To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys wieku średniego u męża

Anonymous - 2015-01-01, 18:29

Angelika,to będzie najlepsze co możesz zrobić,zostaw go samemu sobie i tej jego decyzji,kontaktuj sie jedynie sprawach dziecka,nigdy nie próbuj grać dzieckiem-ale Ty mądra kobieta jestes i pewnie czegos takiego nie zrobisz,ale czasem chęć odwetu może okazać się silniejsza,więc potrzeba czujności,a Ty......bądż poprostu szczęśliwa i obyś potrafiła to naprawdę poczuć,bo na początku tej trudnej drogi więcej trzeba udawać niż się w rzeczywistości czuje,ale nadchodzi taki moment,że mozna faktycznie to poczuć.

Dobrze robisz,że patrzysz czasem na tą sytuacje "z boku",bo taki dystans jest bardzo potrzebny żeby nie zwariować z bólu,żalu i aby dostrzec tą biedę w której mąż sie znalazł i miec siłę aby sie za niego modlić.

Anonymous - 2015-01-02, 13:19

To jest niesamowite uczucie, gdy powoli "schodzi ci ciśnienie" i przestajesz swoje życie uzależniać od tej drugiej osoby... i możesz zostawić go samemu sobie.

Na początku miałam tak, że jak się budziłam, to pierwsza myśl, która przychodziła mi do głowy, gdy widziałam pustą poduszkę, to "jak on mógł to zrobić". Pewnie każdy z nas tak miał. A teraz budzę się i nawet jak tak pomyślę, to od razu przychodzi mi myśl, nie myśl tak, nie nastawiaj się negatywnie, pomyśl o czymś innym, przyjemniejszym. I wtedy te moje kompulsywne myśli odchodzą. Zaczynam się więc sama programować:-)

Natomiast jedyne co jeszcze wzbudza moją złość, to postępowanie męża w stosunku do syna. Pomimo tego, że w przeciwieństwie do wielu takich sytuacji, mąż zachowuje się bardzo dobrze, wręcz wzorcowo jeśli chodzi o kontakt z synkiem i nigdy mu nie dał odczuć, że nasza sytuacja może mieć wpływ na kontakty z nim, jest jedno ale...

Mąż ciągle powtarza, że potrzebuje kontaktu z synkiem codziennie. I choć opiekujemy się synkiem na zmianę - kilka dni u mnie, kilka dni u męża, to mąż codziennie dzwoni do syna i potrafi z nim spędzić kilkadziesiąt minut na telefonie. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby codziennie dzwonił i przez kilka minut porozmawiał z synkiem i zapytał się co się działo w ciągu dnia. Ale te rozmowy są dość długie, w dodatku w postaci rozmowy wideo. Syn nawet nie rozmawia z ojcem, tylko ogląda bajki a po drugiej stronie to samo robi mąż. Mam z tym problem, o czym już mężowi wspominałam, bo to jest kilkadziesiąt minut w ciągu dnia, kiedy mąż jest "obecny" w moim domu. W odwrotnej sytuacji staram się zachować umiar i porozmawiać z synkiem kilka minut, powiedzieć mu dobranoc, zapytać co się działo w szkole i nie chcę ingerować w prywatną przestrzeń mojego męża. Ale czuję się też winna, że nie rozmawiam z synem tak długo jak mąż :-( Trudno to wytłumaczyć. Uważam, że takie długie rozmowy niczemu nie służą, zwłaszcza, że mąż następnego dnia i tak zobaczy syna, bo to na przykład będzie jego dzień... A przyzwyczajanie do takiej sytuacji dziecka do niczego dobrego nie doprowadzi, bo co się stanie jeśli nagle mąż nie będzie mieć dla niego czasu z jakiegoś powodu?
Kiedyś, gdy synek spędzał wakacje u dziadków to nie miał potrzeby dzwonienia do niego codziennie i tego nie robił, teraz nagle "on potrzebuje" codziennie rozmawiać z synkiem.

Ogólnie bardzo często słyszę od męża, że "on potrzebuje" czegoś w stosunku do kontaktu z dzieckiem. Nie czego potrzebuje nasz syn, ale co potrzebuje maż. Tak jak te rozmowy przez telefon, zarzucanie synka prezentami (i nie takimi drobnymi prezencikami, które daje się czasami dzieciom - cukierek, lizak, resorak, ale wręcz drogimi). Te prezenty zostają potem w domu męża i mam wrażenie, że jest to takie "przekupowanie" dziecka :-( , pomniejszanie swojego poczucia winy w stosunku do syna, bo przecież jestem takim dobrym ojcem i dbam o syna :-(

Co w całej tej sytuacji mogę zrobić?

Anonymous - 2015-01-02, 13:34

Nigdy nie jest idealnie.
Lepiej aby rozmawiał jak piszesz "za długo"
niż za krótko.
Czy to mało na forum jest przypadków, gdy ojciec się ulatnia i zrywa kontakty z dziećmi
na lata?

