Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - uzależnienie emocjonalne
Anonymous - 2014-03-10, 14:12
helenast napisał/a: |
wolą bo ? ....... może uspokajają swoje sumienie i łagodzą wagę krzywd jakie wyrządzili .... |
Na pewno to też,
ale też jak się odchodzący małżonek nie kocha
to chyba nie jest tak, że automatycznie nienawidzi?
Czemu miałby komus z kim żył 10 czy 15 lat źle życzyć?
Anonymous - 2014-03-10, 14:26
Odchodzący bardzo dobrze życzy tej drugiej osobie .
Odchodzi z uczciwości i dla jej dobra poniekąd .
Nie kocha a przecież nieuczciwe jest trwanie w takim zwiazku .
Często nawet przyznaje w swej wspaniałości , że godzien nie jest ,
i że ona zasługuje na kogoś lepszego .
Bardzo szlachetna postawa .
Ba ...... daje nawet swoje błogosławieństwo dla nowego zwiazku byłej .
Czegoż wiecej o nieba .......?
No i oczywiście zostaną przyjaciółmi .
A i na małe co nieco też ofiarnie gotowi ,
albowiem szlachetność ludzka granic nie ma .
Anonymous - 2014-03-10, 14:30
Nie wiem czemu , ale popatrz jak wyglądają rozstania... To nie spotkanie przy kawce i cieście z kartką + długopisem by podzielić majątek...
To raczej ból , wściekłość,żal, smutek , złość i wiele, wiele bardzo negatywnych uczuć związanych z zawodem, rozgoryczeniem .... Te wszystkie odczucia powodują niejednokrotnie działania , nad którymi nie panujemy i w innych okolicznościach nigdy byśmy tak nie postąpili.... A jak jeszcze staramy się walczyć o małżeństwo ( co jest nie pomyśli współmałżonka , który chce odejść) to jakie rodzą się uczucia? ... Brak szacunku, pogarda, obojętność, wstręt i czasem wręcz nienawiść....
[ Dodano: 2014-03-10, 14:39 ]
Cytat: |
Odchodzący bardzo dobrze życzy tej drugiej osobie .
Odchodzi z uczciwości i dla jej dobra poniekąd .
Nie kocha a przecież nieuczciwe jest trwanie w takim zwiazku .
Często nawet przyznaje w swej wspaniałości , że godzien nie jest ,
i że ona zasługuje na kogoś lepszego .
Bardzo szlachetna postawa .
Ba ...... daje nawet swoje błogosławieństwo dla nowego zwiazku byłej .
Czegoż wiecej o nieba .......?
|
I tragiczna statystyka, ileż to osób daje się złapać na haczyk takim tłumaczeniom i argumentom uznając ,że rozstali się w przyjaźni....
Anonymous - 2014-03-10, 14:46
Cytat: | A jak jeszcze staramy się walczyć o małżeństwo ( co jest nie pomyśli współmałżonka , który chce odejść) to jakie rodzą się uczucia? ... Brak szacunku, pogarda, obojętność, wstręt i czasem wręcz nienawiść.... |
........ to zostajemy oskarżeni o znęcanie psychiczne ,
ewentualnie niedorozwój intektualny bądź emocjonalny ,
i ostatecznie jako tacy
zostajemy winnymi rozpadu tegoż małżeństwa
Nasza uparta i niekonstruktywna postawa wobec małzonka
przyczynia się do zakłocania miru i spokoju domowego
tym samym działamy na szkodę dzieci .
Taka postawa absolutnie zasługuje na naganę ze strony Wysokiego Sądu .
Anonymous - 2014-03-10, 14:59
mare1966 napisał/a: | Taka postawa absolutnie zasługuje na naganę ze strony Wysokiego Sądu . |
Którą prędzej czy później dostajemy w postaci oficjalnego rozwodu ... I jeszcze z komentarzem ,że skoro pan/pani nie chce już być naszym/ szą żoną/mężem to po co się upierać .....
Anonymous - 2014-03-10, 15:08
Cytat: | I tragiczna statystyka, ileż to osób daje się złapać na haczyk takim tłumaczeniom i argumentom uznając , że rozstali się w przyjaźni.... |
Ludzie kulturalni ( ci co w kulturze robią , świat aktorski głównie )
wszystko robią z kulturą .
Życie to teatr , a media to scena .
W końcu aktorzy to UDAWACZE , na tym polega ten zawód .
Grać tak , żeby sie wydawało , ze to naprawdę .
Tylko kiedyś przyjdzie ze sceny zejść .
