Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Prosząc o modlitwę....
Anonymous - 2014-02-17, 22:55 Temat postu: Prosząc o modlitwę.... Jestem od 3 lat żoną. Od roku nie mieszkamy razem. Wiele razy chciałam napisać, opowiedzieć swoją historię, usłyszeć Was – nie wiem dlaczego tak się nie zadziało. Wiele czerpałam z Waszej wiedzy, z Waszych historii, przede wszystkim odkryłam w swoim życiu Jego i właśnie dzięki Temu, Nowennie Pompejańskiej oraz Wam jestem w stanie wytrzymać ten ciężar.
…pewnego dnia wróciłam z nocy, z pracy – męża nie było, obdzwoniłam wszystkich łącznie z nim, wrócił w „stanie”, wesoły, że będzie reprymenda i że spędził miły wieczór z nowo poznaną koleżanką na ławeczce. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale przez ok. 1,5 roku mimo mego przebaczenia ta kobieta – dziewczyna 20 lat (mąż 27, ja 30) przeplatała się w naszym życiu. Rok temu w Sylwestra doszło do rozpadu naszego związku, mąż w ciągu miesiąca znalazł mieszkanie i dzięki temu pracę w zawodzie, ja w emocjach, bólu nie widziałam szans. Oczekiwałam. Tak dobry człowiek, nie postąpi w ten sposób, przemyśli i poprosi o przebaczenie. Wyprowadził się. Chyba nie muszę podejmować dyskusji co się ze mną działo – ból, zazdrość, wnikanie, naprzykrzanie się, korzenie, poczucie straty, nienawiści wobec siebie, myśli…., upokorzenie, odrzucenie. Wow, trwało to ponad pół roku. Podejmowałam wiele prób, ale ewidentnie nie były przemyślane – były błaganiem do mojego bożka, bo przecież świata nie widziałam i nie wyobrażałam sobie życia bez Ł. W sierpniu jedyne co mogłam zrobić to w agonii stoczyć się z łóżka i klęknąć… Wołałam, prosiłam… Trafiłam na Nowennę Pompejańską, na Waszą stronę, na książkę Ani. Ale przecież to trochę niemożliwe… On coraz bardziej się oddala, rośnie przepaść a ja wierzę w uratowanie małżeństwa? Zaczynam postrzegać Boga nie jako tego, który wymierza mi karę tylko po coś mnie doświadcza, a ja wierzę w tę nierozerwalność. Modlitwy i ufność – „Jezu ufam Tobie, zajmij się tym”. W 3 rocznicę napisałam maila do Ł., że mu przebaczam i jedynym prezentem jaki mogę mu dać to ponownie Miłość, Wierność i Uczciwość. I w Święta B.N był mąż u mnie – opowiedziałam mu o moim uzdrowieniu, o tym że jestem, czekam, o tym jak pokochałam Boga – jak ja wtedy czułam Obecność, a mąż rozgościł się na 6 h – pierwszy raz od roku. Spotkanie się ponowiło, ba! wręcz razem odwidzieliśmy znajomych. Nie pisząc już scenariuszy zawierzyłam.
I dzisiaj… Mieszkam w małej miejscowości, plotki, ploteczki i cały czas ona… Że rozwód, że dziecko. To pierwsze raczej nie bo nie złożył pozwu, ale to drugie niestety tak… Choć do tej pory twierdził, że nie. Ale dzisiaj przyznał, że nie chciał przez telefon ale go uprzedziłam..
Tu moja prośba… Proszę Was modlitwę – o wytrwanie w wierze. Nie wiem jaką decyzję podejmie, ze mną raczej nie chce być, w tamte relacje nie wkraczam, ale jakby nie było jest tu dziecko i ja, która wciąż kocham (na szczęście właściwego Boga).
Dziękuję Bogu za to forum i Was wierzących.
Anonymous - 2014-02-17, 23:21
aguś83 napisał/a: | Proszę Was modlitwę – o wytrwanie w wierze. | - jestem z modlitwa
Anonymous - 2014-02-17, 23:29
Ja również jestem z modlitwą.. Dobrze, że jesteś tutaj..
Anonymous - 2014-02-17, 23:36
Też się cieszę, że właśnie tu jestem i dziękuje za modlitwę. W swojej nie omieszkam zapomnieć o Was...gogol i rona!!!
Anonymous - 2014-02-17, 23:51
Tak mi przykro Aguś, ze Tobie się również coś takiego przydarzyło.