Anonymous - 2015-01-02, 14:49

Renta

Coś w tym jest.
Uważaj również na jeszcze jedno. Wasz syn nie ma domu. Swojego. Ma dwa, ale żaden do końca nie jest jego. Nie wiem czy widzisz zmianę w zachowaniu syna, jak wraca od męża. Mój najmłodszy syn, w momencie rozpadu mojego małżeństwa miał 13 lat. Jak wracał od mamy, był przez jakiś czas "dziki". Potem wracał do normy. Najpierw każdy weekend chciał spędzać u mamy (jak była w domu). Potem prawie nie chciał tam chodzić. Teraz jest lepiej. Zawsze jednak mówi, że jego dom jest u mnie. Do mamy chodził, ale tylko w odwiedziny.

Słyszałem, że podobne zachowanie pojawiało się u innych dzieci mających dwa domy.

Może powinnaś skonsultować to lub poczytać trochę o tym w jakiś mądrych książkach. Patrz co będzie dobre dla syna a nie dla Twojego męża. Co Cię obchodzi jego sumienie. On się usprawiedliwia, a syn może na tym stracić.

Pozdrawiam

Anonymous - 2015-01-02, 15:12

Jacek-sychar napisał/a:
Jak wracał od mamy, był przez jakiś czas "dziki". Potem wracał do normy.


Jacek,
Gdyby wracał od Ciebie do mamy to pisałbyś tak samo?

Anonymous - 2015-01-02, 16:52

Angelika21k napisał/a:
Pomimo tego, że w przeciwieństwie do wielu takich sytuacji, mąż zachowuje się bardzo dobrze, wręcz wzorcowo jeśli chodzi o kontakt z synkiem i nigdy mu nie dał odczuć, że nasza sytuacja może mieć wpływ na kontakty z nim, jest jedno ale...


Angeliko, miej świadomość, że mimo trudnej sytuacji masz się czym cieszyć.
Należałoby zatem docenić starania męża zamiast dopatrywać się w nich przyszłych negatywnych skutków. Taka postawa niczemu nie służy, poza tym by swoją tak czy owak uzasadnioną frustrację przekształcić w deprecjonowanie starań męża w stosunku do syna.
Jesteś zła na męża stąd to ALE, ale to nie fair.

Angelika21k napisał/a:
A przyzwyczajanie do takiej sytuacji dziecka do niczego dobrego nie doprowadzi, bo co się stanie jeśli nagle mąż nie będzie mieć dla niego czasu z jakiegoś powodu?

A co miałoby się stać?
Czy dzieci wg Ciebie Angeliko nie rozumieją że rodzice czasem bywają bardzo zajęci?
Wydaje mi się, że te którym poświęca się dużo czasu do takiej sytuacji podchodzą w sposób naturalny. :-)

Anonymous - 2015-01-02, 18:39

Angelika21k napisał/a:
A przyzwyczajanie do takiej sytuacji dziecka do niczego dobrego nie doprowadzi, bo co się stanie jeśli nagle mąż nie będzie mieć dla niego czasu z jakiegoś powodu?


hej,no ale w normalnym życiu,zgodnego małżeństwa,rodzice nigdy nie zawodzą?zawsze dotrzymują słowa?zawsze są na zawołanie?według planu?a co z niespodziewanymi przypadkami?wypadek,szpital,choroba,wyjazd, delegacja?co z dziećmi marynarzy,aktorów,inżynierów,którzy wyjeżdżają na półroczne kontrakty,co dziećmi strażaków,policjantów,żołnierzy.......którzy mogą pewnego dnia nie wrócić do domu?zaczynasz się nakręcać i szukać dziury w całym.........uważam podobnie,jak Kenya-to nie fair.....ciesz się,że mają chociaż taką więź,jaką mają,że ojciec szuka tego kontaktu,spędza czas z dzieckiem........tyle jest przypadków,kiedy ojciec totalnie zrywa kontakt z dziećmi,ba! nawet zajmuje się super cudzymi dziećmi-dziecmi kochanki.........pomyśl pozytywnie-masz kilkadziesiąt minuut dla siebie-weź sobie kąpiel,poczytaj coś,wykorzystaj ten czas dla siebie....a to,ze nie spędzasz czasu z synem,tyle,co ojciec?no cóż.....masz resztę godzin do wykorzystania.......nie musisz brać go na rozmowę,ale np. zagrać w planszówkę....porysować wspólnie,a może wciągnij go w jakieś kuchenne prace,pod hasłem,że najlepsi kucharze na świecie to mężczyźni?możliwości masz,więc korzystaj.......prezentami się nie przejmuj........wszystko zależy od dziecka oczywiście,ale większość nas zdradzonych.opuszczonych ma chyba ten problem..........i nawet jeśli poczatkowo dziecku w to graj,że ma jednego rodzica na pstryknięcie palcem(zgoda na wszystko,atrakcje,prezenty),to po jakimś czasie wraca w dziecku pragnienie dyscypliny,granic-bo wbrew pozorom tylko przy dyscyplinie dzieci czują się bezpieczne,kochane,zadbane.....bądź konsekwentna,rób swoje i ciesz się,że dzieciak nie stracił ojca........pozdrawiam serdecznie,Szymon.

