To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys wieku średniego u męża

Anonymous - 2014-02-18, 21:21

Orsz nie bądz taki przewrażliwiony
to tylko net, dyskutujemy przecież tylko :)

Anonymous - 2014-02-19, 16:51
Temat postu: kryzys wieku średniego u męża
Zeniu,
Bardzo mądrze mi napisałaś. Dzisiaj przeczytałam "Miłość wymaga stanowczości". Może podaj proszę jakieś podpowiedzi. Bo trochę błądzę we mgle.

Anonymous - 2014-02-19, 19:26

Poszukujesz, medytujesz... Czasem kiedy zaczyna się robić porządki najpierw wymiata się śmieci i na chwilę mamy całkiem niezły bałagan. Może czeka Cię wspaniałe życie, a relacja z Bogiem tak ciekawa i fascynująca, że nawet się tego nie spodziewałaś? Nowy smak życia. Warto zawalczyć o pracę - polecam książkę "Jakiego koloru jest Twój spadochron" (R.N.Bolles), refleksję i konsekwentne działanie. Staniesz mocniej na własnych nogach :)
Anonymous - 2014-02-19, 20:01

Nie wiem Reniu, czy spodoba Ci się to co napiszę.

Prawdę powiedziawszy nie wiem którą częśc mojej wypowiedzi uznałaś za "mądra radę", ja jednak uważam, ze najistotniejsze było zdanie o ustawienbiu Boga na właściwej pozycji, o skierowaniu wzroku na Niego...
Zgadzam się z wypowiedzią krasnobara i nie jest tak, iz twierdze, że Twoje "małzeństwo" jest gorsze, jego po prostu w oczach Boga nie ma...

Wiesz kazdy kyzys jakiego doświadczamy, czy to małżeństwa, czy osbisty jest po to abyśmy się zatrzymali i przemyśleli swoje zycie. Bóg przez nie daje nam szansę wyprostowania i odnalezienia drogi do Niego Samego. Pozwala nam na odnalezienie i poznanie i doświadczenie Jego Miłości, na nauczenie się jej...

Wiem jak się teraz czujesz, kiedy Twoje nadzieje, uczucia i wszystko inne pokładane w "męzu" zostały zawiedzione, znam tę pustkę w sercu i tęsknotę... Prawda jest taka, ze tylko Bog potrafi ją wypełnić, bo to On ją tam "włozył" i jest to tak naprawdę tęsknota za Nim...

Przeczytaj sobie to świadectwo

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9654

Posłuchaj
(07 | Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości)

http://www.langustanapalm...logoslawienstwa

Możliwe jest, ze małzeństwo meża zostało niewaznie zawarte, jednak to jest tylko do sprawdzenia przez odpowiednie sądy. Jeśli tak jest, to Bóg poprowadzi Ciebie/Was właściwą drogą do tego aby Wasze małzeństwo zaistniało w Jego Obliczu, jeśli nie, to poprowadzi inaczej. Tylko On zna wszystkie odpowiedzi...
Z całego serca zyczę Ci abyś poznała i zaznała Jego Miłosci i opieki

Pozdrawiam

Anonymous - 2014-02-19, 21:41

zenia1780 napisał/a:
Twoje "małzeństwo" jest gorsze, jego po prostu w oczach Boga nie ma...


Zeniu!
tak co wiecej popatrzmy, na forum pojawia sie sugestia rozwiazania problemu Renty11 a zapominamy o prawowitej żonie jej partnera.
1) Renta11 nie ma męża.
2) Pojawił się problem alkoholowy i poszukiwania pracy - te czynniki mogą zakłocać dosyć mocno postrzeganie rzeczywistości. Nawet ja zniekształcać. Alkohol uzależnia rowniez osoby towarzyszace i jest to rowniez choroba ktora trzeba leczyc.

Zgadzam się z toba ze Renia musi poukladac swoje zycie i ze jest to wlasciwy moment. Natomiast trzeba nazwac rzeczy po imieniu i bez nawiasów. Konsekwencją grzechu jest smierc i to wielka laska ze Renia trafila na to forum. Za myslami samobojczymi stoi ojciec klamstwa /wykluczam tu przypadek choroby/.
Tylko Bog poprzez sakramenty swiete moze wyprowadzic czlowieka z kazdej ciemnosci i zyciowego zakretu.
Psycholog/psychiatra moze pomoc i trzeba skorzystac z pomocy ale najwazniejsze to zycie sakramentami, spowiedź święta, uczestnictwo we Mszy Świętej. Tutaj sugeruję żadnych półśrodków. Powrót do źródła.

