To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - uzależnienie emocjonalne

Anonymous - 2014-02-21, 09:51

urzekająca...przeczytałam ją jakis czas temu i szczerze powiem nie trafiła do mnie? Może to nie był czas na nią i warto do niej wrocic. Mocno trafiają do mnie konferencje o. Szustaka, podany projekt wypełni moj czas w weekend:)
Anonymous - 2014-02-21, 09:55

tak, tez uwielbiam go słuchac... Bardzo mąrdy człowiek i tak o wsyztskim mówi ze trafia prosto do serducha :)
Anonymous - 2014-02-21, 11:02

annezcka napisał/a:
... ale może to nie chodzi o wypieranie a po prostu zdrową akceptację tego że nie wyszło i trzeba życ od nowa...


Od zatopienia emocjonalnego do odzyskania kontroli nad własnym życiem - szmat drogi. Żona, nawet dla najbardziej zatwardziałego Rozwodnika, mimo Jego postawy, jest Zahirem. Choćby nie wiem, jak będzie siebie oszukiwał, nie zapomni o Niej. To jest Łaska Sakramentu.. w sumieniu odzywająca się do Tych, którzy nawet odeszli od Boga. Tak to działa. Wiem, bo przeżyłem to na własnej skórze i nie tylko ja.

Anonymous - 2014-02-21, 11:34

Wilkoo napisałes że przeżyłes na własnej skorze. Możesz rozwinąc albo wskazac wątek gdzie mogę przeczytac Twoją historię
Anonymous - 2014-02-27, 21:15

annezcka napisał/a:
dziękuję za rady, wskazanie pomocnych rzeczy. Jak bardzo bym chciała żeby cały te nowy swiat sobie poskładac od tak, najlepiej już i natychmiast. Brak cierpliwosci to kolejny problem nad ktorym muszę pracowac w pocie czoła, pocieszające jest to że przynajmniej wiem co we mnie nie gra i już temu nie zaprzeczam



Trzymaj się!

Masz dwójkę dzieci. One muszą widzięć w Tobie osobę otwartą i kochającą, zrównoważoną i spokojną. Dla nich żyjesz i pracujesz.
Czy masz jakies wsparcie ze strony rodziny, przyjaciol?
Pan Bog dziala w czasie i przez innych. Badz otwarta a da Ci wiele skarbów.
To prawda cierpliwosci i pokory nam potrzeba :-)

Anonymous - 2014-02-28, 07:12

tak, mam duże wsparcie od strony rodziny. Tesciowie też są pomocni tylko probują trochę grac dziecmi bo miexzkalismy od samego początku u tesciow a kiedy mąż się wyprowadził ja zrobiám to samo. Tesciowie sąoomocni ale chcą spędzac czas z nimi tylko u siebie w domu, dzieci też chcą bo mają też swoje pokoje i na chwilę obecną jestesmy tak rozerwani na dwa domy co nie jest łatwe
Anonymous - 2014-02-28, 15:06

annezcka napisał/a:
urzekająca...przeczytałam ją jakis czas temu i szczerze powiem nie trafiła do mnie? Może to nie był czas na nią i warto do niej wrocic. Mocno trafiają do mnie konferencje o. Szustaka, podany projekt wypełni moj czas w weekend:)


Przeczytaj MIŁOŚĆ POTRZEBUJE STANOWCZOŚCI. Wiesz, ja tak samo wisiałem 2 lata na żonie. Rozpaczałem, że nie jest już moja itp. Ale, uświadomiłem sobie, że była ona lustrem skali mojej wartości bo to najbliższa nam osoba której zdanie jest dla nas najważniejsze nagle mówi nam- jesteś "be". To wbija w ziemię po sam czubek głowy, ale jest wyjście. Nie będę powtarzał rad wcześniejszych, ale zrób coś dla siebie. Zmień sposób działania- umyj zęby drugą ręką (jak jestes praworęczna to lewą)- to oczywiście przenośnia, ale zrób cos dla siebie, bądź dobra dla innych, dla siebie, dla dzieci.

Ja powiedziałem żonie, że skoro chce odejść to niech odejdzie lecz gdy zmieni zdanie i będzie gotowa na powrót do mnie możemy o tym porozmawiać. Powiedziałem też, wbrew moim odczuciom, że nie będę już żebrał o jej miłość i skamlał jak mnie odtrąci. Zająłem się swoim życiem, dziećmi i widzę, że to zmienia optykę żony. Nie wie co się dzieje, jest zdezorienotwana, zaczęła bardziej sie miotać, akatkować bo nagle poczuła się..... wolna. Usłyszała, że może odejść i nie będę jej "więził" w swojej miłości. Powiedziałem nawet, że jej słowa mnie ranią zatem póki się nie zmieni, niech nie liczy na moją współpracę.

