To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak skutecznie i rozsądnie stawiać granice?

Anonymous - 2014-02-16, 19:47
Temat postu: Jak skutecznie i rozsądnie stawiać granice?
Witajcie po przerwie,

Chciałbym nawiązać do Waszych rad o stawianiu granic w moich wątkach

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=10587

oraz

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=10713



No i pytanie jak w temacie- skoro na prośby, żądania słyszę- sobie możesz żądać, prosić no i co mi zrobisz jak nie posłucham? Mówi, ze jak mi nie pasuje to moge sie rozwieźć, czego nie chce... Poza tym, powiedziała, ze sama by pozew złożyła, lecz wie, ze nie ma podstaw. I dlatego nic na nią nie działa.....

Macie jakieś pomysły? Obawiam sie, ze pozostaje mi ostateczność..... Sytuacja troszkę jakby podobna do Tiliany.....strach, ale mój?

A tak hipotetyczne- jesli przyczyną wszystkich zachowań żony była moja postawa przez wiele lat małżeństwa, jesli ją czymś mocno zranilem i ma podstawy by sie ode mnie odsunąć, bo jak mówi byłem złym mężem to w świetle sytuacji powinienem pochylić głowę w pokorze i czekać na lepsze czasy czy mimo wszystko ostro te granice wyznaczyć mimo swoich błędów (starając sie jednocześnie za nie zadośćuczynić) pochylając głowę w pokorze?

Anonymous - 2014-02-16, 20:24

silverado napisał/a:
Obawiam sie, ze pozostaje mi ostateczność.....


Co masz na myśli?

Cytat:
A tak hipotetyczne- jesli przyczyną wszystkich zachowań żony była moja postawa przez wiele lat małżeństwa, jesli ją czymś mocno zranilem i ma podstawy by sie ode mnie odsunąć, bo jak mówi byłem złym mężem to w świetle sytuacji powinienem pochylić głowę w pokorze i czekać na lepsze czasy czy mimo wszystko ostro te granice wyznaczyć mimo swoich błędów (starając sie jednocześnie za nie zadośćuczynić) pochylając głowę w pokorze?


No to tak hipotetycznie:
Jeśli mówi że byłeś złym mężem to myślę, że z powietrza sobie tego nie wzięła. Znasz już te Twoje błędy które popełniałeś w czasie małżeństwa? Jeżeli tak to naprawiaj je, z pokorą. Kocha się za nic, a nie za to, że żona jest miła w tej chwili dla Ciebie. Bo jak nie jest miła to już nie będziesz jej kochał?
Kochaj więc ją, naprawiaj co zepsułeś i na pewno nie czekaj na lepsze czasy. Samo się nic nie naprawi. Gdy żona zobaczy Twoją zmianę w stosunku do niej, Twój szacunek dla niej, to z czasem może to dać pozytywne efekty.

Anonymous - 2014-02-16, 20:35

Jesli kochasz zone to zacznij swoja POSTAWA jej to okazywac nie liczac na nic w zamian.

Posluchaj o.Szustaka jak pieknie mowi o milosci. Milosc to wychodzenie naprzeciw osobie,ktora wciaz cie odtraca...
Jezus tak kochal....
Nie pamietam tytulu??? o milosci na opak...

Jak znajde linka to ci podesle.

Pozdrawiam

Ps.polecam tez psalm o milosci...
Ja czesto do niego wracam

Anonymous - 2014-02-16, 20:48

Czyli masz już odpowiedź.
Kochaj, siedź cicho i toleruj to co robi żona.

Wejdź na wątek Tiliany
i dowiesz się jakie są porady w analogicznej sytuacji
(tyle, że tam to facet jest "na miejscu" Twojej żony)

Anonymous - 2014-02-16, 21:23

twardy napisał/a:
silverado napisał/a:
Obawiam sie, ze pozostaje mi ostateczność.....


Co masz na myśli?


Separacja

Cytat:

No to tak hipotetycznie:
Jeśli mówi że byłeś złym mężem to myślę, że z powietrza sobie tego nie wzięła. Znasz już te Twoje błędy które popełniałeś w czasie małżeństwa?