Renia wracaj na łono kosciola katolickiego , tam gdzie miałas Chrzest, Pierwszą Komunię, Bierzmowanie. Bóg cie poprowadzi ale nawet się nie zastanawiaj kobieto ratuj swoja duszę. Jak masz czas i miejsce przyjdz na spotkanie ogniska Sychara.

Anonymous - 2014-02-21, 07:22
Temat postu: kryzys wieku średniego u męża
Wczoraj wieczorem znalazłam w torbie męża do pracy pustą butelkę po alkoholu. A myślałam, że tak dobrze sobie radzi z niepiciem.

To, co mówicie, jest dla mnie bardzo trudne. No bo okazuje się, że mojego małżeństwa w świetle wiar,y nawet nie ma. I trudno się w sumie z tym nie zgodzić.

Nie mam nic. Nawet wiary. To piękna katastrofa.

Anonymous - 2014-02-21, 07:40

Rento! Wiarę masz! Tylko w jej świetle Twój mąż nim nie jest.
Przytulam!

Anonymous - 2014-02-27, 18:12
Temat postu: Re: kryzys wieku średniego u męża
renta11 napisał/a:
Wczoraj wieczorem znalazłam w torbie męża do pracy pustą butelkę po alkoholu. A myślałam, że tak dobrze sobie radzi z niepiciem.

To, co mówicie, jest dla mnie bardzo trudne. No bo okazuje się, że mojego małżeństwa w świetle wiar,y nawet nie ma. I trudno się w sumie z tym nie zgodzić.

Nie mam nic. Nawet wiary. To piękna katastrofa.


Reniu!

I tu się mylisz! Trudno doradzić Ci coś na odległość ale:
1. Idź do spowiedzi.
2. Zacznij się modlić i uczestnicz we Mszy Świętej.

To że Ty zrezygnowałąś z Boga to nie znaczy, że on zrezygnował z Ciebie. Jezus czeka na Ciebie ba co wiecej woła Cię.
Zazwczaj jest tak, że daje dużo znaków wokół tylko my ich nie umiemy odczytac. Piszesz o problemie, który Ciebie dotyka ale poszukaj też pozytywne strony swego życia.
Mogę Cię zapewnić, że są ludzie ktorzy mają znacznie trudniej i cięzęj.
Sam fakt, żę trafilas na to forum to wielka łaska.

Trzymaj się i pisz. sprobuj tez znależć ognisko Sychar w okolicy.

Anonymous - 2014-03-15, 22:10

renta11,
Witaj,
przeczytałam twój wątek i parę spraw nasunęło mi się na myśl.
W sytuacji jaka przeżywasz jest wiele punktów od jakich możesz zacząć porządkowanie terenu, aby móc spokojnie rozejżeć się w " dobytku" jaki nagromadziłaś duchowo i emocjonalnie, bez tego nie ruszysz.

Węzeł gprdyjski najlepiej przeciąc jednym cięciem- to ideał na który rzadko kogo stać z róznych względów i osobiście nie polecam nikomu tego w stanie gdy miewa jak ty mysli samobójcze. Raczej juz rozwiązuj swoje kłopoty krok po kroku, ale potrzeba ci osoby towarzyszącej aby cie w tym wspierała, samotna taka droga może cie zbyt wiele kosztować i ran i czasu. Czy masz taka osobę? Matka, przyjaciółka, może byc terapeuta, ktoś życzliwy i cierpliwy kto bedzie Ci towarzyszył, a nie kierował Toba nie bedzie popędzał tylko trwał przy tobie i dodawał otuchy?
Jak nie masz takiego człowieka to zawsze jest Bóg i Maryja, to nic, ze nie możesz przystępować do Sakramentu Pokuty i Eucharystii, Jezus przyszedł do chorych i tych co sie źle maja , aby uzdrawiać masz więc pełne prawo prosić Go o to.

W praktyce uswiadom sobie parę spraw dla własnego dobra:
Dlaczego weszłas w taką sytuację związku bez sakramentu?
Co naprawdę wiesz o historii małżeństwa swojego konkubenta? Znasz ją z obu stron czy tylko od Niego?( wiele osób oszukuje się że wszystko jest ok, przyjmując wersję jaka im powie konkubent o swoim małzeństwie i nie zadaje sobie trudu sprawdzenia informacji z drugiej strony, nie chcą poznać całej prawdy)
Czego chcesz? Czy znasz prawdziwe pragnienie swojego serca? Co w nim jest naprawdę?
Na co jestes gotowa, aby poprawić swoke zycie?
Jakiej pomocy potrzebujesz? Bardziej psychologa,psychiatry czy kapłana? Komu wolisz otworzyć serce i poprosić o pomoc? I najpierw tam poszukaj pomocy nie rezygnyjąc z osoby towarzyszącej ci .
Poszukaj grupy Al-anin i porozmawiaj o problemie konkubenta z alkoholem, wiele praktycznych rad tam uzyskasz.