Wiesz, że ten ciężar samotności spadł? Ten żal? Bo musisz zobaczyć w sobie wartość. A wtedy nie Ty biadolisz, ale mąż zobaczy, że potrafisz żyć bez niego. To go powinno otrzeźwić. Powodzenia

Anonymous - 2014-02-28, 15:14

silverado napisał/a:
Rozpaczałem, że nie jest już moja itp.


No właśnie, to jest trudne, taka jakaś chora zazdrość, że on już nie jest mój. wiem, że takiego bym go wcale nie chciała, ale z tyłu głowy mam myśl, że on z nią układa sobie życie. To dla mnie bardzo trudne do przerobienia :-/

Anonymous - 2014-02-28, 15:23

Dobrze to ujęliście, też tak mam.... Anezcko jesli jeszcze nie słyszałaś tej konferencji to polecam,właśnie na nią natrafiłam,to coś dla nas. youtube.com/watch?v=azM_1GBd0KA
Anonymous - 2014-02-28, 17:52

dorotakm j ak bliskie jest mi to co napisałas. Silverado masz w zupełnosci racje, pewnosc i dbałosc o siebie samą, odbudowa własnego poczucia wartosci, zdrowa stanowczosc......mistrzyni teorii to ja z praktyką nieco gorzej ale pomimo upadkow walczę o siebie dalej a Bog pomaga

[ Dodano: 2014-02-28, 19:29 ]
bosa dziękuję za linka, trafia mocno....

Anonymous - 2014-03-10, 13:01

Cytat:
Bo musisz zobaczyć w sobie wartość. A wtedy nie Ty biadolisz, ale mąż zobaczy, że potrafisz żyć bez niego. To go powinno otrzeźwić.


Nieprawda. Też byłam w takim związku, uzależniona emocjonalnie od męża. Z perspektywy 1,5 roku po rozstaniu powiem ci jak to wygląda: męża w ogóle nie obchodzi to, że sobie radzę. Sama wychowuję dzieci, zajmuję się domem, pracuję zawodowo itd. itd.... i dziwię się, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Że potrafię żyć bez niego, że mam swoją wartość, że coś potrafię zrobić sama. Bo w tym właśnie było sedno tej relacji - ja miałam być tą gorszą, niezaradną, uzależnioną, słabą a on bohaterem, który ratuje z opresji a jednocześnie ma nade mną swego rodzaju władzę emocjonalną. To może być dla niektórych osób przyjemne - mieć taką władzę nad drugą osobą. W sytuacji gdy on ma inną kobietę, która za chwilę będzie na nim wisieć - ja już nie jestem potrzebna. Nie każdy jest szlachetny, uczciwy i zdrowy psychicznie. Są mężczyźni, którzy właśnie lubią takie relacje, gdzie kobieta jest na każde skinienie paluszkiem... Kobieta niezależna, samodzielna, dojrzała ich po prostu nie interesuje:)

I tak, łatwiej jest kobietom, które akceptują fakty. Nie żyją nadzieją na spotkanie, zejście się tylko wręcz odcinają się od tego mężczyzny bo uważam, że bez tego nie można zacząć nowego rozdziału. Ja mam to samo, kochanka, dzieci i mąż z szerokim uśmiechem na ustach, który po nie przyjeżdża. Mam nadzieję, że to sztucznie przyklejony uśmiech Jockera a jego 'szczęście' i wolność bokiem mu wylezą :) Ale niekoniecznie tak musi być. I z tego też trzeba zdawać sobie sprawę żeby nie cierpieć za chwilę jak się okaże, że ma dziecko i ślub z kochanką.

Anonymous - 2014-03-10, 13:09

porzucona_33 napisał/a:

Sama wychowuję dzieci, zajmuję się domem, pracuję zawodowo itd. itd.... i dziwię się, że nie
robi to na nim żadnego wrażenia. Że potrafię żyć bez niego, że mam swoją wartość, że coś potrafię zrobić sama.


Wyobrażam sobie, że większość mężów odchodzących to obchodzi.
Wolą widzieć swoją byłą żonę (w sensie cywilnym) radzącą sobie z życiem niż
żonę zalewającą się łzami, błagającą i mówiącą "mężu wróc".

Anonymous - 2014-03-10, 13:19

grzegorz_ napisał/a:

Wyobrażam sobie, że większość mężów odchodzących to obchodzi.
Wolą widzieć swoją byłą żonę (w sensie cywilnym) radzącą sobie z życiem niż
żonę zalewającą się łzami, błagającą i mówiącą "mężu wróc".


wolą bo ? ....... może uspokajają swoje sumienie i łagodzą wagę krzywd jakie wyrządzili ....

Anonymous - 2014-03-10, 13:39

cos w tym jest...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group