To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - życie z *

Anonymous - 2014-02-28, 10:29
Temat postu: życie z *
Witam was wszystkich!

Mam pytanie. Chciałam to pytanie doczepić do mojego posta ale nie mogłam go odnaleźć...

Pytanie szczególnie do kobiet.

Czy są tutaj takie małżeństwa którym się z tym tematem udało uporać przepracować?

Mąż przeprasza , widać autentyczną skruchę.

Ale po kilku dniach wraca do starych nawykow.

Staram siebie kontrolowac. Pracowac nad sobą mimo tego ze mąż nie zaczął ze sobą robić cokolwiek w kontekscie zmieniania chorych nawyków...

(... )
Wczoraj upadłam bo wytknęłam mu przeszłość a obiecałam że nie będę do tego wracać.
Przeprosiłam go za to.
Ale on widzi ze po tych wszystkich jego akcjach nie potrafiłam go szanować i mi to wytyka.

On wie że lepiej się czuje jak go nie ma w domu.

I że zamiast uciekać do Boga jest w nas tyle pychy że grząźniemy w niej po uszy ze związnymi rękami i myślami :((((

Anonymous - 2014-02-28, 19:08

To coś podobnie jak mnie spotkało. Ale o 22.00 naprawdę może czuć się zmęczony tak mocno że nie chce mu się nawet rozmawiać bo pewnie musi następnego dnia znów wczesnie wstać do pracy. A czy ty się mówisz mu co dzieciach, czy się cieszycie razem z tego co dzieci robią. A może skrzętnie ukrywasz jego sukcesy przed dziecmi i dzieci nawet nie wiedzą ze maja fajnego tatusia.
Anonymous - 2014-02-28, 19:40

Cały czas mówie dzieciom że Tata robi dużo fajnych rzeczy, dużo umie.
To mąż niestety przy dzeciach się nie popisuje i traktuje mnie przedmiotowo i stasznie sie do mnie odnosi :( ciekawe dlaczego wysunales takie wnioski
smuci mnie to bo nie widzisz mojego prywatnego zycia, nie pytasz jak jes tylko od razu dajesz opinie...

codziennie mowie do niego poswiec dzieciakom 15 min, pol godz... maz stal sie pracocholikiem... uwazam zeby nie stracili ze soba wiezi

o czas ze mna juz nie prosze bo wg niego to marnowanie czasu ktory moze poswiecic na zarabianie kasy

tak jest od zawsze bo nie nauczona, nie postawilam kiedys granicy...

pozatym to jest strasznie skomplikowane tak by to strescic w kilku zdaniach

staram sie naprawde spojrzec poza skorupe tego zla ktore nas otacza i nie godzic sie na nie

Anonymous - 2014-02-28, 20:46

Lu chodzisz na terapię , szukasz pomocy ???
Anonymous - 2014-02-28, 20:48

Lu napisał/a:

poza tym kiedy dostajesz kolejny raz kiedy on ma zawsze usprawiedliwienie tego co zrobil i nie przeprasza za naduzycie sily...
(przeprosil za to ze chcial mnie wyrzucic z domu)
ja staram sie naprawde spojrzec poza skorupe tego zla ktore nas otacza


Nie bardzo rozumiem
Mąż bije, a Ty mówisz dzieciom jaki tato fajny?

Anonymous - 2014-02-28, 20:50

Tak. Rozm z psych z Interwencji przez tel jak juz nie daje rady. Malenstwo jez za male zebym moga je ciagac po psychologach.

Od kiku tyg ciagna sie u nas katary i goraczki.

[ Dodano: 2014-02-28, 21:13 ]
Grzegorz usunęłam część treści...nie chce tutaj dzisiaj usprawiedliwiac sie z tego dlaczego jestem z moim mezem. Jest tak ze nie godze sie na to co on robi. Dzieciakom tez mowie ze takie rozwiazywanie spraw nie jest wyjsciem, ze jest to niedopuszczalne...Mamy tez spokojne dni, kiedy bywa nawt tak normalnie zwyczajnie, wtedy mowie dobrze o Nim

Anonymous - 2014-02-28, 21:16

Rozmowy telefoniczne to za mało
nie masz z kim zostawić dziecka ?

Anonymous - 2014-02-28, 21:20

Cytat:
Staram siebie kontrolowac. Pracowac nad sobą mimo tego ze mąż nie zaczął ze sobą robić cokolwiek w kontekscie zmieniania chorych nawyków..


Lu, nie znalazłam Twojej historii, zatem sprecyzuj proszę co masz dokładnie na myśli mówiąc "chore nawyki" męża.

