek ją uderzy, to lepiej, żeby nie kładł się spać. Nigdy więcej jej nie dotknął, a było to lata temu.

Wniosek? Przemocowiec przestanie być przemocowcem, kiedy ty przestaniesz mu na to pozwalać. Kiedy dojdziesz do wniosku, że nigdy więcej nie pozwolisz się potraktować jak śmieć i dasz mu to do zrozumienia - wtedy on przestanie to robić.

Anonymous - 2014-04-25, 16:58

Nic tu po mnie.. ;-)

Dasz radę, pomożesz sugestią.. ;-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group