Cytat: | Którą prędzej czy później dostajemy w postaci oficjalnego rozwodu ... I jeszcze z komentarzem ,że skoro pan/pani nie chce już być naszym/ szą żoną/mężem to po co się upierać ..... |
Poniekąd , to "stawianie czynnego oporu" .
Partyzantka zawsze była "elitarma" ,
dla osób uzależnionych , niezdolnych do readaptacji .
Szablą czołgu nie zatrzymasz , ale pomahać możesz .
Tylko , jak sprawdzić czy czołg żelazny czy z kartonu ?
Czasem , ten opór naprawdę niewiele daje , wzmaga tylko NAPÓR .
I paradoksalnie napór ma "oparcie" w oporze .
Prawo fizyki .
Akcja = reakcja .
Anonymous - 2014-03-10, 15:20
mare1966 napisał/a: | ........ to zostajemy oskarżeni o znęcanie psychiczne ,
ewentualnie niedorozwój intektualny bądź emocjonalny ,
i ostatecznie jako tacy
zostajemy winnymi rozpadu tegoż małżeństwa
Nasza uparta i niekonstruktywna postawa wobec małzonka
przyczynia się do zakłocania miru i spokoju domowego
tym samym działamy na szkodę dzieci .
Taka postawa absolutnie zasługuje na naganę ze strony Wysokiego Sądu . |
zależy od składu sędziowskiego................ja trafiłem na kobietę,która można rzec-tłumaczyła się przede mną,że musi dać rozwód,a wcześniej podczas całego procesu dało się wyczuć jej dezaprobatę dla nie-małżonki....................inna sprawa,że moja nie-małżonka nie powiedziała na mnie ani jednego złego słowa,co zmusiło sąd do odroczenia rozprawy na 3 miesiące,żebyśmy się jednak dogadali i pogodzili..........po trzech miesiącach,nie-małżonka trwała w swojej postawie i twierdziła,że po prostu zakochała się w innym i nie potrafi ze mną już żyć.........sąd orzekł rozwód...........do końca jednak czuć było sympatię ze strony składu,albo to moje subiektywne odczucia............nie zawsze jednak jest to dla sądu tak jednoznaczne...........myślę,że ważna jest też postawa obu stron i ich wcześniejsze życie.........powiem tak:jeśli podczas procesu wyszłoby,że porzucony małżonek stosował przemoc,także dopuścił się kiedyś zdrady,zaniedbywał małżeństwo itd itd.....a w sądzie stawiał się w roli super-świątobliwego obrońcę wiary i sakramentu,to też uznałbym to za złośliwość i nękanie małżonki.............sakramentu trzeba bronić całym swoim życiem,a nie tylko podczas rozwodu............był tu na forum kiedyś przykład forumowiczki,która psioczyła na sąd,że jak to uznał jej winę rozpadu rodziny,skoro do końca nie zgadzała się na rozwód..........ale wcześniej przyznała się,że wysyłała smsy do męża,że nie chce go widzieć,z wyzwiskami,odwoływała spotkania z dziećmi,wysyłała wulgaryzmy........mąż okazał te smsy w sądzie,więc jeśli po czymś takim,opuszczona małżonka broni się sakramentem,to wybaczcie,ale nie dziwota,że nieraz(nie mówię,że tak jest zawsze)sąd orzeka szybko rozwód..............ja też nie byłem idealnym chrześcijaninem(i nie jestem nadal!!!!), ale i nie przedstawiałem w sądzie świętego oburzenia wizją rozwodu tylko ze względów religijnych,,,,,,,,byłbym hipokrytą.....pozdrawiam,Szymon.
Anonymous - 2014-03-10, 15:44
Krasnobarze, kategorycznie nie mogę się z Toba zgodzić co do tej forumowiczki,która wysyłała smsy z wulgaryzmami, ect. Tak to opisałeś jakby nikt nie miał prawa do zwykłego ludzkiego zdenerwowania. A tym bardziej dotyczy to kobiety. To niepoważne zrównywać pewne formy niewłaściwego zachowania związanego na dodatek z jakimiś traumatycznymi przeżyciami do zła jakim jest lekceważenie miłości i sakramentu małżeństwa. Ja jednak uważam że poszczególne grzechy nie muszą oznaczać, że przestajemy kochać. Zależy jakie grzechy. Zależy też wszystko od ciężaru gatunkowego. No ale nie nerwy roztrzęsionej kobitki. No o trochę rozsądku proszę.
Można być czasem złym, grzesznym człowiekiem, ale są też rzeczy ważne i mniej ważne, świadczące o całkowitym zepsuciu i o jedynie zagubieniu, słabości. Lekceważenie małżeństwa jako nierozerwalnego związku jest sprawą największego kalibru. Wiec Twoje dezawuowanie prawa do obrony spraw fundamentalnych z powodu jakiś tam potknięć życiowych jest dla mnie niezrozumiałe.