Anonymous - 2015-01-02, 19:07

Dzięki za przywrócenie do pionu! Gdy tak Was czytam, to dochodzę do wniosku, że macie racje.

Faktycznie zaczynam się nakręcać a powinnam cieszyć i cieszę, ale ...
No właśnie nie powinno być żadnego ale!

Powinnam to docenić, że mąż nie jest jak inni i utrzymuje kontakt z dzieckiem i chce tego kontaktu bardzo mocno. A moje "ale" wynika jedynie z moich frustracji i mojego żalu na męża.

Szymon,
faktycznie masz rację, że ten czas mogę poświęcić sobie. Ja automatycznie w tym czasie nie pozwalałam sobie na jakieś inne rzeczy, tylko niejako współuczestniczyłam w rozmowie. Po co? Teraz sama nie wiem... Chyba po to, żeby kontrolować te rozmowy... A to przecież bez sensu:-)

Kenya,
masz rację, że szukam dziury w całym i próbuję deprecjonować starania męża... To chyba nikomu i niczemu nie służy. A mnie miało przynieść tymczasową ulgę :-(

Jacek,
choć osobiście czuję, że takie mieszkanie na 2 domy nie jest najlepsze, to jednak nie potrafimy z mężem znaleźć innego rozwiązania. JA bym chciała, żeby po prostu syn miał dom, taki jak każde dziecko w dzieciństwie - w którym czuje się bezpiecznie i do którego z chęcią wraca. Teraz ma dwa... Nie wiem jak to na niego wpłynie... Na szczęście na razie to akceptuje i cieszy się, że spędza czas z ojcem lub ze mną...

Anonymous - 2015-01-02, 22:45

Witam

Widzę, że zostałem źle zrozumiany. Dziecko musi mieć poczucie stabilności i stawianych mu wymagań. Gdy jedno z rodziców próbuje "przekupić" dziecko prezentami i poświęcanym mu czasem, zaczyna "rozgrywać" rodziców. Przeskoki między dwoma domami o różnych wymaganiach nie wpływają dobrze na dziecko. To chciałem tylko wcześniej napisać. Trzeba dziecku w mądry sposób stawiać warunki i określać ramy, w których może się poruszać. Ja też zrobiłem w stosunku do dzieci wiele błędów i teraz to widzę. Wiem też, że zawsze w trudnych dla siebie momentach pojawiały się u mnie, gdzie miały nieporównywalnie większe wymagania i gdzie im było wolno dużo mniej. A jednak przychodziły (lub nie odchodziły) bo widziały, że z miłości do nich stawiam im granice. Najlepiej określił to mój najmłodszy syn, który po trzech tygodniach spędzonych u matki wrócił do mnie, z komentarzem, że czasami człowiek musi zrobić głupstwo, żeby to zrozumieć. Od tej pory nigdy nie powiedział, że się wyprowadza. Nawet w trudnych sytuacjach mówi, że jego dom jest u mnie.

Grzegorz
Nigdy nie utrudniałem synowi kontaktów z matką. Wiem, że gdyby wracał ode mnie do matki i był dziki, byłoby mi przykro. Tylko że ja nigdy nie wychodziłem "w świat", nie zostawiałem go. Zawsze mówiłem gdzie jestem, gdzie idę. Na początku syn miał obawy, że zostanie sam i pójdzie do domu dziecka. Jak dzwoniłem, to podchodził do mnie i sprawdzał, z kim rozmawiam. Sprawdzał też połączenia w mojej komórce. Wiem, zaraz powiecie, że nie powinienem wchodzić sobie na głowę. Tylko że dzięki temu on nabrał pewności siebie i pewności mnie, że go nie zostawię.
Jak należy postąpić w takiej sytuacji?
Nie wiem do końca. Przecież pisałem, że należałoby poradzić się kogoś i poczytać mądrych książek. Wiem tylko, że dziecko nie może wisieć pomiędzy domami matki a ojca. Czasami może nawet trzeba ograniczyć kontakty z jedną ze stron, żeby znalazło swój fundament.

W takich sytuacjach trzeba postępować rozważnie i ciągle obserwować dziecko.

U mnie pojawiły się i narkotyki, i alkohol, i wagary, i agresja. Na szczęście zawsze udało mi się jakoś w porę zareagować. Najgorszy był jednak początek i ta "dzikość" po powrotach od matki.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group