Anonymous - 2014-02-28, 21:24

Mira nie mam...rodzina daleko

[ Dodano: 2014-02-28, 21:28 ]
Kenya historia jest w archiwum tez sie naszukalam http://www.kryzys.org/arc...pic.php?t=10330

Anonymous - 2014-03-02, 00:30
Temat postu: ...
Witam Was.
Przeczytałam "Ile warta jest twoja obrączka" i oblałam ją łzami. Znalazłam się też na tej stronie. Chciałam opisać dokładnie swoje doświadczenia, ale ... złapałam "doła". Wybaczcie, ale rezygnuję. Wiele przeszłam. Mąż był niedobry dla mnie, do synów. Obwiniałam się, że nie uchroniłam wlaśnie ich. Jestem po rozwodzie i nie było osoby /nawet księża/, która powiedziałaby, że postapiłam niewłaściwie. Do dzisiejszego dnia przeżywam to, co się stało z moim małżeństwem, ale innej drogi nie było. Tymczasem po przeczytaniu książki zaczęły targać mną różne emocje. Musiałam ponownie przetłumaczyc sobie wszystko, żeby znowu ruszyć do przodu. Nie mogę. Życze Wam dużo siły, ale ja opuszczam Sychar. Sercem jestem z Wami, ale co mam pisać. Pyta Lu, czy "to" przerabialiśmy? Tak i nigdy nie nastapiła poprawa. Przepraszam, na tydzień, na dwa, na miesiąc i znowu to samo. I co mam odpowiedzieć? Prawdę? Czy wbrew sobie. Jeden Bóg raczy wiedzieć, jak bardzo się starałam i chciałam utrzymać RODZINĘ, ale jedna osoba nic nie zdziała - dwoje musi chcieć. Dziękuję Tym, którzy pomogli mi w tak krótkim byciu z Wami, żeby dostać się tu i odezwać, bo miałam małe problemy. Pozdrawiam Was Wszystkich.

Anonymous - 2014-03-02, 01:06

Historia z parafii, "po sąsiedzku".
Kobieta >80 lat.
Całe życie z pijakiem, przemocowcem, awantury, ucieczki.
Kobieta bardzo wierząca , zaangażowana w kościele, "szefowa" róży różańcowej itp...
W niedziele poszła do kościoła, w poniedziałek rano się powiesiła.
Pewnie całe życie się modliła, aby się zmienił, ale się nie zmienił.

Anonymous - 2014-03-02, 07:04

grzegorz_ napisał/a:
Pewnie całe życie się modliła, aby się zmienił, ale się nie zmienił.


Nikt z nas nie wie o co modliła się ta kobieta, nikt nie wie co działo się w jej sercu ( poza Bogiem i może spowiednikiem), nie wiemy jak pojmowała Boga, czy, gdzie i jak szukała pomocy.
Więc może grzegorzu nie wysuwajmy pochopnych wniosków...

Anonymous - 2014-03-02, 09:19

Zeniu, fakt, nikt w nikogo nie wejdzie by ostatecznie się dowiedzieć co jest przedmiotem jego modlitw. Wydaje się jednak mało prawdopodobne lub wręcz niemożliwe by owa kobieta przez całe swoje udręczone,długie życie nie miała nadziei na zmianę męża co zapewne wyrażała prośbą w modlitwie.

Grzegorz,
odnoszę wrażenie, że w pewnych kręgach jest w znacznie lepszym tonie wpaść w depresję, sfiksować lub ostatecznie odebrać sobie życie, niż uwolnić się od oprawcy z którym ofiara czuje się dożywotnio związana zgodnie z przyjętym przez siebie systemem wierzeń.
Buduje się także iluzję, że długie i dotkliwe cierpienie w ziemskim życiu bezapelacyjnie zaowocuje długim i szczęśliwym "życiem" po śmierci, zatem cierpienie staje się czasem celem samym w sobie i na jego podstawie wiele ludzi buduje swoją tożsamość.
Ale mniejsza o "pewne kręgi", generalnie, moim zdaniem i tak każdy sam podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność, z której nikt nikogo zwolnić nie może.
Samobójstwo jest także wyborem, suwerennym.

Anonymous - 2014-03-02, 09:50

Kenya ale takie jest życie !

narzekamy na pracę, nie satysfakcjonuje nas, jest zła atmosfera w pracy-ale nie zmienimy jej bo strach że nie znajdziemy nowej

żyjemy w małżeństwie gdzie brak miłości, gdzie nikt się z nami nie liczy-ale nie zmienimy tego
bo strach co będzie dalej

kończy się nasze małżeństwo, dochodzi do rozwodu-ale nie potrafimy żyć sami, nie pojmując w pełni że coś się definitywnie zakończyło.
Co robi wówczas człowiek?
szuka grup, społeczności by utwierdzać się w swojej niezgodzie na zmianę losu.
Może to niestosownie zabrzmi ,ale w kupie zawsze łatwiej roztaczać wizje niż samemu.
Po to są potrzebne grupy i społeczności -by oddalić fakty.
Czasami oczekujemy by inni się zmieniali, a tak naprawdę nigdy uczciwie nie spojrzymy w siebie na ile my sami potrafimy coś prawdziwie w sobie zmienić.
Zmiana to przede wszystkim zmiana charakteru: czyli- przekonań, przyzwyczajeń, temperamentu.
A to długa i mozolna droga, a ona zazwyczaj wymaga mocnego zaparcia wewnętrznego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group