Inny aspekt twoich wypowiedzi to stosunek do propozycji stwierdzenia nieważności zawartego małzeństwa przez twojego konkubenta, piszesz, że to jego sprawa. Nie do końca to jest prawda. To fakt , że on i tylko on musi podjąc decyzję o złożeniu dokumentów do Sądu Biskupiego o zbadanie tej sprawy, ale czy jestes gotowa na odpowiedź tego Sądu, bo nie koniecznie musi być ona przychylna dla Waszego zwiazku i otwierać wam droge do uzdrowienia go.Z tego twoje serce zdaje sobie spawę, ale czy Ty to przyjmujesz?
Sprawa jest wasza obojga także o tyle, że obecny brak stwierdzenia nieważności zawarcia małzeństwa, a co za tym idzie permanentne cudzołóstwo w jakim zyjecie mocno dotyka także Ciebie.
kobieta zyjąca w takim związku bez względu czy sobie to uświadamia czy nie, jest nieustannie wynisczana psychicznie, duchowo i emocjonalnie, zamiast dawać życie zamiera wewnętrznie i to właśnie może być jedną z przyczyn twojego obecnego stanu psychicznego,
Kobieta jest stworzona do tego by dawać życie i wtedy rozkwita, a w innym przypadku marnieje gdy go dac nie może. Dawanie życia jest np. otaczanie najbliższych czystą miłością, bo ona jest twórcza.

Zachęcam to poczytania o depresjach , psychologii damskiej lub jesli nie chcesz czytać to choć to wysłuchaj może na początek pomóc:
https://www.youtube.com/watch?v=6xxwpxAaxbI
https://www.youtube.com/watch?v=hURVjK5Wtb0
https://www.youtube.com/watch?v=slCFRB5dr1Q
https://www.youtube.com/watch?v=vU2s-NeyyXk

Anonymous - 2014-03-24, 20:57
Temat postu: kryzys wieku średniego u męża
Bardzo Wam dziękuję za empatię i współczucie.

Ja wierzę w Boga, który dla mnie jest raczej Świadomością. Trudno mi znaleźć się w formalnościach jakiejkolwiek religii, choć wychowano mnie w religii katolickiej, więc jest mi najbliższa. Chodzę na medytacje chrześcijańskie, bo taka forma rozmowy-kontaktu z Bogiem-Świadomością jest mi najbliższa. Czuję się w tym kontakcie wzbogacona, staję się lepszym człowiekiem. A najbardziej zależy mi właśnie na tym, aby być w dobrym kontakcie ze sobą i z Dobrem.

Ja jestem na swoim miejscu, w swoim domu, jestem żoną i matką. Tak czuję. Jeśli mąż wypisze się z tej rodziny - to trudno. Dalej - ja i dzieci - będziemy tworzyć rodzinę. I ja będę jej opoką, to moja rola i zadanie, jako matki. Pewnie gdybym nie była matką, to mężą wykopałabym w kosmos, obojętnie ile by mnie to kosztowało. Ale najpierw jestem matką i czuję odpowiedzialność za wszystkich członków mojej rodziny. Nie umiem i nie zamierzam tego odcinać i z tym walczyć.

Staram się znaleźć w sobie siły, by zbudować w tej sytuacji nową siebie i nowe relacje. To wymaga czasu i niespiesznego działania. Bo czasami mniej - znaczy lepiej. Zdaje mi się, że dopadło mnie takie powiedzenie:
"Przerób życiowe lekcje, bo inaczej one przerobią Ciebie."

Od zawsze mam problem z odrzuceniem. Od zawsze, bo jestem np. dzieckiem poaborcyjnym. Całe moje życie było uciekaniem przed wyimaginowanym i ewentualnym odrzuceniem, stąd problemy z zazdrością i natręctwa myślowe. I złe postrzeganie świata i ludzi, jako czegoś strasznego i zagrażającego. Od 5 miesięcy uczę się życia z permanentnym i całkowitym odrzuceniem. I uczę się ufać Świadomości-Bogu. I wiem, że jestem na dobrej drodze.