Oczywiście, ze nie wzięła. Swoje wady i błędy znam. Przyznaje sie do nich i nie wybielam, lecz jedyne co mi nie pasuje to niewspolmiernosc reakcji do przeszłości.

[ Dodano: 2014-02-16, 21:25 ]
grzegorz_ napisał/a:
Czyli masz już odpowiedź.
Kochaj, siedź cicho i toleruj to co robi żona.


Zachowania wobec koleżanki???? Mam pozwolić na kłamstwa i lawiny smsow o takich treściach jak pisałem w wątku?

Anonymous - 2014-02-16, 21:32

silverado napisał/a:
Swoje wady i błędy znam. Przyznaje sie do nich i nie wybielam, lecz jedyne co mi nie pasuje to niewspolmiernosc reakcji do przeszłości.


Mnie też nie pasuje ta niewspółmierność reakcji mojej żony do mojego postępowania ale cóż, na to nie mamy wpływu. Czasami może być tak, że to te nasze 20% winy powoduje 80% niewłaściwej reakcji żony. Mogliśmy nie zaczynać z tymi 20%, to może nie byłoby tych 80%. ;-)

silverado napisał/a:
Mam pozwolić na kłamstwa i lawiny smsow o takich treściach jak pisałem w wątku?


Twoje winy - winami, ale pewne granice należy również wytyczać - z szacunku i miłości do siebie.

Anonymous - 2014-02-16, 21:38

Mój mąż sam przyznał, że jego "odpowiedź" na moje błędy była z nawiązką, i to "milionową".
Jednocześnie te moje błędy wciąż go bolą, pomimo że sam zadał mi bólu dużo więcej, i sam to widzi.
Prawdopodobnie jemu jest teraz trudniej wybaczyć to co zrobił mi, niż mnie to co zrobił on...

Te procenty wcale nie oddają tego, co dzieje się w naszych sercach..

Anonymous - 2014-02-16, 21:41

twardy napisał/a:


Twoje winy - winami, ale pewne granice należy również wytyczać - z szacunku i miłości do siebie.


No właśnie- ale jak?

w świetle reakcji na próbę ich postawienia jak na początku wątku napisałem? Kończy sie tym, ze zona mówi i co, zabronisz mi? No i co mam zrobic? Odejść ze spuszczona głowa, bo co, telefon jej np. zabiorę? Bez sensu...

Anonymous - 2014-02-16, 22:06

Ja chyba próbowałabym przy każdej okazji dobitnie i jasno komunikować, że takie i takie zachowanie rani mnie i krzywdzi, i nie mam zamiaru pozwalać aby mnie krzywdzono, nikt nie ma do tego prawa. Wygłaszać to i komunikować uparcie i bez względu na reakcje drugiej strony.

"Boli mnie to, sprawiasz mi ból i nie zgadzam się na to i będę próbował zabezpieczyć się przed krzywdzeniem mnie, bo mam do tego prawo."

Natomiast jeśli chodzi o coś oprócz słów, to nie wiem czy w Twojej sytuacji decyzja o separacji byłaby dobrą decyzją. Pewnie bym na Twoim miejscu ją poważnie rozważała - o ile w ogóle można próbować się stawiać w czyimś miejscu...

Anonymous - 2014-02-16, 22:16

krawędź nadziei napisał/a:
Ja chyba próbowałabym przy każdej okazji dobitnie i jasno komunikować, że takie i takie zachowanie rani mnie i krzywdzi, i nie mam zamiaru pozwalać aby mnie krzywdzono, nikt nie ma do tego prawa. Wygłaszać to i komunikować uparcie i bez względu na reakcje drugiej strony.

"Boli mnie to, sprawiasz mi ból i nie zgadzam się na to i będę próbował zabezpieczyć się przed krzywdzeniem mnie, bo mam do tego prawo."

Natomiast jeśli chodzi o coś oprócz słów, to nie wiem czy w Twojej sytuacji decyzja o separacji byłaby dobrą decyzją. Pewnie bym na Twoim miejscu ją poważnie rozważała - o ile w ogóle można próbować się stawiać w czyimś miejscu...