Krasnobarze, przy całym szacunku dla Ciebie, Twojej postawy, tego co przeszedłeś. Jednego nie rozumiem. Jeśli Twoje małżeństwo nie istniało, to jakie przesłanki merytoryczne za istnieniem Waszego nie-małżeństwa mógł widzieć sąd cywilny?
Przepraszam, że o to pytam. Ale dziwie się, że takie fakty o nieistnieniu małżeństwa od jego zarania, nie są w pewien sposób oczywiste od razu. Nie mogę nad tym faktem wyjść z zadumy. Że ludzie nie wiedzą, że nie są małżeństwem i to nawet w sytuacji rozwodowej, kiedy wychodzą pewne fakty, brudy. Przepraszam wszystkich, ale ja tego nie rozumiem.
Jest ten termin NIEDOJRZAŁOŚĆ. Nikt z nas nie jest dojrzały.
Można się domyślić do czego zmierzam, ale wprost tego nie powiem.
Anonymous - 2014-03-10, 15:50
Orsz
Co tu do rozumienia?
W kościele nie ma rozwodów, ale są stwierdzenia o nieważności.
Jakoś kościół sobie radzić musi
Anonymous - 2014-03-10, 15:58
Grzegorzu nie uważam świata za tak cyniecznego to raz. A dwa, to nawet jakby tak było to my z naszym sumieniem bedziemy odpowiadać przed Bogiem. Jeśli czujemy, że sąd biskupi się pomylił to powinnismy ten głos brać na poważnie. Sąd biskupi nie jest nieomylny i nie można go traktować jako wymówki. Co nie oznacza, że można te wyroki lekceważyć. Ale one ostatecznie nie przesądzają kwestii ważności małżeństwa.
Anonymous - 2014-03-10, 15:58
grzegorz_ napisał/a: | Jakoś kościół sobie radzić musi |
Kościół przez duże K, dla uściślenia.
Dobrze by było, aby jeszcze radził sobie z faktem, że jest we współczesnym świecie jedynym nośnikiem spójnego systemu wartości, w którym Dobro oddzielone jest od Zła.
Przynajmniej powinien być... Bo niestety patrząc na liberalizację, modernizm i ułatwianie życia wiernym zmęczonym wypełnianiem przykazań, to średnio to wygląda.
Na razie jednak nadzieja w tych, którzy jak to ładnie ktoś tutaj ujął w wątku obok, "potrafią odróżnić cudzołóstwo od tzw. prawa do szczęścia"
Coraz mniej takich..
Anonymous - 2014-03-10, 16:21
Orsz napisał/a: | Grzegorzu nie uważam świata za tak cyniecznego to raz. A dwa, to nawet jakby tak było to my z naszym sumieniem bedziemy odpowiadać przed Bogiem. |
Orsz,
Nie miałem na myśli "załatwianych"unieważnień, czy unieważnień uzyskanych poprzez podstawianie fałszywych świadków, czy kłamanie.
Po prostu jest taka możliwość (unieważnienia) więc ludzie z niej korzystają.
Anonymous - 2014-03-10, 17:00
a co z Małżonkiem, który odszedł do innej w wielkiej euforii,
potem wystarał się o rozwód,
a po pól roku od rozwodu przysyła maile, że to wszytsko moja wina, bo to ja go wyrzuciłam z domu (choc ja nie szukam z nim kontaktu żadnego, nie prowokuję, unikam, jak mogę).
średnio co trzy tygodnie za cos mnie atakuje w tych mailach, np. że mam co chciałam, że sobie totalnie nie radzę, że dzieci zaniedbane (Synowie są dorośli), straszy mnie sądami....
staram sie nie reagować, tylko przyglądam się z boku.
Małżonek wprosił się na wigilię, siedział przy stole trzy godziny, jakby nic sie nie stało, zostawiwszy kochankę samej sobie na ten czas.
naprawdę nie wiem, co sobie myslec ...
ja nawet przez jakis czas uwierzylam, że faktycznie znalazł szczęscie, ale jakoś tu szczescia nie widać...
Anonymous - 2014-03-10, 17:27
Bety,ja to widzę tak,że mąż chyba ma dość tamtego drugiego zycia i chciałby chyba aby z wami było jak dawniej ale ciężko mu to przychodzi,miota się,nie umie sie zachować w swoich obecnych uczuciach,emocjach,nie wiem,ja to tak widzę.
|
|
|