Niczego nie wykluczam. Chcę być lepszym człowiekiem, chcę kochać świadomie i dojrzale, mieć zaufanie do życia i ludzi. I pokładać nadzieję. Tego się trzymam.

Anonymous - 2014-03-25, 18:19

renta11 napisał/a:
Niczego nie wykluczam. Chcę być lepszym człowiekiem



Reniu,

Pamietam w modlitwie o tobie. Kazdy niesie swoj krzyż. Razem zawsze łatwiej.
Jak dasz radę przyłącz sie do grupy sycharowskiej. Poznasz ciekawych ludzi i spedzisz dobrze czas na wzroscie w drodze do dobra.

Anonymous - 2014-03-25, 21:02
Temat postu: kryzys wieku średniego męża
Dziękuję Ci Sławku ;-)

Modlitwa jest bardzo wskazana. Siedzę na Sycharze i czerpię bardzo dużo ciepła. Zazdroszczę wiary, takiej pewnej i niezachwianej. Mój tata (81 lat) wierzy w taki piękny, prosty, bezpośredni sposób. To mu tak ładnie porządkuje życie. Jest dobrym człowiekiem. Kiedyś tego nie postrzegałam w taki sposób. Dzisiaj widzę jakie to piekne.

[ Dodano: 2014-04-05, 16:04 ]
Stało się.
Dzisiaj mąż przeprowadził rozmowę ze mną i z dziećmi. Straszną rozmowę. Powiedział, że wypaliło się to małżeństwo i się wyprowadzi. Że ponad 20 lat go gnoiłam, a on trwał. Że nienawidzę całego świata, a szczególnie jego matki i siostry. Córka strasznie to przeżyła. Powiedziała mu straszne rzeczy. Że jak on może coś takiego robić, jak on może krzywdzić najbliższych sobie ludzi. Kazała mu patrzeć sobie w oczy, powiedziała że ma depresję i myśli samobójcze. Powiedziała, jak jej ojciec może być tak niedojrzałym i egoistycznym człowiekiem. Wypalenie się jego uczucia do mnie nie powinno być powodem dla krzywdzenia żony i dzieci. Dlaczego postępuje tak samo, jak jego ojciec? Jak może budować swoje egoistyczne szczęście na naszym nieszczęściu. Że życzy mu, aby on kiedyś tak cierpiał.
Powiedziała, że jest agresywny i jest alkoholikiem. I że zafundował jej traumę na całe życie. I że ją strasznie zawiódł.
Powiedziałam, że chcę rozwodu z orzeczeniem jego wyłącznej winy. Bo to on rozwalił małżeństwo i rodzinę. I że ja mam wadę serca, nie wiem jak będzie z moim zdrowiem, i że chcę mieć możliwość uzyskania alimentów od niego, kiedy zajdzie taka konieczność. Mąż żąda rozwodu bez orzeczenia winy. Na to córka, że ona będzie zeznawać przeciwko niemu w sprawie rozwodowej. I że ma się zastanowić, czy chce ją narazić na taki stres. Dałam mu 2 tygodnie na wniesienie pozwu o jego wyłącznej winy. Po tym okresie sama wniosę taki pozew. Świadków na jego agresję mam dosyć dużo. Bez zeznań dzieci będzie jednak trudno uzyskać jego wyłączną winę. Straszne.
Powiedziałam również mężowi, że powinien cały majątek przepisać na mnie i na dzieci. Oczywiście zareagował świętym oburzeniem. Powiedział, że będzie walczył w sądzie o podział majątku. Czyli czeka mnie sądowa droga przez mękę. Powiedział również, że on mi nic nie jest winien i nie ma w stosunku do mnie żadnych zobowiązań. I że dzieci są dorosłe. On w przyszłości może im pomoże finansowo, jak będzie miał taką możliwość, ale na razie nie umiera.
I to tyle, jeśli chodzi o jego odpowiedzialność za jeszcze żonę i dzieci. Ile proponuje mi alimentów na córkę, jeszcze nie wie.
Generalnie nie mam w nim wzbudzać poczucia winy. Córka powiedziała mu, że najgorsze jest to, że on za pół roku będzie miał nową kobietę i nową rodzinę, a my będziemy latami cierpieć. Że on nie jest takim ojcem, jakiego znała. Że ma dwie osobowości, jedną ciepłego ojca i drugą niedojrzałego, egoistycznego chłopczyka. Syn generalnie zachowywał stoicki spokój.
Ja w sumie czuję chyba spokój. Najgorsza jest niepewność i życie na krawędzi. Mam poczucie, że zawiódł mnie najbliższy mi człowiek, to tak boli. Po dwudziestu dwóch latach, kiedy się uczucie w nim wypaliło, on zabiera zabawki i szuka innej piaskownicy.
Jestem na dnie. Ale od dna tylko można się odbić. Muszę znaleźć w sobie siły na szukanie pracy, pieniędzy na życie. Są rzeczy, które trudno wybaczyć.
Módlcie się za mnie. Bardzo tego potrzebuję.