Słowa, jakkolwiek stanowczo wypowiedziane nie działają. Wręcz odwrotnie-żona jawnie pokazuje mi, ze to nie moja sprawa i będzie robić co uzna za stosowne.

Anonymous - 2014-02-16, 22:24

Jeśli słowa nie działają to może zacznij działać?
a jak działać nie chcesz, czy nie potrafisz to wpasuj się do tej sytuacji jaka jest.
Nie ma 3 drogi

Anonymous - 2014-02-16, 22:42

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli słowa nie działają to może zacznij działać?
a jak działać nie chcesz, czy nie potrafisz to wpasuj się do tej sytuacji jaka jest.
Nie ma 3 drogi


Działać? Jak? Co fizycznie zrobic Twoim zdaniem?

Anonymous - 2014-02-16, 23:23

Jeśli ktoś otwarcie i uparcie odmawia zaprzestania krzywdzenia swojego małżonka, no to chyba jedyną drogą aby nie być dalej krzywdzonym, nie otrzymywać dalszych ciosów, jest odseparowanie się od niego na bezpieczną dla siebie odległość. I z tej bezpiecznej odległości praca nad małżeństwem.

Sam musisz zdecydować Silverado, czy dasz radę znosić działania żony dalej.

Anonymous - 2014-02-17, 01:30

Tak jak napisała KN, tylko Ty Silverado jesteś w stanie ocenić, czy dasz radę znosić taką sytuację jednocześnie starając się być dobrym mężem, zadośćuczyniając czemuś tam sprzed lat. Tylko to trochę takie "zamiatanie pod dywan" i zasadniczo nie prowadzi do "otrzeźwienia". Problem w tym, że nie wiadomo co to za relacja z koleżanką. Chyba jest dość duża różnica między tym co się dzieje u Ciebie a tym co opisuje Tiliana.
Chyba dość rzadkie to przypadki, gdy małżonek uwikłany w relację "na zewnątrz", sam z siebie, bez żadnego dodatkowego impulsu zrozumie, że krzywdzi współmałżonka. Pozostaje więc albo czekać na ten impuls skądś tam albo go samemu błądzącemu dać, licząc się z tym, że efekt wcale nie musi być po naszej myśli (ryzyko takie). Przed podjęciem działań rozważyć warto z czym sobie bardziej a z czym mniej poradzisz, co na ten moment jawi się jako trudniejsze do zniesienia: separacja czy dalsze życie w takim układzie. Jeżeli rozważasz separację to widać, że doszedłeś do ściany. Przed taką decyzją jeszcze pozostaje katalog (chyba) niewykorzystanych zachowań. Moja teściowa jak ją mąż wkurzył wywalała go z sypialni (leciała poducha, kołdra), przestawała mu gotować, separowała go od rodziny. I skutkowało, niedługo będzie u nich 50 - ta rocznica :-) . Chyba dość dużym impulsem do "otrzeźwienia" jest pokazanie co dana osoba może stracić. Tak konkretnie wyraża się to tym, że drugi małżonek zaczyna funkcjonować zupełnie samodzielnie z dziećmi, tj. wychodzi z dziećmi, organizuje im czas, odprowadza i przyprowadza ze szkoły przedszkola, gotuje, robi zakupy, decyzji nie konsultuje. Poczucie bycia zbędnym jest chyba jednym z gorszych i może dać "opamiętanie". Ale, żeby nie było tak łatwo, to pokazanie możliwości straty jest też możliwe w odwrotny sposób, tj. przez okazywanie zainteresowania, troski, ciepła, maksymalne angażowanie tej błądzącej w życie rodzinne. Może być też tak, jak pisała tu jedna osoba, że postawienie jakiejkolwiek granicy spowodowałoby, że by odeszła od małżonka. Czy i co zadziała na żonę, wie tylko ona i w pewnym stopniu Ty. Opisywanie tu sprawy tylko w niewielkim stopniu oddają to co się dzieje w Waszym życiu. A sytuacja nie jest prosta i jednoznaczna. Sądzę, że nie miałbyś wątpliwości co do tego czy konkretnie stawiać granice, czy też w pokorze znosić jako zadośćuczynienie za swoje zaszłości, gdyby żona nawiązała związek z mężczyzną we wszystkich sferach, prawda?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group