Przykra sprawa, dziecko z inną kobietą... I do tego ona taka młodziutka.... To smutne i jestem pełna współczucia dla takiej sytuacji.
Poczytaj sobie posty Krawędź Nadziei... Ona również boryka się z podobną sytuacją, a swoją dojrzałością budzi mój podziw. Jej mąz wrócił i jest.... Ale będzie miał dziecko z inną.
To, że będzie dziecko, nie szkodzi. Bóg nie z takich opresji ratował. Z tego, co opisujesz, Twój mąz troszkę się budzi i chyba jest trochę rozdary... tak ja to odbieram, ale mogę się mylic.
Na forum jest wielu wspaniałych ludzi, czytaj, słuchaj, pisz z nimi. Ja cały czas mam do nich głęboką wdzięcznośc. Kazdy wnosi coś wspaniałęgo we wspólnotę Sychar.
Anonymous - 2014-02-17, 23:52
Otulam modlitwą... AGuś
Nie z takich sytuacji Bóg wyprowadził dobro. Módlmy się i za tę pogubioną dziewczynkę. Niech Pan okaże jej swoje miłosierdzie... A męża i siebie kryj w Ranach Jezusa - tam znajdzie ukojenie Twój ból.
Trzymaj się i bądź z nami:)
Anonymous - 2014-02-18, 00:23
Kończę siedzenie przy komputerze. Fajnie się pisze teoretyzujac, a tu KONKRET.
Bezradność? NIE.
Masz u mnie za chwileczkę dziesiatkę różańca. A Ty się też pomódl za mnie, ja też potrzebuję... a jak byś ofiarowła coś ze swojego cierpienia za mnie...
o to śmiem prosić... naprawdę z wielką nieśmiałością ... i pokorą.
Anonymous - 2014-02-18, 08:04
Jesatem z modlitwą.
Za Ciebie Orsz również.
Anonymous - 2014-02-18, 08:11
Aguś, borykam się z podobną sytuacją do Ciebie. Mój mąż też będzie miał (może nawet już ma) dziecko z inną. Nie powiem, gdy się dowiedziałam przezyłam okropny ból i takie chyba zwątpienie, ze teraz to już naprawdę koniec, że nie udżwignę tego. Nie powiem sa chwile kiedy jest mi strasznie trudno, ale od tego momentu kiedy się dowiedziałam o tym fakcie, Bóg już wylał na mnie wiele łask. Odmówiłam Nowennę Pompejańska, jeszcze bardziej przytuliłam się do Boga, próbuję codziennie pomodlić się za to niewinne dziecko, i trwam. Trwam dzięki wspaniałym ludziom z forum, 12 krokom i modlitwie. Dziś wiem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli będzie taka Jego wola to i z tej pogmatwanej bardzo sytuacji wyprowadzi dobro. Wierzę, że mnie kocha i mnie nie zawiedzie. Jemu i nikomu innemu ufam tak na 100 procent.
Wiem, ze jest Ci żle, musisz przejść ten etap buntu, lęku, obaw, ale uwierz jak zwrócisz się się do Niego On Cię nie zostawi. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet w tak trudnych chwilach życia dzięki Bogu można się uśmiechać, cieszyć się każdą chwilą i wierzyć, że czeka nas jeszcze wiele dobrego.
Ostatnio będąc u spowiedzi usłyszałam słowa; Będzie dobrze, uwierz w to, bez względu na to czy z mężem czy bez będzie dobrze. Bóg Cię nie zostawi. I tego się trzymam.
Otulam Cię modlitwą.
Trzymaj się Boga i ufaj Mu
Anonymous - 2014-02-18, 11:03
Oj ból jest, dziwny, dotąd takiego nie było, ale wierzę, że ON jest przy mnie. Przez ok. 2 tygodnie miałam sny – mąż, tamta, dziecko. Myślę, że w jakiś sposób zostałam przygotowana na tę opcję w naszym życiu.
Jak Ł. był w te Świę ta, to naprawdę odczułam swoje uzdrowienie i delikatne muśnięcie odnową naszej relacji, choć on tak mało mówi i nadal nie wiem czemu tak naprawdę odszedł, ale biło takim ciepłem. Święta pierwsze samotne a najpiękniejsze, przeżyte w końcu tak jak trzeba.