Anonymous - 2014-04-05, 16:18

Dotknał was kryzys jak wielu z nas tu na forum-dlaczego jednak nie szukacie pomocy np.mediacji,rozmów w obecności psychologa,obojętne co będzie z takich rozmów mozna wiele sie dowiedziec,spojrzec na kryzys powaznie -dlaczego od razu rozwód.Wiele tu było na forum dyskusji wywołanych zgoda na rozwód ,czy rozważałas zamiast rozwodu SEPERACJE,która daje szanse zawsze obojgu na powrót.
Dzis jestes zdruzgotana postawa męża-ból jest duzy,zrozumiały,jednak emocje ,kiedys opadna i wtedy może spojrzysz na sprawe rozwodu inaczej.
Na forum jest MIRAKULLUM ,ona może ci wiele na ten temat powiedziec wyjasnic.
Mysle ,ze jak zwrócisz się do niej -nie zostawi cie bez porady.
Otaczam modlitwa ciebie i córke.

Anonymous - 2014-04-05, 16:55

Mąż korzysta z pomocy psychologa w Poradni Uzależnień, ja również chodzę tam na terapię. Proponowałam mężowi terapię wspólną. Powiedział, że chodziliśmy 5 lat temu na terapię. I on nie widzi powodu, byśmy razem mieli chodzić. Bo problem jest w wypaleniu uczucia. Podsuwałam mu książkę, filmy. Książki nie przeczytał, od filmu ("Dwoje na huśtawce") uciekał jak od zarazy. On był 6 tygodni poza domem. Po dwóch tygodniach przyszedł i mówił, że mnie kocha i wie to na pewno. Po 6 tygodniach średnio chętnie wrócił do domu. A po kolejnych dwóch powiedział, że mnie nie kocha. A wcześniej skłamał, bo bał się samotności.Powiedział, że czuje tylko ogromne poczucie winy i litość do mnie. Od 5 miesięcy jest w domu, stara się zewnętrznie. Ja czuję, że on mnie nie kocha. On się chce po prostu uwolnić. Wewnętrznie on tego nie chce. Ja nie zamierzam pozwolić bawić się mną i dziećmi. To za dużo kosztuje mnie i dzieci. Córka dzisiaj tak emocjonalnie mówiła, płakała. On, pomimo tego, chce się wyprowadzić i wziąć rozwód. My mamy tylko ślub cywilny, rozwód to tylko papier, który jednak może mi się przydać.
To jest jego drugie odejście z domu. Ja zamierzam bardzo dokładnie zamknąć za nim drzwi. Myślę, że on coś zrozumie może dopiero za rok od wyprowadzki.. Nie wiem, co będzie za rok. Chciałabym go przestać kochać. Dalszemu krzywdzeniu mówię stanowcze "STOP".
On chce rozwodu, bo chce mieć czystą sytuację z kobietami. Nie chce, jak jego ojciec, mieć kochanki "na zakładkę". Taki uraz po przeszłości. Ja również chcę zamknąć przeszłość. Doznałam od niego wiele krzywd, wulgarnych wyzwisk, wrzasków, szarpania, jego flirtów, alkoholizmu. A na koniec odrzucenie kompletne. Za dużo.
Jeżeli on odchodzi mimo ogromnego bólu jego ukochanej córki, to musi być do tego bardzo przekonany. A ja mam dosyć proszenia się o zwykłe ludzkie zaangażowanie, ciepło, serdeczność, bliskość. Więc niech będzie rozwód. I czy z rozwodem, czy bez, to bez znaczenia. A kiedyś jednak może okazać się to istotne. Za kilka miesięcy mogę nie mieć siły na rozwód. Dzisiaj ją mam. Ja sobie życia już nie chcę układać. Czuję się zbyt zraniona. Dwóch mężów (w tym pierwszy już nie żyjący, sakramentalny), to już dosyć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group