Teraz trochę taki klops. Dziecko będzie. Moja nadzieja nie ustanie. Nie wiem co dalej i zawierzam. Dlatego poprosiłam o modlitwę, żeby w wierze nie ustać. Bo kiedy już było dobrze, kiedy moja relacja z Bogiem się pogłębiła, to kolejna sytuacja życiowa i w zasadzie ciężar spada tak nagle. I na szczęście bez pretensji, żalu i obrazy pytam Go czy uważa mnie za aż tak silną, aby ponieść jeszcze więcej na tych wątłych jeszcze barkach?
Lecę do pracy. Po drodze modlę się za Was
[Orsz - zrozumiałam, przyjęłam,ofiaruje...
Anonymous - 2014-02-18, 11:25
masz modlitwe..
Anonymous - 2014-02-18, 19:13
jestem z modlitwą
Anonymous - 2014-03-07, 14:34
Już dzisiaj ochłonęłam, emocje opadły…
Umieściłam wpis u krawędź nadziei z zapytaniem jak ona radzi sobie ze słowami i uwagami znajomych, bardzo mi jej odpowiedzi pomogły i ok., pozostawiłam temat. Przecież nie będę z nikim walczyć i upierać się, że moja definicja miłości, związku małżeńskiego, przysięgi jest najtreściwsza. Że rozwód niczego nie daje, jest wręcz najprostszym rozwiązaniem.
Kolejny raz wczoraj wysłuchałam od koleżanki jakim to człowiekiem jest mąż, że się nie szanuję, bo jak ja sobie wyobrażam jego powrót, przecież on z nią i nawet nie powinnam czekać tylko składać pozew i się uwolnić. Wspomniałam tylko, że nie myślę o tym co będzie, skupiam się na sobie i na relacji z Bogiem a o rozwodzie nawet nie ma mowy. Usłyszałam, że oszalałam;-) (już kiedyś wspominając o sycharze powiedziano mi, że należę do sekty). Ogólnie nasza rozmowa przeszła na wyciąganie jakichś brudów sprzed lat, emocje wzięły górę i naprawdę totalnie mnie to wszystko wytrąciło.
Wiem – powinnam rozmowy ucinać, nie muszę wyrażać opinii o rozwodzie, tłumaczyć się czemu nie chcę nikomu, ale też nie uważam abym miała się wstydzić i chyba zapytana przez bliskie osoby, które rozumiem że się o mnie martwią, że wspominają z uśmiechem moje marzenia o domu i 5 dzieci mogę odpowiedzieć – nie wiem co dalej, ale rozwodu nie zakładam.
Bardzo jestem pogubiona. Mam Was. Mam kilka osób, które są, nie oceniają, ale czasem upadam. Nie mam siły, nieudolnie walczę chyba o nasze małżeństwo i samą siebie, a czasem mam wrażenie, że wszyscy wokół są przeciwko mnie, bo jak było ze mną źle, jak zostałam sama nie było komu poklepać nawet po ramieniu, ale teraz kiedy powstałam ocenia się moje postępowanie.
Nie wiem, może ja za bardzo się jeszcze przejmuję tą opinią ludzi? Tylko po co?
W takich momentach też bardzo brakuje mi Ł. Aby tak mu się poużalać trochę, popłakać i nie słysząc oceny sytuacji wiedzieć, że jest blisko, wspiera, przytula… Bo czasem tak ciężko wszystko samemu ogarnąć
Anonymous - 2014-03-08, 20:39
aguś83 napisał/a: | Bardzo jestem pogubiona. Mam Was. Mam kilka osób, które są, nie oceniają, ale czasem upadam. Nie mam siły, nieudolnie walczę chyba o nasze małżeństwo i samą siebie, a czasem mam wrażenie, że wszyscy wokół są przeciwko mnie, |
Aguś!
moja droga nawet nie wiesz ile dobrych rzeczy Bog przygotowal dla ciebie
Trzymaj się ! W takich trudnych chwilach trudno zobaczyc pozytywne strony a one są (!) a my ich nie widzimy...
Jak tam basen, fitness czy silownia ? Zacznij od planowania i zarzadzana swoim zyciem i czasem.
sprobuj poukladac sobie plan zajec tak aby w pelni wykorzystac otrzymany czas od Boga.
Moze jakies dodatkowe zajecia z jezyka obcego albo kurs (np. motocykl) idzie wiosna polecam Ci honde na poczatek .
Wychodzimy do świata i zapraszam na spotkanai sychara